piątek, 22 marca 2013

Rozdział 12



Eris


     Pewnych wydarzeń po prostu nie da się przewidzieć, choćbym nie wiem jakich metod rozpaczliwie się chwytało. Nikt nie wie dokładnie, co niesie dla nas bliższa czy dalsza przyszłość i to jest właściwe. Życie pozbawione wszelkich tajemnic, niewiadomych byłoby nieznośne w swojej prostocie oraz przewidywalności. Zagadki więc są potrzebne, aby codzienne, zwykłe czynności nabrały nowego znaczenia. Czasami jednak stają się one nieznośne i zbyt skomplikowane, abyśmy sami mogli sobie z nimi poradzić. Wtedy też szukamy pomocy. Jeżeli ją znajdziemy, to wszystko ułoży się dobrze. Jeśli jednak nie napotkamy na życzliwego człowieka, wpadamy w sidła. Co prawda zawsze możemy udawać, że wszystko jest w porządku, tak jak miało być od samego początku, a my jesteśmy panami świata, który sami ukształtowaliśmy, lecz to wcale niczego nie zmieni. Dalej będziemy ludźmi, zagubionymi we własnych problemach. Ja również wciąż byłam tą samą dziewczyną, którą widziałam wczoraj w lustrze, jednak czułam się dużo starsza niż wtedy. Tak jakby ktoś niespodziewanie narzucił na moje ramiona ciężary, których nie potrafiłam sama udźwignąć. Zmęczenie dawało mi w kość, a najchętniej dawno bym się już poddała.
     Jednak świat się tym razem nie skończył, choć wiele na to wskazywało. Wciąż trwał, niezmienny. Tylko tego jednego byłam tak naprawdę pewna. Bo gdyby było inaczej, ptaki nad nami zamilkłyby na zawsze, zaprzestając swoich radosnych śpiewów, drobne żyjątka nie poruszałyby się w poszyciu leśnym, natomiast słońce i chmury nie zmieniałyby swojego położenia na błękitnym niebie. To wszystko nadal trwało, podtrzymując mnie w przekonaniu, że dalej żyjemy i na przekór wszystkiemu możemy zmienić w naszym życiu wszystko, co tylko zechcemy. Prawda czy fałsz?
     Westchnęłam, spoglądając z troską na śpiącego chłopaka. Być może, to wszystko stanowiło zbiór złudnych nadziei, a w następnej chwili pozorny spokój miał ulec zniszczeniu, jak nietrwały domek ze starych kart, lecz wcale mi to nie przeszkadzało. Póki co wolałam nie przejmować się podejrzanymi typami, groźnymi wystrzałami oraz niewyjaśnioną sytuacją z Jeremym, który wciąż nie dawał o sobie znać. Owszem, martwiło mnie to, ale teraz całą swoją uwagę skupiłam na zdrowiu przyjaciela, które uległo niespodziewanemu pogorszeniu z niewiadomych przyczyn. Czuwałam przy nim przez cały czas, przy czym kolejne godziny mijały pod znakiem nerwowego oczekiwania. Stan Jamesa ciągle się wahał, nawet na chwilę nie próbując się ustabilizować. Na zmianę paliła go wysoka gorączka, daleko przekraczająca poza normę odpowiednią dla normalnych ludzi i zimne dreszcze. Drżał, otaczając się szczelnie kocem, a w następnej chwili go od siebie odrzucał w przypływie nagłej złości. Szamotał się przez sen, wygadując niestworzone rzeczy, wrzeszcząc oraz jęcząc z bólu, tylko po to, aby zaraz się uspokoić i usiąść normalnie tuż obok mnie. To wszystko było przerażające, jednak starałam się wytrzymać. W końcu od dziecka zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Byliśmy niczym najlepsze rodzeństwo... Nie, nie jak rodzeństwo. Tam często zdarzają się przeróżne kłótnie oraz drobne sprzeczki, a u nas stanowiły one prawdziwą rzadkość. Jeremy czasami żartował, że jesteśmy dwiema połówkami jednej osoby. Może miał rację? Kiedy jedno coś bolało, drugie natychmiast zjawiało się przy nim, choćby nawet w środku nocy. Do komunikacji nie potrzebowaliśmy słów, wystarczyło zwykłe spojrzenie lub prosty gest. Uważałam Jamesa za osobę najważniejszą w moim życiu, dlatego też czasami już gubiłam się w relacji, która nas łączyła. Nie umiałam jej nazwać. W żadnym wypadku nie można było tego nazwać zwykłą przyjaźnią, bo to byłoby kłamstwem. Teraz jednak starałam się o tym nie myśleć. Byłoby to niepotrzebnym dokładaniem sobie problemów, których już teraz miałam zbyt wiele.
- Napij się - podsunęłam mu butelkę z wodą, ale on nawet nie zwrócił na nią uwagi. Mocno zacisnął zęby i pokręcił głową, niczym małe dziecko odmawiające posiłku, a potem spojrzał na mnie błagalnie.
- Nie chcę - wychrypiał. - To nic nie da. Od tego dzieje się tylko gorzej.
     Moje brwi powędrowały ku górze w wyrazie szczerego zdziwienia. Jego słowa nie miały dla mnie najmniejszego sensu. Wątpiłam, aby ktokolwiek je pojął.
- James, wszystko w porządku? - spytałam, dokładając dłoń do czoła chłopaka. Znowu było niepokojąco ciepłe, choć jeszcze przed chwilą temperatura utrzymywała się w normie.
- Chyba tak, ale trochę boli mnie ręka - poskarżył się, wskazując odpowiednie miejsce. Wcześniej nie zwróciłam na nią większej uwagi, ale teraz wywołała mój niepokój. James rzadko kiedy uskarżał się, gdy coś mu dolegało. Taka błaha wzmianka stanowiła niezwykle ważną wskazówkę.
- Pokaż - zażądałam i pomogłam mu pozbyć się kurtki. Pod spodem miał tylko cienki t-shirt, dzięki czemu mogłam lepiej przyjrzeć się skórze ramienia, a ta nie wyglądała zbyt dobrze. Szczególnie jedno miejsce tuż nad łokciem przybrało dziwny kolor, paskudną mieszankę zieleni, żółci i czerwieni. Po środku biegło przecięcie, niezbyt głębokie, ale wciąż płynęła z niego niewielka strużka krwi.
- Jak to możliwe? - spytałam na głos, choć planowałam zatrzymać to pytanie dla siebie. Nie chciałam wywoływać paniki, skoro może nawet nie była potrzebna. Jednocześnie nie przypominałam sobie, aby to James został ranny. Owszem, pociski świstały niedaleko, ale żaden w nas nie ugodził. Wydawało mi się, że udało nam się ujść bez szwanku. Czy to prawdopodobne, że aż tak bardzo się myliłam?
- To nie jest rana postrzałowa - rozwiał moje przypuszczenia James. Chłopak przyglądał się własnemu ciału, a jego wzrok stał się niebywale przytomny, pełen zainteresowania. Niemal nie widać było po nim niedawnego cierpienia, które tak bardzo mu doskwierało. W końcu spojrzał na mnie, uśmiechnął się i wzruszył lekceważąco ramionami. - Musiałem zahaczyć o jakiś krzew. Nie ma innego wytłumaczenia.
     Według mnie inne wytłumaczenie jak najbardziej istniało, tylko on nie chciał się do tego przyznać. Przyjął najłatwiejsze, najmniej bolesne wyjście i tego się trzymał. Ja w to nie wierzyłam. Wielokrotnie miałam zadrapane ręce przez rozmaite leśne rośliny, gdy wracałam z całodziennych wędrówek i nigdy nie wyglądały w taki sposób.
- To chyba nie to, James - mruknęłam bez przekonania. Nie chciałam go martwić, ale oszukiwanie samego siebie nie mogło nam w niczym pomóc. On jednak znowu mnie nie słuchał. Przymknął oczy, a po jego twarzy na nowo przemknął grymas bólu. Gorączka ponownie się nasiliła.
     Dokładnie się mu przyjrzałam, westchnęłam i drżącymi dłońmi zaczęłam oczyszczać ranę, ale nawet nie mogłam jej zabandażować, bo nie miałam przy sobie żadnego opatrunku. W końcu zostawiłam ją w spokoju, licząc na odrobinę szczęścia. Potem namoczyłam kawałek koca wodą z butelki i przyłożyłam mu go do czoła. Próbowałam jakoś zbić temperaturę, choć wiedziałam, że bez lekarskiej diagnozy i odpowiednich leków niewiele osiągnę. Potrzebowaliśmy pomocy kogoś bardziej doświadczonego. Jednak w zasięgu wzroku nikogo takiego nie było. Co miałam zrobić? Po prostu starałam się, jak mogłam, błagając o litość. Bo ile nieszczęść miało jeszcze na nas spaść w najbliższym czasie?





Will

     Ostry, niemiły dźwięk dzwonka do drzwi dotarł do moich uszu, wybudzając z przyjemnego snu. Jeszcze chwilę wcześniej towarzyszyłem Supermanowi w niezwykle ważnej misji ratowania świata oraz jego ukochanej - Lois Lane przed potężnym wrogiem Lexem Luthorem, a w następnej przeciągałem się już we własnym łóżku. I jak on teraz niby sam miał sobie poradzić? Pobudka nigdy nie należała do najprzyjemniejszych, a po tak przyjemnym wieczorze szczególnie trudno było mi opuścić krainę snów. Chcąc, nie chcąc otworzyłem oczy i zerknąłem na cyfrowy zegarek stojący na szafce naprzeciwko. Jęknąłem z niezadowolenia. Czerwone cyfry wskazywały dopiero równo ósmą rano. Odkąd  wyprowadziłem się od rodziców i uwolniłem się od ich ciągłej kontroli oraz denerwującego zrzędzenia, pobudki o tak wczesnych godzinach należały do prawdziwej rzadkości i musiały mieć swoje niezwykle ważne uzasadnienie. Tym razem takiego powodu nie znalazłem, więc już miałem naciągnąć poduszkę na głowę, aby kontynuować zdrowotną drzemkę, lecz okropny dźwięk znowu się powtórzył. Jeszcze głośniej, jeszcze intensywniej niż poprzednio. Ktoś wyraźnie dobijał się do drzwi, nie oszczędzając przy okazji biednego dzwonka. Zastanawiałem się, kto o tej porze mógłby coś ode mnie chcieć. Jeżeli to Cole, byłaby to ostatnia rzecz, jaką uczyniłby w swoich krótkim, marnym życiu. Jedną pobudkę mogłem mu wybaczyć w ramach dnia dobroci, ale dwie to już stanowczo za dużo. Sen był bowiem pierwszą, drugą oraz trzecią najważniejszą rzeczą w moim życiu, a przynajmniej do godzin popołudniowych.
     Powoli zwlokłem się z łóżka, przetarłem zaspane oczy i jakimś cudem dotarłem do drzwi. Otworzyłem je, szykując się na konfrontację z przyjacielem, lecz zamiast niego w progu mojego domu stał jego brat. Starszy Davis wyglądał na nieco zmęczonego, ale także bardzo zdenerwowanego. To mi nijak do niego nie pasowało, bo to właśnie on uchodził w moich oczach za tego spokojnego, cichego chłopca, który z cierpiętniczą miną wytrzymywał kolejne, coraz dziwniejsze wybryki najmłodszego członka rodziny.
- Nie masz telefonu? - warknął zamiast powitania.
- Ciebie też miło wiedzieć! Telefonu? - spytałem głupio, przepuszczając go w drzwiach. Wolałem nie prowadzić elokwentnej dyskusji, stojąc w samych bokserkach na werandzie. Sąsiedzi i tak mieli o mnie niezbyt pozytywną opinię. Chłopak wszedł do środka i stanął pośrodku korytarza, chyba nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić.
- Tak, telefonu. Urządzenia skonstruowanego przez Aleksandra Bella, umożliwiającego rozmowy z drugą osobą na większą odległość o każdej porze - wytłumaczył niecierpliwie.
- Aa, tego telefonu - odparłem, uśmiechając się pogodnie. Zupełnie nie rozumiałem jego złości. To ja powinienem być wściekły za niezapowiedziane, poranne odwiedziny. - Musiał się gdzieś zapodziać. Dlaczego pytasz?
- Był tutaj Cole? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Wczoraj albo dzisiaj?
- Nie i nie. - Wzruszyłem ramionami. - Właśnie dlatego starałem się was pogodzić. Miałem inne plany na ten wieczór. Myślałem, że mi się udało i grzecznie wrócił do domu.
- Też tak myślałem - przyznał. - Wszystko było w porządku. Nawet ucięliśmy sobie krótką pogawędkę. No, ale widocznie obaj wyciągnęliśmy błędne wnioski, bo nie zastałem go w domu, gdy wróciłem ze sklepu. Pewnie nawet nie powinienem się martwić, bo to jego nie pierwsza nieobecność w domu. Jednak czuję, że stało się coś złego.
- Bo z wami Davisami to same problemy. Za dużo kombinujecie i to na ogół kończy się źle - rzuciłem wesoło, próbując rozładować napiętą atmosferę, lecz z marnym rezultatem. Tom jeszcze bardziej spochmurniał. - Koleś, wyluzuj i nie myśl tyle, bo czacha zaczyna ci dymić. Cole może nie grzeszy inteligencją, ale nie jest też małym, nieporadnym dzieckiem. Nawet, jeżeli nabroił, to da sobie radę. Zawsze jakoś dawał.
- Może masz rację... - mruknął z powątpiewaniem. - Po prostu zdenerwował mnie wczorajszy telefon od ojca. Facet nie odzywał się do nas od przeszło czterech lat, a tu nagle dzwoni, aby zapytać tylko, jak sobie radzimy. Poza tym dziwnie podpytywał o Cole'a, jego dotychczasowe zajęcia i plany na przyszłość. Wcale mi się to nie podoba.
- I co powiedziałeś? - spytałem, autentycznie zainteresowany.
- Nic. Zbyłem go i odłożyłem słuchawkę. Bo czy on naprawdę myśli, że po tylu latach zapomnieliśmy o   tym, co nam zrobił? - Zamilkł na moment, widocznie walcząc z trudem powstrzymywaną wściekłością. - No nic, po prostu daj mi znać, jakby Cole jednak się u ciebie pojawił, dobra? I przekaż mu, że to świństwo, co teraz robi.




Rozdział wydaje mi się taki nijaki, ale to przez to, że ostatnio w ogóle nie mam weny. Kapryśna bestia, przychodzi kiedy jej to odpowiada, a mi niekoniecznie. Mam nadzieję, że jednak jest znośny i nie posnęliście czytając go. Ogólnie, to stwierdzam, że perspektywa Cole'a wychodzi mi lepiej, przynajmniej w moim mniemaniu. Dlatego wydaje mi się, że kolejny rozdział będzie ciekawszy i przyniesie kolejne wytłumaczenia, bo tu jakoś ciężko mi coś wpleść, skoro ani Eris, ani Will nie mają zielonego pojęcia, co się dzieje.






34 komentarze:

  1. Ten początek jak na mój marny gust był wręcz fenomenalny! Tak ładnie opisałaś te wszystkie problemy, z którymi zmaga się bohaterka. Oczywiście chodzi mi o te bardziej psychiczne problemy, te które zna tylko i wyłącznie ona. Tkwiące głęboko w jej podświadomości i nie pozwalające na spokojną egzystencję na tym świecie. W dodatku w drugim akapicie wspomniałaś o ptakach, za co muszę Ci bardzo serdecznie podziękować! Bo ja mam na nazwisko jak ptak, bardzo oryginalny i wyróżniający się swoją drogą ( wbrew pozorom nie paw! ), więc bardzo mi to pochlebiło, haha xd
    I te jej czysto psychologiczne przemyślenia… Mmm… bardzo mi się podobały. Lubię, kiedy prezentowane są właśnie problemy natury psychologicznej ^^
    Ja tam uważam, że ta gorączka właśnie jest wywołana przez tę ranę. Swoją drogą ciekawe, kiedy została mu zadana. Może podczas ucieczki, jeszcze w tej rezydencji, do której pojechali do Jeremy’ego? W końcu skoro nie dostał kulką, a to coś istniało i z pewnością nie było wynikiem skaleczenia się o drzewo, jakieś wyjaśnienie istnieć musiało, czyż nie? A może to w ogóle coś innego? Jakaś czarna magia? Voodoo lub Hoodoo? W końcu to opowiadanie fantastyczne. Wszystko może się zdarzyć ^^
    „Jeżeli to Cole, byłaby to ostatnia rzecz, jaką uczyniłby w swoich krótkim, marnym życiu.” – „w swoim”
    Ej, w „Supermanie” był Lex Luthor! Ale jajca! Zawsze byłam przekonana, że tylko w „Tajemnicach Smallville”, że to na potrzeby serialu taka postać powstała. A tu taka niespodzianka, haha xd I w ogóle, ok… Nie ogarniam tego. Teraz patrzę na to i w ogóle Clark Kent to jest Superman -.- Dobra, wiedziałam, że Clark z „Tajemnic” ma jego umiejętności itp., ale nie miałam pojęcia, że to jest tak całkiem na podstawie filmu! Prawie jak „Sherlock” na podstawie historii książkowych… Ale mi dałaś lekcję! No, nieźle! Czyli mogę uznać, że jako tako oglądałam „Supermana” ;d W lepszej wersji chyba, haha :P Bo do filmu nigdy się nie przekonam ;x
    Ja, ja, ja! Uwielbiam Willa ;d On jest chyba takim śpiochem jak ja. Jak mnie w sobotę budzą, bo się oczywiście jak głupi drą w domu, to mam ochotę im wszystkim przywalić! Co tam, że to zazwyczaj już 12 godzina… mam prawo odespać po ciężkim tygodniu w szkole, prawda! A oni się zachowują jak samolubne istoty, chcące mi uprzykrzyć życie, pfff… więc ja tam doskonale rozumiem jego lekką irytację. Też bym chyba zabiła, gdyby to moja przyjaciółka przyszła i mnie obudziła. Należałoby jej się!
    Troszkę zaniepokoił mnie fakt, że ten ich ojciec dzwonił. Czyżby miał jakiś wkład w porwanie Cole’a? A może wręcz przeciwnie? Może był świadomy tego, że coś się stanie chłopakowi i dlatego chciał go ostrzec? No, cóż… Nie udało mu się. Było o tym pomyśleć wcześniej. Kilka lat temu. A może właśnie dlatego odszedł, bo chciał ocalić chłopców? Ewidentnie jest w coś wmieszany, ale oczywiście Ty tego raczej szybko nie wyjaśnisz, bo UWIELBIASZ znęcać się na czytelnikami, pfff!!! Na stos z Tobą! ;d
    Nie no, żartuję. Szkoda by było stracić możliwość czytanie tego, co piszesz ^^
    P.S: Tak się teraz patrzę na tego wilka i mam wrażenie, że on się do mnie lekko uśmiecha! Poprawia humor ;d
    No, i jestem pierwsza ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że cię uwielbiam? Pewnie wiesz, a jak nie wiesz to właśnie w taki sposób ci to uświadamiam :D
      Blogger to jest jednak wspaniała rzecz i nie zamierzam z niego rezygnować, co przyznam ostatnio przemknęło mi przez głowę. Mam ostatnio masę problemów, ale dzięki ludziom takim jak ty idzie o nich chociaż na chwilę zapomnieć.
      Ja sama uwielbiam myśleć, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi. Takie rozwodzenie się nad psychiką bohatera jest po prostu pasjonującym zajęciem.
      I zdradzę ci, że masz rację - gorączka jest związana z raną, ale oczywiście więcej nic nie powiem :P
      Ja ci powiem, że Supermana ostatnio oglądałam dobre kilka lat temu i musiałam nazwiska posprawdzać w necie, więc jeżeli coś się nie zgadza to zwalimy winę na Wikipedię i mojego brata, który lepiej orientuje się w tej kwestii :D
      Will zbiera coraz większą liczbę fanek :D Sama go lubię, co chyba zbyt dobrze nie wróży, bo wiadomo jak traktuję ulubione postacie ^^
      W każdym razie z Willa to potworny śpioch, co wzorowałam na samej sobie. Chociaż ostatnio coś mi się poprzestawiało.
      No, a co do ojca to oczywiste, że nic ci nie zdradzę ^^ Muszę się trochę poznęcać, mieć jakąś przyjemność z tego życia xD
      Wilczek do ciebie się uśmiecha, a ja nie mogę skupić się na odpisywaniu na komentarze, bo mam wrażenie, że cały czas się na mnie gapi xD
      A i gratulacje pierwszego miejsca na pudle :DD
      Pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  2. Troszkę szkoda, że nie było tu Cole'a, bo straszniem ciekawa, jak sobie radzi w tak nieciekawym położeniu, no ale i tak rozdział mi się spodobał, więc nie mam na co narzekać ;).
    To już dwunasty rozdział? Wow, szybko to zleciało, dopiero co założyłaś nowego bloga, a już tyle notek. Nie mniej jednak, coraz bardziej intryguje mnie twój pomysł i ciekawa jestem, co tu jeszcze wymyślisz. W ogóle, ile planujesz rozdziałów na to opowiadanie? Masz jakieś plany, czy po prostu piszesz spontanicznie i ile ci wyjdzie, tyle będzie?
    Nie mniej jednak, widzę, że Eris i James wciąż siedzą w tej jaskini w lesie? Zaniepokoiło mnie, to co się dzieje z chłopakiem. To na pewno nie jest normalne, i nie dziwię się, że dziewczyna tak się martwi i przejmuje. Chłopak próbuje bagatelizować problem, być może nawet nie wie, co mu dolega, lub wie, ale nie chce martwić dziewczyny. Wgl pięknie opisałaś panujące między nimi relacje. Jestem ciekawa, jak skończy się ich niezbyt miła przygoda, bo chyba nie powinni tam siedzieć nie wiadomo ile, skoro z chłopakiem dzieje się coś złego.
    O, pojawił się Will. Nawet nie wiedziałam, że potrafi być tak opryskliwy, chyba udzieliło mu się zwykłe zachowanie Cole'a. Czyżby to jego brat przyszedł szukać chłopaka? Zapewne żaden z nich nie wie, co naprawdę się stało z Cole'm, i może obaj myślą, że on po prostu znowu się dąsa i polazł gdzieś nie wiadomo gdzie?
    No, jestem ciekawa, co będzie dalej ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Też żałuję, ale w końcu nie mogę go wepchać do każdego rozdziału :D Pojawi się już za tydzień i zdąży wam się uprzykrzyć na kolejny xD
      Również jestem zdziwiona, że tak szybko poszło i to już 12 rozdział. Co do końcowej ilości to nie mam pojęcia. Dopóki starczy mi pomysłów, to będę pisać ;) Lubię spontaniczność.
      To co dzieje się z Jamesem nie jest normalne, ale na razie najrozsądniej zrobią, pozostając w swojej kryjówce. Poza tym James raczej nie zdołałby dojść z powrotem do domu, a w razie konieczności uciekać. To byłoby niebezpieczne ;)
      Will bywa opryskliwy jak jest niewyspany - tak samo jak ja :D Kurczę, w kolejnej postaci odnalazłam własne cechy charakteru. To aż zadziwiające. Tak, wizytę Willowi złożył brat Cole'a i żaden z nich nie ma absolutnie pojęcia, co się stało z poszukiwanym. Kiedyś się może tego dowiedzą, ale póki co uważają, że Cole znowu odstawia jakieś cyrki.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że Eris albo uda się coś poradzić na stan Jamesa, albo przynajmniej sprowadzi kogoś, kto będzie wiedział, co robić. Stan chłopaka naprawdę nie przedstawia się zbyt kolorowo, a ta rana to też nieco dziwne zjawisko. Jakoś wątpię, że zahaczył o jakiś krzew, a skoro nie jest to rana postrzałowa, to czym jest? Z nim naprawdę dzieje się coś niepokojącego.
    Oj tak, sen jest naprawdę jedną z najważniejszych rzeczy we wszechświecie, więc rozumiem rozdrażnienie Willa, gdy obudził się o tak wczesnej porze ^^ W dodatku musiał przyjąć gościa, którego wizyta mimo wszystko była jak najbardziej uzasadniona. Tom naprawdę martwi się o brata do czego przyczynił się również dziwny telefon ojca. Czyżby mężczyzna miał jakiś związek ze zniknięciem syna? Albo może to on jest zamieszany w coś poważnego i porywacze zemścili się na nim, uprowadzając Cole'a? Naprawdę nie wiem już co mam myśleć o tej sytuacji, więc z tym większym utęsknieniem wyczekuję perspektywy Cole'a :)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Stan Jamesa nie przedstawia się różowo i jeszcze trochę się nad nim poznęcam ^^ Co do rany, to oczywiście jeszcze do tego nawiążę.
      No jasne, sen przede wszystkim :D Gdyby ktoś obudził mnie o tak pięknej porze, moja reakcja pewnie nie różniłaby się znacząco od tej Willa. Tom od zawsze troszczył się o Cole'a, choć wcale nie jest to takie łatwe zadanie. Telefon od ojca dodatkowo pogorszył sytuację. O co dokładnie chodziło, wyjaśni się niedługo ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. No owszem, nie działo się w tym rozdziale zbyt wiele, ale to wcale nie znaczy, że nie był wart przeczytania ;) Ogólnie rzecz biorąc ja jestem wielbicielką Twojego stylu, dlatego każdy odcinek jest dla mnie ogromną przyjemnością.
    Strasznie podobał mi się wstęp - taki refleksyjny, pozwalający na zastanowienie się. Przez chwilę zapomniałam o właściwej akcji i odpłynęłam na jakiś czas. Jednak kiedy doszło do opisu tego, co dzieje się z Jamesem, momentalnie powróciłam do rzeczywistości. Skoro wilki nie chorują, co się dzieje z tym chłopakiem? To mi się naprawdę nie podoba... Nawet gdyby James nie miał nadnaturalnych zdolności, takie objawy wydałyby mi się szokujące. Jeszcze ta dziwaczna rana... Skoro to nie od kuli (bo zadraśnięcie krzaka to też nie jest), co mu się stało? Kurczę, tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Mimo wszystko rozczuliłam się, obserwując, jak Eris troszczy się o Jamesa - widać, że im obojgu bardzo na sobie zależy. Tak sobie pomyślałam, że może kiedyś połączy ich coś więcej - byliby zgraną parą.
    Kocham ten fragment z perspektywy Willa, naprawdę ;D Ta postać jest mega pozytywna i jego przemyślenia, a zwłaszcza komentarze po prostu mnie rozwalają. Niestety element komiczny został przysłonięty przez zdenerwowanie Toma. Szczerze mówiąc współczuję starszemu Davisowi. Śmierć matki, odejście ojca, a także krzyż pański z buntowniczym Colem. Teraz zwłaszcza będzie się o niego martwił, kiedy przez dłuższy czas nie wróci do domu. Jeśli zaś chodzi o telefon ojca: mam nieprzyjemne przeczucia. Pomyślałam nawet, że ten facet ma coś wspólnego z uprowadzaniem Cole'a. Ale czy faktycznie byłby zdolny do skrzywdzenia własnego syna?
    Tak jak mówiłam, czytało się naprawdę dobrze. Naprawdę polubiłam te opowiadanie, wydaje się bardzo przemyślane, a akcja toczy się we właściwym tempie :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;)
      Niezwykle mi miło czytając takie ciepłe słowa!
      Ja refleksyjne momenty wprost uwielbiam i zasypywałabym was nimi bez przerwy, ale musi też być miejsce na jakąś akcję ;)
      Stan Jamesa jest niezwykły, ale niedługo wszystko się wyjaśni.
      Co do relacji łączących Eris i Jamesa... No to jest dopiero skomplikowane :D Są dobrymi przyjaciółmi, a nawet czymś więcej. Tylko, że nie wyobrażam sobie ich jako pary. Nie mam pojęcia czy w ich wypadku to by wypaliło ;)
      Willa to i ja bardzo lubię. To taka zakręcona, mega pozytywna postać i to w dodatku tak różną od całej reszty.
      Sytuacja przedstawiona byłaby komiczna, ale zmartwienie Toma faktycznie nieco ją przysłoniła - tak jak napisałaś. Momentami chłopaka jest mi naprawdę szkoda, bo najłatwiejszego losu mu nie zgotowałam, ale poradzi sobie ;)
      Jeszcze raz bardzo dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Jak dawno nie zdarzyło się tak, że udało mi się pojawić u ciebie niedługo po dodaniu notki. Fakt kilka godzin już minęło, ale nie kilka dni i to wg mnie jest dla mnie sporym osiągnięciem, biorąc pod uwagę to, jak ostatnio wszędzie robię sobie zaległości :)
    Nie zagłębiając się jednak w niezbyt ważne sprawy, muszę powiedzieć, że troszeczkę brakowało mi tu Cole'a, no i jakoś tak czuje się niezaspokojona, bo nie uzyskałam odpowiedzi na żadne z kotłujących się w mojej głowie od dłuższego czasu pytań. Cóż najwidoczniej chcesz mnie jeszcze dłużej podtrzymać w niepewności, co przyznaje z jednej strony jeszcze bardziej nakręca mnie na to opowiadanie, ale z drugiej jakoś tak mnie niepokoi, bo nie wiem, jak długo jeszcze będziesz mnie, jak i zapewne innych, tak dręczyć...
    Obawiam się o Jamesa. Ta jego rana nie zapowiada nic dobrego i coś mi się wydaje, że to ona powoduje, że jest w takim, a nie innym stanie. Tylko, jak udało mu się ją zdobyć? Chyba nie pisałaś jeszcze o zdarzeniu, które do niej doprowadziło, bo za nic takowego nie potrafię sobie przypomnieć, a wydaje mi się, że gdyby było inaczej, pamiętałabym. Ogól;nie wychodzi na to, że nie najlepiej żyje się zarówno jemu, jak i Eris w kryjówce, w której przesiadują. Zastanawia mnie tylko, ile oni jeszcze spędzą tam czasu i kiedy będzie na tyle bezpiecznie, by mogli wrócić do domu?
    Co do argumentów Willa, które mają na celu pocieszenie brata Cole'a, to wydają mi się one w sumie, jak najbardziej na miejscu, ale do każdej innej sytuacji, niż ta, która właśnie nastała. Cóż najwidoczniej los bywa przewrotny i potrafi obrócić się przeciwko nam samym. W końcu gdyby chłopak nie znikał tak często bez słowa, w tym momencie, kiedy naprawdę jest powód, aby się o niego martwic, nikt by nie podważał tego, że może być w niebezpieczeństwie. Przyznaje, że nie cieszy mnie ten fakt ani trochę, ale spróbuje zacisnąć zęby i poczekać na dalszy ciąg wydarzeń.
    Według mnie ten rozdział był wyjątkowo krótki. Nie wiem, czy po prostu przyzwyczaiłam się do tego, że czytam sobie dwa na raz, czy zwyczajnie mam rację, ale jakoś tak zbyt szybko skończył mi się tekst do czytania. A ja naprawdę lubię czytać tę historię! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ^^
      Cole'a to mi również brakowała, bo bardzo lubię o nim pisać. No, ale losy Eris oraz Jamesa też muszę doprowadzić do odpowiedniego momentu ;)
      Do stanu Jamesa jeszcze wrócę, a póki co jeszcze chwilę was podręczę, jeśli pozwolicie.
      Przy sytuacji Cole'a pasuje mi przysłowie - nie wywołuj wilka z lasu. Cała ta historyjka ma jakieś swoje pokrycie z tą, która napotkała naszego bohatera.
      Jeszcze raz dziękuję za tyle miłych słów i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Szczerze nie dziwie się, że lubisz o nim pisać. Cóż mogę powiedzieć, sama postać Cole'a powoduje, że mimo jego charakteru nie da się go nie lubić :)
      Zdecydowanie nie odpowiada mnie to, że masz nas zamiar jeszcze dręczyć, bo ja chyba nie wytrzymam tego oczekiwania na poznanie tajemnicy związanej ze stanem zdrowia Jamesa, chociaż nie ja w ogóle nie wytrzymam oczekiwania na cokolwiek, co wciąż ukrywasz w tym opowiadaniu...

      Usuń
  6. Cześć :)
    Jak fajnie, że wprowadziłaś kawałek z perspektywy Willa :) Nie wiem do końca, dlaczego mnie to cieszy, ale ostatnio mam jakiś dziwnie wesoły humorek xd
    Ten kawałek z perspektywy Eris był bardzo życiowy. Dużo opisów jej uczuć i sytuacji w jakiej się znajduje. Uuu, biedny James :( Ciekawe co mu się stało. Przyznam Ci się, że czytając ten rozdział jadłam ciastka, a jak przeczytałam opis jego rany to myślałam, że monitor opluje! Naprawdę xd Takie to obrzydliwe, fuj !
    Mam nadzieje, że znajdą jakąś pomoc, bo z tego co wiem to z zakażeniem może być ciężko :(
    Cóż, czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ^^ Dziękuję za komentarz :)
      Fajnie, że podobał ci się fragment z perspektywy Willa oraz ten pochodzący z perspektywy Eris.
      Z zakażeniem może być ciężko, ale Jamesa to ja jednak lubię, więc szybko się ode mnie nie uwolni.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Jestem pod wrażeniem postawy Eris. Jest niezwykle dobrą dziewczyną. Pomaga przyjacielowi, jest delikatna i troskliwa. Opatrzyła mu rany.
    Podoba mi się też ich relacja. Są ze sobą bardzo zżyci. I to jest piękne!

    Ha! Musze to powiedzieć: KOCHAM WILLA! Jest genialny. Ten jego luz i wieczny nieogar. I fakt, ze jest śpiochem! Odbiera,m go jako chłopaka pełnego energii i chęci do życia, niepoprawnego optymistę.
    Rozbroiła mnie jego reakcja, gdy obudził go Tom. A ta ich rozmowa? Hahaha! :)
    "Nie myśl tyle, bo ci czaszka dymi" - najlepszy tekst!
    I te uśmieszki Willa. I powiedz, jak tu się nie zachwycić?

    Podoba mi się Twój styl,l. Opisy są naprawdę piękne!

    Wyłapałam dwa błędy:

    *"Pewnych wydarzeń po prostu nie da się przewidzieć, choćbym nie wiem jakich metod rozpaczliwie się chwytało." - Nie wiem jak miało to zdanie oryginalnie brzmieć, więc zostawiam poprawki Tobie, bo ewidentnie widać, że jest coś nie tak. :)

    *"zmienić w naszym życiu wszystko, co tylko zechcemy" - A tu przecinek jest zbędny. :)

    To tyle.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Eris troszczy się o przyjaciela, nie potrafiłaby bez niego żyć. Faktycznie są bardzo zżyci.
      Will to chyba jest jednak najbardziej lubianym bohaterem w tym opowiadaniu :D Sama go uwielbiam, choć nie jestem pewna czy to dobrze mu wróży. W każdym razie to pełen optymizmu chłopak i chyba nic tego nie zmieni ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. ah, przepraszam, za spóźniony komentarz. Niestety nie mam tyle czasu, żeby od razu czytać i komentować. Ah, podobał mi się wątek Cola. Serio, on jest naprawde ciekawą postacią, ale aż mnie zszokowało. To tylko złudny ból i wgl ,ale czy możliwe, że to on zabił matkę?:( NO i po co go tam trzymają? O O Ah! :(

    Pozdrawiam, pisz dalej i czekam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało ;) Bardzo dziękuję, że jednak dotarłaś i udało ci się skomentować.
      Cole nie zabił matki, ale o tym wspomnę później. Podpowiem ci tylko, że dużą zasługę ma w tych wspomnieniach Aco.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Co się dzieje z James'em? Mam nadzieję, że ta rana nie jest jednak tak poważna, na jaką wygląda. Choć by nie powinnam się łudzić. Eris powinna zabrać go do szpitala. Mam tylko nadzieję, że Ci, co ich ścigali, nie zdołają ich dopaść. Polubiłam James'a i mam nadzieję, że jednak z tego wyjdzie. Heh, gdyby tylko Will i brat Cole'a wiedzieli, co się z nim dzieje... A czego ich ojciec chciał? Tak nagle przypomniał sobie, że ma synów? Coś to podejrzane. Mam dziwne wrażenie, że chodziło mu o coś innego. Nie wiem tylko, o co. :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Eris zabrałaby przyjaciela do szpitala, gdyby tylko wiedziała, że nie narazi go na coś dużo gorszego. Nie chce ponosić zbędnego ryzyka, ale wkrótce i tak będzie musiała podjąć jakąś decyzję, bo wiecznie nie będzie mogła się ukrywać.
      To taka dziwna sytuacja, bo Will i Tom nie wiedzą, że Cole tym razem naprawdę potrzebuje pomocy.
      Co do ojca chłopców - oczywiście wątek otwarty i do niego wrócę ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Najwyższy czas wziąć się za siebie i ponadrabiać wczorajsze szaleństwo dodawania nowych postów. Aż się zastanawiam, czy nie był to jakiś narodowy dzień nowego rozdziału czy coś ;)
    Ale wracając do treści. Mi się rozdział podobał (mimo że znów pojawiły się jedynie same pytania), ale bardziej lubię fragmenty o Cole'u. Może i chłopak jest jaki jest, ale na razie o nim czyta mi się najlepiej.
    Zastanawiam się, co się takiego stało Jamesowi. I czy istnieje prawdopodobieństwo, że został zraniony/zranił się przed pościgiem i ucieczką w las. Bo wymówka o zadraśnięciu się o krzaczek raczej nikogo nie przekona, bo gdyby rzeczywiście coś takiego rosło w lesie, to pozostali członkowie sfory zostaliby ostrzeżeni. Wydaje mi się, że Eris powinna poszukać dla niego jakiejś pomocy, bo może być z nim krucho.
    Widać, że Tom bardzo martwi się o brata i aż żal mi się go zrobiło, bo tym razem to przecież nie wina Cole'a, że zniknął bez słowa i nikt nie wie, co się z nim dzieje.
    Zastanawia mnie też en telefon od ojca. Wydaje mi się, że może być on w jakiś sposób zaplątany w to, co dzieje się wokół, bo ciężko mi uwierzyć, że nagle przypomniało mu się o ojcowskich obowiązkach i chce to nadrobić.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ^^
      Ja to przeważnie nowe notki dodaję przed weekendem tak jakoś w czwartek/piątek, bo mam wtedy najwięcej czasu. Widzę, że nie tylko ja mam ten zwyczaj :D
      Ja też bardziej lubię perspektywę Cole'a, ale tą Erisową też muszę doprowadzić do odpowiedniego punktu. Później pójdzie z górki - taką mam nadzieję.
      Eris oczywiście pomocy szukać będzie. Na razie nie chce narażać Jamesa, ale nie będzie mogła cały czas się ukrywać, bo kłopoty nagle same nie znikną. Już ja się o to postaram ;)
      Faktycznie, Cole tym razem nie jest niczego winny, ale oczywiście gdyby tak często nie znikał z domu, to wszystko wyglądałoby inaczej. Tom pewnie w ogóle nie przejąłby się tą sytuacją, gdyby nie dziwny telefon od ojca. A o co dokładniej z nim chodziło, to kiedy indziej wyjaśnię ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Co tak krótko ja się pytam? Ja chce więcej, ja chce więcej! No dobra a teraz coś o rozdziale. Bardzo, a to bardzo niepokoi mnie rana Jamesa. Jakoś wątpię, że jakiś krzak go tak urządził. Krzaki nie są takie wredne. Choć może, może...xd ale te objawy. Nie to nie krzak.
    Will jak zawsze pozytywnie do wszystkich nastawiony. Gdyby wiedział co się dzieje...
    Pozdrawiam;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Ano trochę krótko, ale będzie więcej ^^ Jakoś miałam zastój weny, ale już minęło i następny rozdział jest już napisany, a także trochę dłuższy ;)
      Krzaki są wredne ^^ Ale czy akurat w tym wypadku miały jakiś swój udział? No tego to ja już nie zdradzam.
      Will jest niczego nieświadomy. Gdyby wiedział co się dzieje, pewnie bardziej by się tym przejął.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Przepraszam za poślizg (znowu!) ale do wczoraj nie miałam internetu.
    Zastanawia mnie choroba Jamesa. W tłumaczenie z krzewami w ogóle nie wierzę, to zbyt poważna rana. Musiałaby to być jakaś wyjątkowo wredna i trująca roślina, ale w to chyba nie w tym klimacie ;) Ta dziwna gorączka i osłabienie jest na pewno wynikiem czegoś poważniejszego. Ciekawa jestem, co zrobi Eris, bo chyba nie będzie tam siedzieć w nieskończoność i czekać na zbawienie, a z Jamesem pewnie nie da rady nigdzie się ruszyć... Mam nadzieję, że chłopak nie umrze :(
    Podzielam zdanie Willa odnośnie spania! To najcudowniejsza rzecz, jaką mogę sobie wyobrazić <3 Gorzej, że dopadła mnie bezsenność.
    Mam wrażenie, że ojciec Cole'a i Toma ma coś wspólnego z porwaniem. To jest zbyt podejrzane, że on zadzwonił tak nagle, po tylu latach ciszy. No nic, mam nadzieję, że w najbliższym czasie wyjaśnisz tę kwestię, jak i wiele innych, które mnie nurtują :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, a za poślizg nie masz za co przepraszać, bo mi samej czasami większe się zdarzają.
      Co do stanu Jamesa, to oczywiście jeszcze później wrócę. W wymówkę z krzakiem sama Eris nie wierzy ;) A i siedzieć bezczynnie cały czas nie zamierza. Gdyby stan przyjaciela choć odrobinę by się pogorszył, natychmiast by zareagowała.
      A i ja jestem zgodna z Willem :D Spanie jest wspaniałe xD
      Oczywiście w najbliższym czasie postaram się wyjaśnić większość tajemnic.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. No, wreszcie mam chwilkę, by nadrobić :)
    Rozdział mi się podobał, ale dla mnie również perspektywa Cole'a jest tą ulubioną. Ale Eris i Will depczą mu po piętach, zwłaszcza ten drugi za specyficzny, zabawny sposób narracji.
    Zacznijmy od Eris. Mam wrażenie, że została ze wszystkim sama, chociaż to nie jest prawdą. Jest oczywiście James, ale on nic nie mówi, a teraz jeszcze ta gorączka - kolejne obowiązki i zmartwienia dla dziewczyny. Co takiego się mu stało? Wyjaśnienia, że to krzew nawet dziecko by nie kupiło. On coś ukrywa, tylko co? Skoro nie dzieli się tym z Eris, to musi być to coś naprawdę paskudnego.
    Teraz kolej na Willa i Toma. Cole sobie wyrobił renomę i minie sporo czasu, zanim jego brat i kumpel naprawdę pomyślą, że coś mogło mu się stać. Wielka szkoda, bo teraz zwyczajnie uważają, że chłopak po prostu ich olał. Chociaż Tom wydaje się być zaniepokojony, to ta braterska więź :> Nie spodziewałam się jednak, że zadzwoni ojciec chłopców. Czego może chcieć po tylu latach i czy to nie podejrzane, że dzwoni akurat teraz? A może chcesz na zmylić, byśmy uważali go za podejrzaną osobę w sprawie porwania?
    Jak zwykle czekam na wyjaśnienia i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      O Cole'u pisze mi się najlepiej, więc nie dziwię się, że i w odbiorze jest przyjemniejszy. Choć może nie jest to najodpowiedniejsze słowo :P
      Eris ma masę kłopotów, a James swoją tajemniczością niczego nie ułatwia, ale to się zmieni i chyba uda mi się to osiągnąć już w następnym rozdziale z ich udziałem ^^
      Trochę czasu minie, zanim Tom i Will zrozumieją, że stało się coś złego. Tom oczywiście ma jakieś swoje braterskie przeczucia, które spotęgował telefon od ojca, ale to wcale nie przyspieszy procesu odrywania prawdy ;)
      No, a do tego, czego chciał ich ojciec jeszcze wrócę.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Skoro tak trudno jest wpleść Cole'a do Eris i Willa to może czas najwyższy na połaczenie ich losów? Wybacz, ale chyba nigdy nie przestanę o to marudzić :D
    Rozdział jest świetny, ale zdecydowanie za krótki, za krótki i liczę się się tutaj poprawisz, bo to niewybaczalne, żebym się tak wciągnęła, a tu nagle koniec O_o
    A więc Eris i James dalej siedzą po uszy w kłopotach. Eh i jeszcze to złe samopoczucie Jamesa. Mam bardzo złe przeczucia co do niego, zwłaszcza biorąc pod uwagę tą ranę i Twój znany nam dobrze sadyzm. Czerpiesz doprawdy psychopatyczną wręcz przyjemność ze znęcania się nad bohaterami, co? Ty mała sadystko :D
    Co do Willa, to nic nie zmieni faktu, że go kocham, proszę o więcej jego osoby śmigającej po werandzie w bokserkach i w ogóle :D On jest po prostu cudny, cuuuudny i aż mi żal, że to nie on jest tu głównym bohaterem. No ale, nie zdradzajmy Cole'a, Cole też jest całkiem spoko, a póki Will pojawia się dość często (prawie w każdym rozdziale) to ja nie będę narzekać :D
    Czekam niecierpliwie na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Oj tam, wcale nie tak trudno wpleść Cole'a do perspektywy Eris czy Willa. Ja wszystko mam już zaplanowane i konsekwentnie do tego dążę ^^ Ja wiem, że ty nie możesz się tego doczekać, ale nie wiem czy się ucieszyć, gdy już do tego dojdzie (tak, jestem wkurzająca xD)
      Oczywiście następny rozdział będzie dłuższy. Tutaj miałam mały zastój, który na szczęście zdążył już minąć.
      Ej! Ale ja tam taka mała wcale nie jestem - w końcu całe 175cm mam! :D A, że sadystka, to się zgadzam w zupełności ^^ Im bardziej lubię jakiegoś bohatera, tym więcej nieszczęść na niego zsyłam, haha.
      A Willa bardzo lubię, tylko chyba nie bardzo umiem pisać w tak wyluzowany, zabawny sposób ;P W każdym razie i tak od czasu do czasu będzie się przemykał.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. 175? O_o no dobra, chyba muszę w końcu przywyknąć do tego, że odsetek ludzi niższych ode mnie jest naprawdę niewielki - ja mam tylko 1,60 m i obiecuję nie nazywać Cię już więcej małą :D
      A co do Willa to opisujesz go świetnie, nie próbuj nic zmieniać, bo ja go kocham takiego całym sercem :D
      Trzymam za słowo i czekam na ten kolejny :*

      Usuń
  15. Znowu narzekasz niepotrzebnie, według mnie rozdział jak trzeba, tylko jakoś tak krótko? Może następnym razem będzie dłuższy:)
    Bardzo współczuję Jamesowi, mam nadzieję, że jego rana szybko się zagoi i chłopak nie umrze. Wnioskuję, że jest to jeden z bardzo nielicznych przyjaciół Eris i nie chciałabym, żeby go straciła. Zastanawia mnie jaką skrywa tajemnicę i czemu tak bardzo zależy mu na tym, by dziewczyna nie znała prawdy oraz przed czym ją chroni. Dla mnie to bardzo podejrzane jest. Jeszcze ten Will, też mi kumpel. Nawet się kolegą nie zainteresuje... może on to specjalnie robi? Najbardziej jednak zaintrygował mnie ojciec chłopaków. Jestem pewna, że on coś kombinuje. Ciekawe czy moje przypuszczenia się sprawdzą:)
    Moim zdaniem, nie powinnaś tak się przejmować tymi bohaterami. Nie wiem czemu, ale lubię kiedy piszesz z różnych punktów widzenia, dlatego nie powinnaś z tego rezygnować. Zarówno Cole, jak Eris, czy Will są interesującymi i barwnymi postaciami i świetnie urozmaicają toczącą się akcję. Nie usuwaj tego:(
    Teraz pozostaje mi tylko czekać na Cole'a. Już nie mogę się doczekać co tym razem się wydarzy:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Ja to już mam takie narzekanie wrodzone chyba xD
      James nie umrze, ale jeszcze trochę się nad nim poznęcam, zanim dam mu tak zupełnie spokój.
      Will zwykle troszczy się o Cole'a i interesuje jego losem, ale czasami brakuje mu do niego cierpliwości ;) To był właśnie takie przypadek.
      Ja sama lubię pisać z różnych perspektyw, ale nie wiem czy mi to dobrze wychodzi. W każdym razie nie mam zamiaru z tego rezygnować. Póki co ;)
      Następny rozdział pewnie jutro lub pojutrze o ile znajdę chwilę wolnego czasu, aby go dodać ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  16. A ja jak zwykle z spóźnieniem. Wybacz. ^^ A! I jeszcze tak przed głównym komentarzem - uwielbiam Cię za piosenkę na playliście <3
    A i zaznaczam, że mój komentarz może być trochę chaotyczny, bo nauczyłam się pisać je na bieżąco, potem zapominam o połowie, o której chciałam wspomnieć. Skleroza XD
    To "prawda czy fałsz" w drugim akapicie skojarzyło mi się z igrzyskami śmierci :D
    Znów się znęcasz, tym razem nad Jamesem. Co mu jest? Nie podoba mi się to, ale co ja mogę xD Eris jak widać też niezbyt dużo. Nie będę się domyślać co mu może być, bo lekarz ze mnie żaden, haha, poczekam aż się wyjaśni samo. Oby tylko za długo tam nie siedzieli... w ogóle jaka dziwna sytuacja, dobrze, że jeszcze mają siebie, jak bym miała tak sama siedzieć w takim miejscu to chyba bym zwariowała ze swoimi domysłami.
    "Sen był bowiem pierwszą, drugą oraz trzecią najważniejszą rzeczą w moim życiu" - hahaha, Will moja bratnia duszo! "Koleś, wyluzuj i nie myśl tyle, bo czacha zaczyna ci dymić" ile razy już wspominałam, że kocham Willa? Dużo? To powiekm jeszcze raz xD
    Dobra, lecę czytać dalej, bo nie wiem czy zdążę, najwyżej doczytam już w domu. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, nie masz o co przepraszać ^^
      Cieszę się, że w ogóle znalazłaś chwilę, aby do mnie tutaj wpaść i chciało ci się to wszystko nadrabiać.
      James nie może być wyjątkiem. Nad nim też musiałam się trochę poznęcać, co by nie poczuł się wyróżniony, hah :D
      Zbyt długo to oni już tam nie posiedzą. Nie mogą ukrywać się w nieskończoność.
      Will to niepoprawny optymista i chyba nie bardzo pasuje do tego opowiadania, ale cooo taaam xD Też go uwielbiam!

      Usuń

Czytelnicy