piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 5



Cole 


     Uważnie obserwowałem jak dziewczyna rumieni się i peszy, unikając mojego spojrzenia. Wszystkie reagowały dokładnie w ten sam sposób, co szybko czyniło je kompletnie nieinteresującymi i skreślało w moich oczach. A przez krótką chwilę zapowiadało się tak obiecująco! Kelnerka była śliczna. Niezbyt wysoka o dość długich, ciemnobrązowych włosach, które spływały na jej plecy lekkimi falami i sięgały nieco za łopatki. Duże, jasnozielone oczy otoczone wachlarzem gęstych, czarnych rzęs śledziły każdy mój ruch, rzucając wyzwanie, które z chęcią bym wtedy przyjął. Podeszła do naszego stolika  pewnym siebie krokiem, który zdradzał, że doskonale zdaje sobie sprawę z własnej atrakcyjności. Sprawiła, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. Przez chwilę. Niestety szybko się to zmieniło, choć nie  do końca rozumiałem, co na nią tak wpłynęło. W każdym razie zaczęła się jąkać niczym jakaś pięciolatka przyłapana przez rodziców na podkradaniu słodyczy przed obiadem. Oblał ją szkarłatny rumieniec, gdy nieśmiało spytała o nasze zamówienie. Może i było to urocze, ale mnie nieszczególnie przekonywało. Wolałem odważne dziewczyny, które dobrze wiedziały czego chciały od życia. Ona była kompletnym przeciwieństwem moich ideałów. W każdym innym przypadku dałbym sobie z nią natychmiast spokój i poszukał innej, ale tym razem nie potrafiłem się na to zdobyć. Coś w jej spojrzeniu, a może głosie nie dawało o sobie zapomnieć i zatrzymywało na dłużej. Tylko co?
     Nie zdążyłem się nad tym głębiej zastanowić, bo z dziewczyną zaczęło dziać się coś niepokojącego. Zachwiała się niepewnie na nogach oraz przytrzymała ręką naszego stołu, próbując złapać równowagę. Przyjrzałem się jej twarzy, która nagle wydała mi się przeraźliwie blada i jakby odległa. Zielone oczy zaszły mgłą, a potem bezwładnie osunęła się na ziemię tuż obok nas. Will nawet chciał ją złapać, ale nie zdążył. Moja reakcja również była nieco spóźniona. Naprawdę chciałem pomóc, lecz niewidzialna siła mocno przytrzymała mnie na miejscu. Mogłem jedynie biernie obserwować, jak stan dziewczyny pogarsza się z każdą upływającą sekundą i nic poza tym. Jej ciałem zaczęły wstrząsać silne drgawki, a z ust wyrwał się głośny jęk. Zapewne chciała się pozbyć bólu, kuląc się sama w sobie na podłodze. Nadaremnie. Sekundy mijał, ale poprawa nie nadchodziła.
- Cole, rusz się!
     Jakby z innego świata dotarł do mnie cichy głos Willa. Chłopak wpatrywał się we mnie z intensywnością oraz opanowaniem, zmuszając do działania. Cała wesołość momentalnie wyparowała z jego wiecznie rozbawionych oczu, co tylko podtrzymało mnie w przekonaniu, że sytuacja jest bardzo poważna i należy udzielić pomocy dziewczynie. Jednak ja nadal nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Na krótki moment znowu byłem dzieckiem. Stałem nad ciałem swojej nieżywej matki, nie dopuszczając do siebie tej straszliwej prawdy. W swojej wyobraźni widziałem krew, mnóstwo krwi, która wypływała w zastraszającym tempie z jej rany postrzałowej i zdobiła białe kafelki w łazience makabrycznymi wzorami. Dużo czasu zajęło mi przypomnienie sobie, że przecież to przeszłość, a to co działo się przed nami stanowiło inny przypadek. Dziewczyna nie umierała. Chyba...
Weź się wreszcie w garść!
      Tak, powinienem się opanować. Najlepiej w tej chwili.
     Zamrugałem kilkakrotnie. Gdy to zrobiłem, sytuacja uległa zmianie - dziewczyna się uspokoiła, a Will pomagał jej wstać z ziemi oraz sprawdzał czy nic sobie nie zrobiła przy upadku. Zachowywał się niesamowicie dojrzale, co wprawiło mnie w zdumienie. Takiego go jeszcze nigdy nie widziałem. Bo gdzie podział się ten wiecznie uśmiechnięty chłopak, który wszystkie kłopoty zbywał machnięciem ręki i radosnym uśmiechem? Uniosłem do góry brwi w szczerym zdziwieniu, ale on nic nie zauważył. Był zbyt przejęty stanem brunetki.
- Przepraszam - mruknęła tymczasem kelnerka, co wydało mi się absolutnie nie na miejscu, ale nie skomentowałem tego. - Po prostu nic dzisiaj jeszcze nie jadłam i mam trochę problemów na głowie, lecz to nic ważnego. Poradzę sobie.
     Will patrzył na nią podejrzliwie, milcząc. Czyli nie tylko ja jej nie uwierzyłem? Super.
- Może zadzwonię po pogotowie? - zaproponował w końcu, szukając we mnie wsparcia. Wzruszyłem ramionami, ani nie dając swojego przyzwolenia, ani też nie starając się wybić mu tego pomysłu z głowy. Byłem zbyt skołowany niespodziewanym atakiem i pojawieniem się bolesnego wspomnienia, aby móc racjonalnie myśleć. Bezradność bardzo mnie dobijała.
- Nie! - krzyknęła przerażona, ale po chwili się poprawiła. Uśmiechnęła się przepraszająco, zerkając na nas z pewną obawą. - To znaczy, nic mi nie jest. Naprawdę. To zwykle przemęczenie. Wystarczy, że odpocznę i od razu poczuję się lepiej. Zaraz przyniosę wam tą kawę.
     I odeszła w kierunku zaplecza. Pewnie chciała udowodnić, że to, co się wydarzyło nie miało najmniejszego znaczenia, ale i tak zachwiała się niebezpiecznie na prostej drodze, a jej dłonie wciąż   drżały. Pierwszy raz poczułem niepokój, który niemal natychmiast zepchnąłem na bok. Bo kim ona dla mnie była, abym miał się o nią martwić? Nikim. Przecież nigdy nie przejmowałem się losem innych, więc czemu akurat tym razem miałbym zachować się inaczej? A skoro tak, to dlaczego czułem się tak potwornie winny całej sytuacji?
- Co z tobą? - Will patrzył na mnie z wahaniem, jakbym to ja miał zaraz zająć miejsce na podłodze. - Będziesz rzygał? Bo jesteś blady jak ściana.
     Zaprzeczyłem. Wprawdzie nie czułem się najlepiej, ale nie widziałem też najmniejszego powodu, aby mu się z tego zwierzać. Nie potrzebowałem jego troski.
- To dobrze, bo przez chwilę myślałem, że zaraz będę musiał i ciebie ratować - prychnął Will, wracając do swojego dawnego, lekkiego tonu. Potarłem czoło w zamyśleniu, szukając najodpowiedniejszego wyjaśnienia. Nie wymyśliłem nic sensownego. Bo jak mogłem mu wytłumaczyć, co działo się w mojej głowie? To było niewykonalne.
- Zbytek łaski - odpowiedziałem złośliwie, z wielką uwagą studiując kształt solniczki stojącej na stole tuż przede mną. Był to zwykły, przeciętny, przeźroczysty pojemniczek wypełniony mnóstwem drobinek słonej przyprawy. Nic ciekawego. Jednak o wiele łatwiej było mi udawać zainteresowanie głupim przedmiotem i ignorować nietypowe zachowanie dziewczyny, niż o tym normalnie porozmawiać. - Trzeba było od razu rzucić się do reanimacji usta-usta na tej ślicznotce. Widziałem, jak się w nią wpatrywałeś.
     Will parsknął śmiechem, a na jego twarzy pojawił się pogodny uśmiech. Dokładnie, jakby wydarzenia z przed chwili nie miały miejsca w naszym świecie. Zdawał się już całkowicie zapomnieć o mdlejącej brunetce. Farciarz. Zazdrościłem mu tego, bo mnie cały czas prześladował jej widok.
- Nie, nie, przyjacielu. Moje serce należy już do kogoś innego, dobrze o tym wiesz - wyjaśnił rozmarzonym tonem, na co to ja się roześmiałem. Wcześniejsze mdłości i zawroty głowy ustąpiły, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Nie zastanawiałem się nad tym. Ważne, że już ich nie było. Przy Willu cholernie łatwo było zapomnieć o wszystkich męczących problemach. Momentami zbyt łatwo. Może właśnie dlatego ciągle się z nim przyjaźniłem? W sumie czy łączącą nas znajomość można było w ogóle nazwać prawdziwą przyjaźnią? Przecież różniliśmy się niczym woda oraz ogień!
On - urodzony optymista, wesoły ekscentryk z masą pomysłów na samego siebie.
Ja - wielki zrzęda, pesymista i wredota, którego największym osiągnięciem było wyprowadzenie z równowagi tak spokojnego człowieka, jak Tom. 
     Will pragnął oryginalności, wyróżnienia się z pośród tumu, a ja chciałem tylko zapomnienia i odcięcia się od otaczających mnie, beztroskich ludzi. Gdzie tu jakiś wspólny mianownik? A jednak dogadywaliśmy się jak nikt inny.
     Zakręciłem solniczką dookoła osi, wracając myślami do dnia, w którym spotkaliśmy się po raz pierwszy. Mieliśmy wtedy po jakieś pięć lat i oboje uczęszczaliśmy do tej samej klasy. Właśnie rozpoczynała się pierwsza lekcja muzyki, a ja nie chciałem brać w niej udziału. Nie chodziło wcale o to, że nie lubiłem tego przedmiotu. Ba, muzyka stanowiła ważną część mojego życia. Uwielbiałem grać na gitarze i śpiewać - była to wieczorna tradycja w moim rodzinnym domu. Zawsze po kolacji siadaliśmy wspólnie w salonie przy kominku - mama z tatą na kanapie, a ja z Tomem na dywanie tuż przed nimi. Tom trzymał na kolanach swoją gitarę i uczył mnie nowych akordów, które w mig powtarzałem, ku wielkiej uciesze rodziców. Czasami zasiadaliśmy też przy pianinie, które zakupił ojciec po okazyjnej cenie na jakimś podmiejskim bazarze, ale częściej w moim dłoniach gościł właśnie stary, poczciwy akustyk. Jednak tamtego dnia nie potrafiłem wydusić z siebie głosu. Strach ściskał mnie za gardło, wyśmiewając daremne próby uwolnienia się z jego wpływu. Nie mogłem odnaleźć się w nowym miejscu, sam w otoczeniu tylu nieznanych mi ludzi. Trema przejęła nade mną całkowitą kontrolę. Siedziałem w kącie na puszystym, kolorowym dywanie, starając się pozostać niezauważonym i obserwując innych spod zbyt długiej grzywki.
- Cole, może ty rozpoczniesz? Twoja mama powiedziała mi przed lekcją, że masz prawdziwy talent. - Nigdy nie miałem szczęścia. Im bardziej chciałem zniknąć, tym coraz więcej ludzi zwracało na mnie uwagę. Nowa, młoda nauczycielka pewnie chciała dobrze, ale spowodowała tylko, że zawstydziłem się jeszcze bardziej. Pokręciłem nerwowo głową i schowałem ją między kolanami. Nie miałem zamiaru spełniać jej prośby, mimo że patrzyła się na mnie przyjaźnie, uśmiechając się ładnie. Chciałem już wrócić do domu, do mamy. Kobieta, widząc, że niewiele tutaj zdziała, machnęła rękę i w końcu dała sobie spokój, ponownie skupiając się na reszcie grupy, a ja wreszcie mogłem spokojnie przyjrzeć się innym dzieciakom oraz ich wyczynom. Nie było nas dużo. Cała klasa liczyła może z dziewięć, dziesięć osób, nie więcej. Wszyscy byli do siebie podobni - uśmiechnięci, podekscytowani wizją nauki i zapoznania się z nieznanymi instrumentami. Mnie to nie ruszało. Tak, od dziecka byłem dziwny.
     Nauczycielka wręczyła każdemu małe organki i poprosiła, aby coś zagrać. Wszyscy chętnie rozpoczęli muzykowanie, a ja walczyłem z chęcią zasłonięcia uszu. Pomyślałem, że to niewybaczalne kaleczenie instrumentu i powinno być karane! Spojrzałem z nadzieją na kobietę, ale ona sprawiała wrażenie zauroczonej tym drażniącym hałasem.
     Najgłośniej w metalowe blaszki uderzał jeden z chłopców - mały, śmiesznie ubrany i nierówno obcięty blondynek, który od razu zwrócił moją największą uwagę. Grał całkiem w porządku, chyba najlepiej z całej klasy, ale wkładał w to całą swoją energię. Zupełnie niepotrzebnie. Organki to nie jakieś bębny, aby musieć w nie uderzać z taką siłą. Nie mogłem na to patrzeć. Poderwałem się z ziemi, podszedłem do niego i zdecydowanym ruchem wyrwałem mu pałeczki z rąk. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale nie ze złością. Był raczej zaintrygowany moimi poczynaniami.
- Źle to robisz - wytłumaczyłem cichutko, po czym z wahaniem usiadłem obok niego i po raz pierwszy zacząłem grać przy obcych. Piękne, czyste dźwięki wydobywały się za moją sprawą, a wszyscy słuchali w milczeniu. Było to niesamowite uczucie, którego nigdy nie zapomniałem. Pomyśleć, że wszystko wydarzyło się właśnie przez Willa... Po lekcji podszedł do mnie, wyciągnął przed siebie umorusaną rękę i uśmiechnął się w ten pogodny sposób, którym dręczy mnie od tamtej chwili codziennie. Uścisnąłem ją, wciąż nieufnie, ale wiedziałem, że już łatwo się od niego nie uwolnię.
- Nazywam się Will - przedstawił się, nieco sepleniąc. - A ty będziesz moim przyjacielem, dobra?
     Nawet teraz, gdy tylko wspominałem te wydarzenia, nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu, który cisnął mi się na usta. Przyjąłem tą ofertę, a jakże! Wprost nie mogłem odmówić temu pewnemu siebie cudakowi. W sumie chłopak nic się nie zmienił od tamtej pory. Dorósł, ale dalej pozostawał gościem, który osiągał co tylko chciał, nie przejmował się opinią innych i potrafił ze mną wytrzymać przez te wszystkie lata.
     Wróciłem do rzeczywistości, spoglądając na Willa oraz uświadamiając sobie, że ten coś do mnie mówi od jakiegoś czasu. 
- W ogóle mnie nie słuchasz, prawda? - spytał, wzdychając teatralnie.
- Wcale, a wcale - przyznałem szczerze, nie czując zakłopotania. 
- Kiedyś cię za to zamorduję, obiecuję - zagroził, choć wiedziałem, że nie traktuje tego poważnie. - W każdym razie dzisiaj będziesz musiał pogodzić się z Tomem. Wiesz doskonale, że nie mam nic przeciwko twojej obecności w moim domu, ale wieczorem przychodzi Juliette, a ona cię nie znosi.
     Powiedział to tak lekkim, beztroskim tonem, jakby co najmniej połowa ludzkości żywiła do mnie podobne uczucia. Nie, nie obraziłem się. Wiedziałem, że była to szczera prawda. W każdym razie jakaś jej część. Nowa dziewczyna Willa delikatnie mówiąc, nie darzyła mnie szczególną sympatią i vice versa. Mój przyjaciel doskonale o tym wiedział, więc ograniczał nasze kontakty do minimum, abyśmy się czasem nie pozabijali nawzajem. Starał się podzielić swój czas w taki sposób, aby żadne z nas nie było pokrzywdzone i nawet mu się to udawało. Dlatego musiałem zniknąć, gdy o to prosił. Niechętnie, ale chyba faktycznie powinienem rozważyć powrót do domu. 
- Postaram się - rzuciłem, kończąc tym samym dyskusję na ten temat. Wcale nie paliło mi się do rozmowy z Tomem ani o nim. Musiałbym wtedy przyznać, że zachowałem się strasznie głupio, a mój honor i wielkie ego na to mi nie pozwalały. Na szczęście chwilę potem na stole pojawiła się wyczekiwana kawa, więc mogliśmy porozmawiać o czymś zupełnie innym, przyjemniejszym. Jednak coś od razu rzuciło mi się w oczy i spowodowało kolejne ukłucie denerwującego niepokoju. Kawy nie przyniosła owa brunetka, która przyjmowała nasze zamówienie. Zastąpiła ją inna, rudowłosa dziewczyna.  




Chciałam, aby wyszedł dłuższy od poprzedniego, ale nie jestem pewna czy mi się udało. Ciężko pokonać tą magiczną liczbę trzech-czterech stron...  W każdym razie macie Cole'a z trochę innej strony. Fragment jego dzieciństwa i początki znajomości z Willem. Taka sielanka, można by rzec. Co do Eris to... będziecie musieli poczekać do następnego rozdziału, aby dowiedzieć się, co się z nią stało. Wiem, wiem muszę coś w końcu zrobić z tymi moimi mega denerwującymi końcówkami ;)










35 komentarzy:

  1. Zaiste, te końcówki mogą być denerwujące, gdy tak nagle urywasz, ale też intrygują i wzbudzają moją ciekawość, co wydarzy się dalej ^^.
    Widzę, że Cole'a coś jakby ruszyło, kiedy dziewczyna upadła na ziemię. Z jednej strony był zimny i zobojętniały, ale z drugiej, może w głębi duszy trochę się o nią martwił? W dodatku scena ta przypominała mu sytuację z matką, co musiało być dodatkowo przykre.
    W ogóle, chyba nawet z początku Eris mu się spodobała, ale poczuł do niej pogardę, kiedy myślał, że dziewczyna się zawstydziła. Nie mniej jednak, czuję, że to nie jest ich ostatnie spotkanie ;).
    Will jak zwykle ekscentryczny, coraz bardziej go lubię, bo ogólnie uwielbiam dziwaków (i nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że sama jestem ekscentryczką). Fajnie wplotłaś wspomnienia początków ich znajomości z dzieciństwa. Choć obaj bardzo się różnią, to jednak dobrze się uzupełniają.
    Jestem ciekawa, co się stało z Eris. Nie wróciła już w końcu. Ciekawe, czy udało jej się powstrzymać przemianę...
    No, ale czekam na next ^^. Bardzo mi się podobało ;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;) Mój główny problem polega na tym, że nie mam pojęcia jak zakończyć rozdział, więc zawsze urywa się na tak denerwujących momentach.
      Cole jakieś uczucia ma, ale zapewniam, że to tylko chwilowy ich przebłysk. W następnych rozdziałach znowu wracamy do jego potwornej wersji. Zbyt sielankowo być nie może ;)
      Mogę chyba zdradzić, że losy Eris i Cole'a jeszcze kiedyś się splotą.
      I cieszę się, że polubiłaś Willa. Faktycznie, chłopcy faktycznie się dobrze uzupełniają.
      Co do Eris to wrócę do niej w następnym rozdziale ;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Naprawdę bałam się już, że Eris przemieni się na oczach tych wszystkich ludzi w kawiarni... Chyba tylko jakimś cudem udało jej się to powstrzymać. Ale czy na pewno? To nie ona wróciła ze zrealizowanym zamówieniem. Może jednak nie mogła zbyt długo powstrzymywać wilczych cech, dlatego musiała opuścić lokal? Ech, strasznie mnie to wszystko nurtuje, dlatego nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału ;)
    Nagła przemiana Willa mnie zaskoczyła. Pomimo swoich ekstrawaganckich strojów czy przesadnego optymizmu chłopak potrafił zatroszczyć się o kogoś innego. Lubię w tym bohaterze to, że jest po prostu sobą. Nie zmienił się za wiele od dzieciństwa (może pomijając wygląd, bo na pewno "troszkę" urósł ;D) i nie przejmuje się, co inni o nim myślą. Trochę mu tego zazdroszczę. Mimo wszystko jeszcze bardziej zaciekawił mnie Cole. Do tej pory jawił się jako ktoś pozornie nieczuły i zimny, jednak ja od razu wiedziałam, że jego wrażliwa strona została ukryta tuż po tym, jak odnalazł ciało matki. Wyraźnie przejął się stanem Eris. Ciekawa jestem, kiedy tych dwoje ponownie się spotka, bo jestem pewna, że wkrótce to nastąpi.
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie ;)
      Wrócę jeszcze do Eris w następnym rozdziale. Będzie on pisany z jej perspektywy, więc trochę rzeczy się wyjaśni.
      Will mimo swojego sposobu bycia jest jednak dość odpowiedzialnym człowiekiem i dlatego też przejął się zachowaniem dziewczyny ;)
      Co do Cole'a... Dalej pozostanie sobą, więc w następnych rozdziałach raczej wracamy do jego potworniejszej strony.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Oj ziomeczku, ty jak zawsze tak szybko dajesz te rozdziały XD daj mi życ XD
    Tak w ogóle to chciałam Cię zaprosić do siebie na prolog - gdyż pisze od nowa całą historię i bedzie troche pozmieniona, ale chuj XD

    trzym się stara, a ja postaram się nadrobić tamtą historię i ogarnąć tą! :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja wieem, ale jestem tak niecierpliwą osobą, że aż sama siebie momentami zadziwiam ;D Jak napiszę coś nowego, to już muszę dodać, hah! No, ale teraz zwalniam. Nawet baardzo, bo przyszły tydzień zapowiada się mało kolorowo i najchętniej bym go przespała. Tak więc daję chwilę wytchnienia ^^
      A do ciebie lecę w te pędy!
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Jejku, jak ja uwielbiam Willa! On jest tak strasznie sympatyczny, taki niesamowicie radosny ! Ja sama, jak czytam te wspomnienia Cole'a o Willu, uśmiecham się jak głupia do sera! No, jest prze cudowny! Uwielbiam takich ludzi, cenię ich za to, że są tacy, jacy są i potrafią poprawić innym nastrój swoim sposobem bycia, wesołością. Gdybym miała takich przyjaciół, to z pewnością nigdy bym się nie smuciła. Nie byłoby takiej możliwości ^^
    Wiesz co Ci powiem? Jeśli dalej będziesz tak dużo poświęcała Willowi, to ja się w nim zakocham i będę go bardziej lubić niż Cole'a. Uznam go za głównego bohatera, a tak nie może być! Ale to nie moja wina, że nie przepadam za pesymistami. Po prostu wolę ludzi szalonych! ( mimo iż sama taka nie jestem :( ) Są tacy żywiołowi! ;d
    Kurcze, ciekawe co się stało Eris. Może jednak nie powstrzymała przemiany i po odejściu do niej doszło? W ogóle, czemu widok Cole'a tak na nią wpłynął ? CO jak co, ale to jest bardzo ciekawe!I oczywiście zawsze musisz urywać w fajnych momentach, nie ujawniając wszystkiego -.- Na stos z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cieszę się bardzo, że Will nadal wzbudza sympatię. Ja również uwielbiam ludzi jego pokroju, bo z takimi nudzić się nie da :) To chyba nie jest wcale takie trudne zadanie - polubić Willa bardziej niż Cole'a? ^^ Mi samej przyjemniej pisze się o tym pierwszym. No, ale cóż zrobić... Trzeba zacisnąć zęby i to ścierpieć xD Wcale się więc nie dziwię, że masz takie odczucia, co do tej dwójki.
      A to co stało się z Eriską wyjdzie na jaw w przyszłym rozdziale, chyba, że wpadnę na jakiś potworny pomysł, który dłużej potrzyma was w niepewności ;D Idę poszukać tego stosu - przyda się przed wtorkową wywiadówką, haha xD
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. No i odetchnęłam z ulgą. A więc Eris udało się jakoś powstrzymać, choć nie czuła się najlepiej po tym wszystkim. Bardzo jestem ciekawa jej punktu widzenia. No, ale wracając do rozdziału, bardzo fajnie Ci wyszła ta opowiastka o początkach znajomości Cole'a i Willa. Tak sielankowo i uroczo;) Całkiem inna twarz Cole'a się tu pokazała i bardzo mnie o cieszy. Zresztą, przeżycia Cole'a w tym rozdziale dobitnie świadczą, że nie jest taki zły, za jakiego chciałby uchodzić. Raczej zraniony... Coraz bardziej intryguje mnie jego osobowość, jest dość złożona, co ja zawsze cenię w postaciach. I to przypomnienie sceny z matką... Biedny... Za to Will pozytywnie mnie zaskoczył. Może i wygląda na takiego wesołka, ale widać, że potrafi spoważnieć i zachować się jak dorosły. Trochę mnie to do niego przekonało, bo zasadniczo takich wesołków nie lubię. Jak zawsze skończyłaś w takim momencie! No, ale to poniekąd urok tego opowiadania - jeszcze bardziej nie można doczekać się ciągu dalszego. Świetne opisy przeżyć - brawa. Kocham to opowiadania. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz :)
      Następny rozdział poświęcony jest postaci Eris, więc trochę się wtedy wyjaśni. No, ale znając siebie, to nie za wiele ;D
      Powiem ci, że fajnie było pisać o czymś tak przyjemnym i nieskomplikowanym, jak początki przyjaźni chłopców. Faktycznie, tak sielankowo wyszło ;) Dopiero później zaczęły się kłopoty, które spowodowały, że Cole wyrósł na tego, kim jest obecnie.
      Will mimo swojego zachowania, jednak jest dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem i zmartwił się stanem dziewczyny. Ja optymistów lubię, ale dużo ciekawsi są bohaterowie z niełatwą przeszłością ;)
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  6. Podobał mi się ten rozdział, choć więcej w nim było wspomnień, niż akcji. Will jest bardzo ciekawą postacią, nie da się go nie lubić. Nawet co nieco zaczynam lubić Cole'a, ale jak to mówią - "baby steps" (; Aż sobie wyobraziłam Willa jako dziecko, mówiącego "A ty zostaniesz moim przyjacielem" i nie mogłam powstrzymać śmiechu <3 Dzięki Bogu, że Eris się nie przemieniła, choć nie ukrywam, mogłoby być ciekawie. Ale to chyba niezbyt dobry sposób na rozpoczęcie znajomości :D No i ciekawe, co się stało z Eris, że zastąpiła ją ta rudowłosa. Już wyjechała...? :(
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tak, dużo było to wspominków, ale takie rozdziały też są potrzebne, abym mogła coś napomnieć o przeszłości bohaterów :)
      Will to typowo pozytywna postać i jakoś tak pasowała mi do niego ta bezpośredniość ;D
      Przemiana Eris w kawiarni przy chłopach byłaby niewątpliwie ciekawa, ale mam co do niej nieco inne plany, które wyjdą na jaw w swoim czasie.
      Pozdrawiam i tobie też życzę dużo weny :)

      Usuń
  7. Przepraszam cię bardzo, że nie przeczytałem poprzedniego rozdziału, ale miałam tak zawalony tydzień, że nie mogłam się za to zabrać. Dziś jednak zebrałam się w sobie i wszystko nadrobiłam.
    Mam nadzieję, że Eris jednak się nie przemieniła. Choć w sumie nie wiem co mam myśleć, tak zakończyłaś ten rozdział, że mam ochotę nasłać na ciebie...eee jeszcze nie wiem kogo, się jeszcze nad tym pomyśle^^ a ty narzekasz na mnie;p
    Biedny Cole, te wspomnienia muszą go nieźle przytłaczać, skoro nie był wstanie pomóc Eris. W sumie pewnie też dostałabym na paraliżu.
    Pozdrawiam i czekam na nowy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało ;) Ja sama się dziwię, że udało mi się dodać rozdział w terminie, bo miałam ciężki tydzień, spędzony praktycznie w całości przy książkach. Nauczyciele zwariowali.
      Hah, no to denerwujące końcówki mamy wspólne :) No, ale nie potrafię się ich pozbyć. Postaram się je ograniczać w przyszłości, lecz niczego nie obiecuję ^^
      Dziękuję!

      Usuń
  8. Mój komentarz będzie ósmy, och uwielbiam tę liczbę!
    "Wystarczy, że odpocznę i od razu poczuję się lepiej. Zaraz przyniosę wam tą kawę." - tę kawę :)
    Więc standardowo napiszę, że mi się podoba xd Całe szczęście, że ona się nie przemieniła tam przy nich, bo aż tak się przez chwilę [nim mi się karta wczytała xd] się zastanawiałam, co to by było. Jak oni by zareagowali jakby nagle z dziewczyny pojawił im się wilk? Sama się zastanawiam, co bym zrobiła, pewnie czekała aż się obudzę, bo aż w takie coś to bym nie uwierzyła. A w ogóle, chociaż to nie była sytuacja do śmiechu, to wybuchałam nim na Willowe pytanie "będziesz rzygał?" to zdecydowanie moja ulubiona postać! no jest taki pocieszny, że aż bym naprawdę chciała takiego przyjaciela. :D Podoba mi się to, że mówią sobie wszystko wprost, nie ukrywają. A co do tych różnic między nimi, ja zauważyłam, że tak często jest, ja i moje przyjaciółki też jesteśmy całkiem innymi osobami :D chociaż nadal brakuje mi takiego Willa w gronie przyjaciół.
    Och, miałam o czymś jeszcze wspomnieć, ale jak zwykle zapomniałam. Trudno, może następnym razem mi się przypomni.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś niesamowita, wiesz? Widziałam komentarze pod poprzednimi rozdziałami i nie mogę wyjść z podziwu, że chciało ci się je nadrabiać oraz komentować każdy z osobna. Bardzo ci za to dziękuję!
      Miło mi, że całość ci się spodobała.
      Co do Eris... Przez chwilę zastanawiałam się, czy faktycznie nie dopuścić do jej przemiany w lokalu, ale szybko z tego zrezygnowałam. Mam co do niej nieco inne plany ;)
      Hah, Will zyskał kolejnego poplecznika xD A miał być tylko epizodyczną postacią! Teraz będę musiała wkręcić go w wir wydarzeń, bo samej będzie mi go brakować :D
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. Po pierwsze - przepraszam ogromnie, iż nie skomentowałam ostatniego rozdziału. Musisz mi uwierzyć, że w ciągu kilku minionych dni w ogóle nie miałam na to głowy, więc bardzo, ale to bardzo przepraszam (kala się i błaga o wybaczenie)
    Muszę przyznać, że rozdział wywarł na mnie niemałe wrażenie. Znalazłam kilka błędów stylistycznych, ale było ich ze dwa, może trzy, więc chyba nie warto ich wypisywać, prawda? Podobało mi się wyważenie emocji Cole'a. Naprawdę dobra robota - ukazałaś targające nim wspomnienia idealnie do sytuacji, nie zapominając o ciągłej akcji. Jestem również pod wrażeniem początku Cole'a i Willa. Naprawdę znali się aż tak długo? W takim razie podziwiam naszego kochanego dziwaka, gdyż nie jestem pewna, czy bym z nim wytrzymała. Swoją drogą, zastanawia mnie, co się stało z Eris po wyjściu. Może uciekła do lasu, bo nie potrafiła oszukiwać swojego wilka? Mam nadzieję, że się niedługo dowiem. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, gdy okazało się jasne, iż jej sekret nie zostanie wydany na światło dzienne przy Cole'u, choć mój szósty zmysł i tak mi podpowiada, że będzie mocno wciągnięty w świat watahy.
    Kurczę, przez ciebie mam ochotę napisać coś o wilkołakach hahahaha.
    Pozdrawiam, Apokalipsa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało i nie musisz przepraszać! Sama zastanawiałam się czy uda mi się dodać rozdział w terminie, bo cały tydzień spędziłam nad książkami, a następny zapowiada się jeszcze gorzej!
      Cieszę się, że jednak wpadłaś i rozdział ci się spodobał. Przyznam szczerze, że błędów nie sprawdzałam i jakieś mogły wystąpić, zwłaszcza interpunkcyjne, bo z tym mam największy problem od zawsze.
      Nie jestem pewna, czy na miejscu Willa wytrzymałabym z kimś pokroju Cole'a chociaż jeden dzień, ale on jest inny ;)
      O tym, co wydarzyło się z Eris wyjdzie na jaw w przyszłym rozdziale. Nie chciałam, aby jej tajemnica tak szybko wyszła na jaw, więc znalazłam inne wyjście. Cole będzie musiał jeszcze trochę poczekać ;D
      A pisz! Ja z chęcią przeczytam wszystko twojej twórczości ^^
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  10. Wiesz jak nazywa się takie traktowanie czytelników? Sadyzm, ot co Ech, teraz muszę czekać, żeby dowiedzieć się co dalej z Eris... no ale to czekanie wynagrodziło mi (nieco!) wspomnienie o poznaniu się chłopaków. Cole jest utalentowany muzycznie i udowodnił to na lekcji, a to za sprawą Willa. I uwielbiam sposób w jaki małe dzieci potrafią zostać przyjaciółmi - wystarczy powiedzieć coś w stylu: "A ty będziesz moim przyjacielem, dobra?" i po sprawie :D
    Zaciekawiła mnie Juliette, głównie przez swoją niechęć do Cole'a. Dobrze, że Will potrafi podzielić swój wolny czas między oboje.
    Jedno jest pewne: Eris nie przemieniła się przy chłopakach. A to że później zastąpiła ją inna kelnerka, daje do myślenia, chociaż na ostateczne wyjaśnienie sytuacji muszę niestety czekać, aj.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem - potworna ze mnie sadystka! Żeby wam to wynagrodzić, to obiecuję, że postaram się ograniczyć do niezbędnego minimum te moje potworne końcówki ;)
      Cieszę się, że wspomnienie z życia chłopców przypadły ci do gustu. Lubię pisać o przeszłości. Zwłaszcza, kiedy jest taka sielska, bezproblemowa ^^
      Ja podziwiam w małych dzieciach taką bezpośredniość - jedno słowo, zdanie i już po wszystkim. Szkoda, że potem staje się to coraz trudniejsze.
      Wyjaśnienie sytuacji z Eris niestety musi poczekać do kolejnego rozdziału ;) Taki ze mnie potwór.
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  11. Właściwie to ten rozdział nie pozostawił aż tak wielkiego niedosytu jak ten poprzedni, więc bardziej na spokojnie będę czekać na kolejny. Chociaż kwestia o tym, co stało się z Eris nadal mnie intryguje. Ale na szczęście (o ile później się przemieniła, ale wydaje mi się, że już się opanowała i tak przy ludziach widowiska nie zrobiła) potencjalna przemiana nie dokonała się przy chłopkach.
    Fragment o tym, jak chłopcy się poznali był świetny. To walenie w instrument bardzo pasowało do Willa ;) Podobało mi się to, jak zakończyła się ta lekcja. A wtedy chłopcy na pewno nie spodziewali się, że ta znajomość aż tak wpłynie na ich przyszłość.
    Że dziewczyna Willa nie lubi Cole'a to się nawet nie dziwię. Odniosłam wrażenie, że to taki typ, który po prostu nie chce, aby go lubiono. Podziwiam chłopaka, ze potrafi zachować złoty środek i utrzymać oboje przy sobie na zdrowych relacjach.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ^^
      Na początku nawet brałam pod uwagę przemianę Eris przy chłopcach, ale później zmieniłam zdanie i wybrałam coś innego.
      Jej tajemnica jest jeszcze bezpieczna :)
      Cieszę się, że fragment o ich przeszłości ci się spodobał. Faktycznie, żadne z nich nie wiedziało jeszcze wtedy, co im się przytrafi w przyszłości ani jak rozwinie się ta znajomość.
      O, to twoje stwierdzenie bardzo pasuje mi do Cole'a. Tak, to zdecydowanie typ, który nie chce, aby go lubiano. Taki z niego samotnik i gbur. Całkowite przeciwieństwo Willa.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. No nie. I znowu zakończyłaś tak, że chcę natychmiast wiedzieć, co będzie dalej -_- Jak to jest, że niektórzy umieją tworzyć takie końcówki?
    Na całe szczęście Eris nie przemieniła się w kawiarni, czego się spodziewałam. Tylko nie mogę się doczekać, aż przedstawisz, co z nią było dalej. Przemieniła się na zapleczu? A może udało jej się powstrzymać.
    Za to historia małego Cole'a i Willa była bardzo fajna. To jakiś cud, że po prostu powiedzieli, że będą przyjaciółmi i to przetrwało tyle czasu ;) Sama też kiedyś sobie coś takiego obiecałam z pewną osobą, ale skończyło się źle, krótko mówiąc. Muzyczny talent Cole'a nieco mnie zaskoczył.
    Will jest na razie moją ulubioną postacią i nie podoba mi się, że ma dziewczynę ;< Dziwnie się czuję, wielbiąc zajętego faceta *stuka się w czoło, żeby przypomnieć sobie, że to tylko postać literacka*. Ale Juliette może być ciekawą osobą, zwłaszcza przez swoją niechęć do Cole'a.
    Mam nadzieję, że nowy rozdział wrzucisz szybko ;)
    Pozdrawiam,
    Maarit, a wcześniej Lena Linnegren.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) U mnie to te końcówki powstają samoczynnie i mam problem z ich nadużywaniem! Zobaczycie, że przez nie jeszcze będziecie mieć mnie dość ^^
      Co się stało z Eris wyjaśnię w następnym rozdziale, który ukaże się pewnie jakoś w weekend.
      Hah, ja Willa również lubię i o dziwo Juliette nie wzbudza mojej wielkiej sympatii. Pewnie pojawi się w którymś rozdziale ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. no wreszcie dotarłam, jak zawsze z opóźnieniem, za co przepraszam, mam jakiś problem z gospodarowaniem czasu ^^
    Rozdział cudny, już zaczynam się uzależniać od tego opowiadania! Historia tego, jak poznali się Cole i Will urzekająca - w świecie dzieci wszystko jest takie proste ;D Ale fajnie, że u nich to takie zostało, przynajmniej Will jest w środku nadal dzieckiem :D I za to go bardzo lubię! Ludzie mogą w nim widzieć cudaka, ale on jest właśnie fantastyczny - nie przejmuje się opinią innych, dąży do celu i jest po prostu sobą, kurde więcej takich ludzi :D
    Co do Cole'a to widzę, że jest zaintrygowany Eris i aż mnie skręca, żeby się dowiedzieć co z tego wyniknie :D No i jeszcze ta jej przemiana - była, nie była? I co się stało, że nagle do niej doszło albo przynajmniej miało dojść? Znając ciebie to wymyśliłaś coś cudownego, a ja nie mogę się doczekać , by się dowiedzieć co!!! Uuuu, za chwilę zacznę podskakiwać jak taka mała małpka, haha :D
    Czekam niecierpliwie na kolejny, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję za komentarz :)
      Zadzam się. Ogólnie świat dzieci jest taki nieskomplikowany. Niestety później zaczynają się problemy. Chociaż przynajmniej Will bardzo się nie zmienił xD
      Cole faktycznie jest zaintrygowany Eriską, ale co z tego wyjdzie to ci nie zdradzę. Złośliwe ze mnie stworzenie ^^
      W przyszłym rozdziale wrócę też do dziewczyny i do tego, co się z nią stało.
      Niee, ale w małpkę to ty się lepiej nie zmieniaj, haha. Bo z kim ja będę tutaj konwersować?
      Pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  14. Jak zwykle końcówka, chyba mi na złość... Czy Ty musisz kończyć w takich momentach? Xd
    Szalenie frustrujące :) Mam jednak nadzieje, że szybko dasz kolejny rozdział.
    No i Eris w końcu nie przemieniła się w wilka, może to i lepiej :) Dopiero by się wtedy działo. A tak swoją drogą, co obecni w pomieszczeniu by zrobili, gdy by na środku stanął nagle wilk? Ciekawe :) Pewnie był lament, płacz, wrzask i tym podobne xd
    Scena z dzieciństwa chłopców, skradła moje serce xd Dzieciaki bardzo łatwo zawierają znajomości, nie sądzisz? :)
    A Will jest taki słodki, że aż słów brak :)
    No cóż, to ja się nie rozpisuje, życzę weny i pozdrawiam ^^
    PS. Przy okazji mam zaszczyt zaprosić Cię na nowy rozdział do mnie z moją końcówką tej historii :) Mam nadzieje, że to Cię zainteresuje :D
    titanic-by-melodia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      Ah, no wiem, że te końcówki są denerwujące, ale postaram się je ograniczać :) Kolejny rozdział pojawi się jakoś koło weekendu, może trochę wcześniej, bo jest już gotowy.
      Gdyby się jednak przemieniała, pewnie tak jak przypuszczasz wywołałaby panikę ;)
      I faktycznie dzieci nie mają kłopotu z zawieraniem znajomości. Szkoda, że później staje się to coraz trudniejsze...
      Wpadnę do ciebie jutro jak się wyrobię ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  15. Wspaniałe!
    UWIELBIAM Willa, to taka pozytywna i urocza postać.
    Postać Eris mnie bardzo intryguje... Dobrze, że nie przemieniła się w kawiarni, bo nie wiem, co by to było...
    Tworzysz wspaniałe opisy a opowiadanie owiane jest specyficzną aurą.

    A poza tym końcówka - no kurcze, ja chcę czytać dalej! :)

    PS: Na moim blogu założyłam zakładkę 'subskrypcja'. Jeśli jesteś zainteresowana i chcesz być informowana o nowych notkach, to zapraszam do wpisania się. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Fajnie, że Will ci się spodobał. Z tego, co czytam po waszych komentarzach - trudno go nie lubić xD
      A Eris faktycznie intryguje.
      Co do subskrycji, to mam cię w obserwowanych, więc i tak wiem, kiedy coś dodasz ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  16. A już myślałam, że się przemieni przy nich. Haha, ciekawe, jakby zareagowali. Ale dobrze, że jednak nic takiego się nie stało. Lepiej dla niej. Jestem ciekawa, czy to, że Cola tak bardzo do niej ciągnie, jest spowodowane czymś nienaturalnym, czy ona po prostu mu się podoba, pomimo tego, że nie jest w jego typie. No, ale w takim wypadku nie może mu się podobać. A może... Nie mam pojęcia, co myśleć, haha. Podobał mi się fragment z dzieciństwa Cola. Był wtedy takim uroczym, wstydliwym dzieckiem. Szkoda, że tak bardzo się zmienił. Na gorsze. Ale jestem pod wrażeniem, że jego przyjaźń z Willem przetrwała tak długo. Nie spodziewałam się tego, że Cole jest uzdolniony muzycznie. Dalej gra? Szkoda by było, gdyby nie rozwijał talentu. Chociażby dla siebie samego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, ich reakcja pewnie byłaby ciekawa ;D Ale jednak coś innego szykuję dla Eris i Cole'a, a co to już niedługo się dowiecie. Ah, te moje niecne plany ^^
      Cole jako dzieciak był taaaki uroczy, aż do przesady! Trzeba było to zmienić, haha. Poza tym lubię mieszać w życiu bohaterów, ale to już chyba wiesz ;)
      Przyjaźń z Willem należy do tych wyjątkowych i niezwykle rzadkich, choć sama się dziwię jak chłopak wytrzymał z tym niemiłym typkiem tyle lat.
      A do pasji Cole'a jeszcze wrócę, choć już teraz mogę powiedzieć, że nie gra. Przynajmniej obecnie ;)
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  17. Wiesz, naprawdę polubiłam Cole'a. Najbardziej spodobało mi się to, jak przedstawił mu się Will - to było bardzo urocze, serio. ;) Są zupełnymi przeciwieństwami, a jednak potrafią znaleźć wspólny język... Ta kelnerka.. jestem bardzo ciekawa, co z tego wyniknie, bo jak sam przyznał, jest zupełnie nie w jego typie - no, ale coś ją do niego ciągnie i mam nadzieję, że pociągnie dłużej, jakkolwiek dziwnie to brzmi. xD
    Ja sama założyłam nowego bloga, jeśli byłabyś zainteresowana, to zapraszam bezsenne.blogspot.com.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  18. Cole jest na prawdę dziwny, tylko nie wiem na czym ta jego dziwność polega xd Ale coś jest z nim nie tak i myślę, że ma to związek z Eris. Ta z kolei miała dużo szczęścia, że udało jej się powstrzymać przemianę. Skoro pod koniec zastąpiła ją koleżanka, to domyślam się, że dłużej nie mogła tego utrzymać. Nie za fajna sprawa.
    Will jest mega pozytywną postacią (fragment z nauką gry na instrumentach był uroczy). Bardzo go polubiłam i dobrze, że Cole ma kogoś takiego przy sobie :) Nie może być wrogiem wszystkich i każdego odtrącać. Ciekawe czy uda się mu pogodzić z bratem? Tom wydaje się być niesamowicie cierpliwym i pewnie nie raz wybaczał bratu, ale ile można? Ach, ten Cole! Niech się w końcu opamięta, bo najbardziej szkodzi sam sobie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. Łoooo ja się leniłam, a tu proszę ile nowości! Oj, będę miała z czym usiąść wieczorkiem ^^ Zima ciągle za oknem to sobie walne gorącą czekoladę i się zaczytam.

    Fajnie było popatrzeć na Cole'a z innej perspektywy. A i na Willa, którego też bardzo polubiłam, nie wiem czy pisałam wcześniej. Powótrzę się więc jeszcze raz - ta lekkość i zaczepność w stylu Twojego pisania jest... no nie sposob sie oderwac ;)

    Przy okazji u mnie wreszcie cos nowszego ;)

    Mmmm, tak mi ten wilk u Cb przypomina mojego wilczaka... Mój ma troszke wiecej akcentów rudych, ale łoczyska jakby on na mnie patrzył z monitora ^^

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy