Cole
Ktoś potrząsał mnie za ramię z uporem godnym podziwu. Niespiesznie się przeciągnąłem i zamrugałem kilkakrotnie, próbując odsunąć od siebie sen. Ze zdziwieniem zorientowałem się, że znajduję się w starym samochodzie ojca, a jego kierownica odbiła się na moim policzku. Potarłem go w zamyśleniu, próbując zrozumieć co tu robię. Miałem niejasne przeświadczenie, że to wcale nie tu powinienem się znajdować.
- Dziwne - mruknąłem sam do siebie, w tym samym momencie uświadamiając sobie, że nie jestem tu całkiem sam, jak zdawało mi się na samym początku. Przez otwarte okno do środka zaglądała mama, przyglądając mi się ze złością.
- Nie, Cole, to nie jest dziwne. Przywykłam już, że twój ojciec ukrywa się w samochodzie, gdy proszę o naprawienie pralki czy czegokolwiek, więc prędzej czy później musiałeś iść w jego ślady. To ponoć genetyczne. - Popatrzyłem na nią bez zrozumienia, a jej twarz złagodniała. - W każdym razie, jak już skończysz się tu ukrywać, to jednak wynieś te śmieci, bo na kolacji będziemy mieć gości. Przyjdzie Elizabeth z Chrisem i dziećmi. Wiesz, że mają córkę w twoim wieku?
- Mamo, proszę - jęknąłem, a ona się uśmiechnęła.
- No już. Masz się tylko ładnie zachowywać - prychnąłem. Mama wyszła z garażu i skierowała się prosto do kuchni, z której dobiegały już zapachy, od których ślinka sama napływała do ust, a żołądek skręcał się, boleśnie przypominając o sobie. Chcąc, nie chcąc ruszyłem jej śladem. Chwyciłem wystawiony worek ze śmieciami i udałem się na zewnątrz, aby wyrzucić je do kontenera. To zajęło mi tylko chwilkę. Nie rozumiałem czemu się od tego tak bardzo wymigiwałem. W głowie miałem pustkę, jakby ktoś dla żartu polał moje wspomnienia jakiś kwasem, który wypalił w nich dziurę.
Przysiadłem na schodkach prowadzących na werandę, próbując za wszelką cenę uszeregować rozbiegane myśli. Nawet nie spostrzegłem przybycia Toma. Spojrzałem na niego dopiero, gdy usiadł obok mnie.
- Dziwnie się czuję - wyznałem po chwili milczenia, a on przytaknął.
- Chyba wiem, co masz na myśli - przyznał, wyłamując sobie nerwowo palce. - Mam takie wrażenie, że coś ważnego mnie ominęło.
- Ty też? - Skinął głową. Chwilę siedział obok, jakby zastanawiając się czy nie powiedzieć czegoś jeszcze, a potem z tego zrezygnował i tylko przeciągnął się, po czym wstał, mierzwiąc włosy na mojej głowie w braterskim geście.
- Lepiej nie siedź tu za długo. Mama się wścieknie, jeżeli nie będzie miała kogo rozstawiać po kątach i wątpię, abym tylko ja jej wystarczył.
- A tata?
- Zgłosił się na ochotnika do wymarszu do sklepu. Nie ma go już od dwóch godzin, a sklep jest tuż za rogiem. Jeżeli mam strzelać, to wprosił się do sąsiada, aby przeczekać najgorsze.
Mruknąłem coś niezrozumiałego pod nosem w odpowiedzi, ale on już nie słyszał. Trzasnęły za nim drzwi, gdy wszedł do domu. Mi się wcale nie spieszyło. Dalej siedziałem na schodkach, próbując pojąć, co takiego się stało. Usiłowałem uzyskać dostęp do odległych wspomnień, lecz były one dla mnie zablokowane.
- Minnie, czekaj! - Krzyk i radosny śmiech dziecka dotarły do moich uszu, sprowadzając znowu bliżej ziemi. Spojrzałem w stronę, z której dochodził i po drugiej stronie ulicy spostrzegłem ciemnowłosą dziewczynę uganiającą się za tłustym, czarnym jak smoła szczeniakiem owczarka belgijskiego. Pies uciekał przed swoją właścicielką, trzymając w pysku dziecięcy smoczek. Wyglądało to tak, jakby robił to ku uciesze małego chłopczyka usadowionego w wózku spacerowym. W końcu brunetka pochwyciła w ramiona zbiega, przypięła mu do obroży smycz i wyrwała skradziony przedmiot z pyska. Skrzywiła się, gdy ślina zwierzaka skapnęła jej na dłoń. Uśmiechnąłem się sam do siebie na ten widok, a ona właśnie wtedy przeniosła swoje spojrzenie na mnie. Odrobinę się speszyła, ale po chwili odwzajemniła uśmiech i pomachała do mnie nieśmiało.
Miałem wielką ochotę podejść do niej i spytać choćby o to, jak się nazywa, ale w tej samej chwili w domu rozległ się huk tłuczonej porcelany, a potem gniewny okrzyk Toma. Skrzywiłem się, spoglądając za siebie. Wcale nie chciałem tak wchodzić. Mama jednak uznała, że moja obecność jest konieczna, bo zaraz po tym wychyliła się na zewnątrz, spoglądając na mnie z przyganą.
- Cole, jesteś potrzebny! - Jej spojrzenie prześlizgnęło się do dziewczyny. - O, Eris! Skarbie, do zobaczenia na kolacji! Koniecznie przypomnij o tym rodzicom i zabierz braciszka!
Brunetka uśmiechnęła się promiennie i skinęła głową, a potem ruszyła przed siebie, pchając dziecięcy wózek oraz ciągnąć za sobą upartego psa. Jeszcze przez moment patrzyłem za nią, a tuż przed moimi oczami wyrósł Will. Drgnąłem zaskoczony, a on zaniósł się śmiechem
- Ej, wyglądasz jakbyś zobaczył ducha, a to przecież tylko ja! Żywy, natrętny sąsiad i zdaje się, że twój najlepszy kumpel.
- Wiem kim jesteś - westchnąłem, próbując jeszcze dostrzec za nim odchodzącą dziewczynę.
- To dobrze. Masz coś do jedzenia? - Will jakby na siłę próbował zwrócić moją uwagę na siebie. - Jestem głodny. Potwornie! Miałem zabrać cię z chłopakami do baru na próbę zespołu, ale stwierdziłem, że najpierw sprawdzę czy twoja mama czegoś nie gotuje. Sam rozumiesz. Ona jest wspaniałą kucharką, ale bardzo samolubną. Nie przekazała tego talentu ani tobie, ani Tomowi. Bez urazy.
- Skądże by znowu - mruknąłem. - Śmiało, wchodź. Tylko szykuj się na najgorsze. Przygotowania trwają, a mama cię szybko nie wypuści. Nie pozwoli wyjść żadnemu z nas, jeżeli już przekroczysz próg. Jeszcze masz szansę na ucieczkę, bo ja jestem uziemiony.
- Próbę zawsze możemy przełożyć - wzruszył ramionami. - I tak jesteśmy genialni, a Jimmy i Todd zrozumieją. Oni też kiedyś się u was stołowali. Jeżeli dostarczę im jakieś resztki, nawet nie będą mieli pretensji.
Chłopak mówił coś jeszcze, ale już go nie słuchałem. Wzrokiem śledziłem oddalającą się dziewczynę. Było w niej coś niepokojąco znajomego, ale nie przypominałem sobie, abym kiedykolwiek ją spotkał. Zapamiętałbym. Gdy zniknęła za rogiem, odwróciłem się i ruszyłem do domu za przyjacielem. Zanim drzwi się za mną zamknęły, pomyślałem jeszcze, że w sumie ta kolacja nie musi być wcale takim złym pomysłem.
I widzicie? Jednak jest happy end. Nie cierpię go, ale raz na jakiś czas trzeba go zastosować. Wszystko dla was. Tak ogólnie cieszę się, że już zakończyłam to opowiadanie. Chociaż tak bardzo narzekałam na nie pod poprzednim rozdziałem i tak tęsknota za bohaterami pozostanie.
No cóż, w tym miejscu powinnam podziękować wszystkim, którzy pomimo wszystko trwali przy mnie i cierpliwie czekali na kolejne rozdziały, przy okazji znosząc moje narzekania. Wiem, wiem jestem potworna ^^ Wymieniać każdego z osobna po nicku chyba już nie będę, bo dobrze wiecie do kogo się zwracam. Po prostu dziękuję! Jesteście cudowni. Dziękuję też wszystkim tym, którzy śledzili tą opowieść, choć nie komentowali. Dzięki wam czuję, że to jednak nie był wcale taki zmarnowany czas, jak wydawało mi się w chwilach okropnego pesymizmu.
A teraz z wielką nadzieją rozpoczynam nowe opowiadanie, któremu wróżę świetlaną przyszłość (tsaa, pomarzyć człowiekowi przecież nie zabronią). W każdym razie mam nadzieję, że wypadnie ono dużo lepiej od tego. Wszystkich wytrwałych i niezrażonych moimi dotychczasowymi "osiągnięciami" zapraszam na Ostatnie Tango, gdzie wisi już pierwszy rozdział.
A więc jednak happy end ^^. Nie spodziewałam się tego po tobie, ale cieszę się, że choć ta historia skończyła się dobrze. Czyli Cole cofnął się w czasie i wrócił do momentu, gdy jeszcze miał oboje rodziców i wszystko było dobrze? Zdaje mi się, że oni nie pamiętają tamtych wydarzeń, ale mają dziwne wrażenie, że o czymś zapomnieli. Np. Cole widząc Eris miał takie dziwne odczucia, tylko nie wiedział, skąd mu się to bierze. Ale fajnie, że teraz oboje mają normalne życia, i kto wie, może się poznają i zakolegują, tym razem ot tak, nie pod wpływem jakichś nieprzyjemnych przeżyć?
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to zakończenie. Wiesz, że jestem bezwzględna dla postaci i lubię, jak i inni tacy są, ale lubię też, kiedy ostateczne zakończenie jednak jest pozytywne ^^. Uważam, że ładnie wybrnęłaś z całości i choć wiele wątków nie znalazło rozwiązania, potrafię to zrozumieć, w końcu sama też miewam różne dylematy przy pisaniu i zwyczajnie nie wszystko umiem na końcu wyjaśnić. Ale i tak podziwiam, że doprowadziłaś do końca kolejną dobrą, ciekawą historię ^^. Czas spędzony na tym blogu bez wątpienia był czasem przyjemnym i zostaje mi czekać na to, co wymyślisz w kolejnym opowiadaniu ^^.
Weny!
Dziękuję za komentarz :*
UsuńAno jednak postanowiłam dać im i wam ten nieszczęsny happy end. Nie przepadam za nimi, ale tutaj wyjątkowo mi pasował.
W powyższym epilogu przedstawione to, jakby wyglądało ich życie, gdyby Barnes nigdy nie zaczął ingerować w ich życie.
Tak, dużo wątków nie znalazło rozwiązania, ale nazwijmy to kompozycją otwartą i niech każdy dopowie sobie co chce do tej historii. Przynajmniej w taki sposób mogę wybrnąć z kulawego zakończenia ;)
Bardzo się cieszę, że masz pozytywne zdanie o tej historii i nie uważasz czasu spędzonego na tym blogu za zmarnowany ;)
Pozdrawiam cieplutko i tobie też życzę mnóstwa weny!
AAAAA!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ, MONIA!
KOCHAM CIĘ *_*
No dobra, a jak już sie trochę uspokoiłam, to mogę Cię zapewnić,że to jest najlepszy epilog EVER i lepszego dodać nie mogłaś! :D no bo po tych wszystkich rozdziałach pełnych smutku, bólu, przemocy i smierci ... ty dodałaś takie coś pełne humory, zabawnych tekstów, Willa (oj Boziu Will jesteś cudowny, wyjdziesz za mnie?) i najważniejsze - Eris, którą Cole ma teraz szansę jeszcze raz pokochać, a ona jego i wszystko ostatecznie będzie dobrze :D
UsuńMogłabym tak pisać i pisać, ale chyba na tym poprzestanę, bo czasem lepiej krótko, a z sensem, chociaż mi się to rzadko udaje :P
I jeszcze Ci powiem, że ja kocham happy endy! Nie u siebie, ale uwielbiam je czytać, więc jak w tym nowym nie będzie happy endu ...
no.To wiesz. Nie tylko ty masz zaprzyjaźnionego seryjnego mordercę :P
Dziękuję Ci za to opowiadanie, życzę mnóstwa weny i czekam na więcej twojej twórczości <3
znowu ja, ale właśnie zauważyłam niewybaczalny błąd i muszę go skorygować, żebyś nie pomyślała,że jestem głupia czy coś.
UsuńWill,ożenisz się ze mną? :D
(Will, wyjdziesz za mnie - Boziu, co za wstyd xd)
Pozdrawiam :*
Jesteś szalona, wiesz? Ale za to cię tak bardzo uwielbiam, haha :D Will chyba nie odrzuciłby takiej propozycji. Nie mógłby!
UsuńA ja nie mogłam postąpić inaczej, musiałam dać im chwilę szczęścia, bo ja ich wszystkich uwielbiam, choć może na to nic nie wskazywało w poprzednich rozdziałach. Wyżyję się na nowych bohaterach, a tym już postanowiłam dać święty spokój :D
Bardzo, bardzo dziękuję ci za komentarz i jednocześnie nie mogę wyjść z podziwu, że jednak jeszcze nie masz dość mnie i mojego zrzędzenia :D
Pozdrawiam :*
wiem, ale jak to powiedział Zwariowany Kapelusznik (czy ktoś) ,,tylko szaleńcy są coś warci". I żyję w myśl tej idei :D
Usuńwyżywanie się na nowych bohaterach? O ludzie, ty chyba nigdy nie masz dosc, co? :D
i to nie ja wytrzymuję z Tobą, ale ty ze mną, no bo ileż można czytać o tych skoczkach? :D podziwiam Cię bardzo :*
No to mamy wspólne motto, bo ja Kapelusznika bardzo cenię, a już w szczególności tą myśl :D
UsuńZdecydowanie nie mam dość ^^ Tutaj jeszcze się hamowałam i w sumie zbyt dużo bohaterów nie zginęło, ale nie mogę tego samego powiedzieć o Tangu.
Ej, ale o skoczkach w twoim wykonaniu to ja i w nieskończoność mogłabym czytać! Chociaż wiesz dobrze, że mi w duszy snowboard gra :D
no wiem, wiem, tym bardziej jestem Ci wdzięczna :D
Usuńbęde cię tam hamowac, na tym Tangu. Ciebie wystarczy ładnie poprosić, i już łagodniejesz :)
Dziękuje Ci się! Tak bardzo bardzo bardzo!
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam ostatni rozdział to już miałam rozpaczac, a tu CUDO EPILOG ! ;)
No, bo już się bałam, że będę rozpaczac tak, jak za Nate'em ! (masz rację będę Ci to wypominac do końca życia <3) .
Will jest boski ! Haha :)
Jak dobrze, że Tom i Cole mają pełną rodzinę, słodko jest ^^
A mi teraz poZostają do zrobienia dwie rzeczy:
1. Życzyć Eris i Cole'owi cudownej przyszłości!
2. Podziękować Ci za tak wspaniałe opowiadanie <3 DZIĘKUJE CI!
Na Tango zawitam jutro lub dzisiaj ! :)
Życzę weny i pozdrawiam ^^
Dziękuje Ci się! Tak bardzo bardzo bardzo!
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam ostatni rozdział to już miałam rozpaczac, a tu CUDO EPILOG ! ;)
No, bo już się bałam, że będę rozpaczac tak, jak za Nate'em ! (masz rację będę Ci to wypominac do końca życia <3) .
Will jest boski ! Haha :)
Jak dobrze, że Tom i Cole mają pełną rodzinę, słodko jest ^^
A mi teraz poZostają do zrobienia dwie rzeczy:
1. Życzyć Eris i Cole'owi cudownej przyszłości!
2. Podziękować Ci za tak wspaniałe opowiadanie <3 DZIĘKUJE CI!
Na Tango zawitam jutro lub dzisiaj ! :)
Życzę weny i pozdrawiam ^^
A nie ma za co, to ja dziękuje za komentarz i za to, że nie masz mnie jeszcze dość :D
UsuńJak na mój gust zrobiło się aż za słodko, ale chcieliście szczęścia to macie szczęście ;)
Pozdrawiam!
Dodałaś epilog w tak krótkim odstępie czasu, że przy moich ostatnich zaległościach, jakie sobie na robiłam nie zdążyłam przeczytać wcześniej poprzedniego rozdziału, więc komentarz będzie tyczył się obu.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim gratuluję zakończenia historii :)
Jednakże jeżeli mam być szczera, to o wiele bardziej jako całość podobał mi się "Strach nocy". To opowiadanie zaczęło się bardzo fajnie, ale przy ostatnich rozdziałach coś się popsuło.
Przy poprzednim rozdziale odniosłam wrażenie, że był pisany tylko po to, by to jak najszybciej zakończyć, nie zwracając uwagi na chaos, jaki się tam wdarł i to, że bohaterowie przy tym pogubili swoje charaktery.
Sporo się także nie wyjaśniło, byłam ciekawa, co tak naprawdę działo się z Eris, kim się stała i tak dalej, ale się tego nie doczekałam, czego najbardziej żałuję.
Magiczna linia cofająca czas, gdzie nagle z jakiegoś niewyjaśnionego powodu Barnes nie istnieje i wszystko odmienia się na lepsze też szyta grubymi nićmi. Zarazem powoduje to, że zakończenie losów tamtych postaci urywa się nagle, jakby w ogóle nic nie istniało, by nie musieć tłumaczyć, co się z nimi wszystkimi stało, jak mogliby odnaleźć się w tym nowym i skomplikowanym świecie.
Epilog sam w sobie wywołał pozytywne uczucia. Lubię szczęśliwe zakończenia i cieszę się, że każdy z nich dostał nową szansę i może na zawsze odmienić swój los.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuje za komentarz ;)
UsuńI od razu się przyznaje, że w każdym calu masz rację. Chciałam jak najszybciej skończyć tą opowieść, bo miałam jej serdecznie dość - zwłaszcza podczas pisania ostatnich rozdziałów. Równie dobrze mogłam ją zawiesić, ale uznałam, że na siłę dokończę. Nie jestem zadowolona i przyznaję ci rację - Strach Nocy wypadł znacznie lepiej.
Cieszę się jednak, że spodobał ci się epilog. Z niego w przeciwieństwie do poprzedniego rozdziału jestem bardzo zadowolona. Taki happy end raz na jakiś czas jest nawet wskazany.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPowinnam napisać jakiś mądry komentarz, ale... owczarek belgijski <3 szczeniak! tłusty! <3
OdpowiedzUsuń*przerwa, żeby wszyscy zdążyli popukać się w czoła*
A mi się podoba taki epilog. Tyle nieszczęść opisałaś, że taki happy end to sympatyczna odmiana :) Naszym bohaterom przyda się święty spokój, zwłaszcza Eris i Cole'owi.
Skoro Barnes nie istnieje, to Juliet pewnie też nie... czyli Will jest wolny? ]:->
Rozumiem, jeśli jesteś niezadowolona z opowiadania, ale mi się podobało. Na pewno nie był to stracony czas, zawsze trochę warsztat szlifowałaś.
Życzę weny do pisania następnych tworów. Postaram się dzisiaj wpaść na ostatnie tango, a jak nie, to pewnie w poniedziałek ;<
Pozdrawiam!
Haha, ja mam fioła na punkcie psów, więc musiałam jakiegoś wcisnąć! A owczarki belgijskie są takie cudne ^^
UsuńJa szczęśliwych zakończeń nie za bardzo lubię, ale tutaj mi pasowało akurat. Masz rację, Eris i Cole'owi przyda się chwila spokoju.
Tak, Will jest wolny i otwarty na wszystkie propozycje, buahah :D
I cieszę się, że mimo wszystko opowiadanie ci się spodobało i masz ochotę śledzić moje nowe twory. To niesamowicie miłe.
Pozdrawiam!
Aż mi się tak trochę smutno zrobiło gdy zobaczyłam, że dodałaś dziś epilog. podoba mi się jednak, że zakończyłaś to wszystko happy endem. czytając ostatnio rozdział miała wrażenie, że skończy się to wszystko inaczej. Tomowi nic się nie stało, Will nie został spalony, ale niestety stracił dziewczynę, która w ogóle się nie narodziła, a Eris nie została przejechana. po za tym ma młodszego braciszka *.* podoba mi się to zakończenie.
OdpowiedzUsuńszkoda, że opowiadanie się skończyło, ale nowe też zapowiada się całkiem dobrze ;d
Pozdrawiam i życzę wiele weny i cierpliwości na to nowe opowiadanie;)
Mi też jest smutno, ale chciałam szybko skończyć to opowiadanie, a epilog był już napisany.
UsuńJakoś nie miałam serca, aby zakończyć to wszystko w inny sposób, niż happy endem. Eris i Cole'owi należy się chwila spokoju.
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa i również życzę ci masy weny.
Pozdrawiam!
Cudeńko i perełka! :))
OdpowiedzUsuńJuż się bałam, że jednak szanse Eris i Cole'a są zaprzepaszczone, a tu buuum! Jednak nie. Odetchnęła, muszę przyznać.
Epilog jest bardzo humorystyczny i kończy się szczęśliwie (hurra <3). Do tego atmosferę podgrzewał Will i jego riposty oraz śmieszne teksty. Mamo, on jest genialny :)
Okej, ja zaraz idę na Twojego drugiego bloga, poczytać cóż tam wymłodziłaś xDD
Pozdrawiam.
[upadli-aniolowie]
Dziękuję!
UsuńPoprzednie opowiadanie skończyłam tragicznie, to chociaż to ma swój happy end. Bohaterowie na to zasłużyli :D
Pozdrawiam serdecznie
Epilog : ((( szkoda ze to juz ostatni wpis na tym blogu, ale muszę powiedziec ze wspaniale ci wyszedł. Taki mega happy end. Cieszę się że i cole i eris znaleźli swój happy end. Po tym wszysykim co przeszli im się należy. I kto wie moze cos zaiskrzy miedzy nimi tez w tym nowym zyciu. A will jak zawsze świetny <3 będę tęsknić za tym opowiadaniem : (
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz!
UsuńMyślę, że naprawdę taki happy end należał się tym moim bohaterom, więc i go dostali, choć osobiście nie przepadam za szczęśliwymi zakończeniami, o!
Pozdrawiam serdecznie
Witaj;)
OdpowiedzUsuńJejku, i już się skończyło... Bardzo się cieszę, że jednak pojawił się happy end, bo po tym wszystkim bohaterom się należało. I aż mi się twarz cieszy, jak sobie przeczytałam, jak się wszystko ułożyło;) Epilog dosłownie epicki i taki ciepły. Z przyjemnością się po prostu czytało;)
No więc dziękuję Ci za kawał dobrego, porywającego opowiadania, które umilało mi czas;) Naprawdę szkoda, że to już koniec, ja też z bohaterami zdążyłam się zżyć, no ale mówią, że wszystko dobre kiedyś się kończy... Na pocieszenie zostaje mi kolejne opowiadanie;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Witam i dziękuję za komentarz oraz za to, że wytrzymałaś ze mną te wszystkie rozdziały!
UsuńJakoś właśnie taki happy end pasował mi tu najbardziej. Już poprzednie opowiadanie skończyłam tragicznie, to chociaż tu pasowało wpleść odrobinę szczęścia.
Pozdrawiam serdecznie
A ja jestem bardzo zadowolona z tego happy endu, podobnie jak z całego opowiadania, w którym zakochałam się już bardzo dawno temu, dlatego teraz mi smutno, że muszę się z nim rozstawać. Po wydarzeniach z ostatniego rozdziału epilog wydał mi się niezwykle spokojny, a także pełen nadziei i pozytywnych uczuć. Cole'owi udało się odmienić bieg historii, Barnes nigdy nie będzie zagrażał ludzkości, chłopak może się wychowywać z obojgiem rodziców, ponadto w jego życiu ponownie zjawiła się Eris i jestem pewna, że łączące ich uczucie potrwało mimo "zmiany scenariusza". Naprawdę, uwielbiam tę historie i wielka szkoda, że to już koniec. Mimo wszystko powinnaś być z siebie dumna. Może i są jakieś niedociągnięcia, ale musisz wiedzieć, że niemal cały czas trzymałaś mnie w napięciu i jeszcze żaden rozdział mnie nie znudził.
OdpowiedzUsuńOczywiście będę Ci towarzyszyć na nowym opowiadaniu :)
Pozdrawiam <3
Dziękuję!
UsuńMi również w jakimś stopniu jest smutno. Mimo że nie jestem w pełni zadowolona z tego opowiadania, to jakoś zdążyłam się związać z tymi swoimi postaciami i teraz będzie mi ich brakować.
Cieszę się, że całość ci się podobała i zamierzasz znosić moje marudzenie przy następnym opowiadaniu ^^
Pozdrawiam!
Po pierwsze, z happy endu jestem bardzo zadowolona. Mam do nich słabość i nie mogłabym sobie znaleźć miejsca, gdyby coś przykrego stało się moim ulubieńcom (czyt. Cole, Eris i Will).
OdpowiedzUsuńSzkoda jednak, że postanowiłaś to tak szybko zakończyć. Mam wrażenie, że zostało jeszcze wiele tajemnic do wyjaśnienia i wiele wątków do poprowadzenia. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby opowiadanie miałoby z dwa razy więcej rozdziałów, ale rozumiem, że miałaś już dość. Czasami tak bywa i głupotą byłoby ciągnięcie tego na siłę.
Mam nadzieję, że z ostatnim tangiem będzie inaczej i nie zatracisz do pisania.
Pozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńNie mogłam zachować się inaczej, jak dać im tą chwilkę szczęścia. Już poprzednie zakończyłam przygnębiająco, to chociaż w tym wypadku mogłam to jakoś zrekompensować.
I masz rację, jeszcze kilka wątków wciąż nie znalazło swojego rozwiązania, ale miałam już serdecznie dość tego opowiadania. Dlatego zamiast je zawieszać postanowiłam maksymalnie skrócić.
Co do Tanga to również mam taką nadzieję. Póki co wena dopisuje i korzystam z niej pełnymi garściami.
Pozdrawiam!
I wszystko dobrze się skończyło. Cieszę się, że odzyskał matkę i jednak spotkał w swoim życiu Eris. :) Dobrze, że Cole nie pamięta, przez co przeszedł. Lepiej dla niego. :) Szkoda tylko, że to już koniec opowiadania. Było naprawdę dobre i nie mam pojęcia, czemu tak na nie narzekałaś, skoro nie było powodu. Cieszę się, że wytrwałaś i oprowadziłaś opowiadanie do końca, choć wolałabym, żeby tych rozdziałów było trochę więcej. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz!
UsuńTaka końcówka najbardziej mi tu pasowała. Już poprzednie opowiadanie skończyłam przygnębiająco, więc tutaj trzeba było wprowadzić jakieś zmiany.
A narzekałam, bo taka już natura pesymistów, do których w jakiejś części się zaliczam ;) W każdym razie może nie było takie złe, ale pogubiłam się sama nieco w fabule i przez to wyszło to co wyszło. Jakbym miała okazję napisać to od nowa wyglądało by to inaczej, ale chyba się na to nie zdobędę.
Pozdrawiam!
Monia, kurna, Ty tak serio? Cholerka. Nawet nie wiesz, jak bardzo będzie mi tego opowiadania brakować. Zdążyłam się przyzwyczaić do Cole'a. Naprawdę, polubiłam go chyba jak niewielu bohaterów jakichkolwiek opowiadań. Po prostu był taki... No, dla mnie wręcz idealny. Nie był człowiekiem kierującym się zawsze jedynie dobrem, a wręcz przeciwnie - czasami pozwolił,by zwątpienie i chęć bycia najlepszym nim zawładnęła. Dobrze, że nie wykreowałaś go na takiego bohatera, który nie dopuszcza do siebie strachu, bo nawet najtwardszy człowiek czegoś się boi.
OdpowiedzUsuńNie, to wcale nie jest happy end. Dlaczego uważasz, że sprawienie, iż bohaterowie zapomną o wszystkim, co im się wydarzyło, jest szczęśliwym zakończeniem? Według mnie najgorszą rzeczą, którą można komuś zrobić jest właśnie odebranie wspomnień. Bo tylko dzięki nim potrafimy pamiętać, że jeszcze żyjemy, czujemy to. I chociaż często to boli, to właśnie tak musi być. One są potrzebne, aby pokazać nam, iż jednak nie zawsze było źle, albo że kiedyś był ktoś, kogo kochaliśmy, jak to było w przypadku Cole'a. O takich rzeczach się nie powinno zapominać. To jest chore. I ja Cię nie lubię za takie zakończenie. W sumie czegoś takiego zawsze najbardziej się boję w opowiadaniach. Albo że bohaterowie jednym ruchem sprawią, że wszystko co się wydarzyło, nie będzie miało nigdy miejsca, wymarzą przeszłość, albo że nagle ktoś się ocknie i okaże się, iż to był jedynie sen. Rany, to jest chyba jeszcze gorsze, haha! ;d
Monia, Monia, narzekałaś na to opowiadanie, a prawda jest taka, że wyszło Ci ono. :) Co prawda rzeczywiście pod koniec brakowało mi troszkę takiej Twojej akcji, którą doskonale potrafisz wpleść, za szybko wszystko się wydarzyło, nie miałam za dużo czasu, aby wczuć się w bohaterów, ale mimo wszystko cała akcja mi się podobała. Ja osobiście uwielbiam magię, więc ta sprawa z Cole'em była dla mnie świetnym pomysłem! Oj tak, tego się nie spodziewałam ;D Więc oczywiście po raz już któryś gorące brawa za wykonanie dobrej roboty i zostaje mi jedynie życzyć Ci, abyś i "Ostatnie Tango" napisała całe! ^^ Oczywiście będę wytrwale śledzić!
A no serio :( Powiem ci, że teraz jak nad tym myślę to mi również będzie brakować tego opowiadania, a przede wszystkim moich kochanych bohaterów. Z drugiej strony cieszę się, że mimo wszystko udało mi się doprowadzić je do końca. Ostatnio miałam ochotę rzucić to wszystko w cholerę, ale w końcu zmusiłam się, aby poskracać i jednak zakończyć.
UsuńCole nie był idealny, bo ja idealnych bohaterów nie lubię. Mogę cię zapewnić, że nowi bohaterowie również tacy nie będą, więc może ich polubisz, jeżeli oczywiście nie masz mnie jeszcze dość po tych wszystkich moich dziwnych pomysłach i niekoniecznie dobrych tworach ;)
No dobrze, może nie jest to happy end w pełni znaczeniu tego słowa. Wspomnienia są ważną częścią życia człowieka i każde przeżycie czegoś nas uczy. Z tym absolutnie się zgadzam, ale uznałam, że właśnie takie zakończenie jest lepsze i zapewni bohaterom choćby chwilę szczęścia ;)
Ale wiesz jaka ja jestem - wieczna maruda i zrzęda ^^ No, ale z nami pesymistami tak właśnie jest! No dobra, nie jestem wielką pesymistką, bo gdybym była to bym się za to nie brała, ale nie wierzę w samą siebie i to jest mój największy problem, o!
Jeszcze raz ci dziękuję, moja kochana! I nie wiem czy odczytałaś to co napisałam w odpowiedzi pod ostatnim rozdziałem u mnie, ale absolutnie nie zgadzam się, żebyś zrezygnowała z udziału w blogosferze jakiekolwiek cyrki odstawia blogger. Bez ciebie to już nie było by to sama! Bez ciebie i bez Czarnej Parady! Nie wiem dokładnie na czym polegają twoje trudności z blogiem, ale jeżeli tylko o dodawanie komentarzy, to może po prostu pomieszało ci się coś w kodzie? Może zmiana szablonu coś by pomogła?
No to skoro wyraziłam swoją frustrację, to mogę spokojnie się pożegnać.
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny i cierpliwości do bloggera, żebyś jednak nie musiała odejść, bo tego nie przeboleję mówię już teraz!
To nie może się tak szybko skończyć! Jak bohaterowie mogli tak po prostu o wszystkich zapomnieć?! Jejkuś jak dla mnie to wygląda tak, jakby historia po prostu zaczynała się od nowa i szczerze powiedziawszy nie pogardziłabym, gdyby tak się stało. Już sobie wyobrażam nawet jak w miarę spotkań z Eris, Colowi powracają wspomnienia, jak odkrywa, że jednak nie wszystko było do tej pory kolorowe... Wiem jednak, że teraz to mogę sobie tylko sama wymyślać kolejne scenariusze, bo niestety już zakończyłaś to opowiadanie. A tak je polubiłam! Jak widać wszystko co dobre, szybko się kończy...
OdpowiedzUsuńNie mniej jednak chcę ci podziękować. Za to, że mogłam się zapoznać z tą historią, wciągnąć w losy bohaterów i wraz z nimi przeżywać kolejne zwroty ich życia. To była niesamowita przygoda i zdecydowanie za stworzenie jej należy ci się pochwała. Teraz to nie pozostaje mi nic innego, jak śledzenie innych twoich blogów.
Poza tym przepraszam cię, że komentuje tak późno. Szczerze powiedziawszy przeczytałam tą notkę już w dniu, w którym ją opublikowałaś, ale nie miałam nawet chwili czasu, aby ją skomentować. Ogólnie przez ostatnie dni praktycznie w ogóle nie było mnie w domu... Jak widać jednak postanowiłam to w końcu nadrobić i zadręczać cię swoimi wywodami :D Eh... przymykam się już i życzę ci dużo weny, aby twoje kolejne opowiadania były równie dobre jak to, a nawet, jeśli to w ogóle możliwe, nawet lepsze! Pozdrawiam :)
Wiem, wiem jestem straszną istotą! Ale dzięki takiemu zakończeniu wszyscy (no prawie) żyją i mają się dobrze, a ciąg dalszy to po prostu kompozycja otwarta dzięki której sami możecie sobie dopowiedzieć kontynuację. No tak, dobra wymówka jest połową sukcesu, więc mogę powiedzieć chyba, że odniosłam sukces xD
UsuńW każdym razie jestem trochę zła na siebie, że tak pięknie zawaliłam całą sprawę, bo gdybym nie pogubiła się z fabułą to całość wyglądałaby znacznie inaczej. No, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Po prostu postaram się nie powtarzać tych samych głupich błędów z Ostatnim Tangiem.
Bardzo dziękuję ci za ciepły komentarz i oczywiście za to, że jednak ze mną wytrzymałaś. To nie lada osiągnięcie ;)
Pozdrawiam serdecznie i również życzę mnóstwa weny!
Po przeczytaniu tego epilogu nie mogę przestać się uśmiechać :-) Twoi bohaterowie, jak żadni inni, zasłużyli na takie szczęśliwe zakończenie, w końcu sporo zdążyli wycierpieć, więc tym lepiej dla nich, że nic z tego w ich obecnej rzeczywistości się nie wydarzyło.
OdpowiedzUsuńEris i Cole mają szczęśliwe rodziny, a co więcej: spotkali się, czym jestem totalnie zachwycona. Tak myślałam, że mama chłopaka wspomina właśnie o Eris i na szczęście się nie rozczarowałam ;p
Możesz sobie do woli narzekać na tę historię, ale ja i tak uważam ją za wspaniałą, pełną akcji, tajemnic, czyli tego co lubię w opowiadaniach najbardziej, i oczywiście dobrze wykreowanych bohaterów, za którymi będę tęsknić (zwłaszcza za Cole'm i Willem). Gratuję Ci dotrwania do samego epilogu, ale i również dziękuję, że to zrobiłaś, bo takim sposobem i ja mogłam dowiedzieć się, jak kończy się ta historia :) Na pewno będę ją jeszcze nie raz wspominać z sentymentem.
Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa weny na nową historię!
Uwaga, właśnie zaczynam się produkować. O ile klawiatura to zniesie, to całkiem niezła recenzja mi wyjdzie, więc... do rzeczy.
OdpowiedzUsuńPierwsza rzecz, o jaką bardzo chciałabym cię poprosić (na kolanach wręcz), to żebyś nie nazywała tego "opowiadaniem". To jest powieść - składa się z długich rozdziałów, ma wciągającą jak ruchome piaski fabułę, cudowną atmosferę, barwne postacie i poprawny, płynny język. Genialnie się czyta, jestem zachwycona. Natrafiłam na tego bloga przez przypadek, gdy szukałam jakiegoś nie wymagającego użycia zbyt wielu szarych komórek czytadła, a natrafiłam na coś, co wręcz powaliło mnie na kolana!
Po drugie. Myślałaś o tym, aby to wydać? Myślę, że dzieło jak najbardziej na to zasłużyło. Jest parę błędów, ale uwierz - do wydawnictw trafiają takie rzeczy, w których najbardziej poprawnym zdaniem jest "koham jom barco". Tu potrzeba naprawdę niewiele pracy, a nawet jeśli - ja z przyjemnością mogłabym się jej podjąć, jako wprawkę do pracy :)
Zaprosiłabym cię również do przeczytania swoich powieści, ale w związku z tym, ze mam co do nich poważne plany wydawnicze, nie zamieszczam ich na blogach. Mam nawet strony sztuk trzy, ale na nich można znaleźć jakieś takie niewarte wzmianki opowiastki, co do których nie spodziewam się niczego istotnego. Jakbyś chciała kiedyś poczytać coś mojego - pisz, nawet pod tym komentarzem. Mogę wysłać na maila.
I pamiętaj o ofercie pomocy - jestem jak najbardziej chętna, by poskładać ten tekst, zrecenzować i pomóc w znalezieniu wydawcy, bo (wiem, że się powtarzam, ale muszę) jest tego wart! :D
Dobra, to może już skończę tę nieskładną wypowiedź...
Powiem ci, że zaskoczyłaś mnie tym komentarzem niesamowicie! Po pierwsze - nie sądziłam, że kiedykolwiek komuś będzie chciało się nadrabiać zakończone już opowiadanie ;) No, a po drugie - nie spodziewałam się, że "Granica przebudzenia" może się spodobać. Ja sama uważam je za jedno z moich gorszych tworów. Tym bardziej jest mi miło, czytając te wszystkie słowa ;) Raczej na wysłanie do wydawnictw się nie zdecyduję. I tak by tego nie przyjęli, bo nie dość, że błędy rażące, to i miejscami sama gubiłam się w fabule ;) Może kiedyś siądę do tego, poprawię tak jak powinno być i wtedy, coś, może... Ale sama nie wiem ;)
UsuńChętnie poczytam coś twojego w wolnej chwili, więc jak masz ochotę, to możesz podesłać na mojego maila monika.gajos@op.pl
Dziękuję za wszystko i pozdrawiam!
PS. Jeżeli spodobał ci się ten niewypał, to zapraszam też na bardziej udane twory :D
http://strach-nocy.blogspot.com/
http://ostatni-upadek.blogspot.com/