wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 18




Eris


     Szliśmy dobre kilka godzin, pozwalając, aby dogonił nas zmrok, zanim znaleźliśmy się w okolicy domu. Zbyt wolno, zbyt wolno. Moja niecierpliwa natura cały czas mi to wypominała. Przypominała, że ucieczka zajęła znacznie mniej czasu, choć w sumie chyba nie powinnam tego nawet porównywać. W końcu wtedy biegliśmy całą trasę w szaleńczym tempie, nie zważając na nic, aby tylko uciec pogoni, a teraz wlekliśmy się powoli, zwłaszcza ze względu na pogarszający się stan Jamesa. Widziałam, że wciąż jest tylko gorzej i gorzej, natomiast poprawy nie było w ogóle widać. On się do tego nie chciał przyznać. Szedł z zaciętą miną, ale chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego kroki mimowolnie stały się drobniejsze i wolniejsze. Nie poganiałam go. Dostosowałam się do jego tempa, przyglądając się mu z niepokojem, gdy akurat nie patrzył w moją stronę, co nie zdarzało się często.
     Na początku, kiedy jeszcze nie było po nim widać zmęczenia, próbowałam iść za ciosem, pociągnąć go za język, aby dowiedzieć się czegoś więcej. On jednak nabrał wody w usta i zbywał mnie stwierdzeniem, że Jeremy wszystko mi wyjaśni. Akurat. Nieszczególnie w to wierzyłam, lecz nie naciskałam. Wkrótce po tym zaczęło źle się dziać. Gorączka powróciła, pociągając za sobą ogólną słabość oraz dreszcze. Chciałam zaproponować odpoczynek, ale wiedziałam, że i tak mnie nie posłucha. W kwestii upartości śmiało moglibyśmy ze sobą konkurować. Dlatego szliśmy dalej w ciszy, każde pogrążone we własnych rozważaniach. On starał się wyrównać oddech, aby tylko nie wzbudzić podejrzeń co do jego stanu, a ja zajęłam się obserwacją otoczenia. Niewiele mogłam dostrzec przez ciemność, która z minuty na minutę stawała się coraz bardziej nieprzenikniona. Ciemne kontury drzew, krzewów, kamieni. Nic niezwykłego, a zarazem bardzo niepokojące. Bo kto mógłby dać mi gwarancję, że za rogiem, tam gdzie wzrok już nie sięgał, nie czaił się uzbrojony po zęby przeciwnik? Nie wiedziałam czy, aby czasem niebezpieczny strzelec w tej chwili nie celuje we mnie ze swojej broni i tylko czeka na dogodną chwilę, aby pociągnąć za spust i odebrać mi życie, o które tak wytrwale walczyłam przez ostatnie dni. Zadrżałam, mimowolnie przyspieszając kroku. Jamie natychmiast to wychwycił, po czym posłał mi pytające spojrzenie, lecz pokręciłam głową, dając znać, że nie powinien przejmować się moimi dziwnymi stanami nerwowymi. Chyba zrozumiał, ale nie przestał się mi przyglądać. Wiedziałam, że w tym momencie mnie ocenia i wystawia swoją własną, pewnie bezbłędną, diagnozę.
     Zerknęłam w górę, próbując dostrzec coś ponad gęstymi koronami drzew oraz oszacować możliwą porę. Męczyło mnie bowiem, jak zareaguje Jeremy, gdy zobaczy nas na progu swego domu w środku nocy. Czy w ogóle zastaniemy go w środku? A jeżeli tak, to na pewno nie będzie pocieszony. Może każe nam się wynosić tam skąd przyszliśmy, aby dalej mnie chronić? Już teraz wiedziałam, że nie spełniłabym tego rozkazu. Nie pozwoliłabym, aby James się dla mnie narażał, a sama bałabym się znowu zaszyć się w tamtej kryjówce. Dziwne. Nigdy tak nie myślałam, przenigdy nie bałam się lasu. Od zawsze stanowił on mój drugi dom, najbezpieczniejszy azyl. Teraz napawał mnie wyłącznie lękiem. Czemu się to tak nagle zmieniło? Nie wiedziałam.
- Zobacz, pada śnieg. - James również patrzył w niebo, na którym nawet blady księżyc nie potrafił przebić się przez grube warstwy chmur. Dopiero jego uwaga, uzmysłowiła mi obecność białych, puszystych płatków, lawirujących w powietrzu i opadających na zmarzniętą ziemię. Pozostawały na niej dłużej. Musiało być już zatem dużo zimniej, niż mi się wcześniej wydawało.
- Nie chcesz się chyba teraz przemienić? - spytałam podejrzliwie. - Nie będę za tobą biegać po lesie z wielką siatką czy zakładać pułapki. Z łaski swojej zmień się we włochatą bestię, gdy Jeremy już obejrzy twoją rękę.
     Chłopak zaśmiał się, kręcąc głową w rozbawieniu. Ja sama nie widziałam w tym nic śmiesznego. Naprawdę nie miałam zamiaru poświęcać swojego czasu na próby schwytania zranionego, nieufnego wilka, a pewnie byłabym do tego zmuszona.
- Nie, to jeszcze nie pora, choć przemiana zbliża się wielkimi krokami - odpowiedział z pewnym wahaniem. - Nie czujesz tego?
     Zaprzeczyłam. Nie czułam kompletnie nic, choć pewnie powinnam. Od początku astronomicznej zimy dzielił nas zaledwie jeden dzień. Jeżeli dodamy do tego mroźną, minusową temperaturę, powinnam wręcz walczyć ze sobą, aby nie przeobrazić się w wilka. Próbowałam odnaleźć w sobie chociaż szczątki wilczego instynktu, ale natrafiłam na pustkę. Zaniepokoiło mnie to.
Ojej, a co to się stało, skarbie? Szukasz czegoś? Czegoś ci brakuje? - odezwał się irytujący głosik w mojej głowie, o którym zdążyłam już zapomnieć, bo milczał przez ostatnie godziny. - Ciekawe, ile czasu zajmie ci zrozumienie, co to takiego i jaka jest tego przyczyna. Nie jesteś przecież zbyt błyskotliwą osobą. Ale spokojnie! Mamy czas, dużo czasu. 
- To jeszcze o niczym nie świadczy. Nie musisz się martwić - próbował bagatelizować sprawę James, chociaż sam nie wyglądał na całkiem spokojnego. Gdyby rzeczywiście było tak jak twierdził, nie kłamałby. A to, że kłamał było dla mnie jasne jak słońce. Potrafiłam bezbłędnie stwierdzić, gdy nie mówił prawdy i nawet nie chodziło tu o to, że znałam go jak nikt inny. Każdy mógłby domyślić się, że chłopak coś kręci, bo gdy mijał się z prawdą, śmiesznie mrużył oczy. To właśnie one go zdradzały. Ciekawe czy był tego świadom.
- Poczekaj tutaj - polecił, gdy zza drzew wreszcie zaczęły prześwitywać białe ściany budynku. Skinęłam głową, nie zamierzając spełnić rozkazu. On uważnie mi się przyjrzał i westchnął, jakby odczytując moje zamiary. - Eris, to ważne. Muszę wiedzieć, że mnie posłuchasz. Inaczej zabieram cię z powrotem do lasu, nawet jeżeli musiałbym zrobić to wbrew twojej woli.
     Wątpiłam czy miałby na to siłę, ale nie chciałam go denerwować. Po prostu posłałam mu złowrogie spojrzenie, które powinno utwierdzić go w przekonaniu, że zrobię, co tam sobie tylko zechce i opadłam na zmarzniętą ziemię z jękiem protestu. Chłopak posłał mi zadowolony uśmiech, po czym zniknął między drzewami, ostrzegając przedtem, że mam się nie ruszać, a on zaraz po mnie wróci, jeżeli  tylko wszystko będzie w porządku. Śmieszne, nawet przez krótką chwilę miałam zamiar go posłuchać, lecz zrezygnowałam z tego pomysłu, gdy tylko chłopak zniknął mi z oczu. Jednym, zwinnym ruchem poderwałam się z trawy, otrzepałam zeschnięte liście, które uczepiły się mojego ubrania, i ruszyłam jego śladem, próbując stać się niezauważalna. Gdy byłam już całkiem blisko, przykucnęłam za rozłożystym krzakiem dzikiej róży i obserwowałam jego poczynania.
     James stanął przy głównym wejściu, tylko po to, by zapukać do drzwi. Jeremy nigdy ich nie zamykał i wielokrotnie mu powtarzał, że jako przyjaciel rodziny, nie musi prosić się o zgodę na wejście do środka, ale Jamie nie potrafił lub po prostu nie chciał skorzystać z tej propozycji. Dobre maniery mu na to nie pozwalały, czym zwykle ogromnie mnie bawił. Tym razem po prostu denerwował, bo była to zwykła strata tak cennego czasu. Na szczęście Jeremy zbyt długo nie zwlekał z powitaniem nocnych gości. Po kilku sekundach światło na korytarzu rozbłysło, a w progu pojawił się mój opiekun. Jego widok przyjęłam z wielką ulgą. Mężczyzna w ogóle się nie zmienił, ale to akurat nie powinno mnie specjalnie dziwić. Przecież nie było mnie w domu jedynie cztery dni. Sama nie wiedziałam czego tak naprawdę się spodziewałam. Może, że powita nas siwy dziadunio, wymachujący wściekle dębową laską? Tym czasem ujrzałam młodego bruneta o ciepłych, brązowych oczach, ubranego w czerwoną, flanelową koszulę i stare, wyprane jeansy. Nie wydawał się być bardzo zaskoczony widokiem Jamesa. Nie był też zdenerwowany, czym chyba najbardziej się martwiłam. On po prostu zmierzył chłopaka badawczym wzrokiem, a potem szybko przeniósł go prosto na mnie, jakby gęste gałęzie dzikiej, rozłożystej róży nie stanowiły żadnego schronienia.
- Kiedy kazałem ci ją ukryć, nie chodziło mi o tak oczywistą kryjówkę - mruknął i przywołał mnie do siebie krótkim gestem.




Tom

     Przykleiłem do słupa kolejny plakat, z którego łypała na mnie podobizna mojego młodszego brata. Nie wiedziałem dlaczego w ogóle to robię, czemu tak bardzo przejmuję się jego zniknięciem. W końcu w przeszłości już mu się to wielokrotnie zdarzało. No może nie na tak długi czas, ale z nim nigdy nic nie było wiadome. Często wychodził z domu w nerwach po kolejnej kłótni, którą sam sprowokował i zaszywał się gdzieś na długie godziny, a potem wracał. Zawsze. Tym razem było jednak inaczej. Złe  przeczucie nie dawało mi spokoju nawet na krótką chwilę, wyobraźnia z każdą uciekającą minutą podsuwała coraz okropniejsze obrazy. Zgrzytałem zębami, próbując wyzbyć się ich z głowy.
- Trzymaj. - Spojrzałem na Willa, gdy ten szturchnął mnie w ramię plikiem kolejnych, świeżo wydrukowanych zdjęć. Jako jedyny zgodził się pomóc mi w bezsensownej misji zanieczyszczając miasta ulotkami, na które nawet nikt nie zwracał uwagi. Miałem wręcz wrażenie, że większość mieszkańców poznało już możliwości Cole'a i dziwią się, że wciąż go szukamy. Ja nie zamierzałem tak łatwo z niego rezygnować, nieważne jakim człowiekiem był do tej pory. Tylko on pozostał mi na tym całym zakichanym świecie. - No weź, zaraz mi ręka odpadnie.
     Kiedy wreszcie przyjąłem plik kartek, chłopak westchnął i zaczął nerwowo przestępować z nogi na nogę. Nigdy nie był zbyt cierpliwy, ale dziś zachowywał się jakby większość energii po prostu z niego  gdzieś uciekła. Miał poważne, zamyślone spojrzenie, które świadczyło o tym, że wciąż rozpatruje tą sprawę od nowa. Wcale mu się nie dziwiłem. Sam nie mogłem się powstrzymać od analizowania każdego słowa, które wypowiedział w tamtym czasie Cole. W końcu to już cztery dni, gdy rozpłynął się w powietrzu bez śladu. Cztery długie dni bez jakiegokolwiek znaku z jego strony, za to z rozbrzmiewającym co chwila dzwonkiem telefonu. Ojciec wciąż nie dawał za wygraną. Usilnie próbował nawiązać ze mną kontakt i początkowo mu się to udawało. Naiwnie liczyłem, że ma może jakieś informacje o Cole'u, ale gdy w końcu wyszło na jaw, że wie jeszcze mniej ode mnie, przestałem odbierać. Nie znaczyło to jednak, że on odpuścił. Uparcie nie chciał przyjąć do wiadomości tego, że nie chcę odbudowywać wcześniejszej relacji i domagał się informacji o tym, jak sobie radzimy. Gdy przypadkiem wymsknęło mi się, iż Cole od kilku dni nie pojawia się w domu, mogłem na dobre pożegnać się ze świętym spokojem. Mężczyzna stał się jeszcze bardziej natarczywy, a ja zmuszony zostałem wyciszyć telefon.
- Jak myślisz, gdzie on jest? - Przestałem liczyć, ile razy Will zadał już to pytanie. Czy on myślał, że to wszystko przyspieszy? Że Cole nagle się pojawi przed nami z tym swoim pyszałkowatym uśmieszkiem, jakby nigdy nie zniknął? Nie miałem jednak ochoty pozbawiać go ostatniej nadziei. Sam korzystałem z niej, gdy tylko mogłem, jakby była jedyną deską ratunku.
- Nie wiem, może zabalował na imprezie i... Albo poznał kogoś nowego, a potem... - Kolejne domysły wydawały mi się jeszcze bardziej niewiarygodne od poprzednich. Cole był bezmyślny, ale nie aż tak. W końcu się poddałem. - Nie, nie mam pojęcia, co ten idiota znowu wymyślił. Jak tylko dorwę go w swoje ręce, to pożałuje, że w ogóle wpadł na ten genialny pomysł.
- Też się o niego martwię - mruknął cicho, odgarniając z oczu jasną grzywkę, którą przyprószył biały, puszysty śnieg. - Chodź, nie ma sensu, abyśmy tu tak stali. Zaraz nas zasypie i tyle będzie z tego pożytku.
     Od kiedy Will stał się poważnym, rozsądnym człowiekiem? Nigdy taki nie był i to chyba jeszcze bardziej mnie martwiło. Przecież ludzie nie zmieniają się tak nagle! Chyba, że uznają walkę za przegraną, a na to mu nie pozwalałem.
- No chodź. Juliette zaprasza cię dzisiaj do nas na kolację. - Nie miałem na to ochoty, choć dziewczyna Willa była naprawdę sympatyczna i zdążyłem już ją polubić. Wieczór planowałem spędzić w samotności. Chłopak chyba dostrzegł moją zniechęconą minę, bo westchnął teatralnie i szturchnął mnie porozumiewawczo w ramię. - Chyba nie chcesz, aby się śmiertelnie na ciebie obraziła? Dobra, po prostu uwierz mi na słowo, że tego nie chcesz. Rudzielec może nie sprawia takiego wrażenia, ale w gniewie jest piekielnie niebezpieczny.
     Uśmiechnąłem się, nie mogąc się powstrzymać. Jednak nie wszystko uległo zmianie, tak jak się tego obawiałem. Skoro Willa wciąż trzymały się żarciki, w końcu wszelkie problemy musiały znaleźć swoje rozwiązanie. Innej możliwości nie było.



Nudny ten rozdział i jakiś krótki, ale niezaprzeczalnie potrzebny, bo od następnego akcja znowu ruszy do przodu. I w sumie tylko tyle mam mu do zarzucenia. Progres? Niewielki, ale jest i cieszy ^^ A tak z innej beczki może znalazłaby się jakaś dobra duszyczka, która poratowałaby mnie nowym szablonem? Stary jest cudny i nadal mi się bardzo podoba, ale jakaś wiosenno/letnia zmiana by się niewątpliwie przydała. Ja zdolności nie mam, aby coś samemu stworzyć, choć wizję w głowie mam, a jak ktoś by umiał i wybitnie by mu się nudziło lub może znacie kogoś takiego... No to byłabym ogromnie wdzięczna, dlatego proszę o kontakt :)

Edit. Wycofuję prośbę o szablon. Nowe, wspaniałe cudo jest autorstwa niezastąpionej Ginger, która zgodziła się go dla mnie wykonać. Jeszcze raz wielkie dzięki, kochana! 

I mam dla was jeszcze jednego news'a. Otóż założyłam nowego bloga - tak, wiem to kompletne szaleństwo, ale jeżeli ktoś byłby ciekawy to gorąco zapraszam TUTAJ.


36 komentarzy:

  1. A mi się rozdział podobał ^^. Fakt, akcji dużo nie było, ale nie było też nudno. Takie momenty przejściowe są potrzebne, zanim przejdzie się do konkretów, bo trzeba pewne rzeczy bardziej spokojnie powyjaśniać, a nie tylko gnać ;).
    Może nie po kolei trochę, ale od porwania Cole'a minęły dopiero cztery dni? Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że on jest tam wiele tygodni już, dlatego się nieco zdziwiłam w tym rozdziale, heh. Bo tak go opisywałaś w tej piwnicy, jakby tam siedział bardzo długo ^^.
    No ale dobrze, że go szukają. Spodziewałam się, że chyba tylko Will oraz Tom będą się nim interesować i go szukać. Chłopak nie jest zbyt lubiany przez otoczenie.
    Hah, spodziewałam się, że Eris nie będzie potulnie czekać w krzakach, jak jej przykazano, a zaraz zechce wpakować się za Jamesem. Postępuje lekkomyślnie, ale lubię ją za to, że nie jest potulna, a ma niezły charakterek i postępuje tak, jak sama uważa za słuszne. Zapewne niecierpliwi to Jamesa, który chce dla niej jak najlepiej, nie myśląc przy tym o sobie. Naprawdę dobry z niego przyjaciel, a Eris nie zawsze potrafi to docenić.
    Bardzo rozbawił mnie ten fragment o ganianiu przemienionego Jamesa z siatką po lesie ^^. Jak próbowałam sobie to zwizuwalizować, to aż parsknęłam śmiechem ;P.
    Wgl, ciekawa jestem, co tam się jeszcze wydarzy... Zastanawia mnie co dalej z Cole'm i jaką rolę w tym odegra Eris, bo skoro poruszasz głównie ich perspektywy, zapewne ich drogi prędzej czy później jakoś się przetną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      No właśnie wydawało mi się, że zanudzę was przez ten brak jakiejkolwiek akcji, choć jest on niewątpliwie potrzebny.
      Tak od porwania minęły cztery dni. Wiem, że to trochę nierealne czy dziwne, ale tyle musiało być. Później wyjdzie na jaw, dlaczego :)
      Tom i Will nie mogliby tak zwyczajnie odpuścić i niech się dzieje, co chce. Cole jest nieznośny, ale w końcu im na nim zależy.
      Do Eris posłuszne wykonywanie polecań w ogóle nie pasuje :) Jest niecierpliwa i wszystko lubi robić po swojemu, co często sprowadzi na nią jeszcze kłopoty. James jest najlepszym przyjacielem jakiego mogłaby sobie w takiej sytuacji wymarzyć, ale faktycznie często tego nie docenia. A i chłopak próbuje zmieniać to co ich łączy w coś zupełnie innego, co dziewczynie absolutnie się nie podoba.
      Drogi Cole'a i Eris faktycznie się przetną i to nawet szybciej niż myślisz ^^
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. To, że mało się dzieje nie oznacza jeszcze, że rozdział nie nadaje się do czytania:) Zastanawiałam się właśnie kiedy pojawią się starzy bohaterowie - Will oraz Tom. Niewątpliwie przyjaciele Cole'a się o niego martwią i słusznie. Chłopak wpadł w poważne tarapaty i chyba tylko cud może go teraz uratować. Boję się co się stanie, gdy ta cała tajna organizacja zdecyduje się na wypuszczenie bohatera po to, aby siał zniszczenie. Coś mi się wydaje, że Eris mocno przez nich oberwie. Ciekawe czemu dziewczyna nie czuje zbliżającej się przemiany? Czyżby coś ją z tego wyleczyło? Hm... a to zagadka. Mam nadzieję, że teraz, gdy dotarła do Jeremiego, dowie się więcej na temat zagrażającego jej bezpieczeństwa i wspólnie ze swoimi przyjaciółmi opracują jakiś plan działania.
    Znów nie mogę oderwać myśli od tego, co może się tutaj wydarzyć. Czekam na następną notkę i pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja jednak gustuję w akcji i bałam się czy nie zaśniecie przy tak nudnym rozdziale. No, ale cieszę się, że tak jednak się nie stało, a notka się podobała.
      Eris wiele na tym ucierpi, tyle mogę chyba zdradzić. Nie będzie miało wesoło. A to dlaczego nasza bohaterka nie czuła przemiany... No to też wyjdzie na jaw całkiem niedługo. To, że dotarła do opiekuna na pewno przyniesie więcej informacji.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Witaj;)
    Nie masz czego zarzucać rozdziałowi, mnie się podobał. Przecież opowiadanie to nie tylko akcja, prawda? A tutaj bardzo ładnie zarysowałaś dalszy jej przebieg i poruszyłaś kilka wątków, które mnie zaintrygowały. Eris ma naprawdę niezły temperamencik, ale jednocześnie ujmuje jej dbanie o przyjaciół. Jestem ciekawa jak cechy charakteru Eris pogodzisz z ową boginką, która do miłych raczej nie należała. No i ciekawa jestem oczywiście, jak przebiegnie rozmowa z Jeremym. Nie spodziewałam się, że on jest taki młody. Tu mnie zaskoczyłaś;)
    No i co z przemianą Eris. zdaje się, że wcale nie odczuwa takiej potrzeby. Czyżby to coś oznaczało?
    No i ciekawy pomysł z dodaniem narracji z perspektywy Toma. Mimo wszystko jednak martwi się o Cole'a i nic dziwnego. Dobre ma przeczucia...
    Co mogę dodać? Rozdział spokojny, ale nie nudny. Bardzo ładnie łączy jedną część opowiadania z kolejną. Opisy świetne po prostu, uwielbiam je;) Już nie mogę się doczekać NN. pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :)
      No niby masz rację, ale zdecydowanie wolę akcję, niż takie spokojne, pozbawione akcji rozdziały. Nie mniej jednak było to potrzebne dla dalszego rozwoju wypadków.
      Eris temperamentu nie można odmówić. Jest niecierpliwa i samodzielna. Nie lubi też jak ktoś wydaje jej rozkazy. To jest prawdziwa Eris, ale rozbudzenie niezwykłych zdolności wiele skomplikuje i pozmienia w jej życiu.
      Jeremy może nie jest baardzo młody, ale do najstarszych ludzi też nie należy ;)
      Do przemiany Eris jeszcze wrócę w kolejnym rozdziale z jej udziałem.
      Bardzo ci dziękuję za tak miły komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  4. Will!!! Malo go było, ale zawsze coś i już mi się morda szczerzy :D Kocham go ;) Jak zawsze był cudowny, ale widać, że się martwi. Zresztą nic dziwnego. Bo ile Cole'a już nie ma? Z tydzień, dłużej, nie? Może powinni zgłosić to na policję? oczywiście, wiadomo, że to nic nie da, ale na ich miejscu ja bym tak postąpiła.
    No i Eris. O co chodzi z tym kolesiem co ich przywitał jak wrocili do domu? Wydaje mi się czy on i James wiedzą coś, czego nie wie Eris? No nieładnie tak ukrywać jakieś ważne rzeczy przed dziewczyną. I martwi mnie fakt, że nie czuje w ogóle potrzeby przemiany. To na pewno nie jest normalne, jeestem też pewna, że jeszcze do tego nieraz nawiążesz i Eris nieźle się dostanie, prawda? :D
    czekam niecierpliwie na kolejny, a jak mnie znowu nie poinformujesz ... to nie będzie tak miło :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, wybacz! Po prostu wiedziałam, że kogoś zapomniałam poinformować, ale tak już jest jak młodszy brat stoi nad tobą i jęczy o podwózkę do kolegi. W ramach rekompensaty następnym razem pierwsza dowiesz się o nowym rozdziale, może być? ^^
      Will był, przecież obiecałam, a z resztą sama się za nim trochę stęskniłam. Nasz wesołek trochę się zmartwił, ale ma ku temu wyraźne powody. Cole nie ma trochę krócej niż tydzień, ale i tak zbyt długo. Jeszcze nigdy na tyle nie znikał. Chłopcy powinni zgłosić to na policję i pewnie to zrobią, jeżeli dalej nic się nie dowiedzą.
      Eris i Jamesa powitał Jeremy. Oczywiście wie znacznie więcej od dziewczyny, ale wcale nie kwapi się, aby podzielić się z nią tą wiedzą.
      Co do przemiany to wrócę do niej w kolejnych rozdziałach.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. No jasne,że to był Jeremy ... ale ze mnie tępa dzida :D Wybacz, czasem pozwalam mózgowi zrobić przerwę ^^
      Ej! podwózkę? To ty masz już prawko? Osz ty gnido, jak tam można, przecież jesteś w moim wieku, nie? Ja się jeszcze nawet na wykłady nie zapisałam, a ta już zdała. No co za świat ^^
      Dobra, kończę, bo zaczynam pieprzyć ;) Trzymaj się,czekam na następny :D

      Usuń
    3. Nie, nie :) Prawko na auto przy dobrych wiatrach będę mieć w grudniu dopiero. No, ale na motorze już zasuwam i młody bez skrupułów to wykorzystuje :)

      Usuń
    4. aaaa to przepraszam :D zasuwaj w takim razie, ale ostrożnie :D
      P.S. Bardzo fajny szablon ;)

      Usuń
    5. A nie masz za co przepraszać! Bo przecież skąd mogłaś wiedzieć :)
      Ja zawsze podróżuję bezpiecznie. Przecież całe życie mam przed sobą, hah.
      A szablon też mi się bardzo podoba ^^ Ginger to ma prawdziwy talent do grafiki.

      Usuń
  5. Komentarz może byc wybrakowany i nieskładny, ale to dlatego, że czytałam dużo wcześniej w międzyczasie rozwiązywania arkuszy maturalnych z matematyki. Zaszczyt Cię więc spotkał, że się oderwałam. W końcu tak kocham matematyczkę <3 Bądź wdzięczna za to wyróżnienie! :D
    Ale bądźmy poważni... Może i nie było dużo akcji, ale już Ci kiedyś pisałam, że u Ciebie nawet jakbyś pisała o ołówku, to byłoby bardzo dobre! Bo wykonanie jest naprawdę niebanalne i wręcz potrafi zadziwić oraz poniekąd zainspirować człowieczka tak szarego, jak i ja. ;D Więc nie ma się co przejmować, bo nie zawsze akcja zachwyca, a właśnie takie zwykłe rozdziały. One zazwyczaj koncentrują w sobie o wiele bardziej znaczącą treść. Można wniknąć wgłąb myśli bohaterów, co jest bardzo dobre i wręcz pożądane! Więc don't worry! Everything will be alright!
    W ogóle cieszę się, że pozwoliłaś na trochę pobyć z Tomem. Uważam, że świetny chłopaczyna z niego, więc jak dla mnie mógłby pokazywać się częściej, ale... Tak, te głupie "ale" zawsze! Ale tylko i wyłącznie wtedy, gdyby nie cierpiała na tym obecność Cole'a! Bo ja go kocham po prostu! Kocham go! Więc w dwóch słowach: masz przechlapane! Bo jak ja się przyzwyczaję, to potem potępiam, jeśli uśmierci się fajnego bohatera. A nie chcę nic mówić, ale właśnie tak zrobiłaś z Neidem -.- Za co do tej pory Ci nie wybaczyłam i bez obaw, nie zamierzam wybaczyć! Jak mogłaś mi go odebrać :(( Nienawidzę Cię!
    Zaraz moje wywody przyjmą formę groźby, więc lepiej się już przymknę, co czasami jest u mnie pożądane, a niestety nie często się zdarza ;d
    No więc mi tam się podobało i czekam z niecierpliwością na następny rozdział, bo normalnie... Ciekawi mnie, co takiego dzieje się temu Jamesowi. Musi to być coś naprawdę bardzo, bardzo niedobrego, skoro stan chłopaka stale się pogarsza. Mam nadzieję, że wszystko będzie z nim dobrze, ale znając Ciebie to jeszcze go uśmiercisz. Tylko, że wtedy Twoje opowiadanie przemieni się w jakąś rzeź, czy coś, bo, kurcze, Ty jesteś zdolna do wymordowania wszystkich bohaterów, no! ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ci dziękuję za miły komentarz ^^
      Ej, to ciebie matura za tydzień czeka? Powodzenia, kochana! I oczywiście jestem ci bardzo wdzięczna za to, że znalazłaś czas, aby tutaj do mnie zajrzeć w międzyczasie :)
      Tom jest dobrym człowiekiem, którego los pokarał tak nieznośnym, kłopotliwym bratem ;) Mimo wszystko nie potrafiłby się od niego odwrócić.
      Ale skąd pomysł, że ja Cole'a chcę uśmiercić? ^^ Wcale mi to przez myśl nie przeszło! Wyżyłam się na Neidzie to Cole jest względnie bezpieczny póki co. O Jamesie tego samego powiedzieć nie mogę, ale polubiłam go, więc jeszcze raz rozważę tą opcję.
      A żebyś wiedziała, że mam zamiłowanie do pozbywania się bohaterów. Kiedyś pisałam opowiadanie, gdzie przeżyła tylko jedna, drugoplanowa postać, więc twoje obawy się w pełni uzasadnione, haha xD
      Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dużo szczęścia przy pisaniu matury :)

      Usuń
  6. Cóż powiem Ci, powiem Ci, że się boję normalnie się Ciebie boję!
    A jak Ty uśmiercisz Jamesa? Przecież on ma już długo te cholerne zakażenie...
    Błagam nie rób tego, bo to będzie straszne, a ja zostanę wdową, eee... po raz enty...chyba xd
    Ale nie serio, na poważnie, bardzo proszę :)
    O, a Willa to już się nawet nie waż tykać. Zrobisz jeszcze jakąś akcję ratunkową Cole'a, a Will jako dobry przyjaciel zostanie zabity na polu walki xd
    Ci powiem, że właśnie miałam taki durny sen! Czytałam sobie ten rozdział przed drugą w nocy, a później mi się śniło, że Willa zagryzł wilk xd Boski sen, nie?
    Z Eris może i nie było dużo akcji, ale nie powiem... Interesującą by to wyglądało gdyby zachrzaniała za Jamesem po lesie :)
    Czekam, cały czas czekam jak i kiedy losy Eris i Cole'a połączą się. Bo chyba masz taki zamiar, co?
    Czekam na nexta (błagam nie rób im nic), życzę weny i pozdrawiam ^^
    PS. Co do twojej prośby z szablonami, to może tu byś coś znalazła, w galerii, bo na razie nie można zamawiać :)
    christelowa-graficiarnia.blogspot.com
    PS2. Nie wiem czy Naomi informowała, ale pojawił się u nas pierwszy rozdział :D
    without-you-on-my-mind.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      No to dobrze, że się mnie boisz. Twoje obawy są w pełni uzasadnione, haha. Nie no taki żarcik.
      Jeszcze nie przemyślałam tak dokładniej co zrobię z Jamesem, ale trochę niepewności dobrze wam zrobi xD
      Will jest chyba najbezpieczniejszy z tych moich biednych bohaterów. Nie miałabym serca się go pozbywać. Sen to faktycznie miałaś boski i możesz sobie z Colem rękę podać, bo i on doświadczył tej niemiłej wizji w którymś z poprzednich rozdziałów.
      Losy Eris i Cole'a się połączą i to szybciej niż myślisz ^^
      Natomiast szablon już zgodziła się wykonać Ginger, więc prośba jest nieważna, ale dziękuję ci za chęci.
      Oczywiście wpadnę na nowy rozdział :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Krótko! Krótko! Krótko! Zdecydowanie chciałabym więcej! Nie jestem zaspokojona, chyba zwyczajnie potrzebuję większej dawki tekstu od ciebie - powoli się uzależniam xD Nie oznacza to jednak, że rozdział mi się nie podoba. Faktem jest, że to dosyć spokojna notka, ale... No właśnie! Zastanawia mnie, kim jest ten cały Jeremy? Chyba po raz pierwszy napisałaś o nim, gdy jest z nim osobista styczność, a nie jakieś wspomnienia, czy rozmowy o tym mężczyźnie i tak szczerze powiedziawszy już tym jednym zdaniem, gestem mnie zaintrygował. W końcu udało mu się wypatrzeć Eris wśród krzaków, a nie sądzę, by ukrywała się za nimi tak lekkomyślnie, aby ktokolwiek mógł ją zauważyć. Jestem ciekawa zatem, co się dalej stanie? Czego uda się dowiedzieć dziewczynie? No i oczywiście, dlaczego nie wyczuwa zbliżającej się przemiany w wilka? Poza tym naprawdę minęły tylko cztery dni? Mi się wydawało, że znacznie więcej, szczególnie biorąc pod uwagę to, do jakiego stanu w ciągu tych kilku dni został doprowadzony Cole. A więc jednak Tom i Will go szukają? Mam takie jakieś wrażenie, że ich działania są daremne. W końcu, kto mógł zobaczyć zamkniętego w ukryciu chłopaka? No oprócz przebywających w "organizacji" ludzi, ale od nich nie liczyłabym na żaden odzew. Cóż ja chcę już więcej. Wiem, wiem nie można mieć wszystkiego, ale ja po prostu chcę i nic na to nie poradzę... Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      A no wiem, że tym razem się nie spisałam, jeżeli chodzi o długość rozdziału. Na swoją obronę mogę tylko dodać, że znacznie lepiej wychodzą mi notki z udziałem Cole'a. Dlatego mam nadzieję, że następny rozdział będzie dłuższy.
      Tak, Jeremy pojawił się po raz pierwszy w tym opowiadaniu osobiście. Do tej pory krążyły o nim legendy ;) I cieszę się, że udało mi się cię tą postacią zaintrygować.
      Czego dziewczynie uda się od niego dowiedzieć? No tego nie zdradzam. Wyjdzie na jaw w kolejnych rozdziałach. To samo tyczy się przemiany Eris w wilka.
      Tom i Will chyba nie umieliby tak po prostu zapomnieć o Cole'u i stwierdzić, że to jego życie niech robi, co chce. Dlatego go szukają. Poszukiwania większych skutków nie odniosą, ale... No dobra, milknę, co by zbyt dużo nie powiedzieć.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Widzę, że nie tylko ja dzisiaj zmieniam wygląd bloga. Muszę ci powiedzieć, że masz po prostu śliczny szablon i gdy tak na niego patrzę to chyba nawet bardziej mi się podoba niż poprzedni :)
      Ja też mam nadzieję, że następny rozdział u ciebie będzie dłuższy i zdecydowanie go wyczekuję!
      A więc jednak się nie pomyliłam i Jeremy naprawdę pojawił się po raz pierwszy. Tyle się o nim słyszało, a raczej czytało, a on zaszczyca czytelników swoją osobą dopiero w 18 rozdziale. Nieźle się skrywał. Ciekawe tylko, co poza swoją osobą jeszcze ukrywa? Ciekawe w którym rozdziale będzie ta jego rozmowa z Eris... Cóż muszę czekać :)

      Usuń
    3. PS: Zaraz po twoim komentarzu zlikwidowałam problemy ze Spamownikiem. Od teraz powinien już on u mnie działać :)

      Usuń
  8. Rozdział spokojny, ale czasem takie są potrzebne. W końcu akcja nie może się dziać non stop. Bardzo mi się podobało, jak opisałaś wędrówkę Eris i Jamesa... Czułam się, jakby ja również tam była (; Jestem ciekawa, co ich spotka u Jeremiego, ogólnie zaintrygował mnie bardzo ten bohater (;
    Mówiłam Ci już, że uwielbiam Willa? Ale w sumie co się dziwić, wszyscy go uwielbiają. Jego się nie da nie lubić ^^ Miał w tym rozdziale natchnienie do bycia poważnym, ale na szczęście tylko przez chwilę :P Jemu po prostu nie pasuje bycie poważnym xD
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, no i przepiękny szablon (; Widać w nim rękę Ginger... Ona ma dar do robienia ślicznych szablonów. Mi też robiła i to było tak, jakby czytała mi w myślach - zrobiła dokładnie taki, jaki chciałam :D

      Usuń
    2. Dziękuję ci :)
      Spokojne rozdziały są niewątpliwie potrzebne, ale ja lubię jak dużo się w opowiadaniu dzieje, może dlatego jestem niezadowolona ;)
      Ja też uwielbiam Willa. To taki pozytywny, wesoły bohater, którego chyba faktycznie nie da się nie lubić.
      A szablon też mi się bardzo podoba. Ginger ma wielki, niezaprzeczalny talent graficzny ^^ Wszystkie jej prace są cudne.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  9. Widzę, że znów dopadła cię wena;) oby tak dalej!
    Czyli jednak James zgodził się zaprowadzić Eris do Jrmiego. Ten fakt trochę mnie zdziwił, ale to dobrze. Może w końcu dowiemy się czegoś więcej. Trochę zdziwił też mnie fakt o tym, że Eris nie czyje swojego wewnętrznego wilka. Czyżby go straciła? Albo... W sumie to nie wiem xd
    W tym wszystkim szkoda mi Toma i Willa. Szukają Cola tak zawzięcie, choć sami pewnie stracili już nadzieję, że go znajdą. Dziwni mnie też trochę zachowanie ojca chłopaków. Czemu sobie tak nagle o nich przypomniał? I to jeszcze w czasie gdy tyle się dzieje. Dziwne.
    Powiem ci, że ten nowy szablon jest po prostu przepiękny*.* taki klimatycznych i wg. Na nowego bloga zajrzę niebawem;)
    Pozdrawiam;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Fakt, wena ostatnio dopisywała i mam nadzieję, że szybko mnie nie opuści, bo mam trochę wolnego i żal byłby z tego nie skorzystać ^^
      Na pewno dowiecie się czegoś więcej zarówno od Jeremy'ego jak i o ojcu chłopców. Muszę w końcu zmierzać pomalutku do końca.
      Nowy szablon również bardzo mi się podoba ^^ Ma coś takiego w sobie... No, ale to zasługa Ginger!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Tak też myślałam, że rozdział poświęcony będzie głównie Eris, ale mimo to poczułam lekki zawód, że to jednak nie kontynuacja perspektywy Cole'a, która mnie ostatnio bardzo wciągnęła.
    Ale przynajmniej pocieszyło mnie to, że Eris i James jednak wyszli z ukrycia i udali się do Jermyego. Mam nadzieję, że on poradzi coś na ranę tego drugiego i rozjaśni te wszystkie niedopowiedzenia w przypadku dziewczyny. Ale pewnie na wiele jak zwykle nie ma co liczyć ;)
    Chyba w samą porę z tego lasu się wydostali skoro robi się coraz zimniej i przemiana zbliża się wielkimi krokami.
    A Eris za tym krzakiem musiała wyglądać bosko i nawet się nie zdziwiłam, że nie posłuchała Jamesa ;)
    Żal mi Toma i Willa. Tak bardzo martwią się o Cole i nie wiedzą nawet, że tym razem naprawdę stało się coś złego i chłopak po prostu nie może ich o wszystkim poinformować.
    Ech, i znów pojawiła się wzmianka o ojcu. Zastanawiam się, czy on ma jakiś związek z tym wszystkim. Na początku myślałam, że palce miesza w tej organizacji, do której trafił Cole, ale gdyby tak było, to nie musiałby wydzwaniać, bo wszystkie informacje miałby podane na tacy. Hmmm... Teraz to już sama nie wiem.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Już sobie ustaliłam, że rozdziały pisane są ze zmiennej perspektywy - raz Cole, raz Eris i teraz była kolej dziewczyny :) Do Cole'a wracam już w następnej notce.
      Jeremy dostarczy sporo informacji, ale wprowadzi też trochę zamieszania. Więc, nie wiem czy wyjdzie to z korzyścią dla czytelnika czy wręcz przeciwnie.
      Ojcem może nie jest jakąś szczególnie istotną postacią, ale pojawi się w najmniej spodziewanym momencie i trochę również namiesza.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. W końcu pojawił się Jeremy! Nie ukrywam, że bardzo na to czekałam, bo chciałabym usłyszeć od niego trochę ciekawostek. Mam nadzieję, że zdradzi nam co nieco o Eris i sytuacji, w jakiej się znajduje.
    Eris, jej złośliwy głosik w głowie i utrata wewnętrznego wilka( nie wiem, czy tak to mogę określać) są niepokojące. Coś się w niej zmieniło i może nadal zmienia, ale dlaczego i do jakiego stopnia? Nie wiem, ale bardzo bym chciała się dowiedzieć.
    Martwię się o Jamesa, jest z nim coraz gorzej. Dlaczego z pozoru niewinna rana tak się paskudzi i powoduje takie symptomy? Co mu jest? Oby Jeremy'emu udało się mu pomóc :)
    Cole'a nie ma czterech dni? Miałam wrażenie, że znacznie dłużej. Może to dlatego, że tak bardzo zdołali go zmienić, że nie przypomina już siebie. Biedny Tom i Will, tak bardzo się martwią o Coel'a i nie wiedzą, co się z nim dzieje. Taka niepewność jest najgorsza. Chociaż, gdyby Tom zobaczył teraz swojego brata, chyba jeszcze bardziej by się przeraził.
    Ciekawa jestem, jak to dalej rozwiążesz. Pozdrawiam ;>
    A na nowego bloga zajrzę w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jeszcze przed chwilą był tutaj stary szablon. Nowy jest śliczny. Ma w sobie coś ulotnego i zmysłowego :)

      Usuń
    2. Dziękuję!
      Jeremy z całą pewnością dostarczy dziewczynie trochę informacji, ale jednocześnie odrobinę namiesza. Dokładniej nic nie zdradzam ;)
      Fakt, teraźniejszy Cole jest na maxa przerażający i Tom pewnie nie poznałby w nim swojego brata, gdyby teraz go spotkał.
      Nowy szablon też mi się bardzo podoba ^^ To taka miła odmienność, choć stary szablon był również śliczny.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Fajnie, że w tym rozdziale nie zabrakło perspektywy Toma, dzięki czemu pojawił się również Will, którego ostatnio mi brakowało :> Widać, że obaj są zmartwieni zniknięciem Cole'a, niemniej nie traktują tego jako sytuacji bez wyjścia, wciąż mają nadzieję, że to po prostu przez swoje złe przyzwyczajenia chłopak zniknął na tak długo i kiedyś wreszcie wróci. Chociaż te plakaty świadczą, że obaj jednocześnie przeczuwają, że to może być coś znacznie gorszego niż zniknięcie z dziewczyną czy po imprezie. I do tego ten nagle zainteresowany synami ojciec... Nie wiem, czy wierzyć w to, że mężczyzna wie jeszcze mniej od Toma o zniknięciu syna. Może właśnie wie kto za tym stoi? Może to jacyś jego znajomi? Może ojciec wiedział o wyjątkowości syna i się przed nimi wygadał?
    Eris i James dotarli do Jeremy'ego, oby dzięki temu jeszcze więcej się wyjaśniło, bo mężczyzna na pewno swoje wie i teraz być może pod naciskiem Eris będzie musiał wyjawić całą prawdę.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Perspektywę Toma miałam dać już wcześniej, ale poprzedni rozdział był na tyle obszerny, że już nie chciałam jej tam wciskać. No, a Willa nie mogło w niej zabraknąć ^^
      O ojcu chłopców jeszcze trochę informacji się pojawi. On sam pewnie w opowiadaniu też się zjawi i to w najmniej spodziewanym momencie.
      Jeremy natomiast również zdradzi trochę swoich tajemnic. Tylko czy będzie to dla Eris dobre? Tego się dowiecie wkrótce ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Ech, ich poszukiwania są bezsensowne. Coś czuję, że Cole nie szybko wróci, o ile w ogóle. A ich ojciec... to chyba nie jest normalne, że przez tyle czasu się nimi nie interesował, a teraz nie odpuszcza i koniecznie chce się czegoś dowiedzieć. Może mu się odmieniło. A tak nagle? I to akurat jak zniknął Cole. Nie no, dobra... ja już mam w głowie jakieś dziwne teorie. Czemu Eris nie czuje zbliżającej się przemiany? I ten głos znów w jej głowie... Hm... może ona się jednak nie przemieni. Mam nadzieję, że Jeremy nie będzie niczego przed nią ukrywał, tylko wszystko jej wyjaśni. Ech, szkoda, że James nie chce tego zrobić. Ja bym się chętnie już dowiedziała, o co chodzi. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Poszukiwania faktycznie są bezsensowne. Nikt z miejscowych Cole'a nie widział, a nawet jakby to raczej nie chciałby się narazić. Taki już ten świat ;) No, a o ojcu chłopców jeszcze trochę informacji się później pojawi. On sam też się zjawi, ale to już trochę później.
      Jeremy niektóre swoje tajemnice wyjawi w przyszłym rozdziale, ale zapewniam, że nie wszystkie ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Notka przystankowa, że się tak wyrażę ale po takich rewelacajch zdecydowanie się przyda. Myślę, że Tom łatwo brata nie znajdzie, to już chyba większe szanse ma Eris, żeby dojść do Jerremyego tylko że nie wiem, czy to bezpiecznexD
    Condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notka przystankowa... Tak, to chyba dobre określenie. No, ale takie spokojne rozdziały też są potrzebne.
      Poszukiwania do owocnych należeć nie będą, ale nic więcej nie zdradzam ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń

Czytelnicy