czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 11



Cole


     Różowa miała rację. Nie minęło nawet kilka minut od jej wyjścia, gdy drzwi znowu się otworzyły, światło rozbłysło i do środka wtargnęło troje ludzi. Jednego miałem przyjemność poznać już wcześniej, gdy na moich oczach z zimną krwią mordował bezbronnego człowieka. Teraz uśmiechał się drwiąco, wyraźnie zadowolony z tego do czego doprowadził. Obdarzyłem go wyniosłym spojrzeniem, co było głupie uwzględniając pozycję, w której się znalazłem. Oni - nieprzewidywalni, nie do końca zdrowi umysłowo, pewnie uzbrojeni po zęby. Ja - bezbronny, skuty, skulony pod ścianą. Życie nie było dla mnie sprawiedliwe, za to często lubiło sobie pożartować. Dowcip udał się jak żaden inny, ale jakoś nie potrafiłem dostrzec w nim humoru. W mojej głowie wciąż nieprzerwanie krążyły słowa Pensy. Dziewczyna pewnie miała świadomość tego, co tutaj się działo. Wiedziałem, że powinienem jej posłuchać, lecz nie potrafiłem się do tego zmusić. Byłem na to zbyt dumny, pyszny. Zdrowy rozsądek w takim wypadku schodził na dalszy plan.
 - Co o niej wiesz? - Tylko zerknąłem na jednego z mężczyzn. Niski, łysawy knypek o ciemnych, ale nie czarnych oczach, w białym fartuchu lekarskim, trzymał coś w rękach i nerwowo tym potrząsał. Nie zwróciłem na to uwagi. Wolałem obserwować twarz nieznajomego, która szybko przybrała barwę dojrzałego pomidora. Anielskiej cierpliwości nie można mu było zarzucić, bo nawet nie zaczął dobrze rozmowy, a już cały drżał ze złości. Jego towarzysze byli stanowczo bardziej opanowani, choć i oni wykazywali pewne przejawy zniecierpliwienia. Morderca przystanął tuż za profesorkiem, przytupując nogą, a jego towarzysz oparł się o ścianę, obserwując dalszy bieg wydarzeń z bezpiecznej odległości. Wciąż nie odezwałem się ani słowem, co jeszcze bardziej rozsierdziło kurdupla. - Mów!
- Pieprz się - mruknąłem, zerkając to na jednego, to na drugiego. Wszyscy wyglądali na tak samo zaskoczonych moją odpowiedzią. Czego oni się spodziewali? Że nie zwrócę uwagi na warunki, w których mnie przetrzymywali? Może myśleli, że potulnie opuszczę głowę i zacznę współpracować, nie zadając żadnych pytań ani nie stawiając oporu? W żadnym wypadku nie zamierzałem tego robić.
- No zrób coś z nim, matole! - wrzasnął profesorek do tego stojącego najbliżej. - Myślałem, że przemówiłeś mu już do rozumu, a ja tylko zarysuję całą sytuację. Szybko, szybko ja nie mam czasu użerać się z dzieciarnią. Muszę wracać do pracy!
     Matoł spojrzał na niego ze wstrętem, ale posłusznie przejął kartkę papieru i zbliżył się do mnie. Chwilę stał w miejscu, chyba nie bardzo wiedząc, jak się zabrać za swoje zadanie, potem kucnął, zniżając się do mojego poziomu. Pokazał mi kartkę, a ja zamarłem, gdy mój wzrok mimowolnie się na niej zatrzymał. Znałem dziewczynę, której portret widniał na zdjęciu. Spotkałem ją w kawiarni wczoraj... czy przedwczoraj? Nie wiedziałem, ile czasu tu spędziłem. Jednak fotografia podtrzymywała mnie w przekonaniu, że mdlejąca brunetka nie była tylko wymysłem mojej wyobraźni. Nie mógłbym sobie jej tak dokładnie wyobrazić. Byłby to zbyt dziwny zbieg okoliczności.
- Nie masz języka w gębie? - warknął mężczyzna przede mną. - Odpowiadaj, jak ktoś kulturalnie cię o to pyta, bo zaraz nie będzie tak sympatycznie.
     Oderwałem zszokowane spojrzenie od zdjęcia uśmiechniętej dziewczyny i przeniosłem go na pozostałych. Każdego z nich dokładnie zlustrowałem, próbując domyślić się, czego oni mogą od niej chcieć. Jeżeli zabić, a byli do tego zdolni, powinienem ją chronić. Jeżeli... Właśnie, jeśli co? To jasne, że nie chcieli zaprosić jej na herbatkę. Musiałem kłamać.
- Nigdy nie widziałem jej na oczy - odparłem spokojnie. Na odpowiedź blondyna nie musiałem zbyt długo czekać. Policzek, który mi wymierzył nie był delikatny, ale jeżeli porównać go z kolejnymi ciosami, stanowił jedynie lekkie muśnięcie. Mężczyzna poderwał się i ponownie się zamachnął. Próbowałem się zasłonić, lecz skute dłonie skutecznie mi to uniemożliwiały. Zacisnąłem więc zęby, nie zamierzając dać im satysfakcji, choć każde następne uderzenie bolało z nową intensywnością. Z trudem powstrzymałem się od jęku. Jednak w końcu bandzior przerwał i odsunął się ode mnie, choć widziałem, że nie przyszło mu to z łatwością. Powstrzymało go tylko dezaprobujące spojrzenie kolegi.
- Nie kłam! - krzyknął histerycznie profesorek. - Dlaczego nie przyprowadzicie Aconitum? Ona szybko rozwiąże sprawę. Ja nie zamierzam się z nim użerać!
     Dwóch mężczyzn wymieniło porozumiewawcze spojrzenia, po czym jeden z nich, który opierał się o ścianę, wyszedł na moment z pomieszczenia, tylko po to, aby pojawić się zaraz z powrotem, ciągnąc za sobą młodą dziewczynę. Nieznajoma kogoś mi przypominała, a po głębszym zastanowieniu się nad tym, wreszcie znalazłem prawidłową odpowiedź. Dziewczyna wyglądała trochę jak Pensy. Miała jej rysy twarzy, ale na tym kończyło się owo podobieństwo, które zbiło mnie początkowo z tropu. Po dokładnej obserwacji, stwierdziłam, że nowa była odrobinę młodsza od Różowej. Miała długie, ciemne włosy oraz  lodowate, szare oczy. Nerwowo wymachiwała rękoma, choć z jej ust nie wydobył się ani jeden dźwięk. Wzrok miała pusty, utkwiony gdzieś w oddali, a po policzkach płynęły łzy.
- Ja nie chcę nikogo krzywdzić. Proszę, nie - szepnęła w końcu drżącym głosem, cofając się o kilka kroków. Wpadła na ścianę i po omacku szukała drzwi, choć dzieliło ją od nich dobre, kilka metrów. Nie widziała tego?
- Opanujcie te dzieci! - na nowo zaczął zrzędzić profesorek, lecz widząc, że niewiele zdziała, westchnął i wyszedł, ze złością trzaskając drzwiami. Mężczyźni spojrzeli na siebie po raz kolejny, ale nie zatrzymali go. Stali na swoich miejscach, niewzruszeni. Widocznie profesorek musiał dość często odstawiać takie scenki i zdążyli się do tego przyzwyczaić.
- Aco, im szybciej się z nim uporasz, tym szybciej zaprowadzę cię z powrotem do pokoju - przemówił szatyn, który do tej pory nie wtrącał się do dyskusji. Dziewczyna pokręciła gwałtownie głową i osunęła się na ziemię, szlochając.
- Głupia dziewucha - prychnął blondyn, patrząc na nią z obrzydzeniem. - Nie wiem, dlaczego wciąż jej tak pobłażamy. Gdyby to tylko ode mnie zależało, już dawno leżałaby dwa metry pod ziemią, tam gdzie miejsce tym wszystkich popaprańców.
- Dobrze, że jednak nie zależy, a Barnes ma nad tobą jeszcze jakąś kontrolę - odparł szatyn ze złością, po czym podszedł do płaczącej i pogłaskał po policzku. - Aco, posłuchaj mnie, skarbie. To już ostatni raz, obiecuję. Więcej do tego nie dopuszczę.
- Stary, czy ty w ogóle siebie słyszysz? Bo mam wrażenie, że ostatnio podmieniła cię jakaś zniewieściała ciota.
     Nie widziałem jego twarzy, bo stał do mnie tyłem, ale wiedziałem, że w tym momencie skończyła się jego cierpliwość. Mężczyzna napiął mięśnie, po czym rzucił się na blondyna, który zanosił się złośliwym śmiechem, po czym mocno przygwoździł go do ściany. Może i miałby jakieś szanse, gdyby doszło do jakiegoś starcia, ale nim zdążył zadać choćby jeden cios, drzwi znowu otworzyły i ktoś przywołał ich do siebie. Zniknęli na krótki moment, a po chwili do środka powrócił szatyn. Nie miał zbyt ciekawej miny.
- Aco, do roboty - oznajmił dziwnym tonem. Dziewczyna jeszcze chwilę próbowała protestować, ale tym razem mężczyzna był nieubłagany. Wyglądał trochę jak zbity pies, któremu zagrożono zabraniem ulubionej zabawki. W ciemnych oczach widziałem złość, stłumioną przez bezsilność. Z całą pewnością nie podobało mu się to, do czego go zmuszano, ale nie mógł nic zrobić. Czy powinno mnie to obchodzić? W tamtym momencie uznałem to za nieistotne i przestałem się nad tym zastanawiać. Mężczyzna pomógł brunetce wstać oraz podprowadził na środek sali.
- Przepraszam - szepnęła ledwo słyszalnym głosem i zamilkła.
     Kolejne dziwactwo - pomyślałem, ale po chwili zrozumiałem już za co mnie przepraszała. Długo nic się nie działo i kiedy myślałem, że już nic się nie wydarzy, poczułem dotkliwy ból. Jakby ostrze przesuwało się po mojej skórze, mocno na nią naciskając. Spojrzałem ze zdziwieniem na odsłoniętą skórę dłoni, lecz nie dostrzegłem na niej nawet kropli krwi. Ból zwiększał się z każdą chwilą, choć nie wiedziałem, co jest jego przyczyną. Zamknąłem oczy, próbując się z nim uporać, a w następnej chwili już niczego nie czułem. Zamrugałem i ze zdziwieniem odkryłem, że znajduję się w domu, a moich rąk nie krępują żadne więzy. Wstałem z krzesełka, rozglądając się dookoła. Nie pojmowałem, co się stało. Czy to w czym brałem udział był zwykłą maskaradą? Może jakimś rodzajem snu? Dotknąłem niewielkiego wazoniku z kwiatami, aby sprawdzić czy nie rozpłynie się pod moimi palcami, ale on tego nie zrobił. Tkwił dalej w tym samym miejscu. Mogłem wyczuć pod opuszkami jego powierzchnię. Kruchą, lecz całkowicie namacalną.
- Cole...
     Drgnąłem i odsunąłem się od stołu. Ktoś wołał mnie po imieniu, a ja ten głos doskonale znałem. Ciepły tembr, pełen miłości oraz cierpliwości. Nikt inny nie potrafił się odzywać do mnie w ten sposób.
- Cole, chodź do mnie synku...
- Mama? - zawołałem, a w zamian usłyszałem jej radosny śmiech i ponowne nawoływanie, które dobiegało z górnego piętra. Natychmiast rzuciłem się w tamtą stronę. Błyskawicznie wbiegłem po schodach i wpadłem do łazienki, lustrując jej wnętrze. Nic, a nic się nie zmieniła od tylu lat. Na ścianach wciąż połyskiwały te same biało-niebieskie kafelki, na podłodze leżał puchaty dywanik w morskim kolorze, a na umywalce spoczywały porozrzucane szczoteczki i tubka pasty pozbawiona zakrętki. To ostatnie od zawsze denerwowało mamę. Za każdym razem przywoływała naszą trójkę i karciła, demonstrując jak należy poprawnie zakręcać pastę, aby nie zasychała. Wtedy mnie to irytowało, a także trochę bawiło, teraz wprowadziło w smutek. Znowu poczułem się jak głupi, trzynastoletni dzieciak, który nie potrafi poradzić sobie z żałobą.
- Cole, co ty robisz? Chcesz mnie zabić? Odłóż to! -  Kobieta siedziała na podłodze pod ścianą, przyglądając mi się z obawą.
     Nie pojąłem jej słów. Dlaczego uważała, że chcę zrobić jej krzywdę? Przecież ją kochałem! Ją jedyną darzyłem należytym szacunkiem, a przynajmniej jego namiastką, na którą potrafiłem się zdobyć. Jednak jej strach był autentyczny, choć wydawało mi się, że nie ma żadnego powiązania z rzeczywistością. Dopiero, gdy poczułem chłód metalu w dłoni, zrozumiałem, że coś jest nie tak. Dłuższą chwilę zajęło mi pojęcie, co tak naprawdę w niej trzymam, a był to stary pistolet ojca. Piękna ozdoba, pamiątka ze służby, którą odbywał w miejscowej policji. Jednak przydarzył się nieszczęśliwy wypadek i tata nigdy do swojego zawodu nie wrócił. Nigdy nie zwracał mojej szczególnej uwagi. Czemu więc teraz po niego sięgnąłem?
- Błagam, synu, będzie dobrze. Wybaczę ci  wszystko. Wystarczy, że to zostawisz - błagała, płacząc. Chciałem spełnić tą prośbę, pragnąłem odrzucić broń i podbiec do niej, wtulić się w jej ramiona, jak za dawnych lat. Jednak nie mogłem tego zrobić. Ciało jakby nie należało do mnie, nie słuchało moich poleceń. Ledwo zarejestrowałem, jak moja dłoń unosi się w górę, a palec naciska spust. Rozbłysło światło, usłyszałem huk, a potem zapadła zatrważająca cisza.
     Kobieta osunęła się na ziemię, natomiast wokół niej zaczęła tworzyć się wielka kałuża krwi.
- Nie! - Dopiero wtedy odzyskałem nad sobą kontrolę. Przecież to nie tak było! Ja tylko znalazłem jej ciało już po fakcie, to nie ja ją zabiłem! Upadłem na kolana tuż przy kobiecie, próbując zrozumieć, co się dzieje. Ona spojrzała na mnie spod przymkniętych powiek i zaniosła się kaszlem, a w jej ustach wezbrała krew.
- Cole... - wychrypiała. Natychmiast nachyliłem się nad nią, chcąc usłyszeć, co ma mi do powiedzenia. Wtedy na jej twarzy pojawił się okropny grymas. Dziwny, pełen irracjonalnej radości. - To wszystko twoja wina... to przez ciebie zginęłam. Nigdy nie zmyjesz mojej krwi z własnych dłoni. Nienawidzę cię.
     Obraz natychmiast się rozmył, a ja znowu spostrzegłem przed sobą szare ściany celi, rozjaśnione przez światło jarzeniówki i jakoś dziwnie niewyraźne. Przetarłem oczy wierzchem dłoni, ze zdumieniem stwierdzając, że są wilgotne od powstrzymywanych latami łez. Łez, których nie wymusiło żadne fizyczne cierpienie, a wywołało oskarżenie sennej mary. Tylko czy, aby na pewno to był tylko zwykły sen? Byłem niemal pewien, że swoje palce mieszali w nim ci ludzie. Nie widziałem ani tej dziwnej dziewczyny, ani towarzyszącego jej mężczyzny. Zostałem sam, jeżeli wykluczyć myśli, które gromadziły się w mojej głowie w szaleńczym tempie. Każda kolejna okazywała się gorsza od poprzedniej. Wymuszały na mnie potworne poczucie winy, jakiego nie czułem od kilku lat. Wspólnie stanowiły torturę, której wprost nie potrafiłem wytrzymać. Niszczyły mnie.

     Dużo później drzwi znowu skrzypnęły, ale w ich progu nie stanął już żaden z mężczyzn. Do środka wślizgnęła się drobna różowowłosa istotka. Podeszła do mnie na palcach, lecz kiedy spostrzegła, że nie śpię, opadła ciężko na ziemię naprzeciwko.
- Stałoby ci się coś, gdybyś chociaż raz posłuchał czyjeś dobrej rady? - prychnęła z irytacją, walcząc z natrętną grzywką, która co chwilę opadała jej na oczy. Obdarzyłem ją niechętnym spojrzeniem, na nowo majstrując przy kajdankach. - Nie wiem, co ci zrobili, ale wiedz, że to tylko taka niewielka zapowiedź zdolności Aco. Ona nie lubi ani swoich mocy, ani krzywdzić ludzi i nigdy tego nie robi, chyba, że ją zmuszają. Znam ją, bo to moja siostra.
- Nie wiem, po co mi to wszystko mówisz. Mnie to kompletnie nie interesuje - odparłem cicho i odwróciłem się demonstracyjnie na tyle, na ile pozwoliły mi skrępowane dłonie. Próbowałem zniechęcić ją do dalszej rozmowy, ale z mizernym skutkiem. Dziewczyna była niezwykle uparta.
- Wierzę, ale pomyślałam, że pewna wiedza ci się przyda, a w każdym razie nie zaszkodzi - ciągnęła niezrażona moim zachowaniem. - Tak jak już wspominałam, Aco jest moją rodziną. Jedyną jaka mi została na całym świecie. Mimo, że nie widzi, jest bardzo niebezpieczna i właśnie dlatego ją tu wciąż trzymają.  Wiedzą, że ma niezwykły dar, który może się im przydać, gdy nadejdzie odpowiedni moment. To samo dotyczy się mnie. Sam rozumiesz, niby nic nam tu nie grozi, ale zdarzają się takie typki jak Conor, którego pewnie miałeś już przyjemność poznać. On nie przestrzega żadnych zasad. Jest nieprzewidywalny.
     Przewróciłem oczami, dając jej do zrozumienia, że nie mam ochoty na przebywanie w jej towarzystwie, na co ona skrzywiła się, ale posłusznie zamilkła. Łudziłem się, że wyjdzie, zostawi mnie samego, lecz ona dalej siedziała na swoim miejscu, nie wykazując żadnych oznak znudzenia czy zniechęcenia. Przez kolejne minuty wytrwale milczeliśmy, testując swoją silną wolę. Byłem pewny wygranej i wcale się nie pomyliłem, bo w końcu to ona szturchnęła mnie w ramię, podsuwając zeschniętą, starą bułkę.
- Jedz, nie wiem kiedy następnym razem uda mi się coś dla ciebie przemycić. Kucharz jest strasznie upierdliwy, jeśli chodzi o kwestie żywienia - zachęciła. Wcale nie wątpiłem w jej słowa, bo dziewczyna wyglądała mizernie. Ten gest mnie zaskoczył do tego stopnia, że w pierwszym odruchu, miałem zamiar przyjąć podarunek. Już wyciągałem rękę, aby po niego sięgnąć, ale wtedy w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Przecież postanowiłem sobie, że nie będę ufać tym ludziom, a Różowa jest jednym z nich. Wyglądała na uczciwą osobę, ale kto ją tam naprawdę wiedział. Ona zauważyła moje wahanie i natychmiast spochmurniała. - Nie to nie. Nie rozumiem tylko czemu jesteś taki uparty. Naprawdę nic tym nie osiągniesz. Oni i tak nie pozwolą ci się zagłodzić na śmierć, jeśli tylko o to ci chodzi. Mają swoje sposoby, aby cię zmusić do jedzenia, już trochę ich chyba poznałeś. Będą cię dręczyć, ale nie zabiją. Jesteś dla nich zbyt cenny, Meaque.
- Cole - poprawiłem ją automatycznie, nim zdążyłem ugryźć się w język. Nie chciałem mieć ani z nią, ani z pozostałymi typami nic wspólnego.
- Jak tam sobie chcesz - powiedziała i wyszła z sali, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem.



Tego się chyba nie spodziewaliście, co? :) W każdym razie mam nadzieję, że kogoś tam udało mi się zaskoczyć.
Ogólnie to chyba pierwsza tak długa notka na tym blogu. Napisany w chwili przypływu weny, która znowu ode mnie uciekła. Bywa. Straszne kapryśne z niej stworzenie. 
Co do samego rozdziału, to pojawiło się trochę wyjaśnień, o których wspominałam już wcześniej. Niewiele, ale kilka cennych wskazówek jest ^^ Szczególnie jedna jest istotna i jestem ciekawa, ile osób zwróci na nią uwagę. 

41 komentarzy:

  1. Przeczytałam ^^. Mi się rozdział bardzo podobał, ale przecież wiesz, że lubię drastyczne sceny i bardzo lubię wyżywać się na moich postaciach ^^. Jak widać, nie jestem w tym osamotniona ^^.
    Mimo, że niespecjalnie przepadałam za Colem, to jednak mi go szkoda i zastanawia mnie, co tamci od niego chcą. Jak dla mnie, ewidentnie ma to coś wspólnego z Eris, zapewne to jej portret mu pokazano. Może to ci sami, którzy ją gonili po lesie? Może oni poszukują wilkołaków i dlatego chcą odnaleźć dziewczynę, i uważają, że Cole coś o niej wie? Może nawet ktoś widział ich razem w tej kawiarni i dlatego postanowili porwać właśnie jego. Chłopak jest bardzo uparty, w sumie podziwiam go, że się dzielnie trzyma i nie jest jakimś wylęknionym dzieciakiem, który od razu zaczyna grzecznie współpracować, a jest zbuntowany, choć wie, że to się może źle skończyć.
    W ogóle zastanawiają mnie postacie tych sióstr. One posiadają jakieś nadprzyrodzone zdolności, tak? Może ci ludzie wyszukują ludzi z jakimiś zdolnościami? Heh, mam pewne skrzywienie po tym moim niedoszłym opowiadaniu, w którym miał być wątek poszukiwań osób z jakimiś dodatkowymi umiejętnościami. Może tym też o coś takiego chodzi? W każdym razie, dziewczyny budzą we mnie raczej pozytywne odczucia i żal mi ich, że są wykorzystywane w taki sposób.
    Ten sen Cole'a musiał być okropny. W końcu sprawa matki była chyba rzeczą, która najbardziej go przygnębiała, i to właśnie z tego powodu stał się taki opryskliwy, a teraz zobaczył projekcję tego wydarzenia w taki sposób, jakby to on był wszystkiemu winny. Nie dziwię się, że dość mocno go to rozbiło.
    Jestem ciekawa, jak to się potoczy dalej, naprawdę bardzo ciekawy rozdział, może momentami troszkę było zagmatwanie, ale mi się podobało ;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Oj wiem, wiem, że lubisz takie sceny ^^ Twoja Evelyn już dużo przez takie upodobanie wycierpiała xD No, ale ja też nie zostaję w tyle i życie Cole'a nie będzie zbyt przyjemne.
      Masz rację - Eris jest w to wszystko zaplątana i w taki sposób łączą się ich losy, ale o tym na razie cicho sza ;)
      Cole nie byłby sobą, gdyby posłusznie wykonywał wszystkie rozkazy i grzecznie odpowiadał na pytania.
      Obie siostry posiadają wyjątkowe zdolności ;) Pensy ma dar uzdrawiania, a jej siostra... Póki co milczę. O zdolnościach Aco wspomnę jeszcze w kolejnych rozdziałach.
      Sprawa matki Cole'a jest jego słabym punktem i nie zawaham się wykorzystać tego faktu ;)
      Ah, no wiem, że trochę to zagmatwana - tak już jest jak próbuję cokolwiek wytłumaczyć. Jednak cieszę się, że rozdział ci się spodobał ^^ To strasznie miłe!
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. A myślałam, że pierwsza opublikuję nowy post przed weekendem, a tu udało ci się mnie wyprzedzić ;)
    Rozdział bardzo mi się podobał :)
    W poniedziałek oglądałam Wolverine'a i moje skojarzenia co do umiejętności sióstr możesz sobie dopowiedzieć ;)
    Właściwie to nawet się spodziewałam tego, że Cole zachowa się zupełnie odwrotnie niż mówiła mu Pensy i tak też zrobił. Ale nie sądziłam, że jego "przeciwnicy" od razu wyciągną swoją najlepszą broń (chociaż jak na razie Cole nie wie dokładnie, co się dzieje i ja też mogę jedynie snuć rożne domysły), bardziej stawiałam na to, że po twarzy dostanie lub coś w tym stylu.
    Wydaje mi się, że losy Cole'a i Eris są w jakiś sposób ze sobą powiązane i nie ma to nic wspólnego ze spotkaniem w kawiarni. Tylko jak na razie żadne z nich nie ma o tym pojęcia i pewnie szybko się nie dowiedzą.
    Zastanawiam się, co będzie dalej z Cole'em i co tak naprawdę chcą z nim zrobić ci, co go porwali (kimkolwiek są).
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Ja w sumie miałam opublikować dopiero jutro, ale mam zbiórkę PCK i nie wiem o której wrócę, więc wolałam dodać dzisiaj ^^
      Kurczę, a ja się zagapiłam i Wolverin przeszedł mi przed nosem, ale kiedyś to nadrobię!
      Cole to takie straszny uparciuch, więc można się było domyślić, że posłuchanie słów Pensy nie byłoby mu na rękę ;)
      Tą najlepszą broń miałam zachować na kolejny rozdział z udziałem chłopaka, ale w sumie dlaczego nie od razu ;) Po twarzy to i tak dostał i jeszcze nie raz dostanie.
      No, a kolejne pytania pewnie wyjaśnią się w następnych rozdziałach.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Witaj;)
    No muszę powiedzieć, że rozdział fantastyczny i trzymający w napięciu. Poza tym ja lubię wszelkie psychiczne dręczenie, więc jestem usatysfakcjonowana. Cole jak zawsze pobija swoim uporem. Strasznie przekornie z niego stworzenie. Z drugiej strony jednak nie wydał Eris, skłamał. Ciekawe, dlaczego? W sumie nie sprawia wrażenia osoby troszczącej się bardziej o innych niż o siebie. No, ale pokazałaś go z lepszej strony, a to dobrze, gdyż bohater nie jest plastikowy. Aco mnie zafascynowała. Takie moce i jeszcze jest niewidoma... Naprawdę pełna tajemnicy i empiryzmu dziewczyna. W ogóle zastanawiam sie, kim są siostry. Profesorek mnie dobił. Nieźle sie z niego uśmiałam. Taki jakiś paranoik z przerostem własnego ego. Ta wizja... O Boziu, to jest to, co lubię! Biedny Cole... Najwidoczniej Aco potrafi wyciągać z ludzi ich skryte odczucia i wykorzystywać je w tak okrutny sposób. Świetnie zwizualizowała fakt, że Cole czuje się winny śmierci matki.
    No cóż, Cole jest Meaque, a Eris wilkiem. Najwidoczniej w jakiś sposób ich losy są połączone... Jak zawsze jestem pełna zachwytu i już nie mogę się doczekać NN. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Cole jest upartym, złośliwym człowiekiem, ale jednak ma jakieś tam swoje sumienie. Nie wydał Eris, bo przypuszczał, co mogłoby ją wtedy spotkać.
      Fajnie, że Aco cię zainteresowała ^^ Jej historia oraz to kim dokładniej są siostry i jakie jest ich zadanie tutaj pojawi się trochę później.
      Profesorek jest wariatem, a takie postacie zawsze mnie rozśmieszają.
      Powiem ci, że dobrze kombinujesz, ale nic więcej nie zdradzam :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Rozdział jest świetny! I ile w nim akcji! Nie rozumiem tylko jednego, dlaczego oni trzymają tego chłopaka, przecież zamienił tylko kilka słów z tą dziewczyną? I właściwie po co oni go tak męczą? Strasznie to zagmatwane, ale może w następnym rozdziale trochę więcej się wyjaśni.
    Scena, gdy Cole zabił swoją matkę była przerażająca. Mam nadzieję, że ta historia nie wydarzyła się naprawdę i jest tylko złudzeniem wytworzonym na skutek użycia daru. Zastanawiam się trochę nad tymi dziewczynami: Aco i jej siostrą. Hm... bez wątpienia jedna mu pomaga, a druga nie, może to ta sama osoba (oj chyba za bardzo już kombinuję:)? W każdym razie czytało mi się bardzo dobrze, ale tym rozdziałem jeszcze bardziej zaostrzyłaś mój apetyt. Nie mogę doczekać się następnego i mam nadzieję, że już niedługo poznam odpowiedzi chociaż na niektóre z moich pytań:)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę duuużo weny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Wszystkie pytania już niedługo znajdą swoje odpowiedzi. Tyle mogę obiecać ;)
      Scena z matką Cole'a nie miała miejsca w rzeczywistości, ale o co tak dokładniej chodziło jeszcze wyjaśnię później :)
      I rzeczywiście troszkę kombinujesz, ale wcale się nie dziwię, bo odrobinę namieszałam.
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  5. Nie wiem czemu, ale nie żywię już takiej niechęci do Cola jak na początku. Wciąż uważam, że jest dup***m, ale lubię go nawet. Haha. I szkoda mi go. To, co ta dziewczyna zrobiła... z jego umysłem? To jej dar? W każdym bądź razie to, co zrobiła... To musiało być dla niego naprawdę okropne. Przecież on w tym śnie, czy cokolwiek to było, zabił matkę. Jakby sama jej śmierć nie była wystarczająco bolesna. A ja się zastanawiałam, co może zrobić mu dziewczyna, która nie chce nikogo krzywdzić. No teraz to już wiem, heh. Biedna jest. Krzywdzi ludzi, choć wcale tego nie chce. Domyślam się, że już wiele razy została do tego zmuszona. Jestem ciekawa, czego oni chcą od Eris. W ogóle to jestem pod wrażeniem. Sądziłam, że Cole ją wyda. Przecież jej nie zna, więc czemu chroni obcą osobę? Kosztem siebie samego. To nie w jego stylu, przynajmniej tak mi się wydaje. Sądziłam, że w pierwszej kolejności zawsze myśli o sobie, a dopiero potem o innych. Jeśli nie wyda Eris, to wolę nawet nie myśleć, jakie katusze będzie jeszcze przeżywał. Dlaczego tak się poświęca dla obcej dziewczyny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Fajnie, że polubiłaś Cole'a, bo to nie jest łatwe zadanie xD
      Do zdolności Aco wrócę jeszcze w kolejnych rozdziałach, bo nie chciałam wszystkie na raz tłumaczyć, bo wyszłoby jeszcze większe zamieszanie xD
      W każdym razie dziewczyna nie cierpi swoich zdolności, a ludzie, którzy uwięzili Cole'a wiedzą jak je wykorzystać.
      Cole może i jest okropnym, samolubnym dupkiem, ale jednak wiedział, a raczej przypuszczał, co spotkałoby dziewczynę, gdyby powiedział cokolwiek na jej temat, choć zbyt dobrze jej nie zna. Ba, widział ją raz w życiu. O jednej raz za dużo ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Co jak co, ale mnie zdecydowanie zaskoczyłaś :) A ten rozdział jest według mnie najlepszy ze wszystkich dotychczasowych! A przynajmniej mi przypadł do gustu najbardziej. Czułam się, jakbym oglądała klimatyczny thriller, a zdecydowanie lubię takie klimaty :)
    Naprawdę się wystraszyłam, kiedy ci mężczyźni zjawili się w prowizorycznej celi Cole'a. Chociaż ten cały profesorek mógł wydawać się zabawny, mnie przestraszył najbardziej, sama nie wiem dlaczego. Po prostu tacy wariaci wzbudzają strach i według mnie zawsze są najbardziej niebezpieczni. Od razu się domyśliłam, że na tym zdjęciu będzie Eris. Czy ci sami ludzie gonili ją i Jamesa, zanim ostatecznie oboje schronili się w lesie? Podejrzewam to już od jakiegoś czasu, ale teraz coraz silniej o tym myślę. Dziwi mnie, że Cole skłamał, a jednocześnie poczułam podziw do niego. Chroni obcą dziewczynę, chociaż wie, że może oberwać.
    Pomyślałam właśnie, że Aconitum (swoją drogą było mi jej cholernie żal w tym rozdziale) ma jakąś moc, która zadaje innym ludziom ból, ale przede wszystkim ta dziewczyna wysyła każdemu jakieś wizje, które wywołują znacznie większe cierpienie psychiczne. Ta scena z matką Cole'a zrobiła na mnie ogromne wrażenie i według mnie została przez Ciebie genialnie napisana: tak obrazowo i dokładnie. Obawiam się, że to właśnie takimi metodami tamci złamią chłopaka. Tylko co on im właściwie może powiedzieć o Eris? Widział ją zaledwie raz w życiu.
    Zastanawiam się, kim oni wszyscy są. To jakaś sekta? Grupa przestępcza? Cały czas się zastanawiam. W każdym razie mam nadzieję, że Cole jakoś wybrnie z tej sytuacji, bo naprawdę się o niego boję.
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Sama raczej jestem zadowolona z tego rozdziału ^^ Chyba pierwszy raz w historii tego bloga, haha.
      Profesorek jest raczej niegroźny, ale na pewno nieźle szurnięty. Byłby niebezpieczny, gdyby to on tu rządził, a tak wcale nie jest ;)
      Cole chyba nie potrafiłby się zachować inaczej. Owszem, jest okropnym człowiekiem, a przynajmniej na takiego pozuje, ale nie umiałby wydać kogoś, nie wiedząc czym ta osoba zawiniła.
      Aco ma moc, której szczerze nienawidzi, a ludzie, którzy przetrzymują Cole'a doskonale wiedzą jak ją wykorzystać. Chłopak jeszcze wiele przez nią wycierpi - tyle mogę zdradzić. Więcej wyjaśni się już niedługo :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Dziewczyno! Normalnie aż nie wiem, co mam napisać. Ty jeszcze masz wątpliwości, czy udało Ci się zaskoczyć? Czy udało?! Wątpię, czy ktokolwiek spodziewał się takiego obrotu akcji, bo ja na pewno nie! :D W ogóle jak weszłam tu pierwszy raz to nie spodziewałam się, że Twoje opowiadanie aż tak mi się spodoba i, że będzie w nim się tyle działo [w porównaniu do niektórych blogów, na Twoim nie można usiedzieć spokojnie do końca rozdziału]. A już szczególnie ten rozdział, tak jak już ktoś napisał, że podoba mu się ten najbardziej, podpisuję się pod tym rękami i nogami. :D Szczególnie podobają mi się postaci Różowej i Aco. Ta niewyjaśniona moc niewidomej... Ciekawa. A to co zrobiła Cole'owi mnie najbardziej zainteresowało, w pierwszej chwili to myślałam, że może ona go przeniosła do jego domu, tak jakby miała moc przenoszenia ludzi, czy coś, tylko, że nie pasowało mi z deka, bo ona nie chciała używać tej mocy, a przecież to co mi przyszło do głowy nie byłoby takie straszne ^^
    Hmm, mamy powiązanie historii Cole'a i Eris, chociaż na razie nic z tego nie rozumiem. Najbardziej to mnie ciekawi czego oni od nich chcą, ale tego chyba szybko się nie dowiemy. Co do tej cennej wskazówki - ja nie wpadłam która to :D Och, chciałabym już wszystko wiedzieć!
    Znalazłam dwie literówki, wypiszę bo samemu czasem trudno dojrzeć:
    "Nigdy nie widziałem jej na oczu" - oczy,
    "Z całą pewności nie podobało mu się to, do czego go zmuszano, ale nie mógł nic zrobić. " - pewnością :D
    A tak całkiem odbiegając od tematu, nie wiem czy bawisz się w takie rzeczy, ale nominowałam Cię do Versatile Blogger Award, więcej na http://mgielne-sny.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję. Kochana jesteś :* Wiesz, jak miło się czyta takie słodzenie? xD
      Postacie sióstr jeszcze wielokrotnie pojawią się w opowiadaniu. Polubiłam obie, więc jeszcze tu zagoszczą, choć miały odegrać tylko epizodyczne rólki ^^
      Obiecałam, że powoli wszystko zacznie się wyjaśniać? No to powolutku właśnie zaczyna :D
      Kurczę, myślałam, że jednak wpadniesz na tą tajemniczą wskazówkę, a może to tylko mi się wydaje, że to jest jakaś wskazówka xD
      O i dziękuję za wskazanie tych literówek - masz rację, samemu ciężko czasami coś wychwycić, choćby czytało się tekst wielokrotnie.
      I dziękuję za nominację, jak będę mieć chwilę czasu wolnego, to zerknę o co dokładnie chodzi ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Oj, kochana, spadłam z krzesła! :)
    Piszesz rewelacyjnie, choć zdarzają się drobne błędy. Masz ciekawy i lekki styl. Czyta się przyjemnie.

    Polubiłam Eris i Cole'a.
    Wiele ich łączy: oboje kogoś stracili. Mają wiele problemów...
    A, dodam, że lubię wilki, wilkołaki i tym podobne stworki. :)
    Jak dobrze zrozumiałam, Eris i Cle zmieniają się w wilki, tak? :)

    Fabuła jest niezwykle wciągająca. Ma w sobie coś takiego, co zatrzymuje czytelnika na dłużej. I to jest niezwykłe.

    Pozdrawiam, Aeri.
    http://granice-iluzji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Błędy to chyba każdemu się czasem zdarzają. W końcu nie ma osób nieomylnych ;)
      Fajnie, że polubiłaś Eris i Cole'a. Masz rację, wiele ich łączy, a prawie tyle samo ich od siebie różni.
      Eris zmienia się w wilka, Cole natomiast nie ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Podziwiam upór Cole, zobaczymy do czego on go doprowadzi. Scena w celi była świetna... Po za tym lubię jak ktoś nie boi się używać przekleństw w opowiadaniach. Jak dla mnie odpowiedź na żądania strażników (chyba mogę tak ich nazwać?) była jak najbardziej odpowiednia. Ogólnie Cole jest moją ulubioną postacią tutaj. I... Ja naprawdę nie wiem co mam napisać. W głowie jest jedynie podziw i pustka, która chce być napełniona kolejną częścią Twojej historii, a więc czekam na nią z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Upór bywa zgubny, ale jak będzie w przypadku Cole'a? Tego nawet nie wiem ja, bo jeszcze nie wszystko mam tak dokładnie ustalone :)
      Zdziwiłaś mnie, wiesz? Ogólnie nikt Cole'a nie lubi, a jak już lubi, to na pewno nie nazywa go ulubioną postacią xD
      Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Nie ma za co :) Zawsze lubiłam dziwnych typków, których matki oskarżały o swoją śmierć i groziły, że nigdy nie zmyją jej krwi z rąk. Jak w Balladynie, albo tym dramacie Szekspirowskim. Jako on miał? Makbet? Tak czy inaczej Balladyna była świetna. Cole jest jeszcze lepszy ;)

      Usuń
  10. Nie wiem, o jaką wskazówkę chodzi, ale ja największą uwagę zwróciłam na tego "Meaque" wychodzącego z ust Różowej. W końcu od tak sobie tego na pewno nie powiedziała. Czyżby Cole był jedną z takich istot jak oni, posiadającą niesamowity dar? Może właśnie dlatego Eris tak na niego reagowała, wtedy w barze? W końcu coś musiało to spowodować. Anyway, ciekawe jakim darem został obdarzony ( jeśli w ogóle ! ) Swoją drogą ta scena z mamą naprawdę nie była zbyt miła. Czy Ty go nie lubisz? Powiedz mi, czy Ty go nie lubisz? Bo jeśli byś go lubiła, to czemu aż tak wielkie cierpienie na niego zsyłasz? W końcu ból psychiczny jest o wiele straszniejszy aniżeli ten fizyczny. Zwłaszcza, że Cole przez całe swoje życie próbował oddalić od siebie poczucie winy za śmierć swej matki. A tu nagle jakaś głupia Aco wkrada się do jego myśli i zmienia bieg wydarzeń w takim stopniu, że na pewno od nowa zacznie winić się za to, co się stało. Choćby nawet miał milion dowodów na to, iż to była nieprawda.
    A może to jest taki znak? Że matka wiedziała, kim on jest. I aby go uratować musiała się zabić?Może była jednym z tych ludzi i jej zadaniem było zgładzenie Cole'a? W końcu wszystko jest możliwe. A gdyby tak właśnie bylo, to chłopak po części byłby winien za jej śmierć!
    Matko, dziwne mam przemyślenia i podejrzenia, jak się czasami za bardzo wciągnę. Uznajmy, że tego tak do końca nie było, ok? ;d
    Wiem, strasznie późno komentuję, ale czas nie sługa ( haha xd ), za szybko ucieka! I niestety szkoła i te sprawy.Ale przecież najważniejsze, że jestem!!! I się cieszę, że jestem, bo po prostu uwielbiam Twoją twórczość. Zwłaszcza podoba mi się, gdy zostają poruszone aspekty psychologiczne, za co właśnie uznałam to wydarzenie z matką! Plusior dla Ciebie ! ( który to już? :D )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      To też jakąś wskazówką jest, ale chodziło mi o coś innego ;) No nic, wrócę do tego w kolejnych rozdziałach.
      Ja Cole'a bardzo, ale to bardzo lubię ^^ Chociaż biorąc pod uwagę to jak skończył Neid (a on również należał do moich ulubionych postaci) to śmiało mogę powiedzieć, że lepiej mają ze mną ci, których nie cierpię xD Wybacz, nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć :P
      Podoba mi się tok twojego myślenia ^^ No, ale jak to ja mam w zwyczaju - nic nie zdradzam, az do momentu, gdy samo wyjdzie na jaw.
      Jeszcze raz dziękuję za tyle miłych słów ^^ Jesteście wszyscy niezastąpieni :D
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  11. Ja wiem! Meaque to nazwa jakiegoś daru albo niesamowitej istoty, może jakiegoś władcy wilków, czy coś i Cole właśnie tym jest? I dlatego go przetrzymują, prawda? No chyba, że ma to jakiś większy związek ze zdjęciem, które mu pokazali. W ogóle jaki on ma konkretnie związek z Eris, bo chyba nie chodzi tu tylko o to, że spotkali się raz w kawiarni, prawda? Za tym musi kryć się coś głębszego. Może oboje po połączeniu sił mogą zdziałać coś niesamowitego? Rany, w mojej głowie pojawiło się tyle teorii po tym rozdziale, a Ty oczywiście nie podpowiesz mi przez najbliższy czas, która jest chociaż troszkę zbliżona do prawdy ;)
    W każdym razie przerażający był ten sen, czy wizja narzucona przez Aco. Cole w końcu zabił w niej swoją matkę, do której jak sam przyznał darzył szacunkiem i pewnie sporą miłością. Może rzeczywiście tak było, ale on wyparł prawdziwą wersję wspomnienia ze swojej głowy? I kolejna teoria, na której potwierdzenie przyjdzie mi pewnie sporo poczekać, ech...
    W ogóle współczuję obu siostrom. Te typy wykorzystują ich moce do złych celów, a w dodatku jedna z dziewczyn jest niewidoma. Mam nadzieję, że zbiry dostaną wreszcie za swoje.
    Po prostu wspaniały rozdział, chociaż zdecydowanie wolałabym dostać jeszcze więcej odpowiedzi, a nie tylko wskazówki :>
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Będę złośliwą istotą i nie powiem ci czy masz rację czy nie ^^ No, ale niedługo sama się o tym przekonasz.
      Spotkanie naszej kochanej dwójeczki w kawiarni miało jakieś znaczenie, lecz faktycznie nie największe. No, ale o tym trochę później. To samo tyczy się postaci sióstr.
      Wszystko wyjaśni się w swoim czasie i wtedy też pojawi się więcej odpowiedzi, niż wskazówek :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Rozdział jest naprawdę udany: wyśmienity, świetny. Czuje się wiszące w powietrzu napięcie i emocje towarzyszące bohaterom.

    Rozdział bardzo mi się podoba. Czyta się przyjemnie, zaciekawia. Zostaje tylko czekać na kolejny, a wiem, ze czas oczekiwania będzie mi się dłużył, gdyż nowej notki wypatrywać będę z niecierpliwością!

    Pozdrawiam, Immortalis.
    http://siedem-kregow-piekiel.blogspot.com/
    close-to-the-light.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Bardzo mi miło czytając te słowa.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Nie sądziłam, że to wszystko może być ze sobą, aż tak powiązane, a porwanie Cola może się wiązać z pościgiem za Eris. Jak widać zwyczajnie chłopak miał pecha wpadając, akurat na nią w tej kawiarni, choć wydaje mi się, że to nie do końca tak i w jakimś sensie i on jest z w to wszystko wplątany i to nie tylko z powodu przypadkowego spotkania z wilczycą, jednak po tym względem mogę się mylić. Poza tym zastanawia mnie dlaczego dziewczyna została nagle obdarzona takim zainteresowaniem i odnalezienie jej stało się priorytetem? Nie powiem, ze to zagadka niebanalna, ale zupełnie nie mam pojęcia, jakie może być jej rozwiązanie, chociaż nie mogę powiedzieć, że o tym nie myślę i ze jakimś tam (trochę zamglonych i niepełnych) podejrzeń nie mam. Nie będę cię jednak nimi zasypywać, bo w końcu nie po to tu przybyłam... W sumie to przepraszam cię, że nie pojawiłam się wcześniej i ponownie narobiłam se u ciebie zaległości. Chyba taka po prostu moja natura, ale nie chciałabym, aby to się odbijało na innych. Wracając jednak do treści tego rozdziału. Poza tym, że ogólnie zastanawiają mnie ci ludzie, którzy porwali Cole'a i doprowadzili do tego, że Eris przesiaduje teraz samotnie z o dziwo "chorym" Jamesem, jestem ciekawa też tej siostry Pensy, Aco. Jej moc jest nie tylko dziwna, ale jak najbardziej interesująca. Nie wiem jeszcze na czym dokładnie polega, ale jej przedsmak musiał zadziałać nawet na naszego "chłodnego" bohatera. W końcu nikt nie chciałby oglądać, jak samodzielnie, własnymi rękoma, zabija swoją matkę. No chyba, że byłby to naprawdę jakiś psychopata, ale takich przypadków raczej nie rozpatruje.
    Rozdziały jak zawsze były genialne. Fakt miałam je aż dwa do przeczytania, ale jakoś tak wciąż jest mi mało - i mówi to dziewczyna, która rzadko kiedy pojawia się u ciebie na czas! Cóż już chyba taka jestem, że najwięcej chcę do czytania, kiedy się już za nie zabieram, bo w jednej chwili historia zaczyna mnie ponownie wciągać, a zaraz potem następuje jej nagły, nieprzewidywalny koniec. Cóż ja chcę więcej i tyle! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Cieszę się, że rozdział ci się podobał.
      Faktycznie, wszystko jest ze sobą dość ściśle powiązane, ale o tym już kiedyś wspominałam ^^
      Nagle zainteresowanie postacią Eris? Raczej to nie tak. Zainteresowanie było już dużo wcześniej, ale teraz wyszło na jaw i zaczęło się rozwijać dynamicznie.
      Jeszcze wrócę do postaci sióstr, bo sama je polubiłam i choć miały pojawić się jako bohaterowie jednego rozdziału, to chyba jednak obie zagoszczą tu na dłużej.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. No dobra tego się nie spodziewałam! Co oni chcą od Eris? Czyżby ona też miała jakieś zdolności tak jak ta różowa? Ale ona przecież jest wilkołakiek więc nie może mieć żadnych innych zdolności! Chyba...
    Żal mi tej małej, której zapomniałam imienia. Ale z drugiej strony boję się jej zdolności. To co pokazała Colowi... Czy to może być prawdą? To on jest winny śmierci swojej matki?
    Pozdrawiam i czekam na nn;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      To dobrze, że się nie spodziewałaś. Taki był mój zamiar, haha.
      Scenka, której uczestnikiem był Cole nie wydarzyła się naprawdę, ale jak to było, to jeszcze wyjaśnię ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  15. OMG !
    No tego to ja się nie spodziewałam xd
    Co to za Aco? Co to za Aco, ja się pytam? Jak ona śmie dręczyć Cole'a? Toż to hańba i skandal !
    Nie, no dobra, koniec bulwersu xd
    Ale straszne było to, co ona mu pokazała. Przecież on musiał się czuć strasznie, jak własna matka została przez niego zabita i twierdzi, że go nienawidzi ! Brrr...
    Ciekawe czemu ci ludzie szukają Eris.. I z jakiej racji dręczą Cole'a o informacje?
    I znowu, żeś narobiła tajemnic, ech..
    No cóż, to ja czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Ja się tam cieszę, że jednak udało mi się was zaskoczyć.
      Aco raczej nie ma większego wyboru :p Więc to nie tak do końca jej wina. A Cole faktycznie czuł się strasznie. Mogę tylko obiecać, że to jeszcze nie koniec jego cierpień ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  16. Cole jest jaki jest, ale na pewno nie zasłużył sobie na coś takiego. To było okrutne, co zgotowała mu Aco, nawet jeśli została do tego zmuszona. Biedy chłopak, tyle czasu zmaga się ze śmiercią matki, a teraz widział wersję, w której to on ją zabija i jeszcze słyszy, że go nienawidzi. Jeszcze kilka takich seansów i chłopak się złamie. Ci, który go przetrzymują chyba też tak uważają.
    Zastanawiam się czego chcą od Eris i skąd wiedzą, że Cole może ją znać? Tu, bardzo się zdziwiłam, że chłopak ją kryje. W pierwszej chwili pomyślałam, że od razu powie, co wie, licząc, że w nagrodę może go puszczą wolno. Zachował się na prawdę odważnie i szlachetnie.
    Pensy wydaje się być zainteresowana losem Cole'a i nie życzy mu źle. Może chłopak będzie na tyle sprytny, by to wykorzystać i uciec z jej pomocą. Tym bardziej, że ani ona, ani jej siostra nie są tam traktowane znacznie lepiej niż on.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ;)
      Cole nie zasłużył na los, który go spotkał - tu masz zupełną rację. Jednak ma on takiego pecha, że jest jedną z moich ulubionych postaci, dlatego też zbyt lekko nie będzie ze mną miał.
      Co do znajomości Eris i Cole'a, a raczej tego co ich łączy jeszcze wrócę. A Cole nie potrafiłby wydać dziewczyny. Wiedział co mogłoby ją spotkać, gdyby to zrobił.
      Pensy raczej nie będzie miała tyle odwagi, aby pomóc mu uciec, ale będzie mu pomagać na inne sposoby. Zobaczymy co z tego wyniknie ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  17. Przepraszam za poślizg. Nie wiedziałam, że mogę być jeszcze bardziej nierozgarnięta ;<
    Tak myslałam, że porwanie Cole'a może mieć jakiś związek z Eris, bo faceci uprzykrzający im życie wydawali się zadziwiająco do siebie podobni. Tylko zastanawiam się, skąd oni wiedzieli, że chłopak ją zna? A właściwie "zna ją" to za dużo powiedziane. Pachnie mi to jakąś grubszą aferą.
    Kurczę, powyżej ludzie snują tyle domysłów, a ja mam kompletną pustkę w głowie. Narobiłaś jeszcze więcej tajemnic moim skromnym zdaniem ;) Tortury polegające na zmianie wspomnień musiały być naprawdę straszne. Nie, nie straszne: paskudne. Jeszcze w dodatku Cole przez cały czas obwiniał się o śmierć matki, a tu takie coś... Co jeszcze wymyślą, żeby go złamać?
    Postać Aco jest strasznie intrygująca, trochę jej współczułam (chociaż nie tak, jak Cole'owi). Dziewczyna rzeczywiście wydaje się być wystraszona swoją mocą, czy raczej tym, że musi jej używać w tak straszny sposób. Mam nadzieję, że ona i jej siostra pomogą jakoś Cole'owi wykaraskać się z tej całej sytuacji, bo widać, że nie życzą chłopakowi źle. No i po raz kolejny zastanawia mnie to dziwne imię, którym Różowa nazywa chłopaka.
    A tak poza tematem: nie mogę się napatrzeć na zwierzaczki z Twojej galerii zdjęć. Zwłaszcza york ma cudowną mordkę <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Jeszcze w kolejnych rozdziałach wrócę do relacji łączących Cole'a i Eris.
      Kurczę, myślałam, że jednak coś udało mi się wyjaśnić, a widocznie tworzę tajemnice, nawet tego nieświadoma xD
      Cole jest twardy, wiec będę musiała wymyślić coś mocnego, aby go złamać ;)
      Aco nienawidzi własnej mocy i nienawidzi ludzi, którzy ją zmuszają do jej użycia.
      A co do zdjęć to dziękuję ^^ Masz całusa od yorkowatego :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  18. Czegoś takiego jeszcze nie czytałam :) zainteresowałaś mnie :) Gdybyś chciała przeczytać coś mojego to zapraszam na http://zagubiona-zatracona.blogspot.com/ historia o Maćku Kocie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Na twój blog oczywiście wpadnę, jak tylko znajdę chwilę wolnego czasu.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  19. Świetne!
    Eris i Cole to bardzo interesujące postacie. Wiele przeszli, mają problemy. Nie jest im łatwo.
    Do tego zmieniają się w wilki...

    Fabuła jest interesująca, mimo nieco oklepanego tematu.
    Bohaterowie są wyraziści, pełni emocji.
    Podoba mi się, że nic nie jest banalne czy przewidywalne.
    Wręcz przeciwnie.

    Chcę więcej! :)

    Pozdrawiam, Naive.
    http://magic-of-elementals.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi ;)
      Fajnie, że opowiadanie oraz postacie ci się podobają.
      Mała dygresja - tylko Eris zmienia się w wilka. Cole jest względnie normalny ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  20. Oooo, nie spodziewalam się tego O_o to było naprawdę dobre, aczkolwiek chyba jestem trochę ułomna, albo to już nie ta pora, bo dla mnie nic się nie wyjaśniło, wprost przeciwnie, jeszcze więcej niewiadomych ^^
    No ale mną się oczywiście nie przejmuj, czasem mam takie zastoje w myśleniu :D Tak czy tak rozdział jest wspaniały, fantastyka pełną parą jak widzę i bardzo dobrze :D Cole ma przerąbane, jak to on i jestem bardzo ciekawa jak i czy w ogóle uda mu się wydostać z tych kłopotów. Może Will się zainteresuje albo coś... znając Ciebie, zaskoczysz nas :D
    Powinnam teraz zrzędzić, że nie było powiązania losów Cole'a i Eris, ale ... ale coś się jednak pojawiło, nie? Oprawcy Cole'a poszukują Eris, no ciekawe, naprawdę .... Jeszcze nie wiem dlaczego, i pewnie szybko mi nie odpowiesz na to pytanie, ale teraz jeszcze bardziej jestem zaabsorbowana czytaniem tego opowiadania i mam nadzieję że szybko się dowiem tego i wielu innych rzeczy :D
    No i na koniec, współczuję Aco. Biedaczka. Do końca nie rozumiem na czym polega jej dar - ma za zadanie wywoływać w ludziach najgorsze wspomnienia i modyfikować je na jeszcze gorsze? Bo dla Cole'a śmierć matki była koszmarem, a widział to jeszcze w gorszy sposób, jakby to on ją zabił ...
    No nic, czekam na kolejny rozdział, oby pojawił się szybko. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Ah, ja się cieszę, że jednak udało mi się zaskoczyć ^^ W sumie to chyba mam taki nawyk do nieświadomego tworzenia niewiadomych. Chciałam coś wyjaśnić, a wyszło jak zawsze :P Może następne rozdziały przyniosą więcej wiadomości.
      Cole'a to ja uwielbiam, dlatego już teraz wróżę mu ciężkie życie. Moja kolejna cecha - uwielbiam znęcać się nad postaciami, które bardzo lubię xD
      Ich losy są powiązane, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz tylko pojawiła się o tym niewielka wzmianka.
      Aco należy do grona moich ulubieńców, więc i jej życie różowe nie będzie. Jeszcze wrócę do jej daru.
      Pozdrawiam :*

      Usuń

Czytelnicy