sobota, 4 maja 2013

Rozdział 19




Cole


     Od początku czułem, że to wszystko jest złym pomysłem. Jednak nie protestowałem. Nie odezwałem się ani słowem, nawet kiedy Conor wręczył mi broń i podprowadził pod bramki. Liczyłem na to, że Enyo wybije mu ten durny pomysł z głowy, zanim stanie się coś niedobrego, ale ona też milczała, obserwując wszystko z odległości. Zastanawiałem się o czym myśli, bo spojrzenie jej tajemniczych, jadeitowych oczu stało się nagle nieprzeniknione. Najprawdopodobniej starała się pozować na znudzoną całym zamieszaniem wokół mojej osoby, ale nie wychodziło jej to najlepiej. 
- Umiesz się tym posługiwać? Nie zbłaźnisz się? - spytał Conor, uśmiechając się drwiąco. Pewnie tylko czekał na najlepszą okazję, aby pokazać mi, gdzie moje miejsce. Upokorzenie na oczach kogoś tak istotnego jak Enyo, mógłby uznać potem za nie lada sukces. Nie chciałem dać mu tej satysfakcji, a przede wszystkim nie mogłem zachować się jak jakiś tchórz przy dziewczynie! Co ona by sobie o mnie wtedy pomyślała? Co prawda nie przypominałem sobie, abym kiedykolwiek uczył się strzelać, ale postanowiłem spróbować. Przecież nie mogło to być takie trudne. Poprawiłem uchwyt na pistolecie, czując przypływ dawno zapomnianej adrenaliny. Zimny metal przyjemnie ciążył w dłoni, co dodatkowo dodawało mi odwagi.
     Ustawiłem się w odpowiedniej pozycji, nałożyłem wyciszające słuchawki, wycelowałem, usztywniłem ramiona i bez wahania nacisnąłem spust. Nawet nie zdążyłem się zastanowić czy postępuję słusznie. Wszystkie czynności wykonywałem sprawnie, prawie mechanicznie, jakbym wcześniej robił to już mnóstwo razy. Poczułem odrzut wystrzału, a potem w sali zaległa cisza.  Zerknąłem przez ramię, aby upewnić się, że nikomu przypadkiem nic się nie stało i spostrzegłem, że zarówno dziewczyna jak i Conor patrzą na mnie podejrzliwie. Chyba nie tego oczekiwali. Nie przypuszczali, że może pójść mi tak dobrze, a czułem, że strzał udał się wyśmienicie. Nawet z takiej odległości mogłem stwierdzić, że pocisk trafił w tarczę. Ciekawe tylko jak blisko środka...
- No to najwyraźniej mamy niekompletne informacje - mruknęła tymczasem Enyo, podchodząc do mnie i odbierając mi broń gwałtownym gestem. Potem przeszła pod nieruchomą tarczę, a Conor poszedł za nią. Oboje długo się jej przyglądali, rozmawiając przyciszonymi głosami. Na tyle cicho, że nie słyszałem ani słowa. Mimo to zostałem na miejscu, nie widząc powodu, abym miał do nich dołączyć. Może powinienem? Może w tej chwili toczyła się dyskusja, co do mojej przyszłości? Mojego być albo nie być? Jednak nie potrafiłem się zmusić do wykonania chociażby jednego kroku w ich stronę. Spokojnie czekałem na ich powrót, który nastąpił dopiero, gdy podjęli jakąś decyzję. Nie potrafiłem nic wyczytać z ich twarzy, choć nigdy wcześniej nie miałem z tym większego problemu. Zatem nie wróżyło to zbyt dobrze.
- Nie bój się, młody - zaśmiał się Conor, widząc moją niepewną minę. - Jesteś zbyt cenny dla Barnesa, abyśmy mogli zrobić ci jakąś krzywdę, nie narażając się jednocześnie na jego gniew czy srogą karę. Nie zmienia to faktu, że swoim wyczynem dałeś nam trochę do myślenia. Debiutant trafiający w sam środek? No, no... Widocznie kochany szefunio nie mówi nam wszystkiego na twój temat. Nie jestem pewien czy do końca celowo, a może po prostu sam nie wie kogo trzyma pod swoim dachem. Nie interesuje mnie to. Chciałbym za to wiedzieć, co jest w tobie takiego niezwykłego, że ktoś pokroju Barnesa zainteresował się tobą, chroni cię i stara się zachować twoje zdolności w tajemnicy. Po co? Mogę się założyć, że nawet sam tego nie wiesz, prawda?
     Zamilkł, spoglądając na mnie z wyczekiwaniem. Nawet Enyo porzuciła maskę zobojętnienia i zainteresowała się moją odpowiedzią. Tylko, co ja mogłem im powiedzieć? Przecież Conor miał absolutną rację. Nie miałem pojęcia, czego odczekuje ode mnie ich szef. Po co mnie tu osadził? Czemu najpierw tak długo musiałem przebywać w osamotnieniu, a teraz jak gdyby nigdy nic, próbuje wcielić mnie w tą dziwną społeczność? Niczego nie rozumiałem i było to dla mnie niepojęte. Byłem prawie pewien, że oni wiedzą dużo więcej, niż ja sam.
- Przykro mi, nic nie wiem na ten temat - wzruszyłem ramionami, a Enyo prychnęła kpiąco, jakby dokładnie wiedziała, że nie przysłużę się im żadną dodatkową wiedzą i odeszła, zostawiając nas samych sobie. Conor patrzył w ślad za nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a potem niespodziewanie uśmiechnął się do mnie serdecznie.
- Nie przejmuj się nią - rzucił lekko. - Ona często ma swoje humory, ale chyba przyznasz, że właśnie przez to jest tak niesamowita.
     Przyjrzałem się mu uważnie, nie bardzo wiedząc, jak interpretować te słowa. Czemu tak nagle zmienia swoje nastroje? Dlaczego szukał ze mną wspólnego języka, chociaż ja sam jasno dałem mu znać, że nie chcę przebywać w jego towarzystwie? W końcu zrezygnowałem ze wszelkich prób zrozumienia tego dziwnego, niepokojącego chłopaka i z utęsknieniem spojrzałem na broń, którą Enyo zostawiła na stole. Uczucia wywołane jej dotykiem jeszcze nie do końca zniknęły. W moich żyłach wciąż krążyła niewielka dawka adrenaliny, która pojawiła się podczas oddawania strzału. Otępienie jeszcze nie zdążyło przejąć nade mną całkowitej kontroli, choć czaiło się już gdzieś w pobliżu. Tak bardzo chciałbym, aby nigdy się nie pojawiło. Ta banalna czynność być może mogłaby mnie z niego wyleczyć.
- Chcesz jeszcze postrzelać? - zapytał Conor, jakby zauważył moje wahanie przed odejściem od bramek i odgadł myśli. Niechętnie potwierdziłem jego domysły, a on uśmiechnął się z satysfakcją. - No to co? Urządzimy sobie małe zawody? Przegrany biega cztery okrążenia wokół największego boiska.
     Nawet nie czekał na odpowiedź, choć ta  pewnie byłaby twierdząca, tylko od razu poszedł po własny pistolet i stanął w bramce obok. Ponownie założyłem słuchawki, nieświadomie robiąc dokładnie to, czego ode mnie oczekiwali.

     Wygrałem. Nie byłem pewien czy to on się podłożył, czy miałem szczęście, ale liczył się fakt zwycięstwa. Cieszyłem się z niego, obserwując jak blondyn kończy ostatnie okrążenie. Mimo szybkiego tempa, które na siebie narzucił, nie wydawał się zmęczony. Kiedy zatrzymał się przede mną, kipiał niezdrowym entuzjazmem.
- To co teraz robimy? - spytał, na co ja wzruszyłem ramionami, dając mu wolną rękę w kwestii ustalania planu dnia. Conor natychmiast zaproponował kolejne zajęcia, na które godziłem się bez wahania. Dlaczego to robiłem? Nie, nie miałem dobrego wytłumaczenia. Po prostu sprawiało mi to niejaką przyjemność. Dzięki temu mogłem wreszcie cokolwiek czuć. Wkrótce głupia adrenalina stała się dla mnie ważniejsza, niż dotychczasowe zasady moralne. Odkryłem w niej bowiem receptę na ucieczkę od niemiłego uczucia, jakim była dziwna obojętność. Mój towarzysz obserwował to z wielkim zadowoleniem, jakby efekty starań przekroczyły jego najśmielsze przypuszczenia. Nie rozumiałem nic, ale nawet nie starałem się tego zmienić. Byłem mu wdzięczny za to, że wskazał mi odpowiednią drogę.
     Enyo czasem mijała się z nami na korytarzach, ale poza ukradkowymi spojrzeniami, nie obdarzyła mnie nawet jednym słowem. Conor dostarczył mi wielu informacji, do których miał dostęp jako, że w całej hierarchii zajmował dość wysokie stanowisko. Wyjaśnił mi, że dziewczyna i wielu innych ludzi w całej organizacji po prostu nie może się pogodzić z tym, że zostałem we wszystko włączony. Według nich jestem tylko kolejnym dziwakiem z nadnaturalną mocą, którego powinno się jak najszybciej pozbyć, aby nie stwarzać zagrożenia dla prawdziwych ludzi. Nie byli zadowoleni też z innego powodu - wojna do jakiej dążył pan Barnes początkowo miała być tylko czysto ludzka. Trwałaby pewnie wtedy latami i pociągnęłaby za sobą wiele niewinnych istnień. On nie chciał tak masowego rozlewu krwi. Kombinował, planował jak do tego nie dopuścić i dopiero jakieś siedem lat temu odkrył przypadkiem, że niektórzy posiadają specyficzne talenty, które mogą pomóc mu szybciej zdobyć kontrolę oraz obalić dotychczasowy rząd. Czym bowiem był zwykły żołnierz z nawet najnowocześniejszą bronią, przeciwko niebezpiecznym mutantom za jakich uważała nas Enyo?
     Według chłopaka Barnes długo badał wszelkie zależności i przyczyny pojawiania się mocy tylko u niektórych ludzi. Podobno do tej pory jeszcze nie dowiedział się mnóstwa rzeczy. Jego największym osiągnięciem było stwierdzenie, że magiczną granicą wiekową do której człowiek odkrywa swój talent lub też nie, jest szesnaście do dziewiętnastu lat. Mężczyzna nie spotkał nigdy nikogo ani młodszego, ani starszego, kto zacząłby rozwijać swoje zdolności. Dokonał też podziału na moce bardziej i mniej użyteczne w walce. Do mało przydatnych przydzielił na przykład zdolności Pensy, a do ważniejszych te, które posiada jej siostra. Conor nie był pewien do której z grup ja należałem, ale twierdził, że muszę być istotny, skoro Barnes robi tyle zamieszania o jednego, miejskiego chłopaka z niezbyt przychylną opinią. Uważał, iż zostało przypisane mi niezwykle ważne zadanie. Więcej miałem dowiedzieć się od samego szefa za kilka godzin, gdy on sam wróci do siedziby, więc nie dociekałem.
- Jesteś głodny? - spytał. - Co ja gadam! Pewnie, że jesteś. Kto by nie był po tak aktywnym dniu?  Sam umieram z głodu, a kucharz podobno dzisiaj wyjątkowo się spisał. Chodź, pójdziemy do stołówki i coś sobie wybierzesz, a potem...
- Cole, wszystko w porządku? - Znajomy, ale zapomniany głos powoli przedarł się do moich myśli. Rozemocjonowana, różowowłosa dziewczyna i posępny szatyn zagrodzili nam przejście do kolejnego pomieszczenia z którego dobiegał już szmer rozmów oraz dźwięk rozkładanych talerzy. Oboje patrzyli na mnie z niepokojem, a może nawet z troską, co zaczęło mnie powoli denerwować. Nie chciałem żadnego współczucia. Zwłaszcza, że kompletnie go nie rozumiałem. Przecież czułem się dobrze. Najlepiej od kilku dni, które były dla mnie dziwnym okresem z jakiego nie zapamiętałem zbyt wiele.
- Pewnie - warknąłem gniewnie i szybko ich minąłem. Wymienili zdziwione spojrzenia, ale nie próbowali mnie zatrzymali. Conor zaśmiał się złośliwie, gdy się ze mną zrównał. On w przeciwieństwie do tamtej dwójki zdawał się być zadowolony z mojej odpowiedzi.
- Widzę, że się rozwijasz - pochwalił. - Wiesz już z kim się zadawać, a to pierwszy krok do sukcesu. Wróżę ci wielką karierę, młody. Masz charakter, więc wystarczy, że będziesz się mnie trzymać i dobrze na tym wyjdziesz.
     Wcale w to nie wątpiłem. Wszedłem wraz z Conorem do wypełnionej po brzegi stołówki, czując na sobie mnóstwo różnych spojrzeń. Większość z nich była nieprzychylna. Ludzie spoglądali na mnie z obawą, złością lub zawiścią. Nikt nie zaprosił nas do swojego stolika, ale nie przejąłem się tym. Przecież nie zamierzałem zacieśniać z nimi więzów. Chciałem po prostu spotkać się z Barnesem, dowiedzieć się czegoś więcej i sprawić, aby był ze mnie zadowolony. Perspektywa nowego, lepszego świata brzmiała obiecująco. A to, że mogłem się temu przysłużyć było nagrodą samą w sobie.



Nowy rozdział trochę wcześniej niż zwykle, ale może nikt się przez to nie obrazi :) 
Komentować go nie będę tym razem, tylko po prostu zapraszam do lektury. Pojawiło się w nim trochę więcej informacji, więc myślę, że będziecie zadowoleni. A może i nie?
W każdym razie jeszcze raz zapraszam na swój nowy blog Wola Przetrwania.

30 komentarzy:

  1. ale mi szybkko zleciał ten rozdział, czytało się naprawdę lekko i przyjemnie! oczywiście Twoje opowiadania zawsze się tak czyta, ale dzisiaj to już w ogóle wyjątkowo super :D
    Wreszcie więcej informacji, no ludzie, już myślałam, ze zamierzasz nas tak torturować w nieskończoność :D jednak nie jest z Ciebie taka zła kobieta ^^
    więc chodzi o wojne? No nie ukrywam, nie podoba mi się to. Zwłaszcza, że nasi bohaterowie są w to wciągnięci - najpierw Cole, któremu jeszcze zaczyna się to wszystko podobać, a potem Eris ... no właśnie Eris. Ona jest dla nich może nawet ważniejsza od Cole'a, ale boję się co będzie jak już ją w to wciągną. Oczywiście to prawdopodobnie oznaczac będzie spotkanie Eris i Cole'a, na co ja tak niecierpliwie czekam, więc w sumie nie miałabym nic przeciwko, żeby nastąpiło to jak najszybciej :D
    Cole mnie zaskoczył. Pokazał im chłopak,a co! Nie ma tak, że się będą naśmiewać z nowego :D Chociaż Enyo ma w sobie to coś, mimo że mało jej w tym opowiadaniu i w ogóle, to jednak już ją lubię :) No i wiesz, czekam na Willa! Mojego najukochańszego <333
    Trzymaj się cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Ileż można was męczyć, prawda? W końcu tak obiecuję i obiecuję, że pojawi się coś więcej informacji i na obietnicach do tej pory się kończyło, ale teraz to już będzie z górki.
      Cały czas chodzi o władzę ;) Ostatnio coś szczególnie polubiłam ten temat i teraz tak będę was nim męczyć.
      Eris jest w tym wszystkim najważniejsza, bo ma zdolności ważniejsze nawet od Cole'a, któremu faktycznie zabawa w żołnierza zaczyna się coraz bardziej podobać.
      Cole to sam siebie zaskoczył xD Nie przypuszczał, że wykaże się takimi umiejętnościami, zwłaszcza, że nie miał bladego pojęcia o ich istnieniu.
      Enyo to chamska małpa, ale też ją lubię ^^ Teraz będzie jej trochę więcej w opowiadaniu, tak myślę.
      Will też może się niebawem pojawi.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Condawiramurs4 maja 2013 18:40

    Hoho, szybko ta nowość. ciesze się, że wróciliśmy do Cole'a. podobało mi się, że Cole ich ograł, choć trochę smutne, że właściwie o to chodzi temu B xD Za to uważam, że trochę niesprawnie przeszłaś od wygranej Cole'a do końcówki, jakoś tak nie do końca zaakcentowałąś, że minęło kilka dni. ponadto skąd Cole wie, że ten koleś chce wywołać wojnęrpzeciwko rządowi? ktoś musiał mu to powiedzieć. takie ważne rzeczy jednak powinno się odkrywaćbardziej doniośle, mam wrażenie. Ale ogólnie rozdział bardzo mnie zaintrygował

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem nowy rozdział pojawił się, aż za szybko. Następny za to opublikuję trochę później co by wszystko wyrównać :)
      Cole nieświadomie tańczy tak jak mu zagrają. Stał się taką kukiełką. Wiem, że końcówka jest do kitu, ale zupełnie nie miałam na nią pomysłu. Dlatego wyszła tak można by rzecz chaotycznie.
      Informacje Cole uzyskał od Conora, który bądź co bądź jest wysoko postawiony w całej hierarchii. Może po prostu znowu coś pogmatwałam i niejasno napisałam, ale to u mnie już jakaś norma. Zaraz jeszcze raz zerknę ;)
      No, ale cieszę się, że mimo wszystko rozdział ci się podobał.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. O, widzę, że wena dopisuje ^^. Perspektywa Cole'a wyszła jak zwykle ciekawie i rozdział faktycznie zawierał w sobie dużo informacji. Czyli to faktycznie jest jakaś organizacja skupiająca ludzi z dziwnymi zdolnościami, i ten facet, Barnes (?) potrzebuje ich do jakiegoś swojego celu? Dlatego Cole jest uważany za ważnego, a ja zastanawiam się, na czym polega jego talent. To, że tak łatwo udało mu się trafić w tarczę przy strzelaniu, nieco mnie zaskoczyło i zaczęłam się skłaniać ku wersji, że może właśnie to jest częścią jego talentu? Że zawsze trafia w zamierzony cel? Wgl, mam pytanie, czytałaś może serię Dom Nocy? Ten talent, oraz imię Enyo skojarzyły mi się z tą książką.
    Ogólnie jednak niepokoi mnie to, co dzieje się z Cole'm. To, że tak gada z Connorem oraz jest opryskliwy dla Pensy jest nieco dziwne, ale chłopak faktycznie zachowuje się jak taka bezwolna marionetka. Gdzie jest ten wyszczekany chłopak z początkowych rozdziałów? Teraz uczyniono z niego zaledwie cień dawnego, bezczelnego Cole'a. To smutne, że tak zatracił siebie, ale mam nadzieję, że kiedyś uda mu się wrócić do normy, bo mimo wszystko, zaczynam go trochę lubić.
    Czekam na kolejny, a ten mi się jak zwykle podobał ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopisuje, dopisuje ^^ Ja bym jej spróbowała nie, hah. Teraz jak mam wolne od szkoły, a że pogoda specjalnie nie dopisuje to chcę sobie narobić trochę zapasu w rozdziałach i póki co mi się to udaje. Tutaj mam już kolejny napisany, a na nowym blogu w zapasie grzeją się już dwa :)
      No jest to coś w stylu organizacji skupiającej niezwykłych ludzi, ale to nie ich jedyne zajęcie. Co do talentu Cole'a... Nie, to nie jest precyzyjne strzelanie. To wypracował dawno tylko oczywiście tego nie pamięta. Nie może. Jego dar jest trochę inny, ale o tym w kolejnym rozdziale z jego udziałem.
      Dom Nocy? Czytałam jakiś rok temu kilka części, ale nie dokończyłam nawet. Jakoś mnie znużyła przy czwartej książce.
      Akurat imię Enyo zaczerpnęłam z kochanej mitologii ;) Tak samo jak imię Eris i kilku innych bohaterów, także w nowym opowiadaniu.
      Z Cole'm nie dzieje się nic dobrego, zapewniam. To co pokazał w tym rozdziale, to tylko początek kolejnej zmiany, której dla niego szykuję.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  4. Uwielbiam perspektywę Cole'a! Choć Eris również lubię (; Wiedziałam, że Cole okaże się zajebisty w strzelaniu, po prostu wiedziałam! Mój instynkt nigdy nie zawodzi (; Ale Cole jest dobry w wielu rzeczach... ^^ Ale niestety nie w odróżnianiu, kto jest tym dobrym, a kto złym... Szkoda,że stał się taki... hm, nie wiem, jak to powiedzieć. Po prostu zadziera nosa, tak mi się wydaje (; I lubię Enyo! Troszkę wrednowata, ale ja mam słabość do takich postaci.
    Świetny rozdział, dużo akcji, jednocześnie kilka spraw się wyjaśniło - to lubię (:
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Ja też lubię pisać o Cole'u, choć ostatnio polubiłam również o Eris. Po prostu uwielbiam tą dwójeczkę i nic na to nie poradzę ^^
      Cole jest uzdolniony i to bardziej, niż sam by się tego spodziewał. Fakt, teraz znowu się zmienił. Przeszedł z takiego obojętnego stosunku do wszystkiego i wszystkich, do dziwnej pychy, a zapewniam, że będzie jeszcze gorzej ;)
      Enyo też lubię ^^ Wredota z niej, ale pasuje tu.
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Przeczytałam już wcześniej, ale jakoś nie miałam okazji skomentować.
    Znów mamy Cole'a! Nie spodziewałam się, że jest on tak dobrym strzelcem. Cóż jak widać potrafi on nas zaskakiwać. Poza tym jakoś nie podoba mi się to, że odnajduje radość w adrenalinie. Jasne, że jest to o wiele lepsze od otępienia, ale jakoś mam wrażenie, że to wszystko powoduje, że zaczyna się on od niej uzależniać i w końcu będzie chciał coraz większych dawek, nie będzie ograniczał się jedynie do ćwiczeń na tych "salach treningowych". Może się mylę, ale wydaje mi się, że między innymi też o to chodziło w tych całych "terapiach" (jak to łagodnie ujmę), którymi był poddawany chłopak. Dzięki temu nie będą go chyba zmuszać do wykonywania poleconej mu pracy, a będzie robił ją tylko po to, aby czuł się lepiej, aby stan odrętwienia na chwilę go opuszczał.
    Jakby co to są tylko moje przemyślenia, nie wiem w jakim stopniu trafne, a w jakim nie, ale wydają mi się całkiem prawdopodobne.
    Trochę obawiam się tej przemiany, która zachodzi w chłopaku, jak dla mnie nie jest ona zdecydowanie na plus. Tym bardziej, że osoby, które starały się mu pomóc, zaczął traktować tak ostro (dobra to był zaledwie moment, ale zawsze).
    Rozdział bardzo mi się podoba. Fakt trochę wyjaśniłaś, ale jak dla mnie to wciąż za mało. Cóż wciąż nie wiem jeszcze wszystkiego, a to zdecydowanie przyciąga mnie do dalszego czytania. Cóż będę czekać na więcej! Piszesz genialnie, co już ci pewnie wiele razy powiedziałam, ale nie potrafię się powstrzymać przed kolejnym... Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Tak, Cole potrafi zaskakiwać. Jeszcze nie raz to zrobi. A powód dla którego tak się zachowuje... No cóż, w pewnym stopniu masz rację. W adrenalinie odnajduje coś dobrego i dlatego robi wszystko, co od niego wymagają bez sprzeciwu.
      No, a przemiana na pewno nie wpłynie na korzyść.
      W następnym rozdziale pojawią się kolejne wyjaśnienia.
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  6. O nie, nie, nie. Jak możesz wspominać o Barnesie i spotkaniu Cole'a z nim, skoro masz zamiar opisać to dopiero za dwie notki, niby jak mam do tego czasu wytrzymać? :> Tyle czekania... Coś tak czuję, że to ich spotkanie może się okazać kluczowe dla fabuły opowiadania, bo w końcu Barnes pewnie będzie mógł wyjaśnić powody, przez które Cole jest taki ważny i wyjątkowy. Ciekawe, jakie zadanie powierzy chłopakowi? Nie mogę doczekać się kolejnej perspektywy Cole'a!
    Strzelanie w jakimś stopniu mu pomogło/ zaszkodziło. W końcu poczuł adrenalinę, wreszcie coś innego niż otępienie, niemniej nie jestem w stanie napisać, czy to dobrze. Być może ta adrenalina właśnie ma prowokować w nim agresję, pobudzać jego moc i przysłużyć się Barnesowi i wygraniu wojny? Aż mnie zdziwiła końcówka, kiedy Cole uznał za nagrodę perspektywę nowego świata. Coś mi się widzi, że przed zmianami,jakie w nim ostatnio zaszły, nie byłby do tego w ogóle przychylnie nastawiony.
    Czekam na kolejne wyjaśnienia i pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, jestem okropnym człowiekiem ^^ A będę jeszcze bardziej złośliwa, gdy powiem, że spotkanie to przyniesie jeszcze więcej wiadomości.
      Gdyby Cole był nadal sobą za nic nie dałby się wplątać w coś podobnego. W końcu miał swój rozum. No dobra, może nie wykorzystywał go zbyt często, ale go miał. Teraz nawet i to stracił, stając się kukiełką w rękach tych ludzi.
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  7. Cole, Cole, Cole!
    Chociaż znów czuję się taka nienasycona i z chęcią poczytałam o nim znacznie, znacznie więcej. A już szczególnie przebieg jego rozmowy z Barnesem, bo to może dać nieco światła na to, co w ogóle się tam dzieje.
    Ech, jakie ci ludzie mają ambicje. Chociaż Barnes musi być cierpliwy skoro tak długo przygotowuje się do tej wojny i stosuje politykę małych kroczków. Cóż, mam nadzieję, że mu nie wyjdzie, bo to co robi jak na razie przedstawia się w okropnych barwach i tylko niszczy osobowość ludzką.
    Aż mnie dreszcze przechodzą, gdy czytam, co stało się z Cole'em. Gdzie jest tamten chłopak? I zastanawiam się, jaką on w końcu posiada moc. Musi to być coś ważnego, skoro tak się nim interesuje. I może związanego przy okazji z Eris? Tyle pytań i jak na razie pozostaje jedynie cierpliwe czekanie na kolejne wyjaśnienia...
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmowa z Barnesem na pewno dostarczy więcej informacji, ale na nią musicie trochę jeszcze poczekać. Wiem, wiem złośliwa ze mnie istota ^^
      Stary Cole przemienił się w coś, co pewnie jego samego by przeraziło, gdyby tylko mógł to dostrzec. On niestety jest zaślepiony.
      Co do jego mocy... No to wyjdzie w kolejnym rozdziale z jego udziałem. Mogę tylko zdradzić, że to wszystko faktycznie ma coś wspólnego z Eris.
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  8. Cole co oni zrobili? Obojętność, która ustępuje tylko, gdy może się wyżyć z bronią w ręku? Jedyne co czuje to adrenalina? I te celne strzały, sprawiające mu przyjemność, mimo że wcześniej tego nie robił? jeszcze trochę i będzie z niego idealna maszyna do zabijania.
    Barnes mnie niepokoi i nie rozumiem jego postępowania. Nie chce rozlewu krwi niewinnych, dlatego powoli planuje wojnę z rządem, ale torturowanie i manipulowanie ludźmi, by wykonywali jego plan jest dla niego ok. Ciekawi mnie też z jakich powodów chce wywołać wojnę? Zwykła chęć władzy i kontroli nad wszystkim, czy jest w tym jakieś głębsze dno? I Cole chce w tym wszystkim uczestniczyć! Nowy świat, ech, żeby się czasem nie przeliczył.
    Ach, właśnie! Najbardziej jestem ciekawa, jaki konkretny talent ma nasz bohater. To musi być coś niesamowitego, skoro wszyscy to powtarzają i strasznie się nim interesują. Może to, że tak łatwo i szybko opanował strzelanie jest jakąś podpowiedzią? Na razie nie będę zgadywać, tylko poczekam na więcej informacji.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz.
      Barnes jest właśnie taką dziwną postacią. Nie chce śmierci ludzi, którzy kiedyś mogliby mu się przydać, ale jednocześnie musi wymusić posłuszeństwo swoich podwładnych.
      Cole zaczyna myśleć tak jak chcą tego inni. Stracił gdzieś po drodze swoją dawną osobowość i stał się zwykłą kukiełką.
      No, a co do jego talentu... To wyjdzie w przyszłym rozdziale z jego udziałem.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Kurczątko! Co tutaj się dzieje? Zostawić Cię na tydzień, a Tobie takie głupie pomysły do głowy przychodzą! Jak mogłaś sprawić, że Cole zaczął całkowicie pochwalać to, co się dzieje wokół niego? Przecież to jest niedorzeczne! Ci ludzi tak bardzo go skrzywdzili, zaserwowali mu niemałe dawki bólu, a on teraz im to całkowicie wybacza. Ba, on tego jakby w ogóle nie pamięta. Tak się zachowuje. Jest oszołomiony wszystkim, co się dzieje dookoła. Nie myśli racjonalnie! Co oni? Mózg mu wyprali, czy jak? Ja rozumiem, że po tym, co przeszedł, może być otępiały i w ogóle nie funkcjonować jak należy. Może nie stawiać oporu ze strachu przed tym, co się może wydarzyć, jeśli to zrobi, ale przecież to jest takie dziwne. On zdaje się byćzachwycony tym wszystkim, co go spotkało. Jakby to zawsze było jego życie. Jakby tego właśnie pragnął!
    I nawet tych, którzy jako jedyni zawsze mieli do niego szacunek i nie za bardzo zgadzali się z tym, co było mu robione, traktuje z góry. Rozumiem, że nie chce ich litości, ale czy aby na pewno? Może to, co zrobili mu Ci ludzie wypruło z niego wszystko, co najlepsze i teraz chłopak już sam nie wie, kim jest. Wszelkie zasady moralne, którymi niegdyś się kierował zostały jakby zepchnięte na drugi tor i przez to właśnie nie potrafi on ocenić poprawnie, z kim powinien przystawać, a od kogo powinien stronić. Bo z pewnością znajomość z Różowowłosą wyszłaby mu lepiej. Conor jest zbyt samolubny, egoistyczny i zapatrzony w siebie. Ten człowiek pilnuje tylko czubka własnego nosa, a inni są mu niepotrzebni i są „gorsi od niego”. Wiem, że za wszelką cenę będzie próbował zmienić Cole’a w coś takiego. Pozostaje jedynie nadzieja, że chłopak się opamięta, albo że w porę przyjdzie jakieś wybawienie. Choć znając Ciebie to nie mam na co liczyć, bo tak się nie stanie!
    Esh, Monia! Ty to potrafisz skomplikować sytuację, naprawdę! Po prostu czasami mam ochotę Cię gołymi rękami udusić! ( a wierz mi, zostawiłyby bardzo duże ślady na szyi – niestety taki mój defekt, którego – obok licznych wad – szczerze nienawidzę :( ) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, spróbuj zostawić mnie na dłużej, to zobaczysz jakie ja głupoty potrafię stworzyć ^^ Jak nie w tym opowiadaniu to w następnym. Chociaż niee... Chyba postaram się, aby następne było choć trochę normalniejsze :D
      Cole zmienił się na gorsze i zaczął wierzyć we wszystko, co mu się wmawia. Nie wie kim jest i kto jest jego wrogiem, a kto przyjacielem. Takie pranie mózgu, jak sama to napisałaś.
      Jak ty mnie dobrze znasz ^^ Cole zbyt szybko się nie opamięta z tego stanu. No, ale nie mówię, że w ogóle się tak nie stanie.
      Fakt, lubię komplikować sytuację :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Cole błagam przejrzyj na oczy! Oni próbują cię wykorzystać! Nie rób tego, co oni od ciebie wymagają! A więc Conor ty cholero! Przestań zmuszać tego biednego człowieka do tego, co chcesz. Boże nie lubię już tego człowieka. Dziwni mnie też fakt czemu Cole, choć nigdy nie strzelał, trafił w sam środek. A po tym jeszcze wygrał z Conorem. Czyżby to była jakąś część jego zdolności, czy po prostu on już wcześniej strzelał?
    Cieszy mnie jedna rzecz, coś tak zaczęłaś wyjaśniać. Choć mogło być tego więcej xd
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Cole zbyt szybko na oczy nie przejrzy, bo to byłoby zbyt proste. No, a Conor wcale tego nie ułatwi.
      Cole nie pamięta czy strzelał czy nie ;)
      A wyjaśnienia się pojawią znowu w następnym rozdziale.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Wygląda na to, że Cole doskonale radzi sobie w nowym towarzystwie i już zdążył zaakceptować swój dziwny stan. Teraz jest ślepo posłuszną marionetką gotową wykonywać rozkazy ludzi obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami. Jestem ciekawa jaki talent ukrywa chłopak, mimo iż nie pochwalam tego co się z nim teraz dzieje. Wciąż mam nikłą nadzieję, że Cole odzyska świadomość swoich czynów, ale wtedy może całkowicie się załamać. Nie zazdroszczę mu.
    Bardzo podoba mi się Twój nowy szablon. Świetnie pasuje do opowiadania i oddaje jego klimat. Poprzednik również wpadł mi w oko, ale ten posiada pewną dozę tajemniczości:)
    Jestem ciekawa dalszych losów bohaterów i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Tak, Cole zmienił się nie do poznania. Stał się kukiełką, banalnie łatwą do manipulowania. Co do jego zdolności, to wszystko się wyjaśni w następnym rozdziale z jego udziałem.
      Szablon też mi się podoba. Ginger ma do nich talent.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Po tym rozdziale przestałam rozumieć Cole'a.
    Wczesniej miał własne zasady, był pewny tego, co chciał osiągnąć. A teraz stał się marionetką, zabawką w rękach jakichś szemranych gnojków. A dlaczego go nie rozumiem? Bo odnoszę wrazenie, że mu w tym towarzystwie (pożal się Boże) się podoba. Dogaduje się, rozmawiaz nimi jakgdyby nigdy nic. I to mnie dobiło. Teraz posądzam Cole' o to, żema nierówno pod sufitem...

    Cóż, mam nadzieję, że się chłopak ogarnie, bo może być baaaardzo źle.

    Rozdział wyszedł Ci jak zawsze - cudnie.
    Na nowe opowiadanie też wpadnę, ale raczej jutro lub w weekend.

    Pozdrawiam!
    PS: Przepraszam, że komentuję z takim opóźnieniem, ale internet odmówił współpracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Cole wbrew sobie został zmieniony w coś całkowicie przeciwnego. W taką kukiełkę podatną na manipulację.
      Wmówiono mu, że jest dobrze, więc jest dobrze, bo dlaczego miałoby być inaczej?
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Noo, przynajmniej wiadomo, po co jest im potrzebny Cole. Ciekawe, tylko jaki on ma talent. Wydaje mi się, że zalicza się raczej do tych bardziej przydatnych. A może jest z nich najpotężniejszy? Tylko czy będzie chciał brać udział w tym wszystkim? Pewnie i tak nie będzie miał wyjścia. Jak to możliwe, że on tak dobrze strzela, skoro nigdy wcześniej nie próbował? Może to przez jego zdolności, bo normalnie to to raczej nie powinno tak być. Chyba, haha, nie znam się w sumie :D Ale przez przypadek nie trafiłby w sam środek. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Troszkę się wyjaśniło, ale wyjaśnień tych z rozdziału na rozdział będzie coraz więcej, bo już powoli zmierzam do końca.
      Cole może najpotężniejszy nie jest, a może właśnie i jest? Zależy jak na to patrzeć.
      Co do strzelania, to on sam nie pamięta czy już to kiedyś robił czy też nie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Witaj;)
    Jejku, znowu jestem opóźniona, przepraszam. Po prostu czuję, że zaczynam się wypalać. Myślę nawet nad dłuższą przerwą, ech...
    Rozdział naprawdę imponujący i aż szkoda, że nie ma więcej. Cole najwidoczniej wciąga się powoli w ten świat, co niezbyt dobrze wróży, przynajmniej tak mi się wydaje. Niezłe pranie mózgu mu urządzili... No i zaskoczyłaś mnie z tą bronią. Cole ma instynkt zabójcy poniekąd. Ciekawi mnie, jakim darem go obdarzyłaś;)
    Faktycznie pojawiło się nieco więcej informacji, ale tylko rozbudziłaś nimi moją ciekawość. Wojna? Dlaczego? Barnes jest bardziej zagadkowy niż mi się wydawało i bardzo inteligentny.
    Zaczyna się robić coraz ciekawiej, a i ewolucja Cole'a zmierza w niepokojącym kierunku. Ze zbuntowanego chłopaka stał sie marionetką, którą jakoś otrząsa jedynie adrenalina... Naprawdę jestem ciekawa, co z nim dalej sie stanie.
    No i masz cudny, nowy szablon. Te brązy naprawdę ładnie ze sobą współgrają;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam i dziękuję za komentarz!
      Ej, ty mnie nawet nie strasz! Ja tam bardzo lubię twoje opowiadanie, a ty myślisz o przerwie? Nieładnie ;)
      Cole się zdecydowanie wciągnął, ale to nie jego wina. On kompletnie nie rozumie o co tu naprawdę chodzi. Stał się taką kukiełką podatną na manipulacje. Wmówiono mu, że jest fajnie no to jest fajnie i już. Czemu miałoby być inaczej?
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  15. Bardzo, bardzo przepraszam, że jestem tak późno i nie było mnie pod poprzednim rozdziałem, ale wyłączyłam się na chwilę ze świata blogów.
    Właściwie to czuję niedosyt po fragmencie o Eris, ale pocieszam się, że za parę dni pewnie wstawisz ciąg dalszy. Zaciekawiło mnie, dlaczego dziewczyna nie czuje żadnych objawów nadchodzącej przemiany w wilka, przecież zima właściwie się zaczęła. A jeszcze parę dni wcześniej prawie przemieniła się publicznie. Trochę też się zdziwiłam, że siedzieli w lesie tylko cztery dni, wydawało się, że dłużej ;)
    Will rzeczywiście był jakiś taki mało willowaty, znaczy uciekł mu gdzieś humor. Zastanawiam się, jak on i Tom zostaną wmieszani w tę całą zadymę z Colem, bo chyba zostaną, prawda? ;>
    No, wreszcie wyjaśniło się coś więcej na temat organizacji. Nie będę się tutaj rozwodzić nad tym, jakiego świra mam na punkcie tajnych stowarzyszeń, ale: podoba mi się, i to bardzo. Podejrzewałam, że oni zbierają ludzi z nadnaturalnymi zdolnościami, ale ciekawe, jakie zadanie przygotowano dla Cole'a. Czy "zwykli" ludzie w organizacji nie lubią tylko jego, czy wszystkich posiadających wyjątkowe zdolności? I co jest nie tak z obecnym rządem, skoro Cole nagle zapragnął walczyć o lepszy świat?
    Następnym razem powinnam być już punktualnie, a na nowego bloga zajrzę jutro, bo zapowiada się świetnie ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać ;) Ja też gdzieniegdzie narobiłam sobie zaległości, bo w ostatnim tygodniu nie miałam czasu na udzielanie się na blogach.
      Nowy rozdział wstawię dzisiaj lub jutro. Zależy czy uda mi się go skończyć. Będzie Eris i trochę wyjaśnień. Może ktoś domyśli się czemu nie czuje nadchodzącej przemiany.
      Will jest zmartwiony całą sytuacją, dlatego był taki mało willowy xD A czy wraz z Tomem zostaną wmieszani w tą sprawę? W jakimś stopniu tak i to całkiem niedługo. Jakoś w 21 rozdziale lub później jeżeli się rozpiszę.
      Cole po prostu robi to, co mu się powie. Taki mały robocik lub kukiełka. Powiedziano mu, że będzie fajnie, to tak uważa i tyle. Nie ma w ogóle własnego zdania.
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń

Czytelnicy