niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 20



Eris


     Siedziałam w niewielkim, tak dobrze znanym mi saloniku na miękkiej, beżowej sofie ustawionej pod ścianą, a nerwy dawały o sobie boleśnie znać. Jeremy kazał mi tu na siebie zaczekać, a on sam zaprowadził Jamesa do Isabelli - członkini naszej watahy, która miała się nim zająć. To chyba dobrze, prawda? Powinnam się uspokoić, bo w końcu postawiłam na swoim i chłopak znalazł się w odpowiednich rękach. Dlaczego zatem tak bardzo się denerwowałam? Czemu dłonie mi drżały i miałam ochotę wrócić do starego nawyku obgryzania paznokci? Nie znałam odpowiedzi na żadne z tych pytań, a ta niewiedza mnie frustrowała. 
     Jeremy powrócił do domu po kilkunastu minutach. Zanim jednak od razu przejść do rzeczy, on udał się niespiesznym krokiem do kuchni, aby zaparzyć herbatę. Czekał, aż czajnik zagwiżdże i dopiero wtedy przeszedł do salonu z dwoma kubkami parującego napoju. Prawie jak za dawnych czasów, przemknęło mi przez myśl, gdy wręczał mi ten z dwoma, burymi kociakami zaplątanymi w kłębek purpurowej włóczki. Swój odstawił na stolik i podszedł do okna, zostając tam na dłużej. Myślał, a ja nie zamierzałam mu w tym przeszkadzać, choć niecierpliwiłam się potwornie. W ciszy upiłam łyk herbaty, ogrzewając zmarznięte dłonie ciepłem porcelany. 
- No i co ja mam z tobą zrobić? - spytał, nie patrząc w moją stronę. Nie był zły, raczej zmartwiony całą sytuacją, ale ja i tak skuliłam się w sobie, jakby wygłosił mi najsurowszą reprymendę. Podświadomie czułam, że go zawiodłam. - Wiesz dobrze, że nie kazałbym ci się ukrywać, gdyby to nie było naprawdę ważne. Rozumiem jednak twoje pobudki. To co przydarzyło się Jamesowi nie było przewidziane i dobrze, że dłużej nie czekaliście, bo rana już teraz nie wygląda zbyt ciekawie. Gdybyście poczekali jeszcze kilka dni, pewnie nie byłoby czego ratować. Zresztą o czym my rozmawiamy? Nie mieliście przecież tyle czasu. Jutro rozpoczyna się astronomiczna zima, która pociągnie za sobą wiadome skutki.
     Spojrzał na mnie i uśmiechnął się pokrzepiająco. W oczach o barwie płynnej, mlecznej czekolady zamigotały przyjazne błyski. Chciał, żebym się uspokoiła, zanim przejdzie do ważniejszych spraw. Gdyby to było takie łatwe...
- Ja nie rozumiem - wybełkotałam. Tylko tyle mogłam z siebie wyrzucić, bo głos drżał mi niemiłosiernie. Miałam nadzieję, że zrozumie, co chciałam przez to powiedzieć.
- Masz do tego pełne prawo - przyznał, kiwając głową ze zrozumieniem. - Ostatnio zdarzyło się wiele dziwnych rzeczy, które mogły cię zdezorientować. Pewnie nie powinienem niczego przed tobą ukrywać. To był mój największy błąd. Przepraszam cię. Wiem, że to niewiele zmieni, ale chciałbym go teraz naprawić, o ile mi na to pozwolisz. Co ty na to, Eris? Powiem ci wszystko, co tylko będziesz chciała.
     I co mogłam na to odpowiedzieć? Przecież Jeremy podarował mi wspaniały prezent. Odpowiedź na dowolne pytanie. O co powinnam zapytać na początek? Zamknęłam oczy, próbując się skupić, a słowa same ze mnie wypłynęły.
- Co stało się z moimi biologicznymi rodzicami? - Tak, to było zdecydowanie coś, co dręczyło mnie od wielu lat. Babcia nigdy nie poruszała tego tematu, choć kilkakrotnie próbowałam dowiedzieć się czegoś więcej. Jako małe dziecko czułam wielką niesprawiedliwość, gdy rodzice koleżanek przychodzili na akademie, wywiadówki, zakończenia roku, a miejsce moich zawsze zajmowała tylko babcia. Dopiero wraz z wiekiem zrozumiałam, że tak musi być i tyle.
- Tego niestety nie wiem, skarbie - odpowiedział Jeremy, odkładając swój kubek na stół i siadając naprzeciwko mnie. - Nigdy nie miałem okazji poznać ich osobiście. Adoptowałem cię zaraz po śmierci twojej babci. Resztę znasz.
- Dlaczego? - Kolejne niekontrolowane pytanie nad którym nie zdążyłam się porządnie zastanowić, choć byłam ciekawa odpowiedzi na nie.
- Bo mnie o to prosiła. - Otworzyłam gwałtownie oczy, nie dowierzając w usłyszane słowa. Jeremy jednak wyglądał na poważnego. Zresztą, czy potrafiłby żartować z tak ważnej sprawy? Chyba dostrzegł moje wahanie, bo posłał mi kolejny, uspokajający uśmiech. - Znała mnie praktycznie od dziecka i traktowała jak drugiego wnuka. Wiedziała, że nigdzie nie będziesz mieć lepiej, niż ze mną, więc wcześniej zabezpieczyła twoją przyszłość. Przeczuwała, że może jej się coś stać i w tym samym dniu poprosiła mnie o małą przysługę.
- A wiedziała o... schorzeniu? - Jeremy zaśmiał się, rozbawiony doborem słów.
- Zgrabnie ujęte - pochwalił. - Wiedziała. Zapewniam cię, że nie miałem przed nią żadnych tajemnic. Ona przede mną również nie, a musisz wiedzieć, że była bardzo niezwykłą osobą. Zdawała sobie sprawę z wilkołactwa i nie przeszkadzało jej to.
     Coś mi nie pasowało, ale milczałam. Chciałam dowiedzieć się więcej, póki miałam taką okazję.
- Czy jej śmierć... Czy jej śmierć była naturalna? To był atak serca, tak? - Spojrzałam na niego z wyczekiwaniem. Tak bardzo chciałam wierzyć, że wszystko, co wmawiano mi od lat jest prawdą. Jednak wiedziałam, że tak nie jest, gdy tylko przyjrzałam się twarzy opiekuna. Jej rysy stały się ostrzejsze. Dotąd ciepłe oczy, ściemniały i pojawiły się w nich wojownicze iskry.
- Nie. Wszystko było ukartowane. Zabójca doskonale wiedział, co zrobić, aby wyglądało to na śmierć naturalną. Podszył się pod fałszywego lekarza, który podobno zastępował znajomego doktora i dostał się do waszego domu.
     Łzy same zaczęły spływać mi po policzkach, gdy uświadomiłam sobie, że babcia wciąż mogła żyć. Jeremy nie kontynuował swojej opowieści. Nie musiał, bo doskonale znałam jej finał. Nie rozumiałam tylko dlaczego tak się stało. Co zawiniła moja babcia?
- Dlaczego? Czemu to zrobili?
- Chcieli dostać ciebie oraz twoje zdolności. Niesamowite, ale ludzkie zdolności, których żaden wilk posiąść nie może - oznajmił, zaciskając zęby ze złości. Chyba przeczuwał moją reakcję, bo od dłuższego czasu unikał patrzenia mi w oczy. - A ja im to i tak uniemożliwiłem. Przynajmniej tak mi się wydawało do pewnego czasu.
     Nagle wszystkie fakty połączyły się w całą układankę. W całość, która mnie przerażała i budziła wewnętrzną moc, potężny gniew. Wspomnienia letniego dnia wróciły, mieszając się z teraźniejszymi. Usłyszane słowa rzuciły nowy cień na tamte wydarzenia.
- Czyli to ty?! - wrzasnęłam, zrywając się na równe nogi. Zapomniałam, że trzymam w dłoniach kubek, a teraz było za późno. Wypadł on z mojego uchwytu i roztrzaskał się w zetknięciu z podłogą na kilkanaście drobnych kawałków. Wrzątek rozbryzgał się po ziemi, a także na meble i moje nogi, dotkliwie je parząc. Krzyknęłam, a łzy znowu stanęły mi w oczach.
- Eris! Nic ci nie jest? - Jeremy doskoczył do mnie, ale nie wiedział, co robić, więc tylko patrzył z przerażeniem.
- Nie dotykaj mnie! - Jaka ja byłam głupia! Jak mogłam wcześniej się nie zorientować, nie połączyć odpowiednich faktów? Przecież to on był tym szarym wilkiem, który mnie zaatakował w lesie, gdy uciekłam z domu przed natłokiem przykrych wiadomości. To on zmienił moją przyszłość, wprowadził w nią nieszczęście. Wszystko było zaplanowane od początku do końca! Chciał, abym zmieniła się w wilka i zachował się przy tym niezwykle okrutnie. Jak śmiał? Chwila... Czyli czarnym wilkiem, o którym myślałam jako o swoim wybawicielu, był James? Nie, to nie prawda! Otaczali mnie sami zdrajcy!
- Daj mi to wytłumaczyć, Eris - prosił, ale mnie to już nie interesowało. Nawet nie zastanawiając się, jak bardzo irracjonalnie postępuję, wybiegłam na dwór,  trzaskając drzwiami i zaszywając się w leśnej gęstwinie. Głupie deja vu nie chciało dać mi spokoju, gdy mijałam kolejne drzewa. Bo czy to nie tak się wtedy zaczęło? Tamtego dnia też chciałam uciec przed problemami i znalazłam się w lesie, a tam odnalazł mnie Jeremy. Nie, nie interesowały mnie powody dla których to zrobił. Nieważne jak bardzo szlachetne były i czy miały mnie przed czymś ochronić. Miałam gdzieś taką pomoc!
    Śnieg zacinał z coraz większą zaciętością. Póki szłam między drzewami nie był on tak bardzo dokuczliwy. Zaczął, gdy znalazłam się na niewielkiej polance, gdzie nic nie mogło powstrzymać gwałtownego ataku natury. Mimo to nie zamierzałam zawrócić. Pochyliłam głowę i dalej brnęłam przed siebie.
- Ależ ty jesteś naiwna! Głupiutkie dzieciątko myślało, że wreszcie znalazło swoje miejsce na świecie. Nic z tego, skarbie. Zawsze będziesz oszukiwana, bo ludzie się ciebie zwyczajnie boją. Boją i chcą tobą rządzisz. Bo myślisz, że co innego chciał osiągnąć Jeremy swoim występkiem? Twój kochany opiekun  nie chciał dopuścić do mojego przebudzenia, bo wiedział, że mogę być dla niego zagrożeniem. Przypuszczał, że jesteś słaba i szybko przejmę nad tobą kontrolę. Całkiem nieźle mi to wychodzi, prawda? 
- Zamknij się - jęknęłam, łapiąc się za głowę. Głos, który do tej pory był tylko irytujący, teraz sprawiał mi również potworny ból. Pragnęłam, aby zniknął, ale on nie miał takiego zamiaru. Stał się silny. Zbyt silny. Zagościł się w mojej podświadomości, poznając wszelkie słabe i silne strony. Plądrował moją osobowość, moje wspomnienia, mnie. Cieszył się ze smutku, czerpał moc z nieszczęścia.
- Bo ja jestem tobą. Tą gorszą wersją ciebie i najwyższa pora, abym wreszcie doszła do głosu. 
     Kolana się pode mną ugięły, z oczu popłynęły łzy. Upadłam na ziemię pokrytą białym puchem, drżąc z zimna oraz bólu, który ogarnął całe ciało. Próbowałam walczyć, ale byłam zbyt słaba, by cokolwiek osiągnąć  Gdybym tylko nie opuściła domu, gdybym nie kierowała się emocjami... Jednak teraz było za późno. Umierałam.
- Nie, nie umierasz. Jeszcze nie.



Will


     Tom jednak dał się przekonać i przyszedł na kolację, którą przygotowała Juliette. Widziałem jednak, że myślami jest daleko poza moim salonem. Wciąż martwił się o brata, to jasne. Ja też niepokoiłem się coraz bardziej. Nawet Juliette udzielił się ten nerwowy nastrój. Cole był jaki był, ale znał pewne granice, których nie należało przekraczać. Czasami znikał na dzień, góra dwa. Potem zawsze wracał lub chociaż dawał o sobie znać. Tym razem zawzięcie milczał, a ludzie na mieście go nie widzieli od dłuższego czasu. Policja przyjęła zgłoszenie o zaginięciu, ale miałem dziwne wrażenie, że nie traktują nas poważnie. W końcu chłopak był pełnoletni i miał prawo robić, co zechce. Nie istniał żaden powód, dla którego mieliby się zainteresować tą sprawą. W końcu mieli na głowie tyle ważniejszych rzeczy!
- Tom, jeszcze nic nie zjadłeś. Nie smakuje ci? - Juliette uśmiechnęła się nieśmiało, stawiając przed chłopakiem kolejny talerz, choć poprzedni był jeszcze pełny. Chłopak ocknął się z zamyślenia, patrząc na nią bez zrozumienia, więc musiała powtórzyć. - Zjedz coś. Bez obrazy, ale wyglądasz fatalnie.
- Przepraszam was, ale to chyba nie był najlepszy pomysł - stwierdził, odsuwając od siebie posiłek. - Powinienem już wracać. Może ktoś się odezwał, czegoś się dowiedział.
- Nie wygłupiaj się - rzuciłem, przewracając oczami. Jeżeli myślał, że tak łatwo dam mu spokój i pozwolę w samotności pogrążać się w jeszcze większej rozpaczy to bardzo się mylił. - Zaraz zacznie się to durne romansidło, na które Juliette czekała już od dwóch tygodniu. Stary, nie zostawiaj mnie tu samego! Przecież przyda nam się ktoś do podawania chusteczek, gdy opadnę z sił.
     Uśmiechnąłem się do niego, choć Juliette pokazała na mnie, że zajęcia samoobrony, na które uczęszczała przez jakiś czas, nie poszły na marne. Fakt, zasłużyłem na porządnego kuksańca w bok. Tom odwzajemnił uśmiech, ale chyba tylko dlatego, aby mieć święty spokój. Nasze wygłupy nie mogły poprawić mu humoru.
- Wybaczcie, naprawdę muszę już iść. Przypomniałem sobie, że obiecałem Alex, że zajrzę jeszcze dzisiaj do sklepu i podrzucę jej kilka istotnych dokumentów. Nie chcę znowu nawalić.
     To była najgłupsza wymówka jaką mógł wymyślić, lecz nie naciskałem. Pozwoliłem mu odejść, choć wiedziałem, że wróci prosto do domu, aby dalej się zamartwiać. Przecież nie mogłem zatrzymać go tu siłą.
- Martwię się o niego - oznajmiła Juliette, gdy tylko za chłopakiem zamknęły się drzwi. Nawet nie musiała wypowiadać tego na głos. Wszystkie emocje miała wypisana na twarzy.
- Nie jest najlepiej - przyznałem.
- Boję się, że będzie gorzej, Will - szepnęła, wtulając się w moje ramiona. Z perspektywy czasu  chyba wolałbym, aby nie wypowiedziała wtedy tych słów.




Eh, tak istotny rozdział, a ja go tak wymęczyłam! No nic, mam nadzieję, że i tak udało mi się przekazać w nim wszystko, co planowałam, a wena szybko wróci, bo jest mi baaardzo potrzebna! Do nowego opowiadania mam już trzy rozdziały. Tutaj kompletna pustka. Trzeba to zmienić ;)
Wszelkie zależności nadrobię w najbliższym czasie. Jakoś ostatnio zaniedbałam blogosferę, ale już to naprawiam. 

  

29 komentarzy:

  1. Ja wcale nie miałam wrażenia, że rozdział jest wymęczony ^^. Może troszkę krótki, ale był dobry i faktycznie dość istotny, choć szkoda, że Eris jeszcze nie dowiedziała się wszystkiego. Ale dla nas, czytelników, to lepiej, bo wciąż zostaje ta ciekawość, jak to dokładnie było i liczenie na to, że kiedyś wyjaśnisz jeszcze więcej. Dobrze, że robisz to stopniowo, a nie wszystko naraz.
    Czyli wychodzi na to, że jej babcia nie umarła w sposób naturalny, a Eris przed przemianą miała jakieś zdolności, i dlatego to właśnie Jeremy postanowił ją przemienić, licząc, że wówczas tamci ludzie przestaną już się nią interesować, skoro będzie po prostu wilkiem?
    Coraz bardziej ciekawią mnie te jej umiejętności, i czy te głosy w głowie są z nimi w jakiś sposób powiązane?
    Nie dziwię się jednak, że poczuła się sfrustrowana i wybiegła z domu. Dziewczyna ewidentnie jest nerwowa, a sytuacja ją usprawiedliwia. Chciała dowiedzieć się jak najwięcej, ale pewnie czegoś takiego się nie spodziewała.
    Ogólnie, coraz bardziej nurtuje mnie kwestia ludzi z umiejętnościami. Bardzo lubię czytać historie o takowych, szczególnie, jeśli w opowiadaniach przewija się też motyw organizacji czyhających na ich umiejętności ^^.
    Widzę też, że Tom wciąż martwi się o brata. Will na pewno też, ale każdy z nich okazuje to w inny sposób. Will jest dość beztroski, więc po nim aż tak tego nie widać, jak po Tomie. W końcu skoro Cole tyle czasu nie wraca, to znaczy, że faktycznie coś się musiało z nim stać. Tzn. ja wiem, że coś się stało, ale jego brat i kolega wciąż trwają w nieświadomości. Ciekawe, czy kiedyś się dowiedzą? Coraz bardziej intryguje mnie ta historia ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Fakt, króciutki, ale to wynika właśnie z tego wymęczenia, hah. Ostatnio mam problemy z wenę, co do tego opowiadania. Najchętniej już zaczęłabym publikować "Wole przetrwania", ale wstrzymuję się z tym jeszcze, aby zrobić sobie większy zapas ;)
      Tak, informacje będą pojawiać się już chyba cały czas, tylko że stopniowo.
      Do śmierci babci Eris przysłużył się ktoś jeszcze. Dziewczyna nie miała jeszcze wtedy żadnych zdolności, ale przejawiała ich zalążek. Nieodpowiednie osoby się nią zainteresowały i poczyniły nawet odpowiednie kroki, aby ją dostać w swoje łapy, ale Jeremy im przeszkodził, a przynajmniej próbował, przejawiając dziewczynę w wilka. Bo wilkołactwo powinno tutaj zadziałać i zablokować rozwój zdolności na których zależało tamtym ludziom. No, ale nie wszystko wypaliło ;) Eris ze swoim wybuchowym temperamentem nie dała swojemu opiekunowi jakoś łagodniej tego wytłumaczyć. Może wtedy by to zrozumiała, a tak znalazła się w nieciekawym położeniu.
      Tajemnicze głosy są częścią tych zdolności.
      Tom zdecydowanie martwi się o swojego brata, zwłaszcza, że jest zupełnie bezradny. Will też się niepokoi, ale on jest tak beztroskim człowiekiem, że stara się to zepchnąć na drugi plan.
      Oczywiście, że chłopcy w końcu się dowiedzą, może nie całej prawy... Chociaż... No nie wiem, jeszcze zobaczę jak to będzie.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. O kurczę, ale bombę zrzuciłaś.
    Podejrzewałam, że babcia Eris nie zginęła w naturalny sposób, bo ten doktorek, który się wtedy pojawił był straaasznie podejrzany. No i pojawili się też faceci w garniturach, o ile dobrze pamiętam, a tacy zawsze są podejrzani, kojarzą się z mafią, a ja mam świra na punkcie mafii. Ale żeby to Jeremy specjalnie pogryzł Eris? Ja rozumiem, że intencje to on miał dobre, bo chciał ją uchronić przed tą organizacją, ale żeby coś takiego? I nic jej nie powiedzieć tyle czasu? Nie mam pojęcia, jakbym się czuła, gdyby człowiek, któremu zaufałam odstawił taki numer. W każdym razie jestem rozdarta, bo niby chciał dobrze, a właściwie skazał Eris na bezsensowne cierpienie. Przykre, że James też był w to zamieszany. Zastanawiam się też, czy babcia wiedziała, co zamierzali.
    Dobrze myślę, że te tajemnicze zdolności Eris dochodzą do głosu i zagłuszają jej wilczą naturę? Czyżby to znaczyło, że ona nie przemieni się w wilka w tym roku?
    A po drugim fragmencie mam dziwne wrażenie, że Tom nie dotrze do domu. No nie wiem czemu, ale myślę, że w coś go wplątasz ^^
    Nawiasem mówiąc, uwielbiam modelkę z szablonu. Miała być moją Dagmarą, ale ostatecznie zrobiłam z niej blondynkę. Tylko szkoda, że tekst zasłania mi wilczka.
    No nie mogę uwierzyć, że jestem w dniu publikacji. Mam nadzieję, że mój komentarz nie jest jednym wielkim streszczeniem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Ja już kiedyś wspominałam, że wszystko jest ze sobą dość ściśle powiązane. Śmierć babci Eris jest jednym z elementów całej układanki.
      Jeremy chciał dobrze, ale cóż... Nie do końca tak to wyszło. Wiedział, że lepsze to co jej zafundował niż to co czekałoby ich u tych ludzi. Poza tym dar dziewczyny jest niebezpieczny. Zrobił to więc dla większego dobra. No, ale z drugiej strony to wcale nie umniejsza krzywdy jaką wyrządził dziewczynie.
      A James był w to zamieszany, ale nie w taki sam sposób. O tym jeszcze może wspomnę jak będzie okazja.
      I jeżeli już tak wszystko bezczelnie zdradzam, to mogę zdradzić też, że dobrze myślisz. Plan Jeremy'ego nie wypalił, a zdolności dziewczyny i tak się odezwały.
      Oj tam, ja nie wiem czemu posądzasz mnie o taki sadyzm ^^ Mam już Cole'a nad którym mogę się bezkarnie znęcać, więc po co mi Tom? (w tym miejscu następuje złowieszczy śmiech xD)
      Taak! Dziewczyna na szablonie jest śliczna. W ogóle jej zdjęcia na DA są przegenialne. I jakoś tak pasowała mi do tego szablonu, a Ginger ślicznie wszystko połączyła ^^
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. No kurde!! Tego się w życiu nie spodziewałam! No to teraz dałaś! :D
    A więc to wszystko sprawka Jeremy'ego? I Jamesa też? Jezu, ale dlaczego? to znaczy ... okej, probuję to zrozumiec. Próbuję sobie przetłumaczyc, że na pewno zrobili to dla jej dobra i w ogóle, ale jakoś tak nie umiem sobie tego wyobrazić. Tym bardziej, że Eris uciekła i nie dała Jeremy'emu dojść do głosu, więc znając ciebie szybko się nie dowiemy o co dokładnie chodzi :D No i czyżby wlaśnie dziewczyna zaczęła przechodzić przemianę? Ojć.
    Bo tak w ogóle już szykowałam sobie epitety,jakimi cię uraczę w tym komentarzu, kiedy nagle zobaczyłam, że jest fragment z perspektywy Willa. Łiiii!! Kocham go :D Wprawdzie było krotko, i skupilaś się na pokazaniu Toma jako zasmuconego brata,ale Will to Will ^^ Bo tak w ogóle to ich smutek i niepokój zaczyna mi się udzielać.A może by tak jednak jakoś wrócić Cole'a do domu? Nie może siedzieć z tamtymi ludźmi do końca życia ... prawda? :D
    czekam niecierpliwie na kolejny, mam nadzieję na wyjaśnienie jeszcze wielu niejasnych kwestii i rozwój akcji :D
    A co do drugiego opowiadania, to jak masz już 3 rozdziały, to publikuj, kobito! Na co czekasz? O_o :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Ja uwielbiam was zaskakiwać - przecież dobrze o tym wiesz, haha. Tak, przemiana Eris to głównie wina Jeremy'ego. James miał do odegrania trochę inną rolę. Ale tego to ja już ci nie zdradzę, a przynajmniej póki co :D
      Nie, nie Eris nie zmienia mi się w wilka ^^ Jest potrzebna jako człowiek w najbliższych rozdziałach.
      Perspektywy Willa miało nie być, ale zanim opublikowałam tej rozdzialik do głowy wpadł mi "świetny" pomysł, który zamierzam zrealizować, więc chłopaki byli mi potrzebni i dopisałam te kilka linijek^^ Co do Cole'a milczę :P Już za dużo zdradzam, o! Musisz poczekać do kolejnego rozdziału :)
      Na co czekam? Na 1 czerwca xD Nie no to oczywiście żarcik. Wierz mi, że dzisiaj walczyłam sama z sobą, żeby nie opublikować pierwszego rozdziału na drugim blogu, ale w ostateczności się powstrzymałam. Muszę to jeszcze raz przemyśleć i poprawić błędy i wszelkie nieścisłości ^^ I tak pewnie wstawię go wcześniej, niż zamierzałam, bo moja siła woli jest dość słabiutka.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. „Zanim jednak od razu przejść do rzeczy, on udał się niespiesznym krokiem do kuchni, aby zaparzyć herbatę.” – „Zamiast”
    Przerażasz mnie coraz bardziej. Co Ty robisz z Eris? Przecież to jest jakieś dziwne. Kim jest ta osoba, która drzemie w jej wnętrzu? Ej, coś Ty takiego wymyśliła! Nieźle namieszałaś w jej życiu! Nie dość, że została zupełnie sama, bo dosłownie każdy, kogo uważała za przyjaciela, obłudnie ją oszukał, to jeszcze teraz serwujesz jej coś takiego! Zdecydowanie mi się to nie podoba!
    No, znaczy zależy, jak się na to patrzy. Bo jeśli chodzi o fabułę , to jest rewelacyjna! Cały czas dodajesz jakiś nowy wątek, który jest równie ciekawy jak poprzedni. I mimo, iż one mają prowadzić do takiego całkowitego odkrycia tajemnicy, co też się dzieje w tym świecie, to jednak i tak nic nie zostaje wyjaśnione, ponieważ ciągle pojawia się coś zupełnie innego, co nie pozwala ostatecznie rozstrzygnąć, w czym jest rzecz. Oj, tak! Masz doskonały pomysł na to opowiadanie i ja to bardzo, bardzo lubię!
    Nie rozumiem słów Juliette. Czemu „boi się, że będzie gorzej”? Może ona ma coś wspólnego z tymi wszystkimi wydarzeniami? A może po prostu przeczuwa, że albo Willowi albo Tomowi się coś stanie? Kurcze, nie ukrywam, że mnie naprawdę zaintrygowałaś…
    Jak Ty to robisz? Zawsze zamykam stronę Twojego bloga z takim dziwnym uczuciem niedosytu! Bo chciałabym więcej, a i tak nie ma co na to liczyć i muszę czekać kolejny tydzień, cholercia no! Mogłabyś czasami dodać coś szybciej ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaaa? No co ty, mnie nie należy się bać ^^ Nie dotyczy to jednak moich pomysłów, bo on faktycznie czasami wyrywają się spod kontroli. Niedługo wyjdzie na jaw co wykombinowałam tym razem :)
      Eris nie ma ze mną łatwo, a będzie jeeszcze gorzej. To mogę ci obiecać, heh.
      I cieszę się, że fabuła ci się podoba. Z tymi wątkami to tak na dwa razy. Bo faktycznie jest ich sporo i to powinno cieszyć, ale z drugiej strony łatwo się w tym wszystkim pogubić. A co powiesz jak ci powiem, że to opowiadanie jest czystym spontanem i nawet teraz dokładnego pomysłu na nie jeszcze nie mam? ^^ Fakt, teraz już jednak wiem mniej wiecej jak to ma się dalej potoczyć, ale nic nie jest ściśle zaplanowanego, wiec jeszcze wszystko może się zdarzyć :)
      Juliette bezpośrednio nie ma związku z tymi wydarzeniami. Nie ma nic wspólnego z porwaniem Cole'a. Podpowiem ci tylko, że nie jest tak epizodyczną postacią jaką wydawała się na samym początku ;) I ciul, że za dużo zdradzam! Tobie mogę :D
      Eee tam... Jakbym dodawała szybciej to byście się mną szybciej znudzili i co by było? :D A tak przedłużam ten nieuchronny moment xDD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Takiego obrotu spraw to ja się nie spodziewałam. To Jeremy na nią napadł? Wygląda na to, że zrobił to na marne, ponieważ z dziewczyną i tak dzieje się coś niedobrego. Jestem ciekawa jakie zdolności posiada dziewczyna oraz jak to się dla niej zakończy. Wydaje mi się, że Eris zareagowała zbyt gwałtownie. Teraz jest zdana sama na siebie, a to, co w niej siedziało przez tyle lat przejmuje nad nią kontrolę. Teraz już wiem, czemu Ci porywacze tak się nią interesowali.
    Will oraz Tom wciąż martwią się o Cole'a i nie mają pojęcia jaki jest prawdziwy powód jego nieobecności. Z wypowiedzi Willa wynika, że wszystko wyjdzie na jaw... już nie mogę się doczekać momentu, gdy przyjaciele ujrzą co stało się z chłopakiem. Coś czuję, że będzie się działo:)
    Niepotrzebnie narzekasz na brak weny, ponieważ i tak świetnie sobie poradziłaś i nawet przez myśl mi nie przeszło, że miałaś problemy z tym rozdziałem:) a ja czekam jak zwykle na dalszą część, ponieważ umieram z ciekawości co teraz się wydarzy:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze, że się nie spodziewałaś ^^ Bo w innym wypadku uznałabym, że jestem przewidywalna i muszę zakończyć przygodę z pisaniem, a tak chociaż mogę dalej sobie wmawiać, że do czegoś się nadaję :)
      Tak, Jeremy napadł na Eris, ale jego starania i tak poszły na marne. Co do jej zdolności to idzie się domyśleć, ale oczywiście jeszcze coś więcej się o nich pojawi w kolejnych rozdziałach.
      Will i Tom naprawdę się martwią o Cole'a i niebawem nawet oni dowiedzą się czegoś więcej.
      Czasami po marudzić sobie trzeba, zwłaszcza, że wena to kapryśna istota, która ostatnio w ogóle mnie nie słucha.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Bardzo szybko się czytało ten rozdział, bo był naprawdę wciągający, a nie 'wymęczony'! W każdym razie nie sądziłam, że po poprzedniej perspektywie Cole'a, ta Eris wzbudzi we mnie podobne emocje, ponieważ zazwyczaj perspektywa dziewczyny jest mimo wszystko spokojniejsza, a tu taka niespodzianka w postaci zaskakujących wyjaśnień.
    Ciekawe co się stało z jej rodzicami. Oj, znam ten ból, gdy na wywiadówki i przedstawienia przychodzi babcia, zamiast rodziców - Eris przez to musiała być z nią tym bardziej związana, więc nie dziwię się takiej reakcji na wieść, że kobieta mogła wciąż żyć. Tamci ludzie nie mają skrupułów i zrobią wszystko, aby dostać się do dziewczyny, więc poniekąd rozumiem pobudki, jakimi kierował się Jeremy, atakując ją wówczas w lesie. Przeżyłam niemały szok, czytając o tym. W życiu bym nie pomyślała, że to on był tamtym wilkiem :O Eris musi się teraz fatalnie czuć, ale przynajmniej poznała prawdę, chociaż ta okazała się bolesna.
    Perspektywa Willa również nie napawa optymizmem - dało się w niej wyczuć zmartwienie o Cole'a. Tom bardzo przeżywa zniknięcie brata i mogę tylko przypuszczać, że będzie z nim jeszcze gorzej. Ale Ty się lubisz nad swoimi bohaterami pastwić!
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, troszkę jednak wymęczony był :) Siedziałam nad nim znacznie dłużej, niż zazwyczaj to robię, a i tak jest krótszy.
      Faktycznie, perspektywa Eris miała to do siebie, że ogólnie była spokojna i raczej zawarte były w niej przemyślenia. U Cole'a dominowała akcja. Teraz trzeba będzie trochę to zmienić ^^
      Eris była bardzo związana z babcią i ciężko przeżyła jej śmierć, ale zdążyła też przywiązać się do Jeremy'ego, więc taka zdrada bolała podwójnie.
      Jeremy chciał dobrze, lecz wyszło jak zwykle. Dziewczyna nawet nie chciała słuchać jego tłumaczeń, które może by zrozumiała, gdyby tylko podeszła do tego ze spokojem. No, ale znowu o spokój było trudno. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jej wybuchowy temperament.
      Tom zdecydowanie martwi się o swojego brata. No, ale już niedługo dowie się czegoś więcej, a wy wraz nim ;)
      I tak, uwielbiam pastwić się nad moimi bohaterami. Teraz muszę podzielić swoje sadystyczne zapędy na dwa blogi ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. No proszę proszę. Od samego początku uważałam Jermiego za kogoś komu można ufać, kogoś kto pomoże Eris w potrzebie. A tu proszę takie coś wychodzi na światło dzienne. Ale od początku. Ja chyba bym wykitowała gdyby ktoś trzymał mnie w takiej niepewności. Ja rozumiem chwilę, albo dwie, ale to zrobił Jeremi przeszło wszytsko. Chyba bym zaczęła krzyczeć na miejscu Eris.
    Czyli wychodzi na to, że on od początku o tym wiedział. Wszystko, a nie chciał z nikim podzielić się tymi nowościami. Zły, zły człowiek. Zastanawia mnie czy on to robił specjalnie, tak ja to twierdzi drugie ja Eris, czy po to, aby ją chronić. Coś czuję też, że przez to, że zdolności Eris wyszły na wieszch to dziewczyna przestała być wilkołakiem. Kurcze
    Pozdrawiam i życzę duuuzo weny na to opowiadanie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Jeremy może zbyt pięknie się nie zachował, ale chciał w ten sposób uchronić Eris przed czymś dużo gorszym. Wybrał mniejsze zło, o ile można tak powiedzieć. Jego największy błąd to właśnie to, że przez tyle lat okłamywał dziewczynę. Nie można jednak nazwać Jeremy'ego złym człowiekiem ;) Na pewno nie jest czarną postacią w tym opowiadaniu.
      Pozdrawiam i również życzę ci mnóstwa weny :)

      Usuń
  8. Gdy czytałam, to w żadnym momencie nie miałam wrażenia, jakby coś było wymuszone. Wszystko szło mi tak płynnie, że zdziwiłam się, gdy dodarłam do końca i stwierdziłam, że dalej nic nie ma.
    Jak na moje jest to jeden z lepszych rozdziałów o Eris, mimo że tak dobiłaś w nim główną bohaterkę. Nigdy bym nie przypuszczała, że to Jeremy stoi za tym wszystkim, szczególnie, że zawsze pokazywany był z tej dobrej strony. Patrząc z boku jestem w stanie zrozumieć jego postępowanie, w końcu chciał dla dziewczyny jak najlepiej i zamiana w wilka miała ją przed wieloma nieprzyjemnościami ochronić. Szkoda tylko, że Eris widziała to w innych barwach i dla niej oznaczało to przekleństwo i brak możliwości normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Zastanawiam się, jak to dalej będzie z jej wilcza naturą. Czyżby poprzez tę drugą osobowość, która gości w niej straciła możliwość przemiany? Czy może to coś ją hamuje, a w przyszłości i tak będzie mogła powrócić do postaci wilka?
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to w takim razie pozostaje mi tylko cieszyć się, że tak wyszło ;) Bo naprawdę strasznie dręczyłam się tym rozdziałem. Nad jednym zdaniem siedziałam po kilka minut, a zazwyczaj zajmuje mi to znacznie mniej czasu.
      Jeremy ogólnie jest dobrym człowiekiem i troskliwym opiekunem. To co zrobił, zrobił dla dobra dziewczynie. Choć nie wiem czy można tak to nazwać. Po prostu chciał ją ochronić przed większym złem. Cóż, nie do końca mu się to udało.
      Eris widzi wszystko po swojemu i nawet nie dała mu tego w żaden sposób wytłumaczyć. Choć wątpię, żeby nawet wtedy to zrozumiała. Do tego potrzeba jednak trochę czasu.
      No, a co do przemiany... No to wrócę do tego w kolejnych rozdziałach :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Końcówka spokojna, ale chyba dobrze, że ją dałaś, ponieważ bardzo lubię sposób bycia Willa, jest taką ostoją normalności, choć na pierwszy rzut oka wydaje się być najbardziej szalony xD ale jest bardzo dobrym przyajcielem. Co do Eris, mogła się zdenerwować, nawet jakby nie była Złością, ale cóż, akurat w jej rpzypadku nie jest to zdrowe. Obawiam się, że nie będzie w stanie powstrzymać tego ataku, czymkolwiek on jest, bo chyba nie zwykłą przeminaą w wilkołaka. Ponadto jakoś dziwne mi się wydaje, żeby własna babcia oddawała wnuczkę, wiedząc, że stanie się wilkołakiem? otrchę nie zrozumiałam końcówki tej rozmowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak, Will zdecydowanie wnosi dużo spokoju, choć równocześnie jest wariatem pełnym pozytywnego myślenia.
      Babcia Eris nie mogła przewidzieć takiego obrotu sytuacji. Po prostu ufała Jaremy'emu i wiedziała, że zapewni jej wnuczce bezpieczeństwo. Nie przypuszczała, że w ten sposób.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Tak myślałam, że śmierć babci Eris nie była naturalna. To było zbyt podejrzane, szczególnie, że była ostatnią osobą z rodziny dziewczyny, a to na nią czatowali. Ale, że to Jeremy ją ugryzł i skazał na wilkołactwo? Nigdy bym tak nie pomyślała. No, cóż. To była bardzo radykalna i okrutna decyzja, nawet jeśli zrobił to w dobrej wierze. Eris może mu tego nie wybaczyć. A to, co się z nią dzieje na pewno w tym nie pomoże. Zaczyna to wyglądać na jakieś rozdwojenie jaźni, a druga Eris jest przerażającą wariatką.
    Tom i Will, ciekawe jak długo będą wierzyć w to, że Cole się odnajdą, a potem stracą wszelką nadzieję. Nie wygląda to za dobrze, a słowa Juliette tylko to potwierdzają. Będzie jeszcze gorzej? Lubisz znęcać się nad własnymi postaciami :P
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Jeremy myślał, że w ten sposób ochroni Eris, a tamci ludzie stracą nią zainteresowanie. Oczywiście się pomylił, a dziewczyna mu tak szybko tego nie wybaczy, o ile w ogóle.
      Zdecydowanie lubię znęcać się nad własnymi postaciami ^^ Trzeba mieć w życiu jakieś hobby xDD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Nadrobione! Znowu! Albo ty jesteś tak płodną pisarką albo ja naprawdę jestem upośledzona w ogarnianiu nn :) wybacz mi! Dla mnie to nawet fajnie bo wbijam i mam ładna porcyjke do zgarnięcia. Hm. Coraz bardziej jestem zaangażowana w historie! Muszę ci wyznać, że może potrafię sobie narobić zaległości, troszkę czas mi nie sprzyja w odwiedzaniu blogsery, za to naprawdę często wracam myślami do Twojej Opowieści, zastanawiając się nad losami bohaterów. Najbardziej mnie dręczyło kiedy Cole był uwięziony, to ciągle się zamyślałam. Ostatnio też, jak poznałam takiego gościa ( nowa praca nowi ludzie:p) przyłapałam się na tym , że hm do Cole' a porównuje:) taki charakterny też^^ oprócz niego znalazłam jeszcze greyjoya ale to po pysku poznałam ;p także. Naprawde mnie opętałas! teraz sprawa tych mocy będzie mnie przesladowac.. Jaka konkretnie mają moce? A Eris? Co z wilkiem w niej? Czy moce go wyprą? no mam nadzieję że teraz mi się nie uda przegapić nn bo kupie broń i sama się zastrzele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Eh, to ja mam nawyk zbyt częstego dodawania rozdziałów chyba. Zamiast stworzyć sobie jakiś zapasik, to oczywiście muszę dodać coś zaraz jak tylko napiszę i teraz mam niemałe kłopoty, bo wena mi uciekła.
      Co do twoich pytań mogę tylko obiecać, że niedługo wszystko się wyjaśni :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. W końcu jestem. Co prawda trochę czasu już od dodania rozdziału przez ciebie minęło, ale jakoś mój wolny czas ostatnio mnie nie rozpieszcza. Pomijając to... Rozdział świetny! Może i go wymęczyłaś, może nie masz jeszcze rozdziałów do przodu (o zgrozo! ja jakoś nigdy nie mam...), ale ja jestem zachwycona i tak jakoś chcę jeszcze więcej. W końcu dowiedziałam się paru istotnych rzeczy i niektóre, jak na przykład przemienienie Eris przez Jeremiego nie należy do tych najszczęśliwszych. Szczerze powiedziawszy nie dziwię się reakcji dziewczyny. To było, jak kubeł zimnej wody. Nie mniej jednak bardziej w tamtej chwili wkurzyłam się na naszą bohaterkę niż jej opiekuna. Dobra, wiem powinno to być zupełnie odwrotnie, ale tak jakoś nie podobał mi się fakt, że nie chciała ona wysłuchać żadnych wyjaśnień. Mam wrażenie, że przez to nie będzie teraz za ciekawie w jej życiu i coś się szykuje... Coś niekoniecznie miłego...
    Jest jeszcze ten głos, który Eris słyszy w swojej głowie. Bardzo mnie on zastanawia. Jakby dziewczyna cierpiała, na jakiś dziwny przypadek rozdwojenia osobowości. Zresztą przypomina mi on trochę "Prześladowczynie" Rayany. Nie tylko dlatego, ze pojawia się w sumie niespodziewanie i sprawia ból, ale też z innego istotnego aspektu, którego jednak nie będę wymieniać, bo zdradziłabym istotny fakt z zakończenia "Nieśmiertelności".
    Żal mi Toma i Willa. Nie przeżywają oni obecnie zbyt radosnych chwil i obawiam się, że zbyt szybko się to nie zmieni.
    Czekam na ciąg dalszy! Wiem, ze zawsze o tym wspominam, ale ja po prostu zawsze chcę, aby pojawił się jak najszybciej i nawet jeśli nie przeczytałabym go na czas to ja naprawdę lubię czytać nawet po kilka rozdziałów na raz. Zagłębianie się na dłużej w twojej historii byłoby genialne, jednak jak widzę, że dodałaś coś nowego nie potrafię oprzeć się, by do tego zajrzeć. Czasem coś wyższego jednak mnie na jakiś czas przed tym powstrzymuje, ale i tak w końcu się zjawiam. Kończąc już mój dosyć długi wywód: Rozdział jest genialny, istotny i chcę więcej! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Eris to już z natury jest wybuchową osobą, więc rewolucje, którymi zasypał ją Jeremy chyba nie mogły spotkać się z inną reakcją.
      To z rozdwojeniem jaźni jest dobre. W sumie pasuje do tego, co dzieje się teraz z Eris.
      Tom i Will zbyt szybko nie dowiedzą się, co się stało z Cole'm, ale kiedyś to nastąpi.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Przepraszam, że tak późno komentuję, ale dopiero wczoraj miałam ostatnią maturę, więc sama rozumiesz :)
    Na początku muszę pochwalić szablon, który tu u Ciebie zagościł. Jest prześliczny, zauroczył mnie od samego początku! Dodatkowo pasuje do opowiadania, także nic dodać, nic ująć :)
    Sporo się wydarzyło od tego czasu, kiedy ostatnio tu gościłam. Przede wszystkim martwię się o Cole'a. Wydaje mi się, iż zabiegi tamtych sprawiły, że chłopak kompletnie zatracił swoją osobowość. Jest taki pozbawiony emocji, w ogóle już nie myśli o domu, zapomniał o bliskich... A to, że przebywa w towarzystwie kogoś takiego, jak Conor, wcale nie poprawia mi humoru. Teoretycznie chłopak wydaje się całkiem sympatyczny, ale skoro pochwala zaciętość Cole'a i był najwyraźniej zadowolony ze sposobu, w jaki potraktował Pensy, to nie zamierzam być jego zwolenniczką. Naprawdę boję się o naszego bohatera. Jego wyjątkowa zwinność w radzeniu sobie z bronią mnie zastanowiła, bo może to jakaś wskazówka dotycząca jego umiejętności? Może jednak nie, skoro wszyscy tak wokół niego skaczą i pilnują jak oka w głowie. Widać, jak istotny jest dla profesora.
    Jeśli zaś chodzi o Eris, to muszę przede wszystkim powiedzieć, że naprawdę się cieszę, iż ona i James wrócili do domu. Jamie potrzebował opieki medycznej ze względu na chorą rękę, poza tym miałam szczerą nadzieję, że kiedy wrócą z tego osobliwego wygnania, Jeremy'emu wreszcie rozwiąże się język i powie dziewczynie coś więcej. Tak się stało, ale efekt absolutnie mnie nie zadowolił... Wcale się nie dziwię, że Erie wpadła w taką wściekłość. Życie z piętnem wilkołactwa na pewno nie jest łatwe, dlatego trudno jej będzie kiedykolwiek zrozumieć, dlaczego Jer użył właśnie tego fortelu. Ja zirytowałam się tylko tym, że prawda była tak długo ukrywana przed dziewczyną. Wiem jednak, że jej opiekun pragnął przede wszystkim dla niej dobra i bezpieczeństwa, a więc jego czyn, choć pozornie wydaje się okrutny, z pewnością ma dobre wyjaśnienie. Tylko żeby Eris zdążyła je poznać, bo ten cholerny głosik faktycznie przejmuje nad nią kontrolę. Co to takiego jest? Czyżby w Eris odzywały się te wyjątkowe moce, a to był dopiero początek?
    Zdecydowanie kocham to opowiadanie. Zawsze czuję się, jakbym czytała dobrą, pełną napięcia książkę. Tak trzymaj kochana :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać ;) Oczywiście, że cię rozumiem. Matura jest przecież najważniejsza. Mnie to czeka dopiero za dwa lata, bo wybrałam technikum, ale już teraz pomału zaczyna dopadać mnie presja nią spowodowana.
      Faktycznie, trochę się wydarzyło podczas tych kilku rozdziałów. No, ale pomału dążę do końca, więc teraz będzie coraz mniej takich spokojnych rozdziałów, a coraz więcej tych bogatych w akcję.
      Conor sympatyczny wcale nie jest. To typ człowieka, których w swoim życiu unikam szerokim łukiem. No, ale sprawia pewne pozory, które mogą mylić.
      No, a co do Eris... To oczywiście wrócę do niej w następnym rozdziale.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  14. Nie dziwię jej się, że tak zareagowała. Dowiedzieć się czegoś takiego... cóż, gdyby nie on, jej życie mogłoby wyglądać inaczej. Ale czy lepiej? Tego nie wie. Nie powinna być na niego zła, przecież chciał jej pomóc. A ten głos w jej głowie... Mam dziwne wrażenie, że dopiero się rozkręca. Oby tylko za bardzo nie namieszał. Szkoda mi Toma. Cole pewni tak nagle się nie odnajdzie. Ciekawe, czy on w ogóle zastanawia się nad tym, co teraz czują jego bliscy. Może nie... może za bardzo wyprali mu już mózg. Mam jednak nadzieję, że Tom jakoś to wszystko przetrwa, chociaż ostatnie zdanie wskazuje raczej na coś innego. No cóż... może nie będzie aż tak źle, jak się spodziewam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Eris ze swoim temperamentem nie mogła zareagować inaczej. Później jak już na spokojnie to przemyśli, pewnie będzie tego żałować, ale teraz o tym nie myślała.
      Cole jeszcze przez jakiś czas nie pojawi się w domu. To kiedyś tam nastąpi, ale niezbyt szybko.
      On sam nawet nie pamięta, że ma kogoś bliskiego, więc nie zastanawia się nad ich uczuciami.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  15. Witaj;)
    Znowu narobiłam sobie zaległości... Ech, przepraszam, ale ostatnio jakoś mnie wszelka motywacja opuściła. Postaram się to nadrobić;)
    Ech, straszny z Ciebie troll, wiesz? Ja już myślałam, że opowiesz trochę więcej o Eris, a tu ona wybiega już po pierwszej informacji. Tak myślałam, biorąc pod uwagę późniejsze wydarzenia, że babcia naturalnie nie umarła. W sumie nie dziwię się reakcji Eris. Całe życie była oszukiwana i nagle dowiaduje się czegoś takiego... Zaskoczyłaś mnie tym, że babcia znała Jeremiego i wiedziała o wilkołactwie. Albo to z atakiem wilka... No proszę, wygląda na to, że cały czas ktoś kierował jej losem. Trochę się o nią obawiam. Ta osobowość w głowie nie wygląda najprzyjaźniej. Niemniej ja tam takie schizy lubię, więc mi pasuje;) Eris zaczyna nabierać nowego wymiary, zienia się i ciekawe, w jakim kierunku to pójdzie.
    No i bliscy Cole'a. Nic dziwnego, że sie martwią... Bardzo ładnie to opisałaś. Kolacja, przygnębienie... I znowu perspektywa Willa, którego bardzo polubiłam;)
    Podsumowując, wcale nie uważam, żebyś wyręczyła ten rozdział. Według mnie jest świetny. Przede wszystkim bajeczne opisy uczuć Eris i jej walki wewnętrznej z alternatywną osobowością. No i informacje od Jeremiego mnie dodatkowo zaciekawiły. Już lecę czytać kolejny! Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy