niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 22



Cole

     Wcale mi się to nie podobało. Dlaczego, więc to robiłem? Czemu postępowałem dokładnie tak, jak oni sobie tego życzyli? Powinienem się sprzeciwić, kiedy miałem ku temu okazję. Pewnie bym za to oberwał, a ktoś mógłby nawet zginąć, ale czy by mnie to interesowało? Przecież codziennie ktoś umierał! I co, mam może opłakiwać każdą śmierć z osobna? Co by mi z tego przyszło? Zupełnie nic. Tyle samo znaczyli dla mnie ci wszyscy ludzie. Przestałem się z nimi liczyć, nawet sam nie wiem kiedy. Wydawało mi się, że gdzieś po drodze zgubiłem samego siebie. Zapomniałem o przeszłości, przestałem walczyć o przyszłość, a teraźniejszość umykała mi przez palce jak piasek. 
     Najgorsze, że w tym wszystkim nie chodziło wyłącznie o moje chęci. Coś nie pozwalało zrezygnować mi z wyznaczonego zadania ani sprzeciwić się woli pana Barnesa. Nie wiedziałem co to takiego, ale było to cholernie silne. Mimo, że kilkakrotnie zdawało mi się, że już tylko ja mam władzę nad własnym ciałem i podejmowanymi decyzjami, szybko zostawałem wyprowadzony z błędu. Nie byłem zdolny do buntu, choć raz czy dwa niebezpiecznie otarłem się o granicę. Granicę przebudzenia z tego dziwnego stanu. Może to wszystko wina bodźca, a raczej jego braku? Bowiem odkąd opuściłem swoją celę nie doświadczyłem niczego, co wywołałoby jakieś głębsze uczucia. Wizyty na strzelnicy się nie liczyły, bo tam uwalniała się tylko adrenalina, która może i była dobra, ale na chwilę. Ja potrzebowałem czegoś więcej.
     Może dlatego jednak postanowiłem wziąć udział w tym całym szaleństwie? Ubzdurałem sobie, że spotkanie z dziewczyną ze zdjęcia pomoże mi szybciej wziąć się w garść lub chociaż dostarczy nieco więcej informacji i kurczowo trzymałem się tej wizji. Nie myślałem, co pocznę jeżeli nic takiego się nie stanie. Nie brałem tego nawet pod uwagę.
     Westchnąłem, a samochód, którym podróżowałem gwałtownie się zatrzymał. Spojrzałem bez zrozumienia na Conora, ale on zamiast jakoś mi wytłumaczyć to zachowanie, uśmiechnął się po swojemu. W sposób, który przerażał mnie jak żaden inny. Czułem, że wkrótce znowu wpakuję się przez niego w kłopoty.
- Dalej idziesz sam - stwierdził, widząc, że nie wymusi na mnie innej reakcji. - No co się tak gapisz? Chyba nie sądziłeś, że będę cię prowadził cały czas za rączkę jak malutkie dziecko? Skoro Barnes twierdzi, że posiadasz wspaniałe zdolności, to proszę, masz okazję to udowodnić. Daję ci pole do popisu. Musisz zmusić tą dziewuchę do współpracy. Nieważne czy zrobisz to po dobroci czy siłą. Bez niej nawet nie masz po co wracać. Nie zrozum mnie źle, jeżeli tylko wykombinujesz coś co nam się nie spodoba, my szybko cię znajdziemy, a wtedy nie będzie tak przyjemnie jak do tej pory. Przed nami się nie ukryjesz. Tu masz wszystkie potrzebne rzeczy. Jak już uda ci się rozwiązać tę sprawę, zadzwoń. Znowu pobawię się w taksówkarza.
     I co miałem zrobić? Nie miałem wyjścia. Posłusznie wysiadłem z auta, a gdy tylko zamknąłem drzwi, Conor ruszył przed siebie z piskiem opon. Jeszcze przez kilka sekund widziałem jego pyszne spojrzenie i kpiarski uśmieszek w odbiciu lusterka, potem chłopak zniknął za rogiem, zostawiając mnie samego sobie. Gdybym tylko wiedział, co z tego wszystkiego wyniknie... Gdybym tylko wiedział, uciekłbym z tego miejsca jak najdalej... Zrobiłbym wszystko, aby to zmienić. Ale nie wiedziałem. Ślepo wykonywałem wszystkie polecenia i spełniałem wolę pana Barnesa. Tańczyłem tak jak on mi zagrał, nie próbując wprowadzić własnych zmian.
     Namierzenie dziewczyny nie stanowiło dla mnie większego problemu. Chwilę włóczyłem się wzdłuż drogi, zastanawiając się, co począć, ale w końcu się poddałem. Przeczucie, które od jakiegoś czasu dawało o sobie znać, teraz jeszcze bardziej się nasiliło. Wskazało mi prostą drogę do swojego celu.    
     Znalazłem ją w środku lasu na niewielkiej polanie otoczonej wysokimi drzewami. W pierwszej chwili myślałem, że nie żyje. Leżała skulona na ziemi, a padający śnieg powoli przykrywał jej ciało. Nie reagowała i właśnie to mnie przerażało. Barnesowi zależało przecież na jej darze, a martwa raczej do niczego by się nie przydała. Przeczuwałem, że to mnie obwiniłby o wszystko, choć nie miałem z tym nic wspólnego. Jednak nie musiałem się nad tym zbyt długo zastanawiać. Dziewczyna w końcu drgnęła i próbowała się podnieść, ale była chyba zbyt słaba, aby temu podołać, bo gdy tylko dźwignęła się odrobinę do góry, ręce się pod nią załamały i wróciła do poprzedniej pozycji. Wyglądała żałośnie. I niby to ona miała być tym niezwykle ważnym elementem, który zmieni świat? Dlaczego Barnes tak pieczołowicie planował jej zwerbowanie? Przecież wystarczyło teraz podejść, wziąć ją na ręce i wrócić do bazy. Nie miałaby nawet siły zaprotestować. Uśmiechnąłem się z zadowoleniem i ruszyłem przed siebie. To było takie proste! Tak proste, że aż niepokojące. Jednocześnie poczułem w sobie coś nowego. Dzika radość ogarnęła moją duszę. Już nie wydawało mi się, że jestem do czegoś zmuszany. Teraz sam chciałem to zrobić, pragnąłem udowodnić, że dla mnie to pestka i że to ja jestem istotniejszy. Pragnąłem walczyć. Coś wprowadziło mnie w bojowy nastrój, a ja nie protestowałem. Poddałem się temu.
     Byłem w połowie drogi, gdy dziewczyna podniosła nagle głowę i spojrzała prosto w moją stronę. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie, a oczy zdawały się błagać o łaskę, jakby doskonale wiedziała, co nastąpi później.
- O nie... - jęknęła, ponawiając próbę ucieczki. Nic z tego, była za bardzo osłabiona. - Proszę cię... Zostaw...
      Po jej policzkach zaczęły spływać łzy bezradności, kiedy zrozumiała, że nie ma ze mną żadnych szans. Uśmiechnąłem się, czując przypływ ogromnej satysfakcji i niezwykłej mocy.
- Śpij - rozkazałem. Przez jej twarz przemknął grymas bólu, gdy próbowała resztką siły się sprzeciwić, po czym jej powieki powoli opadły.


Tom

     Patrzyłem na swojego ojca siedzącego na krześle w kuchni i raczącego się moim jedzeniem, nie mogąc pojąć całej tej sytuacji. Jak on śmiał?! Co on sobie w ogóle wyobrażał włamując się do tego domu?!  Nie miał takiego prawa! Już dawno je stracił. W mojej głowie zapanował prawdziwy chaos.
- Co ty tu robisz? - Jeszcze nigdy nie słyszałem we własnym głosie tyle chłodu i wrogości, a miałem przecież na co dzień do czynienia z Cole'm, który swoim zachowaniem z całą pewnością na takowy ton zasługiwał. Ojciec jednak zdawał się tego nie słyszeć lub zwyczajnie to zbył. W spokoju przełknął kęs zapiekanki, odłożył sztuczce, napił się wody, a dopiero potem obdarzył mnie długim, wymownym spojrzeniem. Przenikliwe, zielone tęczówki zdawały się wręcz przewiercać mają duszę na wylot. Zawsze tak robił, gdy byłem młodszy, a on chciał porozmawiać o czym niezwykle ważnym i pragnął, abym zrozumiał. Z tym samym spojrzeniem żegnał się z nami kilka lat wcześniej, gdy stwierdził, że już dłużej nie może tak żyć i odchodzi, opuszcza nas. W tamtym momencie go znienawidziłem. Miałem do tego prawo, prawda? Przecież zwalił na moją głowę wychowanie młodszego brata, kiedy wcale nie byłem na to gotowy. Teraz miałem mu niby to przebaczyć? Niedoczekanie. Pierwszy odwróciłem wzrok, a on westchnął. Nie miał problemów ze zrozumieniem mojej postawy.
- Synu, to nie jest czas na kłótnie. Musisz mnie uważnie posłuchać.
    Nie mogłem znieść jego wyniosłości. Traktował mnie jak jakieś dziecko! A ja nie zamierzałem wykonywać jego poleceń.
- Ja mam słuchać?! Ja? Nie! To ty mnie posłuchaj! Nie mam pojęcia, co tu robisz. Nie interesuje mnie to! Zostawiłeś nas, jasno dałeś do zrozumienia, że nie chcesz mieć z nami nic wspólnego, więc po co znowu wróciłeś? Dlaczego chcesz o tym znowu rozmawiać? Przecież temat jest zamknięty. To ty dokonałeś wyboru. Nie my. 
- Tom, to nie tak. Miałem powód, dla którego postąpiłem właśnie w ten sposób. Daj mi to wytłumaczyć, a wszystko sam zrozumiesz. Gwarantuję ci to, tylko bądź rozsądny. 
- Byłem rozsądny, gdy przez te wszystkie lata starałem się zastąpić Cole'owi ojca. I wiesz co? Mam dość. Nawet nie chcę słuchać tych twoich pokrętnych tłumaczeń. Wynoś się stąd. Mam ważniejsze problemy na głowie.
     Byłem okrutny? Być może, ale nieszczególnie leżało mi to na sumieniu. Zbyt długo tłumiłem w sobie te słowa, aby teraz zacząć ich żałować. Ojciec jeszcze raz dokładnie mi się przyjrzał. Wyglądał jakby jeszcze coś chciał mi powiedzieć, ale w końcu z tego zrezygnował. 
- Uważaj na siebie - mruknął tylko i wyszedł tak jak sobie tego życzyłem. Zostałem sam, choć niezupełnie. Myśli wcale mnie nie opuściły. Zastanawiałem się, co ojciec chciał wyegzekwować swoim pojawieniem się i powoli zacząłem żałować, że jednak nie dałem mu tego wyjaśnić do końca. Jednak działałem w złości, a to nigdy nie wychodziło zbyt dobrze. Przez krótką chwilę pragnąłem wybiec z domu i dogonić mężczyznę, może nawet przeprosić, ale szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Liczyłem na to, że i tak w końcu dowiem się wszystkiego i to bez pomocy ojca. 



Will

     Z Juliette działo się coś złego. Widziałem to już wieczorem przy kolacji - była jakaś milcząca i zasmucona. Zupełnie mi to do niej nie pasowało, ale gdy tylko ją o to zagadałem, zaczęła się śmiać, bagatelizując całą sprawę. Może bym w to uwierzył, gdybym nie znał jej tak dobrze i kilkakrotnie nie przyłapał na krzywieniu się z bólu. Nie była ze mną szczera, ale posłusznie grałem w jej grę. Sam pewnie bym sobie tego życzył, a poza tym nie chciałem, aby się denerwowała. Przestałem udawać, że jest dobrze dopiero, gdy w nocy obudził mnie jej krzyk. Dziewczyna szamotała się w pościeli, a jej ciało rozpalała gorączka.
- Ratuj go - jęknęła, wymachując rękoma. - Nie pozwól...
- Julie, Julie! - Delikatnie potrząsnąłem ją za ramiona, ale ona jakby wpadła w trans. Niewidzącym wzrokiem patrzyła prosto na mnie, choć wątpiłem, aby mnie naprawdę widziała. Oddychała szybko, a ja wpadłem w panikę. Zacząłem szukać telefonu, choć nie wiedziałem do kogo mógłbym zadzwonić o tej godzinie, ale gdy wreszcie go znalazłem, wszystko minęło. Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie, po czym rzuciła mi się w ramiona, a z jej oczu popłynęły wstrzymywane łzy. Drżała, szlochała, a ja nie miałem pojęcia jak ją uspokoić.
- Cii... To tylko zwykły sen, koszmar.
- Niee-e... Ja go widziałam. Widziałam ogień i krew. Mnóstwo krwi, a ludzie cierpieli. Czułam ich ból. I ty też tam byłeś. Will, nie możesz tam być! Słyszysz?! - Dziewczyna wpadła w prawdziwą panikę. Zacisnęła mocno swoje palce na moich nadgarstkach i nie chciała puścić, nawet gdy zapewniłem ją, że nigdzie się nie wybieram.
- Juliette, spokojnie. Nic takiego się nie wydarzy. Nikomu nic się nie stanie, obiecuję. Możesz mi zaufać, naprawdę. Jesteśmy bezpieczni - powtarzałem jak mantrę, ale nie udało mi się jej przekonać. Jeszcze długo nie przestawała płakać, a gdy już przestała, natychmiast znowu zapadła w sen. Ja nie miałem tego szczęścia. Nie mogłem ponownie zasnąć, choć bardzo się starałem. Cały czas czuwałem, rozważając słowa dziewczyny, choć na początku wydawały mi się po prostu bezsensowne. Dopiero później zacząłem się zastanawiać czy gdyby był to zwykły sen, Julie tak bardzo by się nim przejęła? 






Wiem, wiem dość długo mnie nie było. I to nie tylko na moich blogach, ale również na waszych. Wypadałoby się jakoś wytłumaczyć, ale w sumie nie wiem jak. Po prostu dopadł mnie jakiś kryzys, chwila zwątpienia. Coś w stylu po co ja to robię? Przecież zupełnie się do tego nie nadaję. Często siadałam przy laptopie, otwierałam bloga i co? I nic. Nie mogłam z siebie wydusić nawet jednego, porządnego zdania. Potem wchodziłam na inne opowiadania i prawie zapadałam się pod ziemię, bo zaczynałam się porównywać co do niektórych, choć to pewnie głupie. Właśnie w taki sposób doszłam do wniosku, że przyda mi się odpoczynek od blogosfery. Nie chciałam pisać łzawych pożegnań, bo wtedy jeszcze trudniej byłoby mi tu wrócić. Dzisiaj coś się zmieniło i skończyłam ten rozdział. Chyba wyszłam z wprawy, bo wydaje mi się beznadziejny, ale mam nadzieję, że teraz znowu się wdrożę i będzie coraz lepiej. 
Mam mnóstwo do nadrobienia, ale postaram się wyrobić do przyszłego weekendu, więc potrzebuję troszkę waszej cierpliwości.

14 komentarzy:

  1. „Daję ci pole popisu.” – „pole do”
    „Tu masz wszystkie potrzebne rzeczy. Jak już uda ci się rozwiązać tą sprawę, zadzwoń.” – „tę”
    „Jeszcze przez kilka sekund widziałem jego pyszne spojrzenie i kpiarski uśmieszek w odbiciu lusterka, potem chłopak zniknął zza rogiem, zostawiając mnie samego sobie.” – „za rogiem”
    „Zupełnie mi to do niej nie pasowała, ale gdy tylko ją o to zagadałem, zaczęła się śmiać, bagatelizując całą sprawę.” – „pasowało”

    Jest, jest! Jest w końcu Cole! Hahah, jak na zawołanie wręcz! ^^
    Dobra, jedziemy z koksem!
    Cole… Rzeczywiście stracił możliwość panowania nad sobą. Nie myśli już racjonalnie. Nie potrafi przeciwstawić się Barnesowi. Tak, jakby ten szaleniec rzucił na niego jakiś urok, czy coś w tym stylu. Całkowicie zapanował nad jego umysłem. Liczy się tylko to, żeby wykonać zadanie, jakie zostało mu zlecone. To wcale nie wróży niczego dobrego. A już sam fakt, że Cole po prostu sam pod koniec chciał wziąć dziewczynę ze sobą… Kurcze, coś złego się z nim dzieje. Pranie mózgu, jakie mu zafundowali zdecydowanie się udało. Teraz już chłopakowi poprzewracało się całkowicie w głowie. On po prostu nie ma własnych myśli. Albo inaczej, myśli samoistnie, nawet ma ochotę odejść, lecz nie potrafi tego zrobić. Czyżby strach? A może właśnie tylko to, że jemu się to po prostu podoba? Czucie, iż jest kimś… Że jest silny, niepokonany. Chce udowodnić wszystkim wkoło i samemu sobie, że może wręcz wszystko. Mam nadzieję, że jednak przejrzy na oczy w ostatniej chwili i nie dopuści do jakiejś tragedii..
    A na Toma jestem po prostu zła! Naprawdę myślałam, że on dzisiaj usłyszy, co jego ojciec ma mu do powiedzenia. Bo na pewno było to coś bardzo, bardzo ważnego. W końcu prawdopodobnie miało powiązanie z Cole’em! A co, jeśli Tom także posiada jakieś ukryte moce? Ojjj… to by było bardzo ciekawe. Aż miło by się czytało ^^ Zwłaszcza, że Tommy też jest fajnym człowiekiem, prawie tak samo, jak Cole!
    I Juliett. Ona mnie niesamowicie intryguje. Czyżby ona potrafiła przewidzieć przyszłość? Może tak? Może to wszystko, co jej się śni, kiedyś się wydarzy? Jeśli tak, to Cię chyba zabiję, bo nie może się Willowi nic złego stać! Weź chociaż jego oszczędź, no! Mogłabyś zrobić wyjątek! Wiem, że tego nie lubisz i kochasz wręcz znęcać się nad swoimi perełkami, ale na litość boską, no! Chociaż raz komuś odpuść!!! :D
    Chyba nie muszę pisać, że mimo iż krótki rozdział, to mi się podobał, prawda? Wynika to chyba samo przez się, jeśli przeczyta się ten pełen pytań i wykrzyknień komentarz!!! ^^
    I grzecznie pozdrawiam serdecznie, mam nadzieję, że rozdział kolejny to jednak szyyybciej wrzucisz! ^^
    Weny, weny!!!

    I tak dla Twojej wiadomości piszesz super! Ja osobiście strasznie lubię czytać Twoje opowiadania, bo po prostu masz to coś, co potrafi zaciekawić. Jakoś w magiczny sposób przyciągasz i człowiek aż chce zostać na dłużej z Tobą. Więc nie wątp w siebie, proszę Cię!

    P.S: Chyba jestem pierwsza, jeeeejeeee! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest, jest ^^ Gdzież by mogło być inaczej? Nie mogłabym sobie przecież odpuścić znęcania się nad kochanym Cole'm i spółką.
      Cole już się w tym wszystkim pogubił, a pranie mózgu, które mu zaserwowali jeszcze bardziej to pogłębiło.
      Strach nie ma tu zbyt wiele do rzeczy. On się nie boi, bo nawet nie wiem czego. Raczej właśnie stawiałabym na to drugie. Dowiedział się, że ma cudowne zdolności i teraz wydaje mu się, że jest niezniszczalny. Coś w tym stylu ;)
      Co do jego szybkiego ozdrowienia jakoś bym na to nie liczyła. Tak tylko mówię :P
      Tom tym razem uniósł się honorem. Ktoś musi zastępować godnie Cole'a gdy ten jest nieobecny, no nie? I od razu zdradzę - Tom nie ma żadnych zdolności, a przynajmniej póki co nie mam tego w planach. Za duże skupisko mocy byłoby jak na jedną rodzinę xD
      Julie przyszłości jako takiej nie przewiduje, ale coś koło tego ;) W każdym razie wrócę do tego w przyszłych rozdziałach. A tam, Will jest póki co bezpieczny, wiec tym się cieszmy, zanim coś nowego wpadnie mi do głowy ;D
      Nowy rozdział postaram się dodać jeszcze przed moimi wakacjami. Mam nadzieję, że się uda :)

      I bardzo ci dziękuję za komentarz i tak po prostu za wszystko ;) Jak czytam takie komentarze to aż lżej się na duszy robi i wraca ochota do pisania. Jak ukończę to opowiadanie to będzie to w dużej mierze wasza zasługa ;)

      Gratuluję pierwszego miejsca ^^

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Też czasem zdarzają mi się chwile zwątpienia. Chyba zresztą każdemu się zdarza myśleć sobie, że to, co robi jest beznadziejne, a innym idzie znacznie lepiej.
    Ja jednak wcale nie uważam, by twoje opowiadania były złe. Wręcz przeciwnie, idzie ci bardzo dobrze i lubię czytać twoje twory, choć z ff HP nie mają niec wspólnego. Masz przyjemny, ciekawy styl i wymyślasz ciekawą fabułę, że aż chce się czytać. Szczerze powiedziawszy, nawet mnie nieco zaniepokoiło twoje długie milczenie, bo przyzwyczaiłam się do częstych publikacji, a tu rozdziału już parę tygodni nie ma... Nawet wczoraj tutaj zajrzałam, zdziwiona, myślałam sobie, że może mi się nie wyświetliło powiadomienie (bo czasem mi nie wyświetla), ale patrzę, a tu faktycznie pusto.
    No ale cieszę się, że wreszcie się zebrałaś ^^. Najgorzej jest zacząć, później już pójdzie łatwiej. I wiesz co, wcale nie widać, abyś miała przerwę czy kryzys, gdyby nie mowa odautorska, to nawet bym niczego nie zauważyła.

    Ach, tym razem trzy perspektywy! I robi się coraz ciekawiej, i jak ty je mogłaś pourywać w takim momencie?
    Oj, rozbudziłaś we mnie ciekawość, to ci się udało... Pojawił się Cole, tak mi go żal, że dał się stłamsić. Gdzieś w głębi duszy kolebią się w nim resztki dawnego sposobu bycia i buntu, ale czy dadzą radę przebić się przez ten kokon otępienia? Cole jest teraz tylko bezwolną marionetką. Sam nie do końca wie, co robi i nie sprzeciwia się, po prostu idzie tam, gdzie mu kazano i odnajduje dziewczynę.
    Jednak niepokoi mnie to, w jakim stanie zdaje się być dziewczyna. Dlaczego leży na ziemi i nawet się nie przeciwstawia? Ciekawi mnie, co teraz z nią będzie. Czy chłopak tak po prostu doprowadzi ją do tamtych?
    Zastanawia mnie powrót ojca Toma i Cole'a. Może jego zniknięcie miało związek ze zdolnościami chłopaka i nie uciekł sobie ot tak, żeby uniknąć odpowiedzialności, a miał w tym jakiś głębszy cel, z którego jednak nie mógł się zwierzyć? Szkoda, że Tom go nie wysłuchał, myślałam, że dowiemy się czegoś więcej, ale może kiedyś? W sumie rozumiem jego postawę, przecież nie znał motywów ojca i faktycznie mógł pomyśleć, że tamten jest po prostu tchórzem.
    Co do Juliette, zdaje mi się, że może ona też ma jakieś zdolności? Ten jej sen sprawiał wrażenie czegoś w rodzaju wizji. Może ona widzi przyszłość, a może to ja snuję głupie teorie? Ach, wyobraźnia mnie ponosi, ale to zdecydowanie normalne nie jest. I na pewno niepokojące. Czytając ten rozdział, bez wątpienia czułam emocje, a to dobrze, bo ja lubię czuć emocje przy czytaniu, bo to znaczy, że tekst mnie poruszył w jakiś sposób, a nie zawsze tak się dzieje.
    W każdym razie, było świetnie i czekam na więcej tak dobrych odcinków ^^. Mam też nadzieję, że zażegnasz kryzys i wrócisz do nas :)).

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba każdego dopadają czasem chwile zwątpienia czy ogólna niechęć do napisania chociażby jednej linijki tekstu (nadal pamiętam własną grudniową mordęgę). Jednak zawsze po odpoczynku przychodzą nowe chęci, dlatego cieszę się, że rozdział się pojawił. I nie masz co marudzić, bo piszesz świetnie i wszystkie twoje teksty zawsze czytam z ogromną przyjemnością ^ ^ (tylko czasem mam ochotę udusić, gdy rozdziały kończą się w najmniej odpowiednich momentach).
    Jejku, nie sądziłam, że ten rozdział będzie aż tak obfitował w niespodziewane zwroty wydarzeń.
    Na pierwszym miejscu, oczywiście, pozostaje Cole. Trochę się zdziwiłam, że znalazł ją tak szybko, ale z drugiej strony, ile mogłyby trwać te poszukiwania. Zastanawiam się, co się teraz stanie z dziewczyną. I jakoś nie potrafię patrzeć na najbliższą przyszłość Eris w kolorowych barwach. A na dodatek nadal mam w pamięci ostatni fragment o niej, gdy do głosu dochodziła ta druga osobowość.
    Toma całkowicie rozumiem, ale jako czytelnik, mam ochotę walnąć, bo sama z chęcią dowiedziałabym się, co chciał powiedzieć jego ojciec. A tak pewnie trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
    I na koniec pozostaje dość niezwykłe zachowanie Julie. Czyżby i ona należała do ludzi posiadających jakąś moc? Jeżeli tak, to nawet nie chcę myśleć, co by się musiało stać, gdyby ten sen w przyszłości okazał się prawdziwy i mam nadzieję, że jakoś uda się temu zapobiec lub przynajmniej zminimalizować szkody.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie tak ostatnio sobie myślałam, że coś dawno nie widziałam u ciebie nic nowego... Szczerze powiedziawszy to też czasem tak mam, że zastanawiam się: Po co ja właściwie to robię? Dlaczego piszę? Jednak słowa innych jakoś przekonują mnie, że warto, nawet jeśli czuję, że piszę gorzej od innych i o wiele rzadziej, to fakt, że są ludzie, którzy chcą czytać moją historię motywuje mnie, aby ją dalej ciągnąć... Podejrzewam, że każdy ma czasem takie kryzysy (no dobra może zdarzają się jakieś pojedyncze wyjątki xD) i mam nadzieje, że twój opuści cię na dobre, bo szczerze powiedziawszy ja uwielbiam to jak piszesz! W sumie nie tylko to, gdyż kolejną rzeczą, która zachęca mnie, aby wchodzić na każdy z twoich blogów - jest twoja wyobraźnia, to jak tworzysz swoje opowiadania i potrafisz mnie w nich zaskakiwać i więzić.
    Przechodząc jednak do tego rozdziału, bo zaraz zrobię ci tu rozprawkę na kilka stron nie na temat... Według mnie jest świetny, krótki, ale świetny! W końcu Cole i Eris znów się spotykają. Co prawda okoliczności nie są ani trochę sprzyjające ale zawsze. W sumie zastanawia mnie, skąd dziewczyna wie, że nie czeka ją nic dobrego ze strony chłopaka. Wydaje mi się, że reaguje instynktownie, ale w sumie pewności nie mam. Poza tym jestem ciekawa, co się dalej stanie? Fakt, że Eris trafi w miejsce, w którym tyle czasu był już przetrzymywany Cole jest dla mnie takim przełomem. Zapowiada się istotna zmiana, która mnie intryguje. Poza tym ten sen Julie... Ani trochę nie wróży mi on nic dobrego, tym bardziej, że wychodzi na to, że i Will zostanie we wszystko wplątany. Cóż obawiam się tego i jednocześnie nie mogę się doczekać! Tak więc życzę ci weny, zero kryzysów i radości z pisania! Czekam na więcej i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. kochana, po pierwsze: chcesz kopa w dupę?! Bo ja ci chętnie zasadzę. Tym bardziej, że w przyszły weekend jadę do Niedźwiedzia, więc chętnie wpadnę do ciebie, żeby to zrobić :D
    Po drugie: Nareszcie wróciłaś! I jest rozdział! nie wiesz nawet jak tęskniłam! tak, Twoje opowiadania to jedyne z blogosfery które czytam a które nie są w tematyce skoków, ale to tylko dlatego, że Ty po prostu piszesz tak,że nie można przejść obojętnie! i zawsze tak pisałaś. A ponieważ czytam Twoją twórczość już dobre dwa lata to możesz być pewna, że bym ci powiedziała gdybyś zaliczała regres albo stała w miejscu. A nie piszę, bo rozwijasz swoje umiejętności, piszesz lepiej i lepiej. I jestem pewna, że nie ja jedna ci to powiem.
    a teraz już przechodząc do rozdziału ;)
    Wreszcie doczekałam się spotkania Cole'a z Eris! no może nie tak to sobie wyobrażałam, ale było i już nie mogę doczekać się jakiejś rozmowy między nimi, czegokolwiek. :D
    no a że Tom zobaczył ojca? ja wyobrażałam sobie jakieś makabryczne sceny, krew, rozrzucone narządy ... dobra, nieważne ;D chcę powiedzieć, że zaskoczyła mnie normalność tej sceny ^^ ale też nasuwa się pytanie, po co ojciec przyszedł? bo żeby tak po prostu? na pewno nie. Na pewno jest drugie dno.
    No i był Will, mój Will *_* I teraz czuję niepokój, bo ta cała sprawa z Juliette jest intrygująca ... czyżby miała jakiś dar? o co chodzi?
    mam nadzieję, że napiszesz następny rozdział jak najszybciej, bo juz się doczekać nie mogę kontynuacji :D
    i bez żadnych więcej kryzysów, proszę! wakacje idą, słońce świeci, więc dotleń się opal i pisz pisz, bo ja na pewno nie chce, żebyś znikała Ty i Twoja cudna twórczość :D
    P.S. Wybacz za przydługi, nieskładki komentarz, ale mam nadzieję, że zrozumiałaś co chciałam ci przekazać :D
    Trzymaj się! Całusy! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak dobrze, że wróciłaś. wczoraj normalnie dostałam prawie zawału, gdy tak przez przypadek weszłam na twój profil (chciałam wejść na twoje blogi i sprawdzić, czy nie dodałaś jakiejś przedziwnej informacji, że rezygnujesz, ale miałam nadzieje, że jej nie znajdę) a tam o zgrozo, zobaczyłam, że nie ma tego bloga. niczym wichura zbiłam na moje linki i nacisnęłam adres tego bloga. odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że jednak go nie usunęłaś. przez chwilę niestety ważyły się losy całego świata xd aaa tak w ogóle to nadal nie ma tego bloga na twoim profilu, w sensie, że nie jest tam pokazany, sprawdź może coś tam ci się w ustawieniach pokiciało!

    A więc zacznę może od rozdziału zanim przejdę do tego co napisałaś na końcu. A więc chyba dziś wybiorę się do lasu i będę próbowała znaleźć naprawdę duży kawałek drewna, aby przypieprzyć nim w głowę Colowi. może to będzie wystarczający impuls, aby się zbuntować. Zemsta na mnie za ogromnego guza xd a tak na serio to idiota z niego, choć nadal go lubię. paradoks normalnie. zrobię to, a może jednak nie! boże, człowieku zdecyduj się. albo tak albo nie! chociaż wolałabym nie!!! i porwałeś nam Eris idioto. jak mogłeś? biedaczka jak się obudzi to padnie na zawał, normalnie.
    Normalnie wiedziałam i czułam to, że to ich ojciec się wtedy pojawił. nie wiem czemu mam wrażenie, że on coś wie na temat tego co stało się z Colem i gdzie jest. nie podoba mi się tylko, że tam szybko odpuścił. A Tom też jest idiota, pobiegłby za nim i może coś by się dowiedział. ale nieee. duma ważniejsza!
    Coś czuję, że Juliette też jest osobą z tymi nadnaturalnymi zdolnościami. przewidziała przyszłość. chociaż mam nadzieje, że jednak to nie jest przyszłość.

    A teraz mam zamiar cię opiepszyć za to twoje głuie myślenie. chociaż w sumie nie, mam ochotę tylko cie pouczyć xd a więc po pierwsze i pewnie jedyne, nie masz prawa porównywać się do innych. każdy ma inny styl i inny pomysł na opowiadanie. to, że w jakimś momencie wena postanowiła się wynieść nie oznacza od razu, że nie potrafisz pisać! każdy autor potrzebuje chwili aby odpocząć od pisania i tym podobnych spraw, to nie jest nic dziwnego. najważniejsze jest to, że wena wróciła! a jeżeli kiedyś znów wpadniesz w taki ciemny i głęboki dół to polecam poczytać sobie wszystkie komentarze od początku prowadzenia bloga. obiecuję ci, że na pewno poprawią ci humor!! ^^

    A wiec na zakończenie chyba powinnam przeprosić się za to coś na górze. mam dziś nadzwyczajnie dobry humor i to przez to wyszły tam na górze takie głupoty.
    pozdrawiam^.^

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet nie wiesz z jaką niecierpliwością wyczekiwałam tego rozdziału, zastanawiając się przy okazji, co Cię powstrzymuje od dodania nowości. Każdy ma takie chwile zwątpienia, w moim przypadku ta chwila przerodziła się nawet w kilka miesięcy, ale potem uświadomiłam sobie, że pisanie to moje ulubione hobby, więc niby jak mogłabym z tego na dłużej rezygnować? Mam nadzieję, że wróciłaś już na dobre, bo naprawdę byłoby szkoda, gdybyś zrezygnowała z czegoś, w czym jesteś genialna! :)
    Rozdział mi się oczywiście podobał i nie było w nim widać, abyś miała jakiś przestój.
    Poszukiwania nie trwały zbyt długo, czego żałuję przez wzgląd na Eris, bo tak szybko wpadła w ręce Barnesa. Coś mi się zdaje, że czeka ją podobny los co Cole'a i wkrótce może zmienić się w marionetkę, która będzie wykonywać wszelkie polecenia. Niedobrze, bardzo niedobrze.
    Czyli Toma rzeczywiście odwiedził ojciec. Z jednej strony rozumiem, dlaczego wyprosił mężczyznę, ale z drugiej żałuję, że to zrobił, bo jestem ciekawa, co takiego miał on mu do powiedzenia. Pozostaje mi mieć nadzieję, że Tom szybko sam dowie się wszystkiego.
    Czyżby Julie miała moc widzenia przyszłości? Jeśli tak, to nie wygląda ona zbyt różowo - ten ogień i krew nie brzmią zbyt optymistycznie.
    Pozostaje mi życzyć Ci weny i czekać na ciąg dalszy :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale się cieszę, że nie zniknęłaś na dobre :) Każdemu zdarza się moment zwątpienia, ja rzuciłam pisanie na trzy lata. Mam nadzieję, że coś takiego nie przyjdzie ci do głowy.
    Do końca miałam nadzieję, że jednak Cole zdecyduje się nie zabierać Eris ze sobą i ucieknie przed prześladowcami. Ale cóż, pewnie by się przed nimi nie mógł nigdzie uchronić. No ale wreszcie doszło do spotkania obojga głównych bohaterów i szkoda, że tak szybko zakończyłaś tę scenę.
    Bardzo chętnie dowiedziałabym się, dlaczego ojciec Toma i Cole'a opuścił rodzinę, bo pewnie ma to ścisły związek z organizacją, która porwała Cole'a. Że też ten koleś musiał go wyrzucić... No nic, mam nadzieję, że dowiemy się w inny sposób ^^
    Mam wrażenie, że Juliet jest kolejną osobą o dziwnych zdolnościach. Albo przeginam i to po prostu zwykły sen, tylko przypadkowo taki proroczy xD
    Zapomniałem o przeszłości, przestałem walczyć o przyszłość, a teraźniejszość umykała mi przez palce jak piasek. Strasznie mi się to zdanie podoba.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że już nie znikniesz.

    OdpowiedzUsuń

  9. No tak, to jest trochę zabawne. Wiesz? Ty się porównujesz do innych, a ja na przykład czytając Twoje opowiadanie porównuję się do Ciebie i dochodzę do wniosku, że nigdy Ci nie dorównam, tak jak wielu innym osobom. :d
    Z Cole'm dzieje się coś niedobrego. Chyba za bardzo wyprali mu mózg. Czemu koniecznie chce być najlepszy? Powinien jakoś im się przeciwstawić. Chociaż wtedy coś złego mogłoby się stać pewnie Tom'owi i Will'owi. W końcu ten facet mu groził. Myślałam, że przyszli po Tom'a. Nie sądziłam, że to ich ojciec. On coś wie, prawda? Może wie o tych ludziach, którzy porwali Cola. Skoro tak, to powinien o wszystkim powiedzieć Tom'owi, mimo iż ten nie chciał go słuchać. No, chyba że chodzi o coś innego, mniej ważnego. Juliette ma prorocze sny? Może ona też ma dar. :d

    OdpowiedzUsuń
  10. Według mnie rozdział jest świetny jak zawsze i nie piszę Ci tego, aby poprawić Ci humor, czy coś w tym stylu. Ja po prostu jestem niezmiennie zachwycona tym opowiadaniem i wątpię, że to się kiedykolwiek zmieni :)
    Cole nie jest już tym samym chłopakiem, co kiedyś. Chociaż czuje, że znajduje się pośród złych ludzi i coś jest nie w porządku, to jednak robi wszystko wedle woli Barnesa. Jestem ciekawa, w jaki sposób wywierają na niego wpływ, aby przeszkodzić jakiejkolwiek formie buntu. W każdym razie nie sądziłam, że Cole'owi uda się tak łatwo dotrzeć do Eris. Zaniepokoił mnie ten przypływ mocy, który poczuł, kiedy się przy niej znalazł. Nie tylko Barnes stara się przejąć kontrolę nad chłopakiem...
    Nie spodziewałam się, że ojciec Toma i Cole'a postanowi się zjawić! Myślałam, że zostawił synów, ponieważ psychicznie nie dawał sobie rady, a teraz jestem już pewna, że sporo wie o tym, co dzieje się wokół. Pewnie odszedł od chłopaków, aby ich na pewien sposób chronić, mam rację? Szkoda, że Tom postąpił tak impulsywnie, może jednak jego tata nie da za wygraną i spróbuje jeszcze raz wyjaśnić wszystko starszemu synowi.
    Nie sądziłam, że niepozorna Juliette będzie częścią tego całego koszmaru. Czyżby miała jakieś prorocze sny bądź ktoś włamał się do jej umysłu, podsuwając te straszne obrazy? Różne pomysły przychodzą mi do głowy :)
    Wyczekuję niecierpliwie ciągu dalszego :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Bedzie krotko, bo znowu z telefonu, wybacz więc mi, ale! Rozumiem kryzysy takie, bo sama właśnie chyba go zaprosiłam do siebie na chatę i te porównywanie sie do innych i że nikt nie czyta i takie tam tym podobne. Z tym że ja sie porównuje do Cb i zazdroszczę zazdroszczę! Zawsze jest akcja, zawsze sie nie można oderwać, i historia jak już pisałam, fascynuje, wczepia sie w myśli i pulsuje ciągleee. Ani kawałeczka banalności, ani kurwa grama:) a Twój styl jest tego ukoronowaniem! I to jest mega szczerze, MEGA.

    OdpowiedzUsuń
  12. Każdego czasem dopada takie zwątpienie, ale należy to przeczekać i na pewno się nie poddawać. Myślę, że nie masz się czego obawiać, bo rozdział była bardzo ciekawy i wiele się w nim wydarzyło.
    Spodobało mi się nawiązanie do adresu w fragmencie o Cole'u. Zastanawiałam się, jak go interpretować i już wiem, o co mniej więcej chodzi :) Nie sądziłam, że Cole tak łatwo dopadnie Eris, ale co się dziwić. Dziewczyna praktycznie sama mu się wystawiła. Można gdybać, co by było, gdyby nie jej kłótnia z Jeremym, ale co to teraz da? Może to dobrze, że ona i Cole wrzeliście się spotkali. A może raczej ponownie. Ciekawe co z tego wyniknie i co szykuje ten dziwak Barnes.
    Szkoda, że Tom nie pozwolił wytłumaczyć się swojemu ojcu. Rozumiem go, że był zdenerwowany i pełen żalu do niego, ale mogło chodzić o coś ważnego. Ojciec chłopców jest bardzo tajemniczą postacią i żałuję, że jeszcze nie miałam okazji poznać jego wersji wydarzeń.
    Ostatni fragment, bardzo niepokojący. Czyżby Juliette miała jakiś proroczy sen? Jeśli tak, to nie zapowiada się za dobrze.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj;)
    Dłuugo mnie tu nie było. I tak w sumie też nie wiem, jak się wytłumaczyć. Brak entuzjazmu? Dołek? No, nieważne. W każdym razie wreszcie ruszyłam tyłek i zaczynam nadrabiać. To do dzieła;)
    Całkiem sporo masz tutaj tych perspektyw (ta, i kto to mówi;P), ale zgrabnie je łączysz. Naprawdę nie da się pogubić, poza tym lubię widzieć świat przedstawiony z różnych perspektyw. Z Colem dzieje się na pewno coś niedobrego. Zbyt wiele, tak myślę, nim operuje. Barnes w jakiś sposób go kontroluje, do tego dochodzi jego własna moc, która daje o sobie znać. W sumie Eris sama się wystawiła. No, ale może to było przeznaczenie;P W każdym razie jestem ciekawa, jak będzie się układała ich współpraca i czy faktycznie odwiezie ją Barnesowi...
    Wygląda na to, ze ojciec Cole'a coś wie. I wielka szkoda, że Tom nie dał mu się wytłumaczyć. Ty trollu, przetrzymać nas chcesz;P Do tego sprawa z Julie... Czyżby też miała jakąś moc? Ta jej wizja przyjemna nie była... Ależ mnie zaciekawiłaś! W ogóle nie widać, że wyszłaś z wprawy. Moim zdaniem rozdział jest bajeczny;) Trochę błędów Ci się zdarzyło, ale przymykam na nie oko ze względu na świetny styl. Jak zwykle doskonale wiesz, co chcesz zrobić;P Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy