środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 16




Eris

     Wydawało mi się, że czas się zatrzymał, wstrzymując równocześnie bieg Ziemi. Jednak wskazówki zegarka niezaprzeczalnie ciągle przesuwały się na przód, nie zamierzając zaprzestać tej błahej czynności nawet na krótki moment. Chociaż to może moje serce zamarło, zgubiwszy swój zwykły rytm? Nie. Wciąż czułam jego miarowe, spokojne bicie we własnej piersi, tak bardzo niepasujące do zaistniałej sytuacji. Wszystko trwało, tak jak robiło to od zawsze, nie przejmując się moimi rozterkami. Jedynie myśli wypruły do przodu, jakby porywając się na nierówną walkę z szybkością światła czy dźwięku. Oczywiste, że nie miały z nimi najmniejszych szans, ale wytrwale krążyły po głowie, dręcząc i męcząc. Nie zamierzały zbagatelizować żadnego fragmentu tego incydentu. Wszystko dokładnie analizowały,  jeszcze raz przetwarzając scenę po scenie minione zdarzenie, nie zważając na moje naglące prośby.
     Zamknęłam oczy, bo tylko w taki sposób mogłam spróbować się skupić oraz uporządkować wszystko po kolei w głowie. Czy mi to wyszło? Dość mizernie. Nie doszłam do żadnych wniosków, a James już się odsunął i pewnie w tej chwili zwiewał, gdzie pieprz rośnie, aby tylko uniknąć mojego gniewu. Znał mnie zbyt dobrze, żeby przewidzieć reakcję oraz konsekwencje, jakie go czekają za przekroczenie wyznaczonej granicy. Wiedział, że wcale mi się to nie spodoba. Dlaczego więc próbował coś zmieniać? Przecież wydawało mi się, że dawno ustaliliśmy łączące nas relacje i oboje byliśmy co do nich absolutnie zgodni. Tymczasem durny ułamek sekundy, który tak naprawdę sama sprowokowałam, prawie wszystko zaprzepaścił. Ba, nadal mógł to zrobić. Wiele zależało wyłącznie od mojej reakcji. Niby mogłabym zignorować pocałunek i uznać, że nigdy nie miał miejsca, lecz nie potrafiłam. Nie chciałam oszukiwać samej siebie, bo dokąd by to doprowadziło? Jednak coś powiedzieć powinnam.
     Tak, masz całkowitą rację. Bo na co on sobie niby pozwala? Chce zniszczyć waszą piękną, długoletnią przyjaźń? A może myśli, że ma u ciebie jakieś szanse na coś więcej? Dureń. Wszystko jest wyłącznie jego winą. Powiedz mu to, wygarnij prosto w oczy! Niech wie, że niczego mu nie wybaczysz. Wznieć kłótnię. Taką, którą zapamięta na lata. Powinien cierpieć za swój uczynek. 
     W mojej głowie rozbrzmiały słowa. Słowa, które nie należały do mnie, chociaż wypowiedziane zostały właśnie moim głosem. O co zatem chodziło? Nie rozumiałam tego, obawiałam się. Strach  ścisnął mnie mocno za gardło, wywołał zimne dreszcze, choć szybko zastąpiło go uczucie o wiele bardziej niepojące. Złość. Czysta, niepohamowana wściekłość, która zjawiła się nagle znikąd i powoli przejmowała kontrolę nad każdą komórką ciała. Drgnęłam, zaskoczona jej intensywnością. Owszem, postępek Jamesa nie był zbyt rozsądny, ale nie wywołałby tak wielkich emocji. Tymczasem ja z trudem powstrzymywałam się od rzucenia się na niego i wydrapania mu oczu. Niewidzialna siła chciała, abym była wściekła. Podsycała tą złość, w pełni ją aprobując. 
     Zacznij działać i nie bój się. Naprawdę nie masz czego. To właśnie jesteś prawdziwa ty. 
     Chciałam zaprzeczyć, ale kłócenie się z samym sobą jeszcze nikomu nigdy nie wyszło na dobre. Starałam się więc po prostu zlekceważyć ten natrętny, irytujący głosik. Nie było to proste i kosztowało masę wysiłku.
     Nie bądź dziecinna. Przecież i tak mnie nie pokonasz. Jestem częścią ciebie, a samej siebie nie unicestwisz, nie uciszysz. Zrozum. Stanowimy jedno.
- Eris. - Mocniej zacisnęłam powieki i przygryzłam wargę tak mocno, aż poczułam w ustach charakterystyczny smak krwi. James w ogóle nie zdawał sobie sprawy z wewnętrznej walki, którą toczyłam sama ze sobą. Chciał się wytłumaczyć, podczas, gdy ja starałam się uspokoić. Dzięki nieco wyostrzonemu przez regularne przemiany słuchowi wychwytywałam nawet najcichsze dźwięki. Słyszałam jak zbliża się do mnie niespiesznym krokiem, który zdradzał jego niepewność i wahanie. Trawa uginała się pod jego ciężarem, skrzypiąc cichutko, przez co wiedziałam, jak blisko się znajduje. Zachowywał dystans, za co byłam mu niesamowicie wdzięczna. Sama nie byłam pewna, jakbym zareagowała, gdyby naciskał za bardzo. Już teraz byłam skołowana natłokiem tak negatywnych emocji, które krążyły po organizmie niczym toksyczna trucizna.
- Eris, proszę cię. - Zaczął od nowa, po dłuższej chwili milczenia. - Ja nie chcę kłótni. Naprawdę nie wiem, czemu to zrobiłem. Głupi impuls. Przepraszam. 
     Mówił chaotycznie, urywanymi zdaniami. Był zdenerwowany, a przez to moja złość pogłębiła się jeszcze bardziej. Czułam, że jeżeli nie zamilknie, nie będę w stanie dłużej się kontrolować. On tego niestety nie zrozumiał. 
- Powiedz coś - poprosił, gdy wciąż nie odpowiadałam. 
- Zamknij się! Nie możesz chociaż na sekundę zamilknąć? To tak dużo?! - wrzasnęłam, cofając się o kilka kroków. Tama pękła, wściekłość się ze mnie wylała, a tajemnicza istota, której głos słyszałam w głowie, szalała z radości. Wiedziałam, że tak nie powinno być, ale ta wiedza na nic się nie przydała. Chłopak przyjrzał mi się uważnie, tylko trochę zdziwiony taką reakcją. 
- Chyba jednak powinienem zostawić cię samą - stwierdził, co początkowo trochę zbiło mnie z tropu, a potem odwrócił się i odszedł w kierunku naszej kryjówki, wymuszając na mnie jeszcze większe poczucie winy. Mimo to nie ruszyłam w ślad za nim. Naprawdę potrzebowałam samotności, choć tajemniczy głos wciąż się odzywał, nie szanując tej decyzji. Chwalił mnie, jednocześnie krytykując, bo mogłam potraktować przyjaciela jeszcze gorzej.
     Grzeczna dziewczynka. Widzisz? Ze mną zajdziesz naprawdę daleko.
- Zniknij - mruknęłam, opadając na pobliski konar, na co ona, ta dziwna alternatywa mnie samej, zaśmiała się radośnie. Sprawiło to, że poczułam się jeszcze potworniej, dokładnie jakby ktoś rozdzielił moją duszę na dwie części.

     Do Jamesa wróciłam później. Dużo później, gdy poczułam się pewniej i stwierdziłam, że mogę już zapanować sama nad sobą, a nikt inny, żadna niewidzialna istota, której istnienie może tak naprawdę sama sobie wmówiłam, nie przejmie nade mną kontroli. Chłopak siedział na swoim stałym miejscu pod ścianą, z wielkim zainteresowaniem obserwując odsłonięte ramię, na którym widniała niedawna rana. Nie wydawał się zmartwiony, choć nawet z większej odległości mogłam zauważyć, że wcale się nie goiła. Wręcz przeciwnie. Wyglądała jeszcze gorzej niż poprzednio, o ile to w ogóle możliwe. Opuchlizna  dookoła przecięcia zwiększyła się i przybrała niezdrową zielonkawą barwę. Zaniepokoiło mnie to.
     Chłopak był natomiast zainteresowany swoim zajęciem do tego stopnia, że nawet nie zwrócił uwagi na moje przybycie. Przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki nie przeniósł na mnie zaintrygowanego wzroku. Widziałam, że miał mnóstwo pytań, ale nie zadał żadnego z nich. Czekał, aż sama coś powiem. Chętnie bym to zrobiła, ale nie miałam najmniejszego pojęcia, jak zacząć tą rozmowę ani jak wytłumaczyć własne, dziwne zachowanie.
- Przepraszam - bąknęłam, w duchu śmiejąc się sama z siebie. Co ja wyprawiałam? To on najwięcej zawinił, a tymczasem sama kajałam się usłużnie, aby wrócić w jego łaski. Jamie tylko uśmiechnął się po swojemu, nie wypowiadając przy tym ani jednego słowa. Może myślał o tym samym? A może po prostu uspokoił go mój spokojny ton, więc mógł sobie pozwolić na bezkarne testowanie mojej cierpliwości. Nie byłam pewna, dlatego też postanowiłam zmienić temat, aby nie narazić się na kolejną awanturę. Złość jeszcze nie do końca mnie opuściła. - Jak ręka? Wciąż boli?
     James znowu spojrzał na ramię, odrobinę się zmieszał, ale po chwili znowu się uśmiechnął. Myślał, że tego nie zauważę? A może, że zignoruję? Nie zamierzałam robić żadnej z tych rzeczy.
- Tylko trochę. Jest znacznie lepiej niż wcześniej - rzucił lekko, jakbyśmy rozmawiali o jutrzejszej pogodzie, a nie paskudnej ranie, być może zagrażającej jego życiu. Nie mówił mi wszystkiego. Teraz byłam o tym przekonana.
- Doprawdy? A mi się wydaje, że oszukujesz samego siebie i próbujesz przy okazji tej sztuczki ze mną. James, nie jestem lekarzem, ale nawet ja widzę, że jest dużo gorzej. Nie zamydlisz mi oczu. Nadal uważam, że powinniśmy wrócić do domu i nie interesuje mnie, jakie pobudki kierowały Jeremym, gdy wysyłał tamtą wiadomość. Oboje coś kombinujecie, ukrywacie, a ja naprawdę nie zamierzam bezczynnie czekać, aż twój stan jeszcze bardziej się pogorszy i będzie za późno na jakiekolwiek działanie. Wracajmy - zażądałam. On jeszcze przez jakiś czas uważnie mi się przyglądał, a potem westchnął i nieznacznie kiwnął głową na zgodę. Wiedziałam, że wygrałam ten pojedynek, jeszcze zanim wyraził swoją opinię na głos. Nie przypuszczałam tylko jakie konsekwencje pociągnie za sobą ta decyzja. W tamtym momencie myślałam jedynie o zdrowiu przyjaciela, a nic innego bardziej się nie liczyło.

- Jeremy'emu się to nie spodoba - mruczał James, gdy już wyszliśmy z naszej bezpiecznej groty i  niespiesznie przedzieraliśmy się przez gęsty las. Musiałam przyznać mu rację. Mój opiekun z całą pewnością nie będzie zadowolony, gdy zobaczy nas na progu domu za kilka godzin, kiedy tak dobitnie kazał nam pozostać w lesie.
- Nie interesuje mnie to. Ty jesteś ważniejszy. - Słowa same wyszły w moich ust, nim zdążyłam ugryźć się w język, a zabrzmiały jeszcze gorzej niż w mojej głowie. Wolałam nawet nie zastanawiać się, jak chłopak może je zinterpretować. Na szczęście on ich nie skomentował.
- Od kiedy masz taki lekceważący stosunek do cudzych poleceń? - spytał ze śmiechem i posłał mi złośliwy uśmiech, przez który nieco się speszyłam. Czułam jak niechciany rumieniec wkrada się na moje policzki, ale Jamie zdawał się tego nie zauważyć. Taktownie odwrócił wzrok i kontynuował naigrawanie się ze mnie: - Zwykle je szanowałaś. Byłaś taką grzeczną, ułożoną dziewczynką, która zawsze wraca do domu o ustalonej porze, nie dyskutuje i spełnia wszystkie prośby. Widzisz? Przy mnie zeszłaś na psy.
     Miałam przemożną ochotę pokazać mu język lub obdarować pięknym kuksańcem w bok, ale stwierdziłam, że będzie to okropnie dziecinne zachowanie i w żaden sposób nie polepszy mojej sytuacji. Dlatego też podążałam za chłopakiem w ciszy, której wkrótce sama nie mogłam już ścierpieć.
- To skoro tak bezczelnie łamiemy wszelkie zasady, to może posuniemy się o krok dalej i w końcu zdradzisz mi waszą wielką, męską tajemnicę, jakiej nie mogę poznać, bo stanie się coś strasznego? Sam zobacz, sytuacja jest beznadziejna. Gorsza już pewnie nie będzie. Co by się stało, gdybym dowiedziała się czegoś więcej?
- Znowu zaczynasz - zauważył, zatrzymują się raptownie. Nie mogłam tego przewidzieć i z pełnym impetem wpadłam w jego plecy. Odbiłam się od nich, tracąc przy tym równowagę. Pewnie upadłabym na leśne poszycie naszpikowane kującymi roślinkami, gdyby Jamie nie zareagował w porę i nie pochwycił mnie za rękę. Od zawsze miał niesamowity refleks. Dopiero teraz to doceniłam. - Ale wiesz co? Dobra powiem ci wszystko, co wiem i skończymy ten temat. Nie mam ochoty na kolejne kłótnie z powodu, który żadnym powodem nie jest. Choć wiesz co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Tak wytrwale domagasz się prawdy, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, ile już sama wiesz.
     Spojrzałam na niego bez zrozumienia. To co mówił wydawało mi się kompletnie bezsensu. Przecież gdybym wiedziała cokolwiek, nie próbowałabym wyciągać informacji od niego. On chyba to pojął, bo oparł się o pobliskie drzewo i westchnął zrezygnowany, szykując na dłuższą opowieść.
- Naprawdę nadal nic się nie domyślasz? W tym wszystkim chodzi tylko o ciebie, Eris, o nikogo więcej. Twoje zdolności są pożądane bardziej, niż najniebezpieczniejsza broń - stwierdził z powagą. Ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Zdolności? Jakie zdolności? W szkole na wychowaniu fizycznym miałam mierne oceny. Wszystko zwalałam na brak wspaniałej koordynacji ruchowej, którą  mógł się poszczycić na przykład taki James. Jeżeli chodzi o inne talenty z nimi było podobnie. Nie zostałam nimi hojnie obdarowana. Dlatego też słowa przyjaciela wydawały mi się absurdalne i nie mające powiązania z rzeczywistością. Jednak ich nie skomentowałam, pozwoliłam, aby James w spokoju kontynuował swoją historię. -  Bo widzisz, ten świat jest szalony i zmierza w bardzo dziwnym, niepokojącym kierunku. Ludzie kłamią, mordują się nawzajem byle tylko osiągnąć dla siebie korzyści. Tak nie powinno być, wiesz o tym, prawda? Powinniśmy się wspierać, pomagać sobie, a nie rozpoczynać kolejną, bezsensowną wojnę, która pochłania setki i tysiące istnień. Niestety wszystkiemu winne są pieniądze i władza. Żadne wyższe cele. Zawsze znajdzie się ktoś, komu będzie zależeć tylko i wyłącznie na tych dwóch wartościach. A do nich prowadzą dwie drogi. Uczciwa i pełna przekrętów. Miałaś pecha, bo wpadłaś w oko ludziom, których nie trzymają się żadne zasady moralne. Chcą wykorzystać twój niezwykły dar do swoich celów. Pragną, abyś pomogła im przejąć władzę.
- James, to wariactwo - przerwałam mu. Spojrzał na mnie urażony, ale wcale nie zniechęcony tak pesymistycznym nastawieniem. - Jakie ja mogę mieć zdolności? Chyba, że chodzi im o wilkołactwo, ale w takim razie powinni zainteresować się kimś innym. Ja nie jestem niezwykła ani utalentowana.
- Mylisz się - zaprzeczył. Tym razem w zimnych, szarych oczach zamigotało jakieś nowe uczucie. Dziwna fascynacja lub przejęcie. Widać było, że bardzo mu zależy, abym poznała prawdę i w nią uwierzyła. - Jesteś niesamowita. O wiele bardziej utalentowana od całej sfory razem wziętej. Nie mam pojęcia skąd biorą się nadnaturalne dary, ale ty posiadasz jeden z najcenniejszych. Naprawdę niczego nie zauważyłaś? Nie spostrzegłaś ostatnio żadnej zmiany w swoim zachowaniu?
     Kiedy tylko pokręciłam przecząco głową, natychmiast zrozumiałam, że coś jest na rzeczy. Przecież sama dziwiłam się skąd ostatnio u diabła pojawiło się we mnie tyle wściekłości. Przecież nigdy tak nie było, ale czy złość i nie możliwość zapanowania nad nią może być czymś cennym i pożądanym? W takim razie chętnie bym ją oddała komuś innemu. Ba, dopłaciłabym za taką transakcję, ile by trzeba było.
- Eris... - James zbliżył się, nie spuszczając ze mnie wzroku. Czułam na sobie jego przenikliwe spojrzenie, ale nie miałam odwagi go odwzajemnić. Chciałam, aby to wszystko okazało się tylko złym snem. - Nawet imię jest dowodem potężnego daru. Wystarczy odwołać się do mitologii. Eris. Bogini niezgody, chaosu, gniewu, zazdrości. Twoi rodzice doskonale o tym wiedzieli, nie nazwali cię tak przypadkiem.



Ta daam. Chyba popadłam już w jakąś depresję wiosenną. Myślałam, że nie skończę tego rozdziału i będę musiała zawiesić całe opowiadanie. Słowo, wczoraj miałam zaledwie jedną linijkę. Dzisiaj wena do mnie wróciła i to w jakim stylu! Kurczę, chyba tak długiego rozdziału jeszcze tutaj nie było xD 
Komentować, to ja go nie będę tym razem. Opinię pozostawiam wyłącznie wam, tylko przepraszam za możliwe błędy. Nie sprawdzałam po raz trzeci, jak zwykle to robię, więc coś tam może się trafić.
Pozdrawiam serdecznie! 


31 komentarzy:

  1. O, wreszcie nie narzekasz ^^. No, może troszeczkę... Ale skoro wena wróciła, to dobrze ;). Dużo ci się udało napisać w jeden dzień, kurczę, ja bym tak nie umiała wrzucić zaraz po napisaniu. Wolę, żeby rozdziały leżały te kilka tygodni/miesięcy.
    Zastanawia mnie ten dziwny nastrój Eris. Faktycznie, jej wkurzenie było trochę niepokojące nawet biorąc pod uwagę fakt, że James ją pocałował. Nie spodziewałam się, że aż tak ją to zdenerwuje, ale może faktycznie kryje się za tym coś więcej?
    Niepokojące jest także to, że z chłopakiem wciąż jest źle. Dobrze jednak, że dziewczyna w końcu powściągnęła swoje emocje i zainteresowała się nim. Zaiste, sprawa wydaje się być poważna i mimo polecenia pozostania w kryjówce zdecydowali się wrócić.
    Ciekawe, o co mu chodzi z tymi zdolnościami Eris i dlaczego to przed nią ukrywano? Czyżby faktycznie chodziło o nią, bo posiada jakieś umiejętności? Ale też się zastanawiam, co by to niby miało być. Pewnie nie chodzi o obrażalskość, może na przykład potrafi wpływać negatywnie na emocje innych albo coś? Może dlatego ci popaprańcy tak się na nią zawzięli? Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to jakaś pogięta organizacja wyszukująca osób specjalnie uzdolnionych i chcąca wykorzystywać ich do swoich celów. Może dlatego snuję takie teorie, że sama kiedyś chciałam pisać opowiadanie tyczące się takowej organizacji.
    Wgl, ciekawi mnie, jak to się potoczy i co będzie, jak oni faktycznie wrócą. Znowu urwałaś w takim momencie ;P. Ciekawi mnie też, co tam słychać u Cole'a.
    A rozdział był naprawdę dobry, i chyba faktycznie nieco dłuższy niż zazwyczaj ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę narzekam, ale w duchu, co by nikogo nie denerwować ^^ Ja wolę wrzucić od razu, bo potem zaczęłabym kombinować, a w końcu uznałabym, że rozdział jest do kitu i nie nadaje się do publikacji. A tak nie mam czasu na takie dokładne zastanowienie się xD
      Nastrój Eris oczywiście będzie miał swoje wytłumaczenie. To nie zwykłe kobiece humorki, spotęgowane głupim wyskokiem Jamesa ;)
      No, a skoro o Jamim mowa, to oczywiste, że nie uzdrowiłabym go tak nagle ^^ O niee. On jeszcze trochę pocierpi, zanim dam mu spokój. No, a powrót był konieczny, co by akcja nie stanęła w miejscu, w martwym punkcie.
      Jeremy'emu wydawało się, że niewiedza będzie dla Eris bezpieczniejsza i uchroni ją przed niebezpieczeństwem. Mylił się, ale o tym jeszcze później wspomnę. Eriska jest cenna właśnie przez swój dar. Ludzie, którzy gonili ich kilka rozdziałów temu oczywiście o tym wiedzą ;)
      Bardzo dziękuję za komentarz ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Na wstępie muszę powiedzieć, że pięknie opisałaś burzę uczuć Eris. Nie wiem czemu aż tak się denerwowała z powodu głupiego pocałunku, myślałam, że raczej się ucieszy... James chyba też tak myślał:)
    Nareszcie chociaż część historii się wyjaśniła. Nie rozumiem tylko jednego... przez cały czas myślałam, że Eris została wilkołakiem przez przypadek, a teraz wychodzi na to, że wcale tak nie było? Może w następnym rozdziale wyjaśni się więcej. Zaciekawiłaś mnie po raz kolejny:)
    Cieszę się, że Twoja wena wróciła i mam nadzieję, że zagości u Ciebie już na stałe. Nie mogę się teraz doczekać co stanie się z Colem. Jestem ciekawa czy będzie tym dobrym bohaterem opowiadania, czy też złym?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      Eris raczej z pocałunku w żadnym wypadku ani innych okolicznościach by się nie ucieszyła. Traktuje Jamesa jak przyjaciela lub starszego brata i nie chce niszczyć tych relacji.
      Nie chcę zdradzać całej fabuły, więc nie odpowiem ci na twoje pytanie :)
      Oj, też mam nadzieję, że tym razem to złośliwe stworzonko ode mnie tak szybko nie ucieknie. Zależy mi, aby skończyć to opowiadanie, a do tego natchnienie jest niezbędne.
      Cole od początku zbyt pozytywnym bohaterem nie był, ale jak dalej się potoczą jego dalsze losy? No to już w kolejnych rozdziałach.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Rzeczywiście, wena wróciła do ciebie w pięknym stylu i ze zdwojoną siłą. Rozdział rzeczywiście chyba najdłuższy ze wszystkich. Jestem pełna podziwu, bo nigdy tyle nie napisałam w jeden dzień ^^
    Wiedziałam, że Eris nie będzie zadowolona z pocałunku Jamesa, ale że to ją aż tak zdenerwuje - o tym bym nie pomyślała. Ten "głosik" w jej głowie jest dość niepokojący, czyżby to ta bogini gniewu doszła do głosu? To znaczy mam na myśli, że jej druga natura się ujawnia, nie, że siedzi w niej bogini ^^ Ale okej, lepiej poczekam na to, co ty wymyśliłaś. Jednak po raz kolejny muszę pozazdrościć ci umiejętności wczuwania się w bohatera, o.
    Tymczasem oni po prostu przeszli nad tym do porządku dziennego, ale w sumie to dobrze, bo przez nowe usposobienie Eris mogłaby z tego wyniknąć jeszcze jakaś większa awantura i zrobiłoby się nieprzyjemnie. I tak nie jest ciekawie przez ranę Jamesa - to musi być naprawdę coś niezwykłego, skoro wilkołaki nie chorują, a tu taka szrama. Nie powiem, żeby opuszczanie bezpiecznej kryjówki było rozsądnym posunięciem, ale kiedyś w końcu musieli stamtąd wyjść. Mam nadzieję, że coś więcej się wyjaśni, kiedy spotkają się z Jeremym ;) No i oczywiście że to on będzie na nich czekał w domu, a nie faceci w garniturach. Przynajmniej już mamy pewność, że ich zainteresowanie Eris nie jest przypadkowe.
    Pozdrawiam i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Eris ma charakterek, a jakże! Tylko, że tym razem nie wszystko można na niego zrzucić. Tajemniczy głosik odegra tutaj znaczącą rolę. Tylko tyle powiem, bo nie mogę zdradzać całej fabuły :)
      Ja ci powiem, że wczuwanie się w bohatera akurat przychodzi mi nawet z łatwością. W każdym razie nie jest to najtrudniejsza część pisania. Nim jest przelanie pomysłu do Worda.
      Awantura wciąż wisi w powietrzu i żadne z nich nie zapomniało o pocałunku. Do tematu jeszcze wrócą ;) Po prostu ten incydent został przesłonięty pogarszającym się stanem Jamesa. Jakieś priorytety trzeba w końcu ustalić.
      Opuszczenie kryjówki na pewno najmądrzejszym posunięciem nie było. No, ale nie chciałam też, aby akcja stanęła mi w miejscu ;)
      Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam!

      Usuń
  4. No tak, Eris nie była zachwycona pocałunkiem, niemniej nie spodziewałam się po niej aż takiej reakcji. Najwyraźniej rzeczywiście coś jest na rzeczy i dziewczyna ma jakąś drugą naturę i wcale nie chodzi mi tu o to, iż jest wilkołakiem. Samo jej imię sporo zdradza, zostało jej nadane na cześć bogini niezgody. Kurcze, nie mam wątpliwości, że Eris może wprowadzić sporo chaosu na świecie, więc nic dziwnego, że niektórzy chcieliby mieć ją u swego boku, skoro mogą dzięki temu tak wiele zyskać. Po tym rozdziale tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że powinni pozostać w kryjówce, chociaż rozumiem ich pobudki, aby jednak z niej wyjść - w końcu ta rana jest naprawdę niepokojąca.
    Mam nadzieję, że Jeremy wyjaśni coś więcej na temat niezwykłości Eris, bo to niewątpliwie intrygująca kwestia ;)
    Oby te napady weny Cię nie opuściły i kolejne rozdziały były równie długie albo nawet jeszcze dłuższe.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ;)
      Eris to sama po sobie się takiej reakcji na pocałunek Jamesa nie spodziewała. Nie wszystko do niej zależało. No, ale o tym następnym razem.
      W końcu musieli opuścić bezpieczne schronienie, bo stan Jamesa znowu dał o sobie znać. Wiem, jestem z tym okropna ^^
      Czy Jeremy coś pomoże, wyjaśni? Nic nie obiecuję, bo sama jeszcze tego nie ustaliłam ;)
      Oj, ja też mam ogromna nadzieję, że wena nie ucieknie ponownie na tak długo. Bardzo chciałabym ukończyć to opowiadanie, bo mam już w głowie jego całkiem wyraźny zarys ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. RANY BOSKIE, NIE WIERZĘ! TY nie powiedziałaś żadnego złego słowa o tym, co napisałaś?! TOŻ TO CUD JAKIŚ! BOŻE, DZIĘKI CI ZA PRZYWRÓCENIE TEJ DZIEWCZYNIE ROZUMU!
    A tak mnie poważnie, to ja także uważam, że w bardzo dobrym stylu wróciła do Ciebie ta wena. Czytałam i czytałam i się oderwać nie mogłam. Naprawdę, podobały mi się rozterki Eris, to jej poniekąd zagubienie. Nie wiedziała naprawdę, co ma robić. Z jednej strony chciałaby się wykrzyczeć na Jamesa, ale z drugiej znowu nie chciałaby stracić jego przyjaźni. Chyba w sumie bardzo, ale to bardzo dobrze, że dała sobie spokój i jednak jakiejś kłótni nie rozpoczęła, bo z pewnością mogłoby się to bardzo źle skończyć dla nich obu.
    Szczerze myślałam, że James jednak nie powie jej, o co w tym wszystkim chodzi. On jednak uległ przyjaciółce, hhaha, no ale tak, jak już jedną zasadę się złamało, to trzeba łamać wszystkie bez żadnych skrupułów!
    Troszkę mnie zaniepokoił ten koniec. Hmm.. skoro Eris jest utożsamieniem, bo tak to odczytuję, niezgody, to może nieźle namieszać. tylko po co w takim razie tym złym jest potrzebna? Do czego chcą ją wykorzystać? Myślą, że dzięki temu jakoś zarobią pieniądze? Hmm... w sumie ciekawy pomysł. Zaskoczyłaś mnie i to pozytywnie. Cały czas myślałam, że to tak naprawdę o Cole'a rozchodzi się w największym znaczeniu. Że to on tak naprawdę jest najbardziej potrzebny. Więc, dziewczyno, bardzo mnie zaskoczyłaś! Chwała Ci za to! ^^
    I jeszcze ta rana Jamesa... Czemu jest coraz gorzej? Kurcze, co mu się stało? Mogłabyś w końcu to wyjaśnić, bo się głowię, czy chłopak w ogóle przeżyje, czy nie!
    Pospiesz się więc z kolejnym rozdziałem i dawaj go tutaj szybko!
    A teraz żegnam się z Tobą i uciekam na serial... !
    Tak, że pozdrawiam jeszcze i weny dużo, dużo życzę!
    P.S: Spodnie się doprały, więc będziesz mieć mniej prania ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ale ty wyciągasz pochopne wnioski ^^ To, że nic nie napisałam pod koniec tego rozdziału, to wcale nie znaczy, że nic złego o nim nie pomyślałam! Opublikowałam go, nawet nie myśląc czy nadaje się do publikacji i to chyba cała tajemnica, dlaczego w notce odautorskiej nie pojawiło się moje zwyczajowe marudzenie xD
      No, ale cieszę się, że mimo wszystko rozdział przypadł ci do gustu! Eris kłótni nie zaczęła, ale spokojniutko jeszcze trochę nam do końca zostało :D Zdąży dziewczyna wszystko nadrobić, jeżeli zajdzie taka konieczność. Tym czasem bardziej zmartwił ją stan Jamesa i to przyćmiło początkowy gniew. No, a w podzięce chłopak wyjawił jej cząsteczkę tajemnicy.
      Po co tym ludziom Eriska? Głównie dla jej daru, ale po co im on? No tego to już tutaj ci nie zdradzę. Musisz uzbroić się w cierpliwość, hah :)
      Jeszcze raz bardzo ci dziękuję i również pozdrawiam oraz życzę ci masę weny ^^
      PS. A już byłam przygotowana na dodatkowe pranie xD

      Usuń
  6. Tak też sądziłam, że Eris będzie jakąś kluczową postacią, szczególnie, że tamtym nieprzyjemnym typkom tak bardzo zależny na tym, by ją dorwać w swoje brudne łapska. Ale nie sądziłam, że będzie aż tak ważna i na dodatek jeszcze to imię, które wcale nie jest przypadkiem. Teraz to nic dziwnego, że takie rzeczy działy się z nią w ostatnim czasie. Ale zastanawiam się, czy można to jakoś kontrolować. Bo w końcu nikt nie chciałby, aby nagle zaczęły nim władać tak różne, często nieprzyjemne uczucia.
    Nie dziwię się teraz, że Jeremy wolał, by trzymali się z daleka i nadal pozostawali w ukryciu. Jednak, pomijając już nawet ranę Jamesa, to i tak twierdzę, że Eris długo by tak bezczynnie nie usiedziała. No a teraz ma odpowiedni pretekst, by się wyrwać z kryjówki. Chociaż niepokoi mnie stan Jamesa i mam nadzieję, że nie jest to nic na tyle poważnego, że ważny staje się czas.
    Podsumowując, rozdział bardzo udany i dobrze, że wena wróciła w takim stylu :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Nic nie dzieje się przypadkiem. Postać Eris jest tego najlepszym dowodem. Od początku była ważną postacią z niezwykłymi zdolnościami, a teraz zainteresowali się nią potworni ludzie.
      Jeremy o tym wie i chciał ją chronić. Myślał, że niewiedza dziewczyny mu w tym pomoże, ale jeszcze okaże się jak bardzo się pomylił ;)
      I masz rację Eris zbyt długo w jednym miejscu nie dałaby rady usiedzieć. Jest zbyt niecierpliwa.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  7. No widzisz, wena bywa na prawdę kapryśna. A może ona jest wioską? Raz jest a raz jej nie ma? Xd w sumie to bardzo możliwe.
    A teraz do rozdziału. Wow! Kurcze, Eris zaczęła mnie przerażać. Ten jej dziwny napad złości. Co to za dziwne zdolności, które sprawiają, że ktoś zaczyna się wkurzać o byle co? Choć w sumie ja mam tak za każdym razem gdy widzę moje rodzeństwo;p boję się o to co ona może zrobić w przyszłości, bo raczej wątpię, abyś na tym zakończyła.
    W ogóle to się dziwię, że James tak szyko zgodził się na wyjawienie tej tajemnicy. Coś czuję, że Jeremi nie będzie zbyt zadowolony gdy ich zobaczy. Oczywiście jeżeli się w ogóle z nimi spotka.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, moja to już ostatnio zaczyna naprawdę przesadzać. Chyba faktycznie upodobniła się do tej naszej kapryśnej, polskiej wiosny.
      Fakt, Eris momentami robi się przerażająca xD No, ale co do jej zdolności to jeszcze powrócę w kolejnych rozdziałach, bo to nie jest do końca tak, że po prostu wybucha gniewem i tyle :)
      James już chyba po prostu miał dość albo chciał ją udobruchać po wcześniejszym, nieprzemyślanym wyskoku. Trudno zgadnąć xD Jeremy na pewno nie będzie zadowolony, ale o tym to kiedyś.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Witaj;)
    No faktycznie wena wróciła do Ciebie w wielkim stylu, bo naprawdę bardzo ciekawie sie w tym rozdziale zrobiło. Domyślałam się, że Eris nie będzie zachwycona pocałunkiem Jamesa, ale ten głos w jej głowie totalnie mnie zaskoczył. Wprawdzie przypuszczałam, iż Eris będzie jakoś utalentowana, skoro jest główną postacią, ale teraz wydaje się, że ten dar nie jest zbyt różowy i wręcz może zepchnąć ją na złą drogę. Wcale się nie dziwię, że poczuła się zaniepokojona. Chociaż później zbagatelizowała sprawę, co na pewno nie było dobrym pomysłem. Ech, zaintrygowałaś mnie! No i pojawiła się mitologia, jak ja kocham mitologię! Jestem w pełni usatysfakcjonowana tym faktem. Eris... Jedna z bardziej ciekawych i wrednych bogini. Bardzo jestem ciekawa, jak odmalujesz ją w tym opowiadaniu. No i czy istnieje jakiś związek między Eris i Meaque;P Nie no, zaczynasz się rozkręcać.
    Podsumowując, rozdział wprost genialny. Przede wszystkim wprowadziłaś fajne napięcie, budowane z każdym kolejny słowem. Podoba mi się! Opisy jak zawsze świetne i dopracowane, a wewnętrzna walka Eris zilustrowana bardzo przekonująco i uczuciowo. Co więcej mogę dodać? Oby ta wena Ci towarzyszyła, bo chętnie poczytam więcej. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć ^^
      Wena wróciła nagle, więc korzystam póki jest jeszcze przy mnie, heh. Może uda mi się jeszcze następny rozdział skończyć pod jej "wpływem".
      Mnie mitologia również bardzo interesuje. Można w niej znaleźć mnóstwo inspiracji ;) W moim opowiadaniu może sama bogini gniewu się nie pojawi, ale jej moc będzie odczuwalna.
      Bardzo dziękuję za tak miły komentarz.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. Od samego początku zastanawiałam się czemu nazwałaś tak Eris, bo to imię nie kojarzy się zbyt przyjemnie. Myślałam, że po prostu dobrałaś do jej osobowości, ale nigdy bym nie przypuszczała, że to wszystko miało głębszy sens i na prawdę nawiązywało do bogini zemsty.
    Chyba zaczynam się bać Eris :D Biedny James, no po prostu wyskoczył z tym pocałunkiem, a Eris zachowywała się jakby ją co najmniej uderzył. Strach pomyśleć, jak kiedyś nie opanuje tego wewnętrznego głosu. Wygląda, że jej moc jest na prawdę poważna i groźna, a w złych rękach będzie mogła wyrządzić wiele krzywd. Nic dziwnego, że dziewczynę ścigają ci ludzie. Taka moc będzie przyciągać najgorszych, którzy tylko czekają, by ją wykorzystać.
    Biedna Eris, nie będzie mieć spokoju. Całe życie w ucieczce to nic przyjemnego :( Gorzej, jeśli da się złapać. Jeśli to ci sami, co od Cole'a, to pewnie też chcąc z niej zrobić swoją marionetkę.
    A z Jamesem i jego ręką chyba faktycznie jest bardzo źle, skoro zgodził się na powrót do domu i jeszcze wyjawił wszystko Eris. Opis rany był nieciekawy, oby nie było z tego żadnych nieprzyjemnych komplikacji.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ci powiem, że opowiadanie było czystym spontanem, który dopiero przy którymś rozdziale zaczęłam rozpatrywać xD Imię głównej bohaterki było zupełnym przypadkiem. Po prostu gdzieś się na nie napotkałam w necie, gdy zaczynałam pisać i wykorzystałam je, dopiero potem wpadłam na pomysł wykorzystania mitologi. Co z tego wyjdzie? Sama boję się pomyśleć ;)
      Ha, możesz się bać, bo Eris momentami jest naprawdę przerażająca, a przynajmniej mnie przeraża xD Zwłaszcza wtedy, gdy traci kontrolę i jej nastroje zaczynają się zmieniać w zastraszającym tempie. James, gdyby wiedział do czego to doprowadzi, pewnie nawet by z tym nie wyskoczył, a tak musiał robić wszystko, aby udobruchać Eriskę. W sumie dlatego zgodził się wyjawić jej sekret. Nie cały, ale jakąś jego część.
      Masz rację, dar dziewczyny jest przekleństwem. Jest niebezpieczny i to przyciąga pokręconych typków, którzy nie cofną się przed niczym.
      A o Jamesie milczę jak zaklęta ;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  10. Cześć ;)
    Przeczytałam już wczoraj w nocy, ale nie miałam siły komentować. Zrobię więc to teraz xd
    Kurczę, w życiu bym nie pomyślała, że Eris jest jakimś odzwierciedleniem Eris, bogini zemsty xd. Na początku zastanawiałam się czemu tak, a nie inaczej nazwałaś bohaterkę, ale doszłam do wniosku, że po prostu Ci się spodobało to imię !
    A tu taki suprise :p
    Rozbawilła mnie kłótnia dziewczyny z samą sobą xd Przypomina trochę mnie, bo ja bardzo często tak robię. A zwłaszcza wtedy, kiedy chce zjeść ciacho , a wiem, że powinnam się odchudzac ;)
    Żartowałam xd Porównując jej powody do wewnętrznych dialogów z moimi, to nawet nie ma porównania :p
    Aha, w końcu rozumiem. To James z Jeremym ukrywali przed nią właśnie ten dziwny "związek" z Eris? Tak mi się zdaje przynajmniej ;p
    Mam nadzieję, że James wyzdrowieje, bo ta ręka z rozdziału na rozdział wygląda coraz gorzej :(
    I czekam! Wciąż czekam co z Colem !
    Więc czekam na kolejny xd, życzę weny i pozdrawiam ^^
    PS. Być może to będzie przecięcie, ale co mi tam. Zapraszam Cię na mojego nowego bloga , którego będę prowadzić razem z przyjaciółką. Zostawie w Spamie. Tylko błagam.. Nie zraź się kiedy zobaczysz o czym on jest. To nie jest żadne gwiazdorskie opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj ^^
      Powiem ci, że miałaś całkowitą rację. Imię głównej bohaterki po prostu bardzo przypadło mi do gustu, a całą resztę dopasowałam, ba wciąż dopasowuję, dużo później.
      Ta wewnętrzna kłótnia Eris nie była tak do końca kłótnia z samym sobą, ale nic ci nie zdradzę, o!
      Jeremy ma mnóstwo tajemnic, których nie zna nawet James ^^ Chłopak po prostu wyjawił to, co było dla dziewczyny najbezpieczniejsze. Na nic więcej Jeremy by nie pozwolił.
      A co z ręką Jamesa? Wesoło nie będzie, ale kto mnie tam wie!
      Wpadnę oczywiście do ciebie, gdy tylko znajdę wolną chwilę, bo następny tydzień mamy zawalony sprawdzianami.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Takiego obrotu akcji zdecydowanie się nie spodziewałam. Jednak należą ci się gromkie brawa i uściski, nie tylko za wspaniały rozdział, ale też za sam fakt, że w końcu coś tam wyjaśniłaś. Może to nie jest to, czego oczekiwałam i jest tego niewiele, ale dowiedzenie się czegoś według mnie już jest ogromnym postępem. Przyznaję też, że nie spodziewałam się, że będzie to jakkolwiek powiązane z imieniem dziewczyny, a już tym bardziej z "niezgodą, chaosem, gniewem, zazdrością". Widzę, że nie tylko Cole będzie grał tu rolę ciemnego charakteru, który i tak jest lubiany przez czytelników za, choć częściową, swoją jasną stronę. Nieźle to wszystko rozwinęłaś. Poza tym genialnie opisałaś wewnętrzne rozterki Eris, to samego końca nie byłam pewna, czy w końcu nie skoczy i nie zrobi czegoś z wściekłości Jamesowi. Gdybym rozdawała medale za pisanie, już byś ode mnie jakiś otrzymała :)
    Cóż ja ci się będę tu rozpisywać? Niezwykle cieszę się, że wena cię odwiedziła, bo chyba nie wytrzymałabym, gdybyś zawiesiła to opowiadanie i z niecierpliwością będę oczekiwać na ciąg dalszy. Coś mi się wydaję, że akcja dopiero teraz zacznie nabierać większego tempa. Dlatego pisz, pisz, pisz! A ja będę za każdym razem pochłaniac wzrokiem coraz to nowe rozdziały u ciebie! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Ja też się na początku nie spodziewałam, że wmieszam w to wszystko mitologię, ale później stwierdziłam - czemu by nie? I tak mamy właśnie gniewną Eris ;)
      Powiem ci, że chyba jeszcze nie do końca rozwiązałam problemu z przydziałem dobrych i złych ról. Stale nad tym kombinuję, ale w sumie dobre charaktery są nudne, nieprawdaż? xD
      Ogólnie lubię skupiać się na przeżyciach wewnętrznych, choć chyba dało się to zauważyć. Eris musiała stoczyć ze sobą wielki bój, a James nieświadomie znalazł się na linii ataku. Biedny chłopak :D
      Akcja zdecydowanie nabiera tempa. Już nie mogę się doczekać, aż zacznie naprawdę pędzić.
      Jeszcze raz dziękuję za tyle miłych słów! Poprawiłaś mi humor na cały wieczór, a kto wie może i na cały następny tydzień! Pod tym względem jesteś po prostu niezastąpiona, wiesz?
      Pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  12. W końcu coś zaczyna się wyjaśniać! :)
    Ostatnio na polskim powtarzaliśmy mity do egzaminów i akurat rozmawialiśmy o Eris, bogini niezgody. Od razu pomyślałam o Twojej bohaterce - to przez imię.
    A tu co? Okazuje się, że Eris jest związana z boginią zemsty. Ciekawy pomysł, nie powiem.
    Jestem ciekawa jak to wpłynie na dziewczynę i jej dalsze losy.
    Może stanie się jak Eris-bogini? Będzie mściwa i zła czy też dalej będzie tą samą Eris, którą tak uwielbiam od początku tej opowieści?

    W ogóle to ma wrażenie, że Eris wie, iż James ukrywał przed nią związek z boginią. Miałam też przez chwilę przeczucie, że Jamesowie się od Eris oberwie.

    Rozdział jest naprawdę dynamiczny, pełen akcji a przede wszystkim ciekawy. Czytałam na wydechu. :)

    Pozdrawiam.
    http://irim-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu coś musiało zacząć się wyjaśniać. Nie mogę wiecznie ciągnąć tajemnic, a może i mogę? xD
      W każdym razie nasza Eriska faktycznie związana jest z mitologiczną boginią gniewu. Co z tego wyniknie? Tego zdradzić oczywiście nie mogę.
      James był o mały włos od oberwania od przyjaciółki. W sumie zasłużył i nie wiem czemu ją pohamowałam xD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Eris... Ta Eris. Łooo... tego się nie spodziewałam, że bohaterka Twojego opowiadania została tak nazwana na cześć tej Eris. :D Hah, no, robi się coraz gorącej. Szkoda, że Eris tak ostro zareagowała, gdy Jamie próbował się wytłumaczyć. Ciekawe, czemu to zrobił, czemu ją pocałował. Mam nadzieję, że jednak to rozwiniesz. :d A co z jego raną? Mam się bać? Skoro to wygląda coraz gorzej... Nie rób mu krzywdy! Nunu... zabraniam, haha. Wylecz go. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :)
      Ty się ciesz, że James jednak nie dostał po łbie, bo zasłużył i do tej pory nie mogę pojąc po co ja tą biedną dziewczynę hamowałam, hah. Nie no oczywiście żartuję.
      Pocałunek był raczej czystym spontanem, tak jak całe to opowiadanie. No, ale może wymyślę coś iście diabolicznego, to na pewno was o tym poinformuję ^^
      A o Jamesa możesz się bać. Pozwalam :D Jeszcze nie przemyślałam, jak rozwiąże jego sytuację. Tzn. coś tam mam zaplanowane, ale nie mam pojęcia czy to wykorzystam...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Ja chyba też mam wiosenną depresję. Strasznie głupie, ale tęsknię za zimą ;(
    Co do rozdziału to faktycznie wena wróciła w wieeelkim stylu :D masakra :) wreszcie coś się wyjaśnilo, co do Eris i tego dlaczego tamci ludzie jej potrzebują. no ... niby nadal nie wiem co to za dar, ale ... ale jesteś miła i niedługo to się wyjaśni prawda? :D
    Nie wiem czy to dobrze, że ruszyli się z tamtego lasu. To znaczy, oczywiście rozumiem decyzję Eris, zdrowie i bezpieczeństwo Jamesa powinno być najważniejsze, ale potem był taki fragment, którego nie potrafię przytoczyć w calości, ale wynikało z niego,że pożałują tej decyzji. Tylko błagam nie każ im za bardzo żałować, ty okrutniku :D
    No to czekam niecierpliwie na kolejny, bo jestem już ciekawa losów Cole'a, no i może w końcu będzie jakieś powiązanie między nimi, jakaś bezpośrednia konfrontacja, na którą czekam z takim utęsknieniem :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie głupie! Mi też już tęskno do zimy, a zwłaszcza do zaśnieżonych stoków pełnych pozytywnie zakręconych ludzi. Eh, dopiero za rok :(
      Za komentarz bardzo dziękuję! I tak odpowiadając na niego to oczywiście, że jestem miła ^^ I wszystko niedługo wyjaśnię. Zrobię to, gdy już sama sobie wszystko w łepetynie poukładam i odrzucę zbędne pomysły, co by jeszcze większego zamieszania nie robić. Bo mam coraz więcej planów na to opowiadanie, a to przecież jakby nie patrzeć 16 rozdział. Powinnam powoli zmierzać do jakiejś puenty.
      Ja okrutnik? No cooo ty xD Wszystko się ułoży... Kiedyś tam. Znasz mnie, wiesz, że mam zamiłowanie do komplikowania prostej sytuacji :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  15. Dla mnie ten rozdział był zdecydowanie za krótki. Zbyt mocno lubię te opowiadanie, by zadowolić się taką niedużą - według mojego uznania - partią tekstu ;) Nie zmienia to faktu, iż czytało się bardzo przyjemnie.
    Tak właśnie myślałam, że Eris wreszcie wysunie się na pierwszy plan i to ona będzie odgrywała główną rolę w tej historii. Pozornie wydawało się, że jej losy nie mają nic wspólnego z Colem, oczywiście do momentu, kiedy ten został uprowadzony, bo przecież pytano go wówczas o ciemnowłosą dziewczynę, która o mało nie zasłabła w kawiarni. Cały czas się zastanawiałam, dlaczego tym dziwnym ludziom (lubię tak nazywać tych, którzy tak okrutnie wykorzystują biedną Aco) tak bardzo zależy na tym, by dopaść Eris. Podejrzewałam, że być może to kolejna ich broń, którą mogliby wykorzystać przeciwko innym. Sądziłam jednak, że James i Eris ukrywają się, ponieważ to w sforze dzieje się coś niedobrego, nie przypuszczałam, że ta cała wyjątkowa sytuacja z mieszkaniem lesie wiąże się z odizolowaniem Eris od przypuszczalnego ogniska konfliktu, którego zarzewiem była ona sama. Mnie osobiście strasznie zaniepokoił ten głosik odzywający się w jej głowie, który podżegał ją do wszczęcia kłótni z przyjacielem. Czyżby jakaś dziwna moc zaczynała przejmować kontrolę nad wilczycą? Niby każdy człowiek rozmawia w duchu z samym sobą, ale tutaj miałam wyraźne wrażenie, że to druga, odrębna istota. Poza tym James potwierdził moje przypuszczenia co do niezwykłej siły Eris. Jak to się teraz wszystko potoczy? Jeremy naprawdę się wścieknie, kiedy zobaczy tę dwójkę. Czy nasza wilczyca może się w ogóle czuć bezpieczna? Bo szczerze powiedziawszy to chyba moja ulubiona postać i bardzo się boję, że coś jej się stanie.
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :*
      O tak, Eriska jest równie ważna co Cole, a może i ważniejsza. Zależy pod jakimi względami to rozpatrywać ;) Tym dziwnym ludziom zależy na jej zdolnościach i to bardzo. Pewnie nie zawahają się przed niczym, aby tylko ją dorwać.
      Głosik jest niepokojący i sporo jeszcze namiesza ;) Ma jakiś związek z darem dziewczyny, ale o tym wspomnę kiedy indziej.
      W sumie na odpowiedzi na resztę pytań też zbyt długo już czekać nie będziesz musiała.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  16. Eris, Eris, eris... No taaak. Ale nie, jeszcze nie do końca rozumiem, chociaż interpretację skradaja mi sie po czaszce... Ale najpierw lecę szukać dalej.

    Ach. Zapomniałam o tym cudownym słowie "wrzasnęła" ;) Bardzo je lubię. kurczę, nie no, nudą powieje, ale naprawdę prawdę zaprawdę odnajduję się w Twoim stylu dogłebnie. "Zniknij". Yhym, naprawdę słowa zostają w głowie, naprawdę rysują w wyobraźni trwałe szkice.

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy