czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 7




Cole


     Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że pomysły Willa nie skończą się jedynie na wizycie w kawiarence i skosztowaniu ohydnej kawy oraz kawałka wczorajszego ciasta. Nie, nie. Jego wielki plan zbawienia ludzkości sięgał znacznie dalej. Obejmował również wykarmienie głodnych, opiekę nad bezdomnymi, ochronę uciśnionych i pogodzenie mnie z Tomem. Gdzieżby inaczej... Chyba nawet nie powinienem się dziwić, gdy zaraz po uregulowaniu należności oraz opuszczeniu lokalu, złapał mnie za ramię i siłą zaciągnął pod sklep muzyczny, w którym pracował mój brat. To było bardzo w jego stylu, aby nie pozostawić mi żadnego wyboru, postawić przed faktem dokonanym. Dodatkowo chłopak potrafił być bardzo upierdliwy, gdy już coś sobie ustalił. Nic nie mogło pokrzyżować mu planów, zniszczyć idealnego harmonogramu. Pod tym względem zachowywał się okropnie, wręcz pedantycznie.
- To nie jest dobry pomysł - zacząłem, spoglądając niepewnie na kolorową witrynę, jakby prezentowane na niej instrumenty lada moment miały zmienić się w jadowite istoty, które z łatwością rzucą się na mnie, gdy tylko nieostrożnie zbliżę się na niedozwoloną odległość.
- Wręcz przeciwnie - odparł wesoło Will. - Nie znam odpowiedniejszej chwili na braterskie pojednanie. W sklepie nie ma nikogo, jak zawsze o tej porze. Będziecie mogli sobie spokojnie porozmawiać, a ty wreszcie porządnie przeprosić. I nie mam na myśli tylko tej jednej, wczorajszej kłótni.
     Przewróciłem oczami, czując przypływ frustracji. Will miał rację, rzecz jasna, ale prędzej bym umarł, niż się do tego przyznał. Nie należałem do osób, które robią głupstwo, a potem usłużnie się kajają i błagają o łaskę. To nie było w moim stylu, dlatego też pewnie nigdy nie postąpiłbym zgodnie z myślą przyjaciela, gdyby nie gwałtowna ulewa, która zjawiła się niespodziewanie i potraktowała nas strumieniami lodowatej wody. To ona podjęła za mnie ostateczną decyzję. Sklep muzyczny był najbliżej, więc chcąc, nie chcąc wbiegliśmy do środka, aby uchronić się przed przemoknięciem do ostatniej, suchej nitki.
     Drzwi skrzypnęły cicho, gdy nacisnąłem na klamkę. Ktoś wyraźnie nie przejmował się ich pielęgnacją przez ostatnie kilka lub kilkanaście lat. Pomieszczenie, w którym się znaleźliśmy było całkiem spore, lecz jego większą część zajmowały rozmaite instrumenty. Poukładane na ziemi, półkach, stojakach lub powieszone na haczykach - sprawiały niesamowite wrażenie. Najwięcej przestrzeni potrzebował piękny fortepian o połyskującej, czarnej nakrywie oraz ręcznie rzeźbionych nogach, który został upchnięty w kącie, a i tak przyciągał wzrok. To nie były odpowiednie warunki dla niego. Przedmiot tego typu powinien zajmować zaszczytne miejsce w znanym teatrze lub operze, a nie w zapyziałym sklepiku będącym na skraju bankructwa. Jednak w całym Vancouver raczej nikogo nie interesował i nikt nie miał zamiaru wyciągać go z tego nędznego położenia. Żal serce ściskał.
     W powietrzu czuć było charakterystyczny zapach drewna oraz środków czyszczących i konserwujących. Jak Tom mógł tu wytrzymać te kilka godzin dziennie? Mnie już po pięciu minutach zaczęło kręcić się w głowie i zapragnąłem wyjść na zewnątrz, lecz ulewa mi to uniemożliwiała. Krople deszczu rytmicznie uderzały w nawierzchnię chodnika oraz drogi, tworząc liczne kałuże.
     Nigdzie nie widziałem swojego brata, natomiast Will już zaczął zachowywać się jak u siebie w domu. Krążył między półkami niczym małe, nieco zwariowane tornado, przeglądając płyty oraz przestawiając różne przedmioty na niewłaściwe miejsca. Doprowadzał mnie tym do szału, ale nie reagowałem. Stanąłem z boku, przy oknie, planując ulotnić się stąd, gdy tylko przestanie padać.
- Hej, Cole, patrz! - Zerknąłem na niego przez ramię, choć wiedziałem, że zaraz tego pożałuję, i spostrzegłem, że odkrył nową zabawkę, a mianowicie gitarę elektryczną - starego, krwistoczerwonego Gibsona.
- Odłóż - syknąłem, obserwując jak próbuje przyjąć właściwą pozycję, ale nijak mu to nie wychodzi. Nic dziwnego, w końcu był urodzonym perkusistą. Gitara nigdy nie leżała mu dobrze w dłoni, a zaraz miała zamiar ją opuścić i spocząć na ziemi. - Źle to robisz i zaraz ją upuścisz. Nie zamierzam za nią płacić.
- Wyluzuj - zaśmiał się, ale posłusznie oddał mi trzymany instrument. - Wiesz, że nic się nie zmieniłeś? Przynajmniej w tej kwestii. To miła wiadomość, bo już myślałem, że stary Cole odszedł na zawsze i trzeba urządzić mu jakąś stypę.
     Gdyby spojrzenie mogło zabić, chłopak pewnie już dawno byłby martwy. Denerwował mnie. Może nawet nieświadomie, ale to robił. Przede wszystkim był irytująco szczery. Niczego nie ukrywał, tylko mówił, co mu leżało na sercu. Nienawidziłem tego, a jednocześnie bardzo to w nim podziwiałem. Otwartość stanowiła jeszcze jeden powód dla którego ceniłem jego towarzystwo. Nie znałem nikogo, kto potrafiłby się zdobyć na coś podobnego. Zwykle otaczali mnie ludzie, którzy kłamali i oszukiwali w poszukiwaniu jak najlepszych korzyści dla siebie. Uczucia innych nie miały większego znaczenia.
- Tęsknisz za tym? - Spojrzałem na niego, zdziwiony niecodziennym pytaniem. Chyba zauważył moje rozbicie, bo uśmiechnął się po swojemu i wskazał na gitarę, którą wciąż trzymałem w dłoniach. To wcale nie pomogło mi pozbierać myśli. Nigdy nie poruszaliśmy tematu muzyki, tak samo, jak nie wracaliśmy do spraw dotyczących śmierci mojej matki i odejścia ojca. To było tabu, a on tego nie negował. Aż do tej pory. Czułem, że pod tym jednym, niepozornym pytaniem kryje się dużo więcej treści, niż sam zechciały przyznać, i od mojej odpowiedzi zależy, jak dalej będzie mnie postrzegał. A może była to moja wyobraźnia, a on pytał jedynie o porzuconą karierę muzyczną, której jeszcze tak naprawdę nie zdążyłem dobrze rozpocząć? Nie byłem pewien. Dlatego też długo zastanawiałem się nad odpowiedzią. Nie mogłem wyjawić mu całej prawdy. Tematu rodziny, utraty bliskich nie chciałem poruszać. Natomiast gdybym powiedział, że kochałem muzykę i nigdy nie przestałem, nie traktowałby mnie poważnie. A jednak to był fakt. Stanowiła ona moją pierwszą i do końca szczerą miłość, która przez wiele lat pozwalała mi uciec przed natrętnymi myślami w świat akordów, nut i taktów. Było tak do szesnastego roku życia. Potem odkryłem inne sposoby, które gwarantowały szybsze i skuteczniejsze odcięcie się od świata, pozbycie się uczuć. Tego nie mogłem mu powiedzieć.
- A za czym tu tęsknić? - prychnąłem w końcu, odkładając gitarę na bok, na właściwe jej miejsce. - Za obolałymi, zdartymi do krwi palcami? Nie. Nie tęsknie.
Za zdartymi palcami i krwawiącym sercem, poprawiłem się w myślach. Chyba zacząłem się już gubić o czym tak naprawdę rozmawiamy. Tylko o muzyce? A może już przekroczyliśmy ten temat i Will odnalazł w mojej odpowiedzi pewną dwuznaczność? Jakkolwiek było, on by mi o tym teraz raczej nie powiedział.
- Szkoda, stary, bo byłeś w tym niesamowity - przyznał, a potem spojrzał w kierunku kasy i nieco się zmieszał. Dość nietypowe zachowanie, nawet jak na niego. Chciałem zapytać o co chodzi, ale on był szybszy, kiedy zawołał tym swoim przesadnie optymistycznym tonem: - Jest Tom! O, i patrz, prawie przestało padać! To ja już zostawię was samych.
     I uciekł. Cholerny tchórz. Zniknął za drzwiami, zanim zdążyłem go powstrzymać. Przecież to był mój plan! Ulotnić się, gdy tylko przestanie padać, co pozwoliłoby mi się wymigać od towarzystwa Toma. Dlaczego więc pozwoliłem mu to tak rozegrać? Czemu dałem mu odejść, choć deszcz wciąż zacinał?
     Pokręciłem głową w rozdrażnieniu, przygotowując się na długie, męczące przemowy, którymi mógłby uraczyć mnie brat, ale on tego nie zrobił. Nie wypowiedział ani słowa. Gdy tylko za Willem zamknęły się drzwi, wrócił do swoich codziennych zajęć, jakby mnie tu nie było. Lekceważył moją osobę i akurat to wychodziło mu całkiem nieźle. Nie była to szczególnie wyszukana kara, choć może właśnie najgorsza ze wszystkich, które mnie spotkały? Chyba wolałbym już, aby wygarnął mi wszystko w twarz, niż zachowywał myśli dla siebie. Dziwne, dopiero przed chwilą Will denerwował mnie czymś przeciwnym.
- Chyba już pójdę - mruknąłem cicho i ruszyłem ku drzwiom. Myślałem, że uda mi się zniknąć, zanim jednak się rozmyśli i uzna, że nie powinien mnie tak ostentacyjnie ignorować. Niestety, byłem złym człowiekiem, a takich ludzi szczęście się nie ima. Byłem już tak blisko drzwi, gdy za moimi plecami Tom nagle odstawił coś hałaśliwie na blat lady i zawołał za mną, abym się zatrzymał.
- Dobra, porozmawiajmy - oznajmił w końcu wielkodusznie, a ja westchnąłem z rezygnacją. Szansa definitywnie przepadła. Odwróciłem się do niego twarzą, ale nie zamierzałem umilać mu tej konwersacji. Na znak swojego buntu założyłem ręce na piersi i zmierzyłem go niechętnym spojrzeniem. - Posłuchaj, nie powinienem mówić tych wszystkich rzeczy. Po prostu... Byłem zmęczony, a ty też niczego nie ułatwiasz. Zrozum, ja nie siedzę w twojej głowie, nie wiem, co tam się dzieje. Musisz mi to wytłumaczyć, a ciągłe kłótnie nie są na to dobrym sposobem. Nie sądzisz, że powinniśmy z nimi skończyć? To już trwa tyle lat, zupełnie niepotrzebnie. Ja ze swojej strony wyciągam rękę na zgodę, co na to powiesz?
     Spojrzałem na jego dłoń, zastanawiając się nad odpowiedzią. Tom miał oczywiście rację, już dawno powinniśmy przestać drzeć ze sobą koty. W końcu byliśmy rodzeństwem i na całym świecie mieliśmy tylko siebie. Jeżeli zerwalibyśmy tą więź, to co by nam pozostało? Zupełnie nic. Dlatego powinienem uścisnąć tą jego cholerną dłoń, a on powinien mi wybaczyć. Czemu, więc tego nie zrobiłem? Czemu dalej tkwiłem jak ten kołek, zamiast wykonać jakikolwiek ruch?
- Zastanowię się - mruknąłem wymijająco, widząc jego zniechęconą minę.
- Czyli wszystko znowu będzie po staremu? - Powoli opuścił dłoń i spojrzał na mnie z wyrzutem. Według niego, to ja znowu wszystko niszczyłem. Nie chciałem rozejmu, dążyłem do kłótni... Co z tego, że to wszystko było dla mnie skomplikowane? Wina zawsze leżała po mojej stronie.
- Tego nie powiedziałem - zaprzeczyłem - Postaram się, okej? Więcej ode mnie nie wymagaj.
     Na tym skończyła się nasza dyskusja. Tom wydawał się usatysfakcjonowany tą moją małą obietnicą poprawą, a ja tym, że dał mi spokój. W zamian zaproponowałem, że pomogę mu choć trochę ogarnąć bałagan, który panował w pomieszczeniu. On sam wyglądał, jakby nie był pewien od czego zacząć, dlatego z entuzjazmem przyjął moją ofertę. W milczeniu porządkowaliśmy sklep i to było w porządku. Tom kilkakrotnie próbował zagadać, kilkakrotnie nawet udzieliłem mu odpowiedzi. Niewielki progres, ale cieszył. Do tej pory nie potrafiliśmy wytrzymać ze sobą w jednym pokoju dłużej niż minutę. Po tym czasie zawsze zaczynała się awantura, a my sami rzucaliśmy się sobie do gardeł. Tym razem pracowaliśmy ramię w ramię, zdobywając się na uprzejmą wymianę zdań. Nigdy bym w to nie uwierzył, gdybym tego nie doświadczył na własnej skórze. Czyli jednak istnieje jakiś magiczny środek?
     Pod koniec dnia padałem z nóg ze zmęczenia. Usiadłem na krześle za ladą, obserwując jak Tom sam kończy układać na półce płyty z najnowszej dostawy. Nie przywykłem do ciężkiej pracy, a jemu najwidoczniej sprawiało to przyjemność. Coś niesamowitego. W sumie tego jednego dnia zdarzyło się dużo więcej dziwnych, nietypowych wydarzeń. Moje niepisane porozumienie z Tomem było tylko jednym z nich, aczkolwiek najważniejszym. Chyba powinienem podziękować Willowi za to, że do tego doprowadził. Jak zwykle miał rację. Znał mnie lepiej, niż ktokolwiek. Wiedział w jaki sposób pokierować moim życiem, abym nie narobił w nim jeszcze więcej głupstw.
     Chwyciłem gitarę, która stała oparta o ścianę i czekała w swojej kolejce do nastrojenia, po czym sam się tym zająłem. Lubiłem to robić, bo w tej błahej czynności zawsze odnajdywałem spokój. Dopiero teraz zrozumiałem, że porzucanie muzyki, było kompletną głupotą. Przebiegłem palcami po strunach, aby sprawdzić w jak opłakanym stanie się znajdują. Dźwięk, który usłyszałem nie był najwyższej klasy, ale spodziewałem się czegoś dużo gorszego. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zabrałem się za przekręcanie stroików w poszukiwaniu najczystszego brzmienia.
- Jeszcze tu jesteś? Myślałem, że uciekniesz, gdy tylko dostaniesz taką okazję. - Tom jakby dopiero teraz przypomniał sobie o mojej obecności. Chwycił puste pudło, podszedł do kasy i zajął wolne miejsce obok mnie. Długo nic nie mówił, tylko bujał się na krześle, od czasu do czasu zerkając na drzwi oraz zegarek. Pewnie nie mógł się doczekać, aż uwolni się od mojego towarzystwa. Tylko rzuciłem na niego okiem i ponownie skupiłem się na strunach.
- Zawiodłeś się? - zapytałem prowokującym tonem, a on się zaśmiał.
- Lepiej zmiataj już do domu, zanim znajdę dla ciebie jeszcze kilka pudeł do rozpakowania - zagroził, gryzmoląc coś w terminarzu. Nie musiał mi tego dwa razy powtarzać. Odłożyłem gitarę na miejsce, zgarnąłem z lady kurtkę, którą pożyczył mi Will, a ja zapomniałem mu ją oddać, i wymknąłem się na zewnątrz, gdzie wielkimi krokami zbliżała się już szarówka. Nie sądziłem, że wizyta w sklepie muzycznym zajęła mi aż tyle czasu. Nim zdążyłem dotrzeć do ulicy przy której znajdował się nasz dom, wokół zapanowała ciemność.
     Przemierzałem chodniki, a pod moimi stopami szeleściły zeschnięte liście, których nikt nie raczył uprzątnąć. W myślach przeklinałem odległość, jaką zmuszony byłem pokonać i swój pusty żołądek, która raz po raz głośno dawał o sobie znać. Od rana nic nie jadłem, więc jedyne o czym marzyłem to ciepły posiłek. Jakikolwiek, byle sycący. W lodówce na pewno został jeszcze kawałek albo dwa zapiekanki, którą przygotował Tom. Pysznej, warzywnej ze smakowitym, ciągnącym się żółtym serem. Dość tego...
     Byłem już całkiem blisko domu, gdy usłyszałem przed sobą wesołe, pijackie przyśpiewki. Zlekceważyłem je i dalej brnąłem na przód. Myślałem, że uda mi się minąć rozbawione towarzystwo, nie zwracając na siebie większej uwagi. Wspominałem wcześniej, że szczęście omija mnie szerokim łukiem? Ano właśnie. Nie zdążyłem nawet wejść w krąg światła rzucany przez jedną z latarni, gdy dobiegło mnie wołanie jednego z mężczyzn.
- Laluś! Laluuuunia! Chonotutaj! - Rozróżnienie poszczególnych słów z tego bełkotu stawiło dla mnie spore wyzwanie. Przystanąłem, obserwując, jak jeden z czwórki podejrzanych typków wstaje z ławki i zmierza w moim kierunku chwiejnym krokiem. Zmarszczyłem nos, gdy poczułem odór jego nieumytego ciała, zmieszany z zapachem alkoholu oraz tytoniu. Miał brudne, nierówno obcięte, jasne włosy i rozbiegane, brązowe oczy. Mężczyzna czknął i objął mnie ramieniem, jak starego kumpla, na co reszta zarechotała śmiechem. - Powim ci, coś w sekrecie, luluniu. Ale ciii... Oni nic nie mogą wiedzieć, bo obaj zginiemy, uwierzysz?!
- Puszczaj - warknąłem. Z łatwością wyrywałem się z jego uścisku, po czym odskoczyłem na bok, aby znaleźć się daleko od zasięgu jego łap. Nawet nie starałem się wdawać się z nim w dyskusję. Był potwornie schlany, a ja zbyt długo przebywałem w podobnym środowisku, aby wiedzieć, że takie osoby mówią, co tylko im ślina na język przyniesie.
- Chłopcze, uciekaj, mówię ci. - W jego oczach pojawił się prawdziwy strach, gdy próbował pchnąć mnie do przodu, żebym już sobie poszedł. Ta determinacja była dość niepokojąca, a jednak go zlekceważyłem. Dalej stałem w tym samym miejscu, choć mój umysł wrzeszczał, abym się wreszcie ruszył.
- Meaque, Meaque... - Drugi z mężczyzn wstał z ławki, uśmiechając się drwiąco. Był przeciwieństwem swojego towarzysza - schludny, elegancki, absolutnie trzeźwy. To chyba jeszcze bardziej mnie przerażało. - Ty zawsze zachowywałeś się lekkomyślnie, ale tym razem radzę ci współpracować.
     Obserwowałem go z dziwnym spokojem, nie do końca pojmując sens wypowiedzianych słów.
- Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! - Blondyn złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę majaczącego się w oddali domu, mamrocząc pod nosem stek bzdur, które nijak się miały do otaczającej nas rzeczywistości. Traciłem do niego cierpliwość i z tego, co widziałem, nie byłem jedyny. Na twarzach pozostałych mężczyzn pojawiło się znużenie i chyba właśnie wtedy zrozumiałem, co się wydarzy. Jednak nie zrobiłem nic, żeby temu zapobiec. Nawet gdybym chciał, nie zdążyłbym odpowiednio zareagować, kiedy jeden z nieznajomych spod ciemnego płaszcza wyjął pistolet i władował kulkę w głowę pijaczyny, który jeszcze chwilę wcześniej próbował mnie przed czymś ostrzec. Teraz leżał na ziemi, bezużyteczny i nieżywy.



Rozdział miał się pojawić grubo za tydzień, ale dzisiaj mamy taki ładny dzień, więc postanowiłam opublikować nieco wcześniej. Zwłaszcza, że stworzyłam sobie już małe zapasy :)
 W sumie wydaje mi się dość średni, ale chyba może być... Ostateczną ocenę pozostawiam tam.
 Obiecywałam, że sielanka definitywnie się kończy? Słowa dotrzymałam ^^ Co prawda, w tym rozdziale dopiero końcówka jest taka jaka być powinna, ale zawsze... Przechodzę do swojego planu znęcania się nad bohaterami. Padło na Cole'a, bo po prostu uwielbiam utrudniać mu życie. Biedaczyna nawet nie wie, co ja dla niego wymyśliłam :)
Ah, a jeżeli komuś się wyjątkowo nudzi, to zapraszam na mojego fanpage'a ze zdjęciami. Można pooglądać, polubić, skomentować, ewentualnie pokrytykować, ile dusza zapragnie ^^ 






43 komentarze:

  1. Rozdział taki normalny, ale fajny (: Mówiłam już, jak mi się podoba przyjaźń Cole'a i Willa? Dwie różne osobowości, a jednak są najlepszymi przyjaciółmi. Will jest bardzo dobrym przyjacielem, cieszę się, że zmusił Cole'a do pogodzenia się z bratem. Choć na miejscu Toma to bym tak łatwo nie wybaczyła (; Widać, że Cole bardzo tęskni za muzyką i gitarą, choć sam nie chce tego przyznać... Fajnie by było, jakby założył własny zespół :D Końcówka intrygująca, w sumie nie całkiem ogarniam, co się stało. Kim są ci faceci i czy zrobią coś Cole'owi? Ciekawe, ciekawe. Cieszę się, że zdecydowałaś się dodać rozdział szybciej!
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Wiem, że dość nudno było, ale akcja powoli się rozkręci - obiecuję! Zwykle gnam z nią na załamanie karku, więc teraz postanowiłam troszkę zwolnić.
      Will to taki prawdziwy skarb ^^ Nikt inny chyba psychicznie nie wytrzymałby z kimś pokroju Cole'a.
      Tom pragnie pojednania z bratem, dlatego też do tego dążył. Cole to Cole i jeszcze długo ich relacje nie będą normalne.
      Końcówki chyba nikt nie ogarnia, włączając w to mnie xD
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Rozdział jest naprawdę ciekawy. Cole i Will wydaja się naprawdę dobrymi przyjaciółmi, niemalże braćmi. Ich relacje są bardzo... hmmm, interesujące. Will stara się zrozumieć Cole'a i ma na niego dobry wpływ, bo w sumie to dzięki Willowi Tom i Cole się pogodzili.
    Widzę też, że Cole'owi bardzo brakuje jego pasji - muzyki.

    Zastanawia mnie końcowy fragment, a konkretniej - ci mężczyźni. Po co się tam zjawili? Jakie mają plany względem Cole'a? Coś czuję, że nie będzie przyjemnie, sądząc po Twojej ostatniej obietnicy. :)

    No cóż, zostaje mi czekać na kolejną notkę.

    Pozdrawiam.

    Ps: Raz jeszcze przypominam o zakładce 'powiadamiani'. Jeśli jesteś zainteresowana, możesz się wpisać. + Poprawiony, a raczej całkiem zmieniony prolog już się pojawił! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Faktycznie, więzi łączące Cole'a i Willa są niemal braterskie. A już na pewno lepsze niż te, które łączą Cole'a z Tomem, bo do ich właściwego pojednania jednak jeszcze nie doszło.
      Co do końcowego fragmentu - będzie miał swoją kontynuację w 9 rozdziale :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. O, bardzo fajny rozdział. Ciekawy. Choć nadal nie przepadam za Colem, odnalazłam w nim parę swoich własnych cech. Między innymi to, że on też nie lubi się kajać i pierwszy wyciągać ręki na zgodę. Jest też strasznie uparty i upierdliwy. Zapewne nieźle się wkurzył na Willa, że ten chciał pogodzić go z bratem. Z jednej strony kumpel bardzo go irytuje, ale z drugiej, Cole zdaje się cenić jego szczerość i mimo wszystko zależy mu na tej znajomości.
    Rozmowa z bratem była dość trudna, zapewne dla nich obu. Jednak nie spodziewałam się, że od razu się pogodzą i będą normalnie gadać. Powinni powoli, małymi kroczkami dążyć do naprawy swoich relacji, bo mają tylko siebie i powinni trzymać się razem, a nie kłócić o głupoty.
    Fajny był też ten moment, kiedy Cole tęsknił za muzyką i gitarą. W sumie szkoda, że porzucił dawne pasje, może wciąż żywi do nich sentyment, ale stara się grać takiego zimnego i nieczułego?
    Ta ostatnia scena, z tymi mężczyznami, bardzo mnie zaintrygowała. Ciekawe, czego oni od niego chcieli? Chodziło im o Cole'a, czy może był przypadkową ofiarą? W każdym razie, ten pijak chyba go chciał ostrzec, może tamci namówili go, aby go zaczepił, ale ten nie do końca spełnił ich żądania? Jestem bardzo ciekawa, jak to się zakończy... Wiesz, że lubię takie mroczniejsze sceny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Ja również nie lubię przyznawać się do własnych błędów, aż mnie skręca, gdy muszę to zrobić. Przelałam tą cechę na postać Cole'a.
      Will jest niezwykłym prezentem losu dla Cole'a. Gdyby nie on, chłopak pewnie byłby jeszcze gorszy i narobiłby sobie jeszcze więcej kłopotów.
      Co do pogodzenia braci - wcale go nie było. To dopiero takie ocieplenie relacji, ale przed nimi jeszcze długa droga ;) Rozmowa jest takim małym przełomem. Do naprawy ich relacji będą dążyć, tak jak piszesz, małymi kroczkami.
      Chłopak tęskni za muzyką, ale raczej się do tego nie przyzna. Nie z jego charakterem ;)
      Do ostatniej sceny wrócę jeszcze w 9 rozdziale. Wtedy też większość rzeczy się wyjaśni.
      A że lubisz mroczniejsze sceny wiem doskonale, bo sama również je lubię ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Łał, ten rozdział był moim zdaniem najlepszy jak do tej pory tutaj, więc bardzo się cieszę, że dodałaś go szybciej niż zamierzałaś :)
    Końcówka zbiła mnie z nóg, zupełnie ie tego się spodziewałam po początku rozdziału. Kim są tak naprawdę ci ludzie i co mogą zrobić Cole'owi? Przed czym ostrzegał go tamten pijaczyna? Na pewno nie był to tylko zwykły bełkot, skoro później przez to umarł. Aj, na pewno przyszykowałaś dla nas moc atrakcji, aż zaczynam współczuć Cole'owi. Ciekawe czy ma to jakiś związek z wilkami?
    Podstępny Will zostawił przyjaciela w sklepie muzyczny. I bardzo dobrze zrobił! ;) Dzięki temu Cole zrozumiał, że porzucenie muzyki było głupotą (nawiasem uwielbiam wszelkiego rodzaju muzyków, więc Cole dodatkowo punktuje u mnie jako bohater), a poza tym spędził trochę czasu z bratem, pomagając mu. Mam nadzieję, że między rodzeństwem jeszcze wszystko się ułoży, bo przecież mają przede wszystkim siebie na świecie i szkoda byłoby ostatecznie niszczyć ich relację. Oby to Cole następnym razem wyciągnął rękę, a Tom chciał ją uścisnąć.
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Sama nigdy nie uznałabym go za najlepszy. Moim zdaniem jest nudnawy, a i opisy momentami kuleją.
      W każdym razie dziękuję ci bardzo za tak miły komentarz! To wiele dla mnie znaczy ^^
      Do końcówki wrócę jeszcze nie raz i nie dwa, bo to kluczowe momenty dla całego opowiadania. Pijaczyna był przypadkową ofiarą, ale dokładniej wyjaśnię to w kolejnych rozdziałach.
      Will to wszystko przemyślał - moja krew! ;D Cole nigdy nie pozwoliłby mu na podobne zagranie, gdyby wcześniej wiedział, co zamierza.
      Lubię muzykę, więc przenoszę moją kolejną pasję w ten wymyślony świat ;D Cole pasuje mi na tą rolę niemal idealnie! ^^
      Do odbudowania wcześniejszych relacji, między braćmi jeszcze długa droga, ale pierwszy krok mają już za sobą ;)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  5. Czytając początek zupełnie zapominałam, że obiecałaś wprowadzić zamieszanie w życie bohaterów, ale końcówka brutalnie sprowadziła mnie na ziemię. Znam już cię na tyle dobrze, że nie spodziewałam się, że pijany mężczyzna powie coś więcej lub rozjaśni nieco sytuację, w którą wbrew swojej woli wpakował się Cole. Ogólnie mam nadzieję, że na minimalne wyjaśnienie nie trzeba będzie długo czekać.
    Dodatkowo liczę na to, że Cole'owi uda się jakoś wydostać z tego, co wdepnął i bezpiecznie wrócić do domu, bo sposób, w jaki opisałaś końcówkę mówi mi, że wcale może nie być tak prosto i przyjemnie.
    Will to bez wątpienia mój ulubieniec ;) Sposób, w jaki postanowił pogodzić braci był świetny i nawet Cole nie mógł, jak miał w zwyczaju, dać nogi. Mam nadzieję, że w przyszłości braciom uda się dojść do porozumienia, takiego prawdziwego. I dodatkowo Cole wróci do muzyki, bo gołym okiem widać, że to jego miłość i pasja.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ano, troszkę dałam się już poznać ^^ Wiem, że to taki wkurzający element moich tworów, ale musicie to przeboleć. Wkrótce wszystko, albo duża część tego się wyjaśni.
      Prosto ani przyjemnie w żadnym razie nie będzie. Jak już wspominałam - sielanka się kończy i pora wprowadzić trochę dramatu ;)
      Will postawił Cole'a w sytuacji podbramkowej i zwiał w najmniej odpowiednim momencie. Nie powiem, lubię gościa ^^
      Czy rodzeństwo w końcu znajdzie wspólny język? Niedługo się wyjaśni ;) Są na dobrej drodze, ale troszkę jeszcze przed nimi.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Czytając rozdział miałam wrażenie, że tutaj jeszcze nic się nie wydarzy. Uśpiłaś moją czujność sceną w sklepie muzycznym. To było podstępne ze strony Willa, że tak nagle uciekł, ale przy nim bracia chyba nie daliby rady porozmawiać. Szkoda, że Cole odtrącił wyciągniętą rękę Toma, ale jednak dobrze, że zapanowała między nimi jakaś tam chwilowa zgoda ;) Myślałam, że będą się kłócić.
    Końcówka za to bardzo mnie zaintrygowała. Przed czym ten pijany facet chciał ostrzec Cole'a? Facet, który postrzelił pijaka skojarzył mi się z tymi dziwnymi ludźmi, którzy powiedzieli Eris o śmierci jej babci. Ale chyba za dużo teorii spiskowych tworzę ;)
    Dobrze, że wstawiłaś rozdział wczoraj, a nie za tydzień ^^ Mam nadzieję, że kolejny będzie szybko, bo chcę wiedzieć, co dalej.
    Przepraszam, że tak krótko i znowu na drugi dzień ;<
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki ze mnie podły człowiek :D A dziwne, pokręcone i zaskakujące końcówki są moją specjalnością! Musicie to dzielnie przeboleć, haha.
      Will wszystko sobie zaplanował i ulotnił się w odpowiednim momencie. Nie miał zamiaru uczestniczyć w rozmowie rodzeństwa.
      Cole nie byłby sobą, gdyby tak bez jakiś fochów przyjął propozycję Toma. Chwilowa zgoda jest takim małym kroczkiem do lepszych relacji.
      A ja nic ci nie powiem, czy twoje przypuszczenia są właściwe :) Wszystko wyjaśni się w swoim czasie.
      Następny rozdział pewnie pojawi się w przyszłym tygodniu. Taką mam nadzieję.
      I wcale nie szkodzi, że krótko. Każdy komentarz jest dla mnie ważny :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Końcówka zdecydowanie mną wstrząsnęła. Taki niespodziewany obrót akcji podziałał na mnie dość szokująco. Ale wszystko po kolei.
    I właśnie za to uwielbiam Willa - szalony, sympatyczny, pełen pozytywnej energii, a ponadto troszczący się o swojego przyjaciela. Cieszę się, że popchnął Cole'a do wykonania pierwszego pojednawczego gestu wobec brata. Co prawda nie podobał mi się ten oschły ton głównego bohatera, zupełnie tak, jakby robił Tomowi łaskę, a przecież to on zawinił, jednak najważniejsze jest to, że bracia spędzili ze sobą trochę czasu i udało im się nie pogryźć nawzajem. Może to początek odbudowy dawnych relacji? W końcu oni mają tylko siebie. Byłoby także cudownie, gdyby Cole wrócił do swojej muzyki. To by mu pomogło uporać się z własnymi emocjami.
    Nie przeczuwałam absolutnie żadnej tragedii, kiedy chłopaka zaczepił ten pijaczyna. Owszem, jego zachowanie było dziwne, ale po tego typu menelach wszystkiego można się spodziewać. Ale ten sztywny gość wzbudził moje przerażenie. Kim jest? Dlaczego zabił niewinnego człowieka? Mam nadzieję, że Cole'owi nic się nie stanie.
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Końcówki są moją specjalnością, haha :) Chociaż to mi jako tako wychodzi, choć nie zawsze wszyscy wszystko rozumieją, ale co tam!
      Cole dużo zawdzięcza Willowi. Tego drugiego wprost nie da się nie lubić. Jest taką pozytywną energią w tym opowiadaniu. Cole już taki jest i nawet piękną scenę pogodzenia musiał zepsuć tymi swoimi humorami ;) No, ale jakiś postęp jest. Relacji nie da się tak z dnia na dzień poprawić, skoro były niszczone przez lata.
      Chłopak pewnie od muzyki się już nie uwolni. Chce ją wyrzucić, ale ona wraca jak bumerang ;) Znam to z własnej autopsji!
      Pijaczyna był przypadkową ofiarą, a całość wyjaśni się już niedługo. Jak poradzi sobie z tym Cole? Nic nie obiecuję, ale wesoło nie będzie :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  8. Will jest po prostu świetny. Jak mu się udaje rozwiązywać te wszystkie problemy Cola? Kurcze muszę go zaprosić do siebie to może mi pomoże w paru moich sprawach;p cieszę się, że Cole pogodził się z Tomem. A ta końcówka... O mamusi co ty chcesz mu zrobić, co? Nie zabijaj go! I jeszcze jedno następny rozdział ma być z jego perspektywy, a nie... eee tej dziewczyny (skleroza przedweekendowa mnie dopadła xd)
    Pozdrawiam i przepraszam z treść tego komentarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, Will jest genialny ^^ Tak nieskromnie powiem, haha. Nie no, ale lubię gościa. Pierwszy raz czuję taką sympatię do swoich postaci, zwłaszcza tych drugoplanowych.
      Cole jeszcze nie pogodził się z Tomem. Przed nimi jeszcze dłuuga droga do odbudowania zniszczonych relacji.
      Co chcę zrobić? Buhaha - taki złowieszczy śmiech ^^ Nic nie zdradzam, o! Wyjdzie na jaw w swoim czasie.
      Tak, następny rozdział będzie o Eris, ale tam również atrakcji nie zabraknie - to tak między nami ;D
      A za co ty przepraszasz? Ja mogę tylko podziękować!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Aj, aj! CO to się stało na końcu? Czemu jakiś człowiek zabił pijaka? Przecież on mu nic nie zrobił! Nie rozumiem tego o.O W ogóle, dlaczego ten pijak kazał Cole'owi uciekać, co? Czyżby czyhało nad nim jakieś mega wielkie niebezpieczeństwo? W sumie możliwe, skoro piszesz, że szykujesz mu coś... dużego ;d Ale dalej nie rozumiem, skąd pijak wiedział, że stanie się coś złego. Może ten ktoś mu pokazał broń i przekazał informacje? Hmm... no, ale to jest teraz nie ważne! Bo na pierwszy plan wychodzi to, co się stanie w następnym rozdziale. Zamierzasz bardzo zranić Cole'a? Bo, kurcze, w sumie powiem Ci, że chyba zaczynam go coraz bardziej lubić! Zawsze tak mam, że dopiero po czasie mogę zacząć lubić głównego bohatera. I właśnie tak jest z Colem. Naprawdę nie życzę mu nic złego, a wręcz przeciwnie, no!
    A co do Willa, to... Kurcze, dobry jest. Tak od razu pogodził braci. Widać, że ma niesamowicie dużą charyzmę. W końcu gdyby nie, to nie przekonałby Cole'a do tego, żeby w ogóle zechciał z nim iść do Toma. Dlatego też od razu można wywnioskować, że chłopakowi się po prostu nie da niczego odmówić ;d Jest świetny! ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ty jedna, nie pojmujesz moich dziwnych pomysłów - nie przejmuj się ^^ Sama się czasem w nich gubię, ale spoko, szybko się potem odnajduję!
      Do końcówki wrócę jeszcze w następnych rozdziałach ;) Zamierzam zranić Cole'a? Jak ty mnie dobrze znasz, haha! No, ale nic nie zdradzam. Nic, a nic. Powiem ci tylko, że sama go polubiłam i nie dam tak szybko zabić. W każdym razie taka sielanka się skończyła póki co.
      A Will wcale nie pogodził jeszcze braci, o! Jedynie sprawdził ich na dobrą drogę. Do odbudowania dawnych relacji jeszcze trochę czasu i więcej chęci potrzeba ;)
      Sam Cole raczej zbyt dużo nie miał do gadania.
      Dziękuję ci bardzo!
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Nie żeby coś ten, ale to "nie dam tak szybko zabić" bardzo mnie zmartwiło. Masz go nie zabijać tak jak Neida. Mam nadzieję, że to się nie wkradnie na stałe do Twojego stylu, no!!!

      Usuń
    3. Oj tam, póki co nie mam w planach uśmiercenia Cole'a. Więc, na razie możecie spać spokojnie ^^ Ale wiadomo co mi do głowy strzeli niedługo? Lubię zaskakiwać, ale to już wiecie ;D

      Usuń
  10. Oki, nie mogłam się doczekać. Cole jest nieugięty i strasznie uparty, skąd ja to znam. hehe:)
    Dobrze, że chociaż POSTANOWIŁ o poprawie swojego zachowania, spedzenie wspólnego czasu z bratem w sklepie dobrze mu zrobiła:) I ma wspaniałego przyjaciela, hehe:)

    mMartwi mnie jedynie ostatni wręcz akapit, z tym zastrzlonym pijakiem. Czemu to wszystko dzieje się właśnie jemu?
    Aż zrobiło mi się go żal:(


    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Cole jest okropny, ale za to go tak bardzo lubię! Cieszę się, że zyskał również twoją sympatię.
      Małe postanowienie poprawy - na to zasłużył Tom. Ich relacje z czasem się poprawią. Sam pobyt w sklepie trochę zacieśnił więzi, które ich łączą.
      Do końcówki jeszcze wrócę w kolejnych rozdziałach.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Oż, Ty sadystko nie wyżyta !
    Jak Ty możesz być tak okrutna? Toż to zło nie ogarnięte xd
    Ja i tak się cieszę, że to nie na Willa padło, tylko na Cole'a. Po prostu ulga jak nie wiem co. Mam nadzieję, że pamiętasz, iż jestem jego osobistą ochroną :D
    Żal mi tego biednego mężczyzny. Może pijak, ale przecież też człowiek, no nie? Nie mam bladego pojęcia co zaplanowałaś dla jednego z Twoich głównych bohaterów i żądam wyjaśnień jak najszybciej. I uwierz mi... Ja Ci normalnie łeb, kiedyś urwę za te Twoje końcówki! xd I weź tu człowieku czekaj. Ech..
    No dobra, to ja czekam na kolejny rozdział i życzę weny :D
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, mój sadyzm jest okropny xD No, ale za długo było dość spokojnie, więc trzeba coś ruszyć z akcją.
      A końcówkę jeszcze wyjaśnię w którymś rozdziale.
      Dziękuję i również pozdrawiam!

      Usuń
  12. Ok, więc pewnie teraz będą chcieli zabić Cole'a, a uratuje go nasza wilczka. Tak, na pewno tak będzie! Jestem pewna! Nie no ok, ja chciałabym, aby tak było. W zasadzie w rozdziale nie działo się nic ciekawego, prócz końca i tego, że chcesz pokazać, że bohater powoli się zmienia, że nagle zaczyna dostrzegać pewne sprawy, tylko mam jedno pytanie w głowię: czemu? - Tak nagle bez niczego? Rozumiem, każdy ma przełom w życiu i wie, że musi się zmienić, ale u Ciebie nie było jeszcze jego rozmyśleń, więc w zasadzie mam mętlik w głowię i mam nadzieję, że szybko na moje pytania w opowiadaniu odpowiesz.

    Liczyłam na spotkanie z Eris. No niestety, nie można mieć wszystko. Zastanawiam się kiedy w końcu ta dwójka będzie ze sobą bliżej, niekoniecznie jako para, może nawet jako wrogowie, no ale tak czy siak muszę być blisko siebie, bo jest to opowiadanie o nich, więc czekam z niecierpliowścią. I mam prośbę, mogłabyś mnie powiadamiać o nowych rozdział w SPAMie, na http://granice-przeszlosci.blogspot.com/? Bo niby wchodzę często na Twojego bloga, jednak nie zawsze, a wolę być na bieżąco, niżeli tak jak ostatnio, że przeczytałam 2 rozdział, wchodzę za jakiś czas do Ciebie, a tu proszę: 5 :)

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Ja tam nie zdradzam co wydarzy się w następnym rozdziale, więc ani nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam twoim przypuszczeniom ^^
      I wiem, że rozdział nudny jak flaki z olejem, ale takie przejściowe momenty też są potrzebne, prawda? :) I zdaję sobie też sprawę z tego, że ta niewielka przemiana Cole'a nie jest tak do końca uzasadniona. Można powiedzieć, że wydarzenia z kawiarenki trochę dały mu do myślenia, ale nie do końca. Dalej jest tym samym lekkomyślnym człowiekiem jak na początku opowiadania, po prostu trochę wyrwał mi się spod kontroli xD
      Nie mam pojęcia kiedy dojdzie do kolejnego spotkania z Eris, ale potwierdzam - takowe jeszcze kiedyś nastąpi ;)
      Co do powiadamiania, to bardzo cię przepraszam! Po prostu większość osób korzysta z opcji obserwowania i nie życzy sobie spamu, dlatego dobrze, że o tym wspomniałaś. Będę informować ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Bardzo dobrze, że Will zaprowadził go do Toma. Było lepiej, ale to chyba jeszcze nie to. W sumie nie spodziewałam się po Colu jakiejś wylewności uczuć, ale mimo wszystko miałam nadzieję, że chociaż porozmawiają szczerze. No, ale najważniejsze, że się nie pokłócili i byli w stanie razem współpracować. Szkoda, że Cole porzucił muzykę. Tym bardziej, że był w tym świetny i to kochał... Dlaczego więc? Może powinien do tego wrócić. Na pewno by mu to jakoś pomogło. Przed czym chciał go ostrzec ten pijaczek? Cole jest w niebezpieczeństwie? Aż boję się pomyśleć, co wykombinowałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Do odbudowania dawnych relacji między braćmi to jeszcze długa droga. Kłótni w każdym razie nie zabraknie.
      Dlaczego Cole porzucił muzykę? Chyba za bardzo przypominała mu o przeszłości, a tego nikt nie lubi.
      I dobrze, że boisz się pomyśleć. Moje pomysły nie zawsze są do końca normalne xD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Oooooo. Po pierwsze bardzo mi sie podobało umieszczenie akcji w sklepie muzycznym. Myśle, ze to wlasnie m.in. Z powodu powrotu do swoich zainteresowań Cale okazał zrozumienie dla Toma i nawet był miły. A końcówka ciekawa, el nie widzę żwiazku z wilkami. O co ci na pewno chodziło hihi. ndawirwmurs.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Wiem, wiem, że końcówka nie ma żadnego związku z wilkami. Przynajmniej dla czytającego ^^ Ale niebawem wszystko się wyjaśni. To było zamierzone :P
      Pozdrawiam!

      Usuń
  15. Ostatnio jakoś przestawiłam się godzinowo i już mi się spać chce. Mogłam się wcześniej wziąć za czytanie rozdziału, bo mój komentarz pewnie będzie w opłakanym stanie.
    Jak dobrze, że Cole ma przyjaciela takiego jak Will, bo biada by z nim była jakby go nie miał. Chłopak ma strasznie trudny charakter [chociaż to go czyni ciekawym] i pewnie, pff co ja gadam, na pewno sam by nigdy nie poczynił kroków by pogodzić się z bratem. A szkoda, bo chociaż się nie lubią, to to w końcu jest rodzina. Nie ma nikogo bliższego. Ale on sam sobie pokomplikował życie [znaczy wiadomo, że za tym stoi Sadystka Monia XDD - którą, dodajmy, z tego powodu bardzo polubiłam], i te relacje z bratem, i porzucone marzenia [chociaż, on marzył by być muzykiem? bo chyba mój mózg już przysypia]. Denerwuje mnie jego osoba i jego myśli, bo jest tak różny ode mnie, że to aż dziwne xD Chybabym powiedziała, że mi bliżej charakterem do Will'a niż do niego. Ale w sumie to dobrze, bo lepiej mieć jakieś uczucia względem postaci, nie ważne czy dobre, czy złe. Gorzej by było jakby mi tak w ogóle obojętny był, jest sobie bo jest, a mi nic do tego. Nie, Cole dla mnie taki nie jest ^^
    Za to końcówka, hmm... co to było? Szczerze mówiąc, to nie spodziewałam się czegoś takiego, w ogóle to ja zapomniałam o tej obietnicy znęcania się nad bohaterami XD Czego oni chcą? I czemu zabili tamtego faceta? Lubię zagadki i z chęcią sobie poczekam, aż się wszystko wyjaśni. A tymczasem idę spać i przestaję pisać, bo potem będziesz czytać jakieś głupoty których nie upilnowałam [pewne rzeczy powinny zawsze pozostać tylko w mojej głowie ^^]
    Ściskam i całuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuuję!
      Zdecydowanie Will jest takim prezentem od losu dla Cole'a. Bez niego byłoby jeszcze gorzej niż jest obecnie, haha. Bez przyjaciela z całą pewnością nie próbowałby jakoś nawiązać kontakt z bratem. Muzykiem to on nie był. To były raczej takie dziecięce plany - Jak będę dorosły to... No, a jak wyszło to wszyscy wiedzą ;)
      I dobrze, że za nim nie przepadasz! Prawidłowa relacja mogłabym rzec, hah. Takie osobowości ciężko jest ścierpieć.
      Co do końcówki to nic nie zdradzę ^^ Swój plan mam, ale sama jestem ciekawa jak wyjdzie jego realizacja. W głowie wygląda to inaczej, a gdy przeleję na papier(do Worda) inaczej. No, ale może tak źle nie będzie i nie uciekniecie z krzykiem ;)
      I ja też cię bardzo lubię, haha xD
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  16. Początek wydawał mi się, jakby to ująć? Sielanką. Fakt może to nie jest do końca najlepsze słowo, ale normalne życie Cola wydaje się takie być, w porównaniu z tym, co może jeszcze dla niego uszykować. Tak dla przykładu ta końcówka. Szczerze zastanawia mnie, o co w niej tak naprawdę biega, ale na wyjaśnienia zapewne muszę jeszcze trochę poczekać. W końcu niczego nie dostaje się tak łatwo, nawet kulki w głowę, jak ten pijaczyna, co mnie szczerze zaintrygowało, biorąc pod uwagę też to, że zanim zginął(nie sądzę w końcu, że dałby radę przeżyć tak bezpośredni odstrzał) kazał Cole'owi uciekać. Nieźle to sobie rozegrałaś. Teraz będę, jak głupia zastanawiać się, co dalej, ale to chyba dobrze, co nie? Biorąc pod uwagę to, że nie będę potrafiła wyrzucić sobie tej historii z głowy, możesz być pewna, że jeszcze tu wrócę, zresztą, jak zawsze. Nie łatwo się mnie pozbyć, jak widać:)
    Pomijając już fakt tego poruszającego ostatniego fragmentu, cieszę się, że Cole pogodził się z bratem. Według mnie zresztą jest to jedyna szczęśliwa wiadomość, jaką uzyskałam czytając ten rozdział, no może poza faktem, że chłopak jednak uznał, że niepotrzebnie porzucał muzykę i złapał za gitarę. Zdecydowanie mi się to podobało! Zresztą ten Will to naprawdę cwana bestia, nieźle to sobie wszystko zaplanował i trzeba przyznac, że nieźle potrafi pogodzić swojego przyjaciela z Tomem.
    Cóż rozdział genialny, może na początku było trochę "normalnie" i "sielankowo", ale takich chwil też wyczekuje, bo dzięki nim, kiedy już nastaje jakaś większa akcja, czytam ją z jeszcze większą ochotą niżeli wtedy, kiedy miałabym ją otrzymywać na okrągło. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początek zdecydowanie można nazwać sielanką ;) Końcówka jest tylko takim przedsmakiem wydarzeń, które przygotowuje dla Cole'a. Cieszę się, że cię to zainteresowało ^^
      Kiedyś do pogodzenia musiało dojść, ale w sumie jeszcze do takiego prawdziwego wcale nie doszło. To jedynie ocieplenie relacji.
      Co ten Cole by zrobił bez Willa, prawda? :) Każdemu przydałby się taki kumpel.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  17. Czytając poprzednie komentarze mogę stwierdzić, ze ja tak długich pisać nie potrafię. Bardzo mi się spodobało mi się twoje opowiadanie. Cieszę się, że Cole pogodził się z bratem. Ale dlaczego ten facet strzelił do tego pijaka? I przed czym ostrzegał Cole? Nie mogę się doczekać kolejnego.
    jaga20098

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję ;)
      Cieszę się, że opowiadanie ci się spodobało i, że w ogóle tu wpadłaś. Wszystkie niejasności wyjaśnią się w kilku najbliższych rozdziałach.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  18. Witam;)
    na początek przepraszam za spóźnienie. Miałam dość dużo do zrobienia i wyszło trochę niefajnie. W każdym razie udało mi się nadrobić;) Muszę powiedzieć, że wyszedł świetnie. Na początku taka sielanka, że aż miło. Tak czułam, że Will kłótni braci nie zostawi w spokoju. Z niego jest taka dobra duszyczka;) no i udało mu się, bo względna zgoda między braćmi zapanowała. No i dowiedziałam się, że Cole gra na gitarze;) Bardzo ładnie przedstawione relacje pomiędzy braćmi. Mimo wszystko zależy im na sobie, tyle że Cole nie potrafi się do tego głośno przyznać. Końcowa scena faktycznie zapowiada kłopoty. Ja widzę u Ciebie podobne do moich skłonności, by utrudniać życie bohaterom. Biedny Cole... Zdecydowanie znalazł sie w złym miejscu o złym czasie. Jego pór też nie pomógł. Jakby spokojnie sobie poszedł, pewnie nawet nie byłby świadkiem tego morderstwa. Pytanie, co teraz. Oskarżą go o to? A może ktoś będzie chciał jego sprzątnąć jako niewygodnego świadka? Ależ mnie zaciekawiłaś;)
    Co mogę dodać? Z każdym rozdziałem coraz bardziej zakochuję się w tym opowiadaniu. Uwielbiam śledzić losy Twoich bohaterów o trudnych osobowościach. Pozdrawiam serdecznie i czekam na NN [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam i dziękuję za komentarz :)
      Na początku sielanka, ale że ja za sielanką nie bardzo przepadam, szybko się to nie powtórzy. Najprawdopodobniej.
      Taki malutki sadyzm mamy wspólny - to trzeba nam przyznać, hah :) Co do końcówki... Nic nie zdradzam. Cole po prostu ma pecha i nie byłabym sobą, gdybym nie wpakowała go w jakąś aferę. W tym wypadku odegra tutaj dużą rolę ;)
      Jeszcze raz bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  19. Prawie przegapiłabym ten rozdział! Jeśli możesz, to proszę informuj mnie o następnych ;)
    Rozdział bardzo mi się podobał. Will jest dobrym przyjacielem, po raz kolejny to udowodnił. Dobrze mieć kogoś takiego. Cole jest strasznie uparty, już myślałam, że przez jego niechęć i powściągliwość nie pogodzi się z Tomem. Ten z kolei, to anioł nie brat. Tyle cierpliwości mieć. Ale przyjemnie się potem czytało, jak pomału obaj bracia zaczęli się dogadywać. Tom powinien częściej zaganiać brata do pomocy w sklepie. Cole trochę by popracował i nie miałby czasu na głupoty :)
    Koniec bardzo dziwny, bardzo tajemniczy i nieco makabryczny. Widok zastrzelonego w głowę mężczyzny musi być nieciekawy, a morderca przecież wciąż jest w pobliżu Cola! Szczęście faktycznie go omija, ale oby tym razem wyszedł z tego wszystkiego cało.
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście będę cię informować :) Niektórzy po prostu wolą korzystać z funkcji obserwowania, aby nie śmiecić spamem. Mi to jest obojętne ^^
      Fajnie, że rozdział ci się podobał. Cole jest trudną postacią i jeszcze sporo kłopotu z nią będzie. Tyle mogę obiecać ^^
      Końcówkę jeszcze wyjaśnię, bo wyszła bardzo dziwnie xD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  20. No tego się nie spodziewałam. Ty to zawsze potrafisz zaskoczyć O_o
    No ale dobra, od początku.
    Ten Cole ... wrrr ... co za irytująca istota. Na miejscu Toma chyba bym go rozszarpała na strzępy za takie zachowanie. Normalnie, padam przed nim na twarz, za tą jego anielską cierpliwość i podziwu godną wytrwałość. Ja to bym chyba nie wytrzymała z takim typem :D
    Tak więc o ile po tym rozdziale moja sympatia do Cole'a nieco osłabła, to jednak nie mogę tego samego powiedzieć o Willu. Ten to jest mój zdecydowany ulubieniec, rany, jak tylko czytam jego wypowiedzi czy coś to zaraz morda mi się śmieje, normalnie gratuluję Ci stworzenia takiego bohatera :D Moje oczko w głowie w tym opowiadaniu ^^ Także ostrzegam, jeśli przyjdzie Ci do głowy go skrzywdzić czy coś ... to pamiętaj, będziesz mnie miała na karku, a ja Ciebie na sumieniu ^^
    Dobra ... no to ja czekam niecierpliwie na kolejny, który znajac Ciebie pojawi sie szybko i dobrze :D Oby pojawiła się tam Eris, i wyjaśniła się sytuacja z końcówki rozdziału, która była naprawdę zaskakująca i intrygująca :)
    Pozdrawiam, dużo weny, chociaż Ty jej raczej nie potrzebujesz ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kłaniam się nisko :)
      Cole jest postacią ciężką do polubienia ;) On po prostu nie chce, aby ktoś go lubił, o! Tom jest super cierpliwym człowiekiem i po prostu mu zależy na bracie. Ten z kolei tego nie zauważa oraz nie docenia.
      Will jest całkowitym przeciwieństwem Cole'a. Chyba dwóch posępnych bohaterów bym tutaj nie zniosła xD I póki co nie planuję się go pozbywać. Możesz spać spokojnie haha.
      Kolejny rozdział pewnie w sobotę ^^ I faktycznie będzie tam Eris, ale nic się nie wyjaśni. Więcej! Wszystko się skomplikuje.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  21. Dziękuję :) Bardzo się cieszę, że wpadłaś i opowiadanie ci się spodobało. To miłe!
    Wpadnę do ciebie w najbliższym czasie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy