środa, 27 lutego 2013

Rozdział 9



Cole


     Spokojnie patrzyłem na ciało martwego mężczyzny, nie pojmując do końca powagi zaistniałej sytuacji. Nie odczuwałem ani strachu, ani współczucia. Co się ze mną działo? Przecież przed chwilą byłem świadkiem, a może również i główną przyczyną jego śmierci. Może po prostu z góry uznałem, że to kolejny, potworny koszmar, w którym co chwilę zza rogu wyskakuje ohydny stwór i urywa mi głowę, a śmierć nieznajomego była tylko nowym udziwnieniem, jakie miało na celu wprowadzenie mnie w jeszcze większą dezorientację? Chyba wolałbym, aby tak właśnie było. Sen w końcu by się skończył i mógłbym o nim zapomnieć zaraz po przebudzeniu. Jednak tym razem nic się nie zmieniało, mimo znacznego upływu czasu. Żadnych kosmitów, zmutowanych pająków czy oślizgłych węży próbujących pozbawić mnie życia. Doskwierał mi zupełny brak jakichkolwiek emocji.
- Nawet nie drgnij, bo pożałujesz - zagroził ktoś, lecz go zlekceważyłem. Absurd sytuacji i tak zaczął mnie przytłaczać. Czy mogło być jeszcze gorzej? Powoli oderwałem wzrok od zwłok, po czym przeniosłem go na mordercę, spostrzegając, że pozostali również uważnie mi się przyglądają. Utkwili we mnie te swoje przedziwne czarne oczy, w których nie potrafiłem jednoznacznie rozróżnić tęczówek czy źrenic. Wszyscy czekali na moją reakcję, jakbym był jakimś niespotykanym okazem w zoo lub królikiem doświadczalnym. Dopiero wtedy zrozumiałem, że w żadnym wypadku nie zamierzam brać w tym udziału i nie interesowało mnie ostrzeżenie, które przed chwilą otrzymałem. Musiałem coś zrobić. Posłałem im jeszcze jedno szybkie spojrzenie, a potem rzuciłem się do ucieczki. Niestety oprzytomnienie przyszło za późno, stanowczo za późno. Nie zdążyłem odbiec nawet kilku kroków, gdy usłyszałem za sobą dźwięk odbezpieczanej broni i huk wystrzału. Przez jedną, głupią chwilę łudziłem się, że strzelec chybił. Adrenalina skutecznie tłumiła wszelki ból, a przynajmniej było tak do czasu, gdy nie przeniosłem ciężaru ciała na prawą nogę. Wtedy też świat zawirował, natomiast grunt pod moimi stopami się załamał. Bezwładnie opadłem na ziemię, głową uderzając w twardy beton. Natychmiast pochłonęła mnie ciemność.
       Ocknąłem się dużo później, choć może stało się to już po chwili? Nie byłem pewien. Wciąż pozostawałem nieco otumaniony. Zatraciłem poczucie czasu, a potworny ból głowy niczego nie ułatwiał. Moje wspomnienia urywały się na chwili, gdy wracałem do domu. Potem coś się wydarzyło, ale nie mogłem przypomnieć sobie co. Koniecznie musiałem się tego dowiedzieć. Jęknąłem i powoli otworzyłem oczy, ale przeklęta ciemność uparcie nie chciała zniknąć. Otaczała mnie ze wszystkich stron, wreszcie wywołując jakieś uczucia, a mianowicie lekki niepokój.
W co ja najlepszego znowu się wpakowałem? 
      W miejscu, w którym się znalazłem, pachniało stęchlizną i wilgocią. Podobny zapach panował w spiżarni pod naszym domem. Byłem zatem pod ziemią? W jakieś piwnicy? Mogłem jedynie zgadywać, bo w pomieszczeniu nie było nawet najmniejszego okienka, pozwalającego na dostanie się do środka minimalnej ilości światła. Zapragnąłem wstać i uciekać, jednak nie wiedziałem dokąd miałbym się udać.  Nie widziałem zarysu mebli czy drzwi. One w ogóle tu były? Pewnie tak, skoro jakoś się tu dostałem. Jednak teraz wcale ich nie dostrzegałem i byłem coraz bardziej skołowany.
      Spróbowałem się ruszyć, lecz napotkałem na opór. Coś boleśnie wpijało się w moje nadgarstki, unieruchamiając je w górze. Potrząsnąłem nimi, a w zamian usłyszałem tylko metaliczny pobrzęk. Co się działo? Dlaczego zostałem skuty? Nie rozumiałem tego, lecz nie zamierzałem się poddawać. Mocniej szarpnąłem dłonią, ale z mizernym skutkiem. Kajdanki tylko brzdąknęły i dalej pozostawały na swoim miejscu. Przekląłem, a wtedy coś poruszyło się niedaleko mnie.
- Ja cię słyszę, jasne?  - warknąłem. Chciałem, aby zabrzmiało to groźnie, ale dźwięk ledwie wydobył się z mojego gardła. Byłem bezbronny niczym małe dziecko i zdany na łaskę czy niełaskę nieznajomego. Nienawidziłem tego uczucia. - Pokaż się!
     Jak na życzenie po chwili  pomieszczenie zalało światło. Przymrużyłem oczy, próbując przyzwyczaić się do nowych warunków. Nadaremnie, wywołałem tylko dodatkowo bolesne pulsowanie w skroni.
- Nie denerwuj się tak, po prostu nie chciałam cię obudzić. - Zamrugałem i spostrzegłem przed sobą młodą dziewczynę. Wyglądała dość dziwacznie, wręcz ekscentrycznie. Na głowie miała krótką, śmiesznie nastroszoną fryzurę w kolorze jaskrawego różu, a jej oczy stanowiły niespotykaną mieszankę barw fuksji oraz amarantu. Szczerze wątpiłem czy to ich naturalny odcień. Była niziutka i niezdrowo wychudzona. Jednak na jej ustach gościł szeroki, nieco zadziorny uśmiech.
- Kim jesteś? - spytałem, choć to pytanie mogło zaczekać. Bardziej ciekawiło mnie, co ja tu robię i kiedy się stąd wydostanę, o ile w ogóle. Dziewczyna zaśmiała się, podeszła bliżej, po czym usiadła na ziemi w bezpiecznej odległości. Jakbym mógł jej coś zrobić!
- Mam na imię Pensy. Jestem tutejszą uzdrowicielką. - Super. A ja jestem Świętym Mikołajem, ale znudziło mi się obdarowywanie prezentami niewdzięcznych gówniarzy, więc postanowiłem urozmaicić sobie życie, wkraczając na ścieżkę przestępczą. Czasami odwiedzam Czerwonego Kapturka w prywatnej willi gdzieś głęboko w lesie, aby dotrzymać jej towarzystwa lub gram w pokera z siedmioma krasnoludkami. Trzeba ich pilnować, bo skubane oszukują, jak mało kto.
     Chyba musiała wyczytać z mojej twarzy, że nie do końca jej wierzę, a raczej, że nie traktuję poważnie, bo przewróciła oczami i westchnęła rozdrażniona.
- Mówię prawdę - rzuciła niecierpliwie, spoglądając ukradkiem na moją nogę. Podążyłem za jej spojrzeniem i aż syknąłem. Cała nogawka była obryzgana czerwoną cieczą. Wolałem nawet nie domyślać się skąd pochodzi, choć mój umysł i tak podsuwał mi wyraźny obraz, odzyskane wspomnienie. - Bardzo boli? Nie pozwolili mi jej do końca uleczyć, lecz robiłam co mogłam, aby nie wdało się zakażenie i zminimalizować ból. Bo, serio, lepiej się chodzi na dwóch nogach, aniżeli na jednej.
      Moje brwi powędrowały ku górze. Dalej śniłem? To przecież było... absurdalne. Dokładnie, jak wszystko wokół. Powinienem się uszczypnąć i obudzić we własnym łóżku. Czemu, więc nic takiego się nie działo?
- Teraz posłuchaj uważnie - zwróciła się do mnie dziewczyna naglącym szeptem. Przez ten słodziutki, różowy kolor oraz wieczny uśmiech na twarzy, nie potrafiłem traktować jej poważnie, choć to co miała mi do przekazania było bardzo istotne. Gdybym tylko wtedy posłuchał, może wszystko wyglądałby inaczej. Ja jednak obdarzyłem ją wyniosłym spojrzeniem, nie zamierzając spełnić żadnej prośby. - Nie cwaniakuj, nie wywyższaj się, milcz niepytany. Potulnie słuchaj wszystkiego, co oni do ciebie mówią i nie pyskuj. Rób to, co ci każą i może jakoś z tego wyjdziesz bez szwanku. - Jej spojrzenie znowu prześlizgnęło się po mojej zakrwawionej nodze. - No, a przynajmniej przeżyjesz.
- Jacy oni? Co ja tu robię? Dlaczego mi to mówisz? - chciałem wiedzieć, ale ona tylko uśmiechnęła się po swojemu. W jakiś dziwny sposób przypominała mi Willa. Oboje wyróżniali się z tłumu, a uśmiech nie znikał im z twarzy. Coś ścisnęło mnie w żołądku na wspomnienie przyjaciela, a w gardle powstała niewidzialna gula. Nie rozumiałem dlaczego poczułem tak wielki smutek na jego wspomnienie. Przecież lada moment miałem się obudzić z tego dziwnego snu, udać się do niego i podręczyć go swoim narzekaniem. Tak właśnie sobie wmawiałem. 
- Muszę już iść. Oni niedługo tu będą. Tylko pamiętaj, nie mogą dowiedzieć się o naszej rozmowie, bo będzie źle. Oboje dużo byśmy na tym stracili. Trzymaj się, Meaque i nie daj się zabić.
      Nim zdążyłem zapytać o co chodzi lub dlaczego nazwała mnie tym dziwny, obcobrzmiącym słowem, ona ulotniła się. Zniknęła, zabierając ze sobą drogocenne światło. Znowu w około zapanowała ciemność. Zostałem sam, próbując wychwycić jakieś dźwięki, ale ściany musiały być grube, bo nie usłyszałem niczego. Gdy tylko uświadomiłem sobie, że niczego w ten sposób nie osiągnę, wróciłem do siłowania się z kajdankami. Teraz wiedziałem, gdzie mniej więcej znajdują się drzwi i miałem nadzieję, że Różowa nie zamknęła ich na klucz. Gdybym uwolnił dłonie, może udałoby mi się stąd wydostać. Jednak nie wiedziałem, jak to osiągnąć. Przez tą krótką chwilę, gdy pola widzenia nie ograniczała mi ciemność, zorientowałem się, że zostałem przykuty do cienkiej rury, która pięła się od podłogi w górę i znikała gdzieś w suficie. Musiałem zatem albo rozdzielić kajdanki, albo wydostać z nich chociaż jedną rękę. Jedno i drugie było wręcz niewykonalne. Ktoś, kto mnie więził dobrze znał się na swoim fachu, a już na pewno wiedział co robić. Byłem udupiony.



Will


     Słony zapach popcornu rozpłynął się po mieszkaniu. Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym przesypałem gorący przysmak z garnka do szklanej miseczki. Wszystko układało się dokładnie tak jak trzeba i nie zapowiadało się, aby szybko miało się to zmienić. Wprost nie mogłem się nacieszyć własnym pomysłem pogodzenia braci oraz zapomnieć złowrogiej miny, jaką posłał mi Cole, gdy zrozumiał w co go wpakowałem. Pewnie na początku będzie obrażony, niczym jakaś paryska damulka, ale prędzej czy później mu minie i sam dostrzeże moje dobre intencje. Zawsze tak było. Jednak wieczór nie należał do niego. Powinienem wreszcie przestać się martwić czy chłopaki nie pozabijali się nawzajem. To była wyłącznie ich sprawa. W końcu bądź, co bądź byli dorosłymi ludźmi i to w dodatku rodziną. Zrobiłem, co było trzeba, a teraz wszystko zależy od nich.
     Chwyciłem miskę i udałem się do salonu. Juliette siedziała już na sofie, wybierając jeden z wielu filmów, które rozłożyła przed sobą w prostej linii. Gdy wszedłem do środka, rudowłosa zerknęła na mnie przez ramię, uśmiechając się uroczo. Boże, jak bardzo ją wtedy kochałem. Cole uważał, że jest płytka i kapryśna, ale mylił się. Nie znał jej tak dobrze, jak ja.
- Co powiesz na to? - Dziewczyna pomachała mi przed oczami jakimś opakowaniem, sprowadzając odrobinę bliżej ziemi. Nawet nie zwróciłem uwagi na tytuł, tylko od razu skinąłem głową i sięgnąłem po płytkę, aby umieścić ją w odtwarzaczu. Potem zająłem miejsce na kanapie, kładąc miskę z popcornem na szklanym stoliku tuż przed nami. Juliette natychmiast wtuliła się we mnie i utkwiła wzrok na ekranie, skupiając się tylko na nim. Była wyraźnie zainteresowana filmem, podczas gdy ja ledwo rejestrowałem jego bieg wydarzeń. Nie przepadałem za łzawymi romansidłami, dlatego wolałem znaleźć sobie inne twórcze zajęcie. Chwilę przyglądałem się Juliette, starając się zapamiętać wszystkie rysy jej twarzy, ale nawet i to mi się szybko znudziło. Zacząłem bawić się jej włosami, które układały się w drobne, liczne fale sięgające niemal do łopatek. Ona tylko uśmiechnęła się, nie przerywając seansu.
- Zobaczysz, później dokładnie przepytam cię z tego filmu, a za każdą błędną odpowiedź czeka cię surowa kara - zagroziła, śmiejąc się.
- Liczę na to, Juli - wymruczałem jej do ucha i pocałowałem w szyję. To by było na tyle, jeśli chodzi o uważne śledzenie losów bohaterów filmowej historii. Juliette jeszcze chwilę próbowała się na niej skupić, ale w końcu nawet ona z tego zrezygnowała. Posłała mi karcące spojrzenie, choć radosny uśmiech, który gościł jej na twarzy, popsuł zamierzony efekt. Zielone tęczówki zamigotały łobuzersko, a potem odwzajemniła pocałunek. Najpierw powoli, ostrożnie, potem coraz odważniej. Przeniosła się na moje kolana i zachichotała.
- Jesteś niereformowalny, wiesz? - szepnęła, prawie nie odrywając swoich ust od moich. - Przypominam ci, że dzisiaj mieliśmy tylko oglądać film.
     Posłusznie zerknąłem na ekran ponad jej ramieniem, na którym wciąż migotały nowe obrazy. Główni bohaterowie niemal od pierwszej sceny zażarcie się ze sobą kłócili, choć wszyscy dobrze wiedzieli, jak to się skończy. Wielkie love story i szczęśliwy happy end. Zero zaskoczenia.
- Co powiesz na małą zmianę planów? - spytałem, kradnąc jeszcze jednego całusa, a ona skwitowała to śmiechem. - Później ci wszystko streszczę.
     Sięgnąłem po pilot i wyłączyłem telewizor, przez co w pokoju zapanował przyjemny półmrok. Widziałem tylko zarys mebli oraz postaci Juliette. W pomieszczeniu natychmiast zapadła niemal idealna cisza, przerywana jedynie odgłosem naszych szybszych oddechów. Byłoby cudownie, gdyby w pewnym momencie nie rozległ się dźwięk telefonu, piszczącego żałośnie w mojej kieszeni bzdurną melodyjkę, którą ustawiłem sobie kiedyś na dzwonek. Nie miałem zamiaru odbierać, mimo że poczułem dziwny niepokój. Zlekceważyłem go.





 No tak, mogło być lepiej - zawsze może, ale ogólnie chyba pierwszy raz nie mam nic do zarzucenia temu rozdziałowi. Jednak wyszło mniej więcej tak jak chciałam, ba nawet jakiś szczątkowy romantyzm się tutaj pojawił, ale że nie umiem pisać takich scen, to powstało raczej coś na jego kształt. Pamiętam, że ktoś mnie o niego ostatnio podpytywał. No, więc macie uroczą scenkę w wykonaniu Willa  ^^ Ogólnie nie wiem czy dobrze zrobiłam dołączając jego perspektywę, bo chyba nie potrafię pisać w taki wesoły, lekkomyślny sposób w jaki myśli ten chłopak. Wolę postacie typu Eris czy Cole'a nad którymi mogę trochę pomyśleć. No, ale spróbujmy - raz na jakiś czas pojawi się coś jego oczami. 
Niektóre tajemnice miały się wyjaśnić, ale mam wrażenie, że oczywiście zagmatwałam wszystko jeszcze bardziej. No nic, przynajmniej dowiedzieliście się, co stało się z Colem. Tak troszkę chociaż :) 







40 komentarzy:

  1. Rozdział jest dobry, cieszę się, że dodałaś perspektywę Willa. Uwielbiam go, wiesz? Choć scenka romantyczna bardzo przyjemna, szczerze muszę przyznać, że myślałam, iż Will jest gejem. Sama nie wiem, czemu, po prostu mi jakoś tak pod geja pasował :P Co do Cole'a, to zastanawiam się, gdzie on jest i kim są jego oprawcy... Nie wygląda to zbyt kolorowo. Do tego ta Pansy. Niby stara się pomóc, ale w czym? I kim jest? Hmn, robi się coraz ciekawiej (:
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, co? :P Will to pełnowartościowy facet, hah :)
      Może to przez specyficzny sposób ubierania nabrałaś takich podejrzeć, nie mam pojęcia xD
      No, a wszystkie pytania wyjaśnią się już wkrótce. Miałam pociągnąć to dalej w tym, ale wyszedłby za długi, więc wolałam podzielić ;)
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ja jestem zachwycona tym rozdziałem, a zwłaszcza perspektywą Willa. On ma taki specyficzny sposób myślenia, co doskonale ukazał fragment jego oczami.

    Popcorn... KOCHAM! :)

    No cóż, perspektywa Cole'a jest także dopracowana. Cole to postać nieco bardziej złożona niż Will, ale obie postaci są równie cudne!

    Nie mam słów. Ileż możnaby tu chwalić każde ze zdań, każdy opis. Ba, nie chwalić... UWIELBIAĆ POD NIEBIOSA. Tak... Wszystko jest perfekcyjne.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ No właśnie, Will ma specyficzny sposób myślenia i nie wiem czy na dłuższą metę udałoby mi się to przedstawić dobrze, aby nie wyszedł kolejny ponurak :D
      Ogólnie perspektywę Willa dopisałam jeszcze dzisiaj przy porcji popcornu, hah xD Pycha!
      Jesteś kochana z tym swoim słodzeniem xD
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Cieszę się, że pojawiła się tu perspektywa Willa, którego lubię za tą jego ekscentryczność i nawet bym powiedziała, że trochę naiwność, ale tutaj i tak bardziej podobał mi się fragment z perspektywy Cole'a. Nie lubię zbytnio romansów, ale krwawe sceny - owszem ^^. Bardzo dobrze ci to wyszło. Ciekawa byłam, jak się skończy to osobliwe spotkanie na ulicy, ale zaskoczyło mnie, że oni porwali Cole'a (wgl widzę, że wątek porwań jest dość popularny, hehe), ciekawe, po co on jest im potrzebny? Przecież to zwykły (i wyjątkowo upierdliwy) chłopak, a może jednak nie? Przecież ot tak bez powodu nie zabieraliby kogoś zwykłego.
    Dobrze jednak, że nie zrobiłaś z niego takiego wystraszonego dzieciaka. Cole wciąż ma paskudny charakter i jest wyraźnie wściekły, że go trzymają w jakiejś piwnicy, tym bardziej, że nawet nie wie, gdzie dokładnie jest, po co, i kto czegoś od niego chciał. Spodobała mi się postać Pensy (lubię ekscentryków xD), ciekawe, co ona tam robi i co ma z tym wszystkim wspólnego? Nie mniej jednak wydawała się dość sympatyczna. Odegra tu jeszcze jakąś rolę, czy to taka postać na jeden raz? Jestem ciekawa, jak to się potoczy.
    Perspektywa Willa też wyszła nieźle, przybliżyłaś trochę jego postać. Lubię go, chłopak ma dobre chęci i chciał pomóc przyjacielowi w jego relacjach z bratem, choć tamten jeszcze tego nie docenia. No, ale w sumie dobrze, że oni tak się pomiędzy sobą różnią.
    Ogólnie, całość wyszła bardzo dobrze, a ty wreszcie w mowie odautorskiej nie narzekasz aż tak ;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentar!
      Ja chyba też wolę te krwawe sceny, ale trochę romantyzmu od czasu do czasu też się tutaj przyda. No, a na pewno nie zaszkodzi ^^
      Hah, porwania po prostu są ciekawym sposobem na rozwinięcie akcji :D Dlaczego akurat Cole i co dalej z tego wyniknie... Nic nie zdradzam, jak zwykle.
      Cole jako wystraszony dzieciak? Nie, nie ^^ Kompletnie mi do tej roli nie pasuje. Wciąż jest okropny i wydaje mu się, że jest twardy.
      Rolę Pensy wyjaśnię już wkrótce, choć jeszcze sama zastanawiam się czy rozwinąć jej wątek czy pozostawić jako postać epizodyczną.
      Haha, ograniczyłam swoje narzekanie do zupełnego minimum ^^
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. „Przez tą krótką chwilę, gdy pole widzenia nie ograniczała mi ciemność” – pola
    „Juliette jeszcze chwilę próbowała się na niej skupić, ale w końcu nawet ona z tego rezygnowała.” – zrezygnowała
    Mogło być lepiej? Jak dla mnie jest bardzo dobrze. Scena z Cole’em mnie wręcz powaliła na ziemię. Tak nagle się to wszystko wydarzyło, że aż nie wiem jak to się stało! Niesamowite zaskoczenie, a to przecież jest bardzo dobre! Naprawdę, uważam, że udał Ci się ten rozdział!
    W ogóle kim była ta kobieta? Od kogo przyszła? Dlaczego „zadbała” o Cole’a? I kim są ludzie, którzy go tam trzymają?
    Dziewczyno, Ty przestań tak pisać, że ciągle rodzą się nowe pytania, bo jeśli dalej tak będzie, to moja głowa już całkowicie eksploduje! Ja nie mam pojęcia, co się dzieje! Wytłumacz mi to, no! ;d
    I oczywiście, gdzie by tam przerwać umizgi z kochaną dziewczyną, kiedy ktoś potrzebuje naszej pomocy. Eee, gdzie by tam! Przecież ważne jest to, żeby być teraz z nią! Jedno jest pewne: Juliette nie powinna nigdy rzucać Willa. Nie tylko dlatego, że jest mega superaśnym gościem, bo i miły i wesoły, to jeszcze dlatego, że będąc z nią nawet nie sprawdził, kto dzwoni. A to często się chyba nie zdarza. Jakby go na dżamprezę zaprosili? Pewnie by poszedł, no! ;d
    Ale tak całkowicie poważnie, to naprawdę mi się podobało. Tak inaczej. Mrocznie na początku, potem spokojniej i nawet beztrosko. Nie uważam jednak, żeby perspektywa Willa źle Ci poszła. Wręcz przeciwnie. W sumie widzę w niej podobieństwo do Cole'a czy Eris.;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wspaniały komentarz i wspomnienie tych dwóch literówek ^^ Widać oczy już nie te, hah xD
      Wiem, że jestem okropna z tymi swoimi zagmatwanymi tajemnicami, ale bez nich byłoby stanowczo za nudno! No, ale oczywiście wszystko wkrótce się wyjaśni i to nawet szybciej niż myślisz ^^
      Prawda, że cudny z niego chłopak? xD Kto by się na takie poświęcenie zdobył, jak nie Will? Egoista jeden, ale za to jaki kochany :P Dżampreza by mu koło nosa przeszła i tyle!
      No, ale kto dzwonił i w jakim celu to się jeszcze dowiedziecie.
      Powiem ci, że właśnie tego się najbardziej obawiałam, że wszyscy wyjdą mi tacy sami xD No, ale fajnie, że perspektywa Willa ci się podobała mimo wszystko ^^
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Wyjaśniło się to, że nic nie jest takie, jak się na pierwszy rzut oka wydaje ;) W każdym razie wiadomo już, że Cole wplatał się w coś nieprzyjemnego, co może go w każdej chwili przerosnąć. Szczególnie z racji jego charakteru, który nie pozwoli mu iść za radą dziewczyny i siedzieć cicho i spokojnie. Jestem niemal pewna, że postąpi zupełnie inaczej i sprowadzi na siebie jakieś nieszczęście.
    Narracja Willa nie była zła, ale w porównaniu do pozostałej dwójki taka średnia. Zastanawiam się, jednak jakie znaczenie miał ten telefon i kto oraz w jakim celu chciał się z nim skontaktować.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak :)
      Cole ma dar to wplątywania się w nieprzyjemne sytuacje, a jego charakter niczego nie ułatwi. Słuchanie poleceń innych nie jest jego mocną stroną - tyle podpowiem ;)
      Co do Willa - to wiem, nie potrafię pisać w taki wesoły sposób, w jaki zachowuje się, myśli ten chłopak. Jego perspektywa pojawi się od czasu do czasu, ale za rezultaty nie ręczę ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Tak się zastanawiam, co się stało z Cole. Kto go postrzelił itd. I nic nie przychodzi mi do głowy. A ta scenka z Willem.. Brakuje mi słów. Piszesz świetnie ;-)
    jaga20098

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wszystko się z czasem wyjaśni ;)
      Dziękuję bardzo za miły komentarz!
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. O kurczę, Cole chyba wpakował się w niezłą zadymę.
    Nie mam pojęcia i nawet nie mogę zgadnąć kim są ludzie, którzy go porwali, ale mam wrażenie, że to ci sami (albo chociaż z tej samej paczki) którzy pojawili się w poprzednim rozdziale w domu Eris. Pytanie tylko: po co im on? Z tego, co się zorientowałam, to facet nie ma jakichś specjalnych zdolności oprócz muzyki i denerwowania swojego brata, ale może się mylę xD
    Różowowłosa mnie zdziwiła i zaintrygowała. Skoro ci ludzie zadali sobie trud, żeby leczyć Cole'a, to jest on zapewne bardzo im potrzebny. Tylko czemu ona nazwała go takim dziwacznym imieniem?
    Scena z Willem urocza, ale nie przesłodzona. Pisanie romantycznych scen według mnie jest cholernie trudne, ale ładnie Ci to wyszło ;) Jestem za większą ilością Willa. Szkoda tylko, że nie wiedział, co się dzieje z jego przyjacielem, kiedy on cieszył się ze swojego pomysłu na pogodzenia braci. Mam też wrażenie, że tajemniczy telefon miał coś wspólnego z Colem.
    I nie, nie wyjaśniłaś. Tylko dodałaś pytań xD Ale i tak mi się podobało.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Cole przyciąga wszelkie kłopoty na kilometr. Dlaczego tak się dzieje, wyjaśnię w kolejnym rozdziale z jego udziałem.
      A ja się z tobą zgodzę - romantyczne sceny są jednymi z najtrudniejszych do napisania. Niby wszystko widzę w swojej głowie, ale obrać to w słowa tak, aby nie wyszło tandetnie... Prawdziwe wyzwanie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Ciekawe, czy Cole po prostu znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze, czy być może była to jakaś zasadzka, chociaż póki co bardziej pasuje mi pierwsza opcja. Pewnie czeka go wiele nieprzyjemnych chwil, bo pewnie nie posłucha rad Pensy i tak po prostu nie będzie robił, co każą mu porywacze. Zaintrygowało mnie to, jak nazwała go uzdrowicielka. Aż sprawdziłam sobie google tłumaczu, co to może oznaczać, ale niestety niczego się nie dowiedziałam, więc tym bardziej wzrosło moje zaciekawienie. Szkoda, że fragment o Cole'u nie był dłuższy, bo chętnie już teraz dowiedziałabym się jak potoczą się jego losy i o co chodzi w tym porwaniu.
    Czytają o Pens, przeszło mi przez myśl, że dogadałaby się z Willem i szczerze się ucieszyłam, gdy zobaczyłam jego perspektywę, bo pamiętam, że nawet Cię o nią kiedyś pytała i oto jest :D Moim zdaniem bardzo dobrze oddałaś tego wesołego chłopaka, a także fajna scenka romantyczna - była taka naturalna. Pewnie nie powinien ignorować tego telefonu, zwłaszcza skoro poczuł niepokój, no ale w końcu był ze swoją ukochaną, więc można mu wybaczyć.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Do tarapatów, w które wpakował się Cole wrócę w następnym rozdziale z jego udziałem. Wyjaśnię też wtedy kilka istotnych kwestii, a przynajmniej spróbuję ;D
      Pensy z całą pewnością dogadałaby się z Willem. To takie dwa, zwariowane typki.
      I cieszę się, że spodobała ci się perspektywa Willa. Sama uważam, że wypadła tak średnio, ale skoro się podoba - to super ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Witaj :D
    Na początku muszę Cię strasznie przeprosić za to, że nie skomentowałam wcześniejszego rozdziału, ale jakieś cholerstwo mnie rozłożyło i czytanie przychodziło mi z trudem, a co dopiero czytanie ze zrozumieniem. Więc przepraszam i biorę się za komentowanie tego (tamten oczywiście już przeczytałam).
    Ty sadystko niewyżyta ! (wiem, że się powtarzam xd)Ja to nie wiem... Czy jak przez kilka dni nie zrobisz krzywdy, któremuś z bohaterów to jesteś chora? Bo takie odczuwam wrażenie xd
    Wybacz, poniosło mnie :D Nie ogarniam tej sytuacji. Czy oni skrzywdzili Cole'a tylko dlatego, że im się napatoczył, czy dlatego, że to planowali? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że szybko to wyjaśnisz. I skończ wreszcie z tym urywaniem końcówek,bo mnie zaraz coś trafi! I weź się człowieku zastanawiaj co dalej! Ych! Czuję się rozgoryczona xd
    Will jest mój i jak coś mu zrobisz, to znowu będę wdową! Po raz setny, ale to szczegół xd Ale obstawiam, że bez tego się nie obejdzie.
    Cóż, to ja się nie rozpisuję, czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham ten moment ze Świętym Mikołajem^.^ to było świetne! Gdzie zabrali Cola? I czemu nazwała go takim imieniem? Czyżby on nie był tylko Colem a kimś innym?
    I to według ciebie ma być wyjaśnienie? Mam chyba jeszcze więcej pytań niż rozdział temu. Echa co ja mam z tobą.
    Przepraszam cię, że krótko i bez sensu, ale miałam dziś zły dzień i nic mi się nie klei.
    Pozdrawiam;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję ^^
      Wszystko (dobra, nie wszystko, ale jakaś cząstka) wyjaśni się w 11 rozdziale. Przynajmniej ta dotycząca imienia.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. I w ten oto sposób zaskoczyłaś mnie po raz kolejny. Faktycznie, zbyt wiele się nie wyjaśniło, ale sądzę, że tajemnice nadają Twojej opowieści niepowtarzalny klimat :) Poza tym wcale się nie pogubiłam, więc to dowód na to, że umiejętnie prowadzisz opowiadanie, chociaż fabuła okazuje się coraz mniej skomplikowana.
    Mało nie krzyknęłam, kiedy się okazało, że Cole został postrzelony. Bałam się, że to coś poważniejszego i odetchnęłam, że to tylko noga... A może raczej AŻ noga. Swoją drogą nie mam zielonego pojęcia, co to za mężczyźni, którzy najpierw zamordowali tego biednego pijaczynę, a następnie zranili Cole'a, po czym zaprowadzili go do jakiegoś zatęchłego miejsca, gdzie przykuli kajdankami do metalowej rury. Naprawdę zaczynam się bać o naszego głównego bohatera... Pensy, chociaż zjawiła się na krótko, jakoś tak od razu zdobyła moją sympatię. Wydaje się bardzo barwną i charakterystyczną postacią, a bez względu na to, w jakim towarzystwie się obraca, ma dobre serce. Co się teraz stanie z Colem? Mam nadzieję, że już więcej go nie skrzywdzą? I co to w ogóle za ludzie? Tyle pytań, a odpowiedzi nadal brak... Cóż, liczę na to, że wkrótce się dowiem :)
    Will i Juliette naprawdę się kochają. Z jakiegoś powodu - może ze względu na niechęć Cole'a do rudowłosej - ja również odczuwałam do niej pewien dystans, ale po fragmencie, który sprezentowałaś w tym rozdziale, sądzę, że to sympatyczna i wesoła dziewczyna, która na dodatek wspaniale pasuje do Willa. Najwyraźniej dobrze im razem ze sobą, rozumieją się, a to jest przecież w związku najważniejsze, prawda?
    Rozdział jak zawsze przypadł mi do gustu. Kocham te opowiadanie coraz bardziej :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Tajemnice są nieodzowną częścią mojego stylu :D Fabuła nie jest wcale skomplikowana, wszystko ze wszystkim się wiąże ;)
      Do Cole'a oraz jego problemów jeszcze oczywiście wrócę. Powiem tylko, że wesoło nie będzie.
      Pensy jest pozytywną postacią. To, że znalazła się tam gdzie się znalazła nie do końca zależało do niej.
      Juliette na pewno nie jest taka za jaką uważa ją Cole. Chłopak ma tendencję do przesadzania ;) Zwłaszcza, że dziewczyna bądź, co bądź zabiera mu przyjaciela, a on tego nie lubi.
      Bardzo mi miło czytając takie słowa ^^
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  12. Gdzie trafił Cole? Czemu go przykuli? Kto go porwał i co zamierza z nim zrobić? W dodatku ta dziewczyna... Dziwne to wszystko, ale uwielbiam taką tajemniczość. Mam jednak nadzieję, że nic mu się nie stanie. Pewnie będzie się rzucał. Ale chyba lepiej, żeby był potulny, tak jak radziła mu ta dziewczyna. Kto dzwonił do Willa? Szkoda, że nie odebrał, bo może to Cole zdołał się do niego dodzwonić. Chociaż... wątpię, że nie zabrali mu komórki. A może. Ta ostatnia scena całkiem przyjemna i bardzo ładnie ją opisałaś. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz.
      Wiem, wiem, że niczego nie wyjaśniam, ale wkrótce to nastąpi. Cole do pokornych osób nie należy, przez co sobie sporo nagrabi.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. I znowu po raz kolejny muszę przeprosić za zwłokę. Okropna jestem, wiem. W każdym razie w końcu udało mi się przeczytać i muszę powiedzieć, że robi się coraz ciekawiej. Cole nie wykazał się zbytnim rozsądkiem tutaj;) Chociaż nie dziwię mu się, to dość niecodzienna sytuacja, a faceci, którzy popełnili morderstwo wydają się być kimś niezwykłym. W efekcie wylądował w lochu skuty kajdanami... Ech, jak ja lubię takie kawałki. Bardzo jestem ciekawa, co też porywacze zrobią z Cole'em. No i ta uzdrowicielka. Ciekawy pomysł z wprowadzeniem jej do treści, w dodatku gmatwający wszystko jeszcze bardziej. Ukazują się jakieś nadnaturalne moce, a Cole zostaje dziwnie nazwany. Tak myślałam, że nie może być szarym, nudnym obywatelem i coś sie musi za tym kryć. Niemniej niecodzienna nazwa sprawiła, że jestem tylko bardziej zaintrygowana. Końcówka z perspektywy Willa... moim zdaniem świetny pomysł, bo to bardzo barwna postać. I naprawdę Ci słodko wyszła;) Podsumowując, jestem absolutnie zachwycona. Rozkręcasz sie;) Pozdrawiam serdecznie i czekam na NN[taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Cole nie wykazał się rozsądkiem i najprawdopodobniej jeszcze długo tego nie zrobi ;) No, ale to dopiero w kolejnych rozdziałach.
      Co by to była za fantastyka, gdzie nie wystąpiłyby żadne niezwykłe moce :D Zdolności Pensy to tylko początek.
      Ano się rozkręcam ^^ Ale nie wiem czy to akurat dobrze, bo wtedy do głowy mogą przyjść mi różne pomysły xD
      Pozdrawiam!

      Usuń

  14. A w tym rozdziale wszystko na odwrót, mrocznie na początku, a sielanka na końcu :D podoba mi się ^^
    Myślałam, że ten facet zastrzeli Cole'a na początku, całe szczęście nie, ale z czego się cieszyć, jak zamknęli go... hmm, gdzieś. Ale lubię takie rzeczy, szczególnie takie niewyjaśnione. Wiesz co, może to jest kara za wszystko czego narobił w życiu, karma się odwróciła i chłopak ma za swoje. :D Nie będę go bardzo żałować, bo jak już raz wspomniałam, nie przepadam za nim, ale żyć to niech żyje. ^^
    Ten fragment z Czerwonym Kapturkiem i krasnoludkami, bomba! Uśmiałam się, och, to zdecydowanie mój ulubiony fragment. :D I kolejna intrygująca postać się pojawiła, wiesz, że lubię to opowiadanie coraz bardziej?
    Hmm, zastanawia mnie to 'Meaque' [btw. jak to wymawiać? ^^], tak mi się wydawało, że to słowo już się raz pojawiło i sprawdziłam poprzednie rozdziały i mam! Pamięć mnie nie zawodzi, w rozdziale 7, tamci zwrócili się tak do niego, jeśli dobrze czytam. I zastanawiam się teraz czy to coś znaczy, źle się wyraziłam, CO to znaczy. Wiesz, że w tej chwili to sprawiłaś, że nie mogę usiedzieć w miejscu i będę się pół nocy zastanawiać o co chodziło...
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Jakaś odmiana musi być, hah.
      Cole po prostu nie ma szczęścia w życiu. Wiele cech jego charakteru przysporzy mu jeszcze sporo nieszczęścia. I może to dobrze, że nie będziesz go żałować, bo miło go nie potraktuję ^^
      Ty cwaniaku, już myślałam, że nikt nie zwróci na to uwagę :D A tu proszę. No, ale nic ci nie zdradzę, cierp za swoje przewinienie, haha xD Co do czytania meaque , ale znaczenia teraz jeszcze ci nie podam ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  15. Fajnie, że pojawił się fragment z perspektywy Willa. Zaskoczyłaś mnie, by myślałam, że to zawsze będzie Cole i Eris na zmianę. Miła odmiana, bo bardzo lubię chłopaka. Zignorowany telefon? Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to brat Cole'a, dzwoniący, by go znaleźć.
    No właśnie. Gdzie on jest? Cóż za pokręcone miejsce. Obecność różowej, nietuzinkowej Pensy tylko to potwierdza. I jeszcze nazwała go tym dziwnie brzmiącym określeniem, to na pewno oznacza coś ważnego. Pewne nasz Cole jest w jakiś sposób wyjątkowy, inaczej nie porwaliby go i nie trzymali. I pomyśleć, że dopiero co pogodził się z bratem i zaczął wychodzić na prostą, to musiało się stać coś niedobrego. Oby mu udało się jakoś uwolnić :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      I tak właśnie miało być, ale pomyślałam, że przyda się jakieś urozmaicenie.
      Co do Cole'a to wyjaśnienia pojawią się już całkiem niedługo ^^ Ciekawe, jak to wyjdzie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  16. Dobrze, że dodałaś perspektywę Willa. Polubiłam go i mam nadzieję, że będzie pojawiał się znacznie częściej. Zaintrygował mnie wątek Cole... Musi być niezwykły, skoro spotykają go takie sytuacje. Pozdrawiam i życzę weny. ;)
    [ http://northerly-wezwana.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz!
      Do ciebie wpadnę w wolnej chwili.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  17. No jasne, że dowiedzieliśmy się, co stało się z Colem! Gdyby tu coś chociaż było jasne... Ja tam mam wrażenie, że ciągniesz jedną zagadkę za drugą i chyba nie ma ich końca. Co prawda fajne jest to, że ciągle przykuwasz moją uwagę i zdobywasz coraz więcej mojego zainteresowania coraz to nowymi pomysłami, ale od czasu do czasu chciałabym się dowiedzieć czegoś konkretnego, aby choć fragment tajemnicy został odkryty. Lubisz dręczyć swoich czytelników, co? Cóż przynajmniej masz gwarancję, że z coraz większym zniecierpliwieniem będę oczekiwać kolejnych notek u ciebie. Cóż zdecydowanie chce się dowiedzieć, co stanie się z Colem i o co w tym wszystkim chodzi? Zresztą ciekawi mnie też ta "uzdrowicielka", no i co dzieje się z Eris, bo i jej losów w którymś z poprzednich rozdziałów nie zostawiłaś przejrzystych.
    Eh... taki pozostawiłaś mętlik w mojej głowie, że nawet nie wiem, co napisać. W sumie mogę ci w tym wszystkim powiedzieć, że końcowa scena z Willem i jego dziewczyną była słodka. Przynajmniej on wiedzie jakieś spokojne, normalne życie, ale wydaje mi się, że nie zostawisz mu tego spokoju i szczęścia na długo.
    Rozdział według mnie za krótki, zdecydowanie chciałabym więcej. Cóż mogę w końcu powiedzieć, wszystko napisane i przedstawione genialnie! Już mogłabym czytac ciąg dalszy. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      No wiem, wiem te moje wyjaśnienia bardziej wszystko pokręciły niż wyjaśniły, ale wkrótce wszystko wyjdzie na jaw ;)
      A czytelników dręczyć lubię, oj lubię ^^
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  18. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję:) Niestety, rozpoczął się semestr a ja mam już stos książek do przeczytania, taakże jeszcze raz przepraszam:(.

    Ale już wracam do opowiadania. Cóż, o wiele bardziej wilę jak piszesz z perspektywy chłoopaka niż Eris. Serio:) Ale Eris mnie zaciekawiła i ta jazda z Jamsem no i...przed kim uciekali> To mnie bardzo bardzo ciekawi:) Oczywiście, jeśli chodzi o rozdział 9, to biedny Cole kurczę czemu nazwała go inaczej, po co go porwalii? Ah i ten Will, kompletnie sie nie przejął!

    Pisz pisz i pisz;:)

    czekam:)

    Zapraszam, u mnie nowość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nic się nie stało ;) Bardzo ci dziękuję za komentarz.
      Ja też wolę pisać z perspektywy Cole niż Eris. Dziwne, prawda? No, ale cieszę się, że ci się podobało.
      Obiecuję, że wpadnę do ciebie, jak znajdę chwilę czasu
      Pozdrawiam

      Usuń
  19. Jiiiii, jak to przyjemnie przeczytać fragment tego opowiadania z punktu widzenia Willa, czyli mojego ulubionego bohatera :D Okazuje się zaskakująco normalny, może to tylko Cole widzi go takim dziwnym i ekscentrycznym? Albo ta Juliette ma na niego taki wpływ ^^ Tak czy tak, bardzo romantyczna scena, a ja takie lubię, chociaż ta końcówka ... zaniepokoiła mnie. Tym bardziej, że Cole najwyraźniej znowu wpakował się w kłopoty, choć tym razem raczej trudno go o to winić - on naprawdę jest jakiś pechowy. Mam przeczucie, że właśnie ta końcówka - dzwoniący telefon Willa miał coś wspólnego z Cole'm. Mam wielką nadzieję,że chłopak się jakoś wyskrobie z tych tarapatów. Może interwencja Eris? Jeszcze nie wiem co ona mogłaby tam robić, ale o ile dobrze pamiętam, sama miała ostatnio kłopoty (ej, dawno jej tu nie było, czemu? :) ), więc liczę,że ich ścieżki się w końcu, po raz drugi już, przetną i tym razem wyniknie z tego coś więcej. Nie byłabym sobą gdybym nie liczyła na wątek miłosny, także - wiesz co masz robić ^^
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Will jest dziwny, ale to ja nie umiem pisać w taki sposób, aby wiarygodnie oddać jego charakter.
      Cole przyciąga kłopoty na kilometr ^^ Na szybkie wydostanie się w tej pokręconej sytuacji raczej bym nie liczyła. Trochę go pomęczę ;)
      Ścieżki Eris i Cole'a przetną się, ale kiedy i gdzie - tego nie zdradzam. Oj, ja ciebie znam ^^ Choć wątek miłosny ciężko będzie tu wcisnąć.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  20. Wow, czy ja Ci kiedyś mówiłam, że każde Twoje opowiadanie jest lepsze od poprzedniego?:) To chyba bije wszystkie na głowę. Strasznie podoba mi się Twoja historia: zarówno dziewczyna, która boryka się z nietypowymi przemianami w wilka, Cole, który ma problemy powstałe w wyniku trudnych przeżyć i Will, jego najlepszy przyjaciel (świetnie zrobiłaś, że dodałaś ten wątek, podoba mi się;)). Ogromnie ciekawi mnie kim jest mężczyzna, który postrzelił Cola oraz co stanie się z dziewczyną i Jamesem. Dodam, że czytałam to wszystko z zapartym tchem.
    Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale byłam strasznie (i dalej jestem) zawalona nauką. Jednak na Twoje opowiadanie staram się zawsze znaleźć czas. Piszesz naprawdę cudownie i masz ogromny talent. Jestem Twoją wierną fanką;) Czekam już na kolejny rozdział, który mam nadzieję, pojawi się już niedługo;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      Cieszę się, że tak uważasz. To szalenie miłe ^^
      Wszelkie tajemnice wyjaśnią się w swoim czasie, a ich rozwiązanie może was zaskoczyć ;)
      A przepraszać to nie masz za co. Czas ostatnio też mnie nie rozpieszcza. DLatego też mam zaległości m.in. u ciebie na blogu. Obiecuję to nadrobić, gdy tylko uwolnię się spod natłoku obowiązków ;)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  21. "Super. A ja jestem Świętym Mikołajem, ale znudziło mi się obdarowywanie prezentami niewdzięcznych gówniarzy, więc postanowiłem urozmaicić sobie życie, wkraczając na ścieżkę przestępczą. Czasami odwiedzam Czerwonego Kapturka w prywatnej willi gdzieś głęboko w lesie, aby dotrzymać jej towarzystwa lub gram w pokera z siedmioma krasnoludkami. Trzeba ich pilnować, bo skubane oszukują, jak mało kto."

    Muahahaha, kocham, kocham kocham.

    <3

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy